Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

poniedziałek, 10 lipca 2017

"Beast and Prince" (TsuBae) Rozdział IV

Od autorów: 

Heloł~ 
Niektórzy już się upominali o to BaP i w sumie nic dziwnego, że tak jest, skoro faktycznie nie pojawiło się już od dłuższego czasu. Ale w końcu się za to zabrałyśmy, bo ile można. 
Kolejka publikacji coś nam świeci pustkami, ale to kwestia naszego totalnego braku organizacji XD Teoretycznie wiemy, co pojawi się w następnej kolejności (w planach jest już kolejne opowiadanie nawet, więc jak zwykle liczymy, że przypadnie wam do gustu), ale wiadomo jak to z nami jest. Wierzę jednak, że się sprężymy! 
Wypadałoby także wspomnieć o paru zmianach, które nastąpiły i nastąpią na blogu. Jak widać przechodzi on kompletną zmianę wizualną. Przede wszystkim zakładka z opowiadaniami stała się moim zdaniem o wiele bardziej przejrzysta, więc liczymy, że to jakoś wszystko wam ułatwi. Strony wkrótce zmienią także swoje nazwy. Pojawi się również zakładka FAQ, w którym postaramy się wyjaśnić najważniejsze zagadnienia związane z blogiem. Jeśli ktoś będzie miał też jakieś nawiązujące do tego pytania to tam również proszę się kierować. 
To chyba wszystko, co chciałam przekazać, więc dłużej was nie zatrzymuję. 
Wciąż czekamy na wasze prace konkursowe! 

Dziękujemy itachi. za betę, jak zwykle<3 

~momiji, aka Nikita zakończyła swój wywód, dziękuję.  






Baekhyun

- Emm… Kai? – spojrzałem na chłopaka stojącego obok mnie i dziwnie patrzącego się na ludzi w metrze, którym aktualnie jechaliśmy. – Mogę wiedzieć, po co ze mną jedziesz?
- Jak to, po co? – zerknął na mnie jakbym był idiotą. – Muszę wiedzieć, gdzie jedziesz, po co jedziesz, do kogo jedziesz i czy tam, gdzie jedziesz jest bezpiecznie.
Westchnąłem ciężko, kręcąc głową. Byłem wkurzony, że zabrał się razem ze mną. Nie dość, że już jestem z walizką, to jeszcze ten jest dla mnie jak drugi bagaż. No, ale z drugiej strony z hotelu bym nie wyszedł bez żadnego słowa, bo musiałem powiadomić całą resztę zespołu, że teraz będę mieszkał gdzie indziej. I tak jak się spodziewałem - przewrażliwiony Kai musiał zrobić awanturę i pojechać ze mną, mówiąc, że ja nie mam nic do gadania. Rozumiem, że on jest nadopiekuńczy, ale bez przesady... Czasem jest to naprawdę męczące.
- Mówiłem Ci już przecież, że do Tsuzuku – przewróciłem oczami i chwytając za uchwyt walizki, pociągnąłem ją za sobą, wysiadając na odpowiednim peronie. Mój towarzysz od razu wyrównał ze mną krok. Wiele razy bywałem u Tsuzuku, więc na szczęście wiedziałem ktorędy iść. Rozglądając się dookoła skręciłem w odpowiednią ulicę.
- Jakoś dziwnie tłoczno jest dzisiaj – zagadnął Kai. Pokiwałem twierdząco głową, dziwiąc się, że akurat dzisiaj jest taki ruch jakby nie wiem... jakieś święta szły i trzeba robić zakupy, bo później jest wszystko zamknięte. Z zamyśleń wyrwał mnie wibrujący telefon w tylnej kieszeni. Wyjąłem go i odblokowując ekran, doznałem szoku czytając smsa, którego dostałem.
Z przerażeniem patrzyłem na wyświetlacz telefonu i przysunąłem się bardziej do Kaia, czując się zagrożony.
- Coś się stało, Baeś? Jakoś dziwnie patrzysz w ten telefon – zapytał zaniepokojony Kai, próbując mi wziąć komórkę z ręki, lecz ja szybko zareagowałem i blokując Iphon’a, schowałem go z powrotem do kieszeni.
- Nie, nic, wszystko spoko – ajć, zachrypł mi głos! Dla niepoznaki posłałem mu uśmiech i kazałem skupić się na drodze, aby zaraz w kogoś nie wlazł.
Podobny obraz
Szczerze mówiąc oblał mnie zimny pot i zacząłem się rozglądać, coraz częściej patrząc do tyłu. Jednak nie widziałem GO w tym całym tłumie. Czyli teraz będzie mnie śledził, tak? Świetnie.
- Jesteśmy na miejscu - stanęliśmy przed domem, a ja upewniając się, że nikt za nami podejrzany nie idzie już otworzyłem furtkę, ale od dalszych poczynań zatrzymała mnie dłoń Kaia, zaciskająca się na moim nadgarstku. Spojrzałem na niego pytająco.
- Słuchaj, Bae... To dla mnie trudne. Od początku Exo nie spuszczałem z Ciebie wzroku, a teraz... Ty będziesz mieszkał z Tsuzuku... I no... Nie chcę Cię kłamać, ale ciężko mi z tym. Także... Pamiętaj o swoich witaminach. I lekach uspokajających. A jeżeli coś się będzie działo od razu do mnie pisz.
- Ty to wszystko do mnie wyartykułowałeś? Bo się czuję jak dziecko... – prychnąłem. – Tak, wiem, jakby co to będę pisać, jeśli będę potrzebował psychologa.
- Dobra. chodź już, bo muszę dać parę instrukcji Tsuzuku – popchnął mnie w stronę drzwi, a ja zmuszony ruszyć swoją zacną dupę zadzwoniłem do drzwi.
- Tylko błagam... Nie wyjeb mu listy na sto punktów – zerknąłem na niego błagająco, a on tylko kiwnął głową. Ale i tak wiem, że będzie inaczej.
- Ja tam wiem swoje – mruknął i zaczął tupać nogą, czekając aż drzwi w końcu się otworzą.
Czuję wstyd.
Zażenowanie.
I brak męskości. Chociaż to u mnie normalne.

Tsuzuku

Koichi aż podskoczył w miejscu słysząc dzwonek do drzwi. Posłał mi zdziwione spojrzenie, a ja tylko skrzywiłem się z niezadowoleniem. 
Głowa pękała mi w szwach. Już wczoraj wieczorem źle się czułem, jednak zupełnie nie spodziewałem się, że dzisiejszy poranek przywitam z ponad trzydziesto ośmiostopniową gorączką i gardłem zawalonym na tyle, że nie byłem w stanie mówić. Wykrzesanie z siebie chociażby słowa graniczyło dla mnie z cudem. Kaszel też nie należał do najprzyjemniejszych, gdyż miałem wrażenie, że niedługo wypluję płuca. 
- Spodziewasz się gości, Tsuzuku? 
Wysmarkałem nos w kolejną z rzędu chusteczkę, wytracając tym już bodajże dziesiątą ich paczkę i popatrzyłem na swojego różowowłosego przyjaciela zmaltretowanym wzrokiem. 
- No właśnie nieszczególnie, ale owi goście najwidoczniej wiedzą swoje - skrzywiłem się. 
- Ummm... Nie rozumiem. Zresztą nieważne - basista machnął ręką, po czym postawił zaparzoną dla mnie herbatę na blacie stołu. Popatrzyłem na parujący kubek sceptycznym wzrokiem, gdyż moje chore gardło nie było w stanie niczego przełknąć. - Otworzyć? 

Pokręciłem głową, po czym odetchnąłem głośno i mocniej owinąwszy się swoim różowym(!) kocykiem wstałem od stołu, kierując się krokiem zombie w stronę drzwi. Z zapałem skazańca nacisnąłem klamkę i uchyliłem je bardzo powoli, wychylając głowę na zewnątrz.
Widok, jaki zastałem po drugiej stronie nieszczególnie mnie zdziwił, gdyż spodziewałem się co, a raczej KTO tam na mnie czeka. 
- Baekhyun... Prosiłem żebyś nie przychodził - westchnąłem, nie mając już nawet siły się denerwować. Przyłożyłem palce do obolałych skroni, masując je delikatnie. - Chwilowo jestem martwy...
Dopiero po chwili dotarło do mojego niemyślącego dzisiaj mózgu, że mój gość nie jest sam. Przeniosłem wzrok na jego towarzysza i zmrużyłem oczy. 
- Kai? Ty też....? - nie zdołałem dokończyć, gdyż siedzący w kuchni Koichi przybiegł do nas jak torpeda na dźwięk imienia obiektu swoich westchnień. Czmychnął pod moim ramieniem i wepchnął się w drzwi, jakby chcąc sprawdzić, czy mu się nie przesłyszało. Przez chwilę kątem oka zdołałem dostrzec jak pulsuje mu żyłka. Właściwie to przez dłuższy moment miałem wrażenie, że różowowłosy wyraźnie wkurwiony zaraz bez żadnych skrupułów wywali ich za drzwi z MOJEGO domu, jednak ku mojemu niezadowoleniu chyba zrezygnował z tego pomysłu. Szybko przybrał na twarz wyjątkowo sztuczny uśmiech. Na tyle nieszczery, że jego przekłamanie można było zobaczyć z kilometra.
- O, no proszę! Kogo ja widzę! - wyszczerzył się w jakiś dziwnie niemiły sposób, lustrując przybyszy z góry na dół. W jego tęczówkach czaiły się jakieś złowieszczo-mordercze ogniki, które szczerze mówiąc... przestraszyły nawet mnie. - Tsuzuku... Gości nie trzyma się w progu. Wejdź, Baekhyun... - mruknął i przepuścił chłopaka w drzwiach, mrużąc groźnie oczy. Z jakichś przyczyn kompletnie zignorował Kaia, bezczelnie udając, że go nie widzi. Było to szczególnie dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że zazwyczaj rzucał mu się rozradowany na szyję w ramach przywitania, a teraz... Nawet nie wysilił się na głupie "cześć". Nie mówiąc już o tym, że traktował go jak powietrze. Chyba wciąż był na niego wściekły o tą sytuację w centrum handlowym. - Hmmm? Po co Ci ta walizka? - uniósł ze zdziwieniem brew, celując palcem w przedmiot, który Bae ciągnął za sobą. - Wyjeżdżasz gdzieś?
Przez chwilę nie docierało do mnie, co takiego Koichi miał na myśli, jednak kiedy dokładnie przyjrzałem się trzymanej przez Bae rzeczy i połączyłem fakty z naszą odbytą chwilę wcześniej rozmową... O mało nie dostałem zawału. 
- COO?! CHWILA, JAKA WALIZKA?!  

Baekhyun

- Coś ty taki zdziwiony? Przecież napisałeś mi żebym się wprowadził, więc oto jestem – posłałem mu troszkę zirytowane spojrzenie. A ten co? Już w tym wieku choruje na pamięć krótkotrwałą? Wkroczyłem głębiej do mieszkania.
Tak, to był salon.
Więc jak na kulturalnego człowieka przystało, walnąłem walizkę obok kanapy. Zdjąłem kapelusz i rozejrzałem się dookoła, lustrując wszystko ciekawskim wzrokiem.
Znalezione obrazy dla zapytania Baekhyun gif  tumblr
- Przyjechałem z nim, aby się upewnić, że aby na pewno jest tutaj bezpiecznie. I żeby dać Ci parę wskazówek – Kai założył ręce na piersi i sceptycznym wzrokiem zaczął rozglądać się po salonie. Westchnąłem głośno, kręcąc głową z niedowierzaniem. Coś czuję, że Tsuzuku wyjdzie z siebie przez jego gadanie.
- Kai, naprawdę nie musisz…
- Ależ muszę, Baeś. Martwię się o Ciebie, a chyba nie chcesz, aby powtórzyła się zabawa sprzed kilku lat temu, hmm? – spojrzał na mnie, a ja pokiwałem głową odpuszczając sobie. No przecież Kai jest uparty jak osioł, nic go nie powstrzyma.
- A więc tak – oho, zaczyna się. Z parsknięciem usiadłem na oparciu kanapy, czekając aż zakończy swój monolog. – Bae musi brać witaminy codziennie rano. I leki uspokajające. Tylko raz dziennie, najlepiej tak przed południem, ale jakby coś się działo… A błagam, aby nic się nie działo... Może wziąć jeszcze raz. Ale nie może brać trzech, bo wyląduje w szpitalu. Są to dość mocne leki. Antydepresantów już nie potrzebuje, więc tyle szczęścia w nieszczęściu. Baeś ma alergię na roztocza, więc trzeba dość często sprzątać, ale tym się nie trzeba przejmować, bo na tym punkcie to on ma bzika. W domu nie może być kurzu. Ach! No i nie je tłusto, także jak będzie gotowany jakiś obiad to ograniczać się proszę do jedzenia niezbyt tłustego. Jak widać, Baek jest z postury chudy, a co za tym idzie... narażony na różne niebezpieczeństw,a także tutaj prośba skierowana do Ciebie, Tsuzuku... Proszę abyś go pilnował i najlepiej, aby sam nie wychodził wieczorem z domu.
Zapadła cisza, przerywana katarem Tsuzuku. Teraz tak w sumie zauważyłem, w jakim on jest kiepskim stanie.
To chyba raczej on powinien mieć listę leków, a nie ja.
- Kai, już? Skończyłeś? W końcu… Kurwa! Ty wiesz o mnie więcej niż ja – prychnąłem i podszedłem do niego, dając swoją dłoń na jego ramię. – Kai, spokojnie... Ja nie umrę, wiesz?
- Ty mnie nawet nie denerwuj – mruknął i przeczesał włosy. – Martwię się, ok? Przez cały czas miałem Cię na oku… Ale dobra, nieważne. Idę się rozejrzeć po mieszkaniu, czy aby na pewno jest bezpieczne.
- C-Co? Czekaj! Kai! – krzyknąłem, ale ten już zniknął w kuchni. Zapewne będzie sprawdzał czy noże nie są za ostre. Przecież ja się jeszcze zabije smarując kromkę masłem… - Wybaczcie za niego… I pomyślcie, że ja mam tak od początku istnienia EXO.
Sapnąłem i zmieszany odwróciłem wzrok w drugą stronę. Po chwili jednak postanowiłem sam wkroczyć do kuchni i widząc, jak Kai rzeczywiście sprawdza noże, zrobiłem typowego facepalma.
- Kai. Kaai. Kai! – wrzasnąłem, kiedy ten kretyn mnie zbywał. Odwrócił się w moją stronę. – Może byś odłożył ten nóż i przestał komuś grzebać w szufladach?
Spojrzałem mu w oczy sceptycznie, czekając z niecierpliwością aż zacznie coś robić.
Kai westchnął, odłożył nóż na swoje miejsce i zamknął szufladę.
- Dobra, niech Ci będzie – machnął ręką zrezygnowany i wrócił ze mną do salonu. Kątem oka dostrzegłem jak dziwnie spojrzał na Koichi’ego. Och?  
Postanowiłem to jednak olać.
- Wybaczcie jeszcze raz za niego… - ukłoniłem się przepraszająco.
Przy nim to ja czasami naprawdę czuję się jak dziecko, którym trzeba się nieustannie opiekować. 

Tsuzuku

Obserwowałem całą tą sytuację bez słowa, nie wiedząc do końca co powinienem zrobić. W zwolnionym tempie odwróciłem się przez ramię i poczułem jak bezgraniczna złość ogarnia mnie od stóp aż po koniuszki włosów, kiedy zobaczyłem, jak Kai buszuje mi po mieszkaniu. Miałem szczerą ochotę iść tam i wytargać go za szmaty z tej nieszczęsnej kuchni, jednak całe szczęście Bae mnie uprzedził i zabrał go stamtąd nim tkwiąca we mnie bomba totalnego wkurwienia zdążyła wybuchnąć. Eh... Mam wrażenie, że w moim stanie nawet denerwowanie się jest zbyt męczące. 
- Przepraszam bardzo, moglibyście... - zacząłem, starając się zachować spokój i jakoś ogarnąć tą sytuację, jednak Koichi wciął mi się w zdanie. 
- Och, jakie to urocze~ - sztuczna słodkość jego głosu zazgrzytała mi w uszach. Rzadko kiedy zdarzało się, żeby ten kochany, różowy chłopczyk bywał ironiczny w stosunku do kogokolwiek innego niż ja i Ryoga. - Tsuzuku, daj spokój... Kai-kun tylko sprawdza, czy Bae-chan jest bezpieczny~ - po raz kolejny przemówił tym swoim przesłodzonym głosikiem i zamrugał uroczo swoimi pomalowanymi na czarno powiekami. - To ważne, aby nie stała mu się krzywda. Przecież ma pięć lat. - Ponownie wyszczerzył się w szerokim, ironicznym uśmiechu.
Popatrzył na nas przyjaźnie, jednak w głębi jego oczu czaiła się bezkresna wściekłość. Jeszcze większa niż moja. Pierwszy raz w życiu mój przyjaciel mnie przerażał. Złapałem się za głowę i jęknąłem cicho. Gorączka coraz bardziej dawała mi się we znaki, a oni tylko dodatkowo podsycali moje cierpienia. Nie odezwałem się, tylko wysmarkałem nos w kolejną chusteczkę. 
- Baekhyun, słuchaj... Z tym wprowadzeniem się, ja tylko... - chciałem mu wytłumaczyć, że był to tylko ironiczny żarcik z mojej strony, jednak mój basista znowu wciął mi się w zdanie. 
- Kai, na twoim miejscu bardziej niż o Bae, martwiłbym się o samego siebie. Czasami mam wrażenie, że jesteś wyjątkowo ślepy i nie dostrzegasz wielu istotnych rzeczy - Koichi w końcu odezwał się do Kaia, przestając udawać, że go nie widzi. Niby to żartował, jednak w jego głosie słychać było wyrzut. - Jeszcze pewnego dnia przez swoją ślepotę wejdziesz pod po... - Chciał zironizować, jednak momentalnie urwał, kiedy stracił równowagę i gwałtownie oparł się o ścianę. Przez chwilę wyglądał jakby nie wiedział co się działo, gdyż chyba pociemniało mu przed oczami, po czym odetchnął ciężko kilka razy. 
Eh... Czyżby znowu spadek cukru? 
- Koichi, uspokój się i usiądź na dupie, dobra? - mruknąłem i dosłownie posadziłem go na kanapie. Mój przyjaciel zdawał się być jakiś niewładny, gdyż po prostu kręciło mu się w głowie. Westchnąłem przeciągle i udałem się do kuchni, aby wrócić do niego z batonikiem musli, gdyż jak się domyślałem różowowłosy pewnie jak zwykle nie miał żadnego przy sobie. Koichi był cukrzykiem, jednak permanentnie ignorował swoją chorobę, próbując wmówić samemu sobie, że nic mu nie jest. W ogóle o siebie nie dbał w tej kwestii, twierdząc, że "cukrzyca to jeszcze nie wyrok śmierci". Właściwie dbali o niego WSZYSCY naokoło, tylko nie on sam... - Już w porządku? - Spytałem, zachrypniętym przez chore gardło głosem i złapałem się za swoją rozpaloną głowę. To mną powinien ktoś się zajmować, a póki co wszyscy tylko mnie irytują. 
Różowowłosy pokiwał głową, kiedy uzupełnił cukier batonikiem i westchnął cicho. Wciąż był bardzo blady i ewidentnie zły na siebie, że musiało go to złapać akurat teraz. 
- Dobra, a teraz podsumowując... - warknąłem, ewidentnie rozzłoszczony. - Mam w domu nieproszonego lokatora, faceta który bezczelnie grzebie mi po szafkach i rozhisteryzowanego cukrzyka... - zacząłem wymieniać na palcach, w dalszym ciągu starając się nie wybuchnąć. Przysięgam, nawet nie miałem siły się irytować, dlatego byłem skrzętnie spokojny i opanowany. - Macie jakiś pomysł co z wami zrobić, zanim was wszystkich po prosu WYPIERDOLĘ za szmaty za drzwi...? - Zamrugałem kilka razy, czując, że moja cierpliwość jest już na wykończeniu. Koichi nie odezwał się tylko rozłożył się naburmuszony na kanapie, będąc ewidentnie zezłoszczonym na mnie, że w ogóle raczyłem napomknąć o jego chorobie, którą starał się ukrywać przed całym światem...

Baekhyun

- Yyy... – tylko tyle udało mi się z siebie wydusić, będąc w lekkim szoku po tym, co przed chwilą zobaczyłem. Spojrzałem powoli na Kaia, który ponownie w dziwny sposób przyglądał się Koichi’emu. Teraz chyba rozmyśla o tym, co usłyszał, że ma cukrzyce. No tak, ja znam ten wyraz twarzy.
Za trzy.
Dwa.
Jeden.
- Koichi, do cholery! Jeżeli masz cukrzyce, to ty nie możesz aż tak się denerwować! I czemu ty mi tego nie powiedziałeś?! Przecież takich bardzo ważnych informacji nie trzyma się w sekrecie! A gdybyś ze mną gdzieś był i nagle byś zemdlał? To ja nie wiedziałbym, co Tobie się dokładnie stało! A może... nie wiem… Może masz anemię? Albo nie jadłeś nic tego dnia? Nie wiadomo, myśli jest tysiąc…! – Kai dalej wygłaszał swój monolog do Koichi’ego, a ja skruszonym wzrokiem spojrzałem na Tsuzuku, jednak widząc, w jakim jest stanie zrezygnowałem z tego, co chciałem powiedzieć. Wolę go bardziej nie zirytować. Teraz jakby mógł to by nas najlepiej pozabijał.
Podobny obraz
- Wybacz, Tsu, ale wie… - już zaczynałem mówić, jednak Kai przerwał mi to, mówiąc zbyt głośno.
- Czy ty przy sobie aby NA PEWNO nosisz insulinę? I pamiętaj o częstym sprawdzaniem poziomu cukru we krwi, bo to jest bardzo ważne! Czy ty wiesz, że ignorując swoją chorobę tylko pogarszasz swój stan?! A chyba nie o to chodzi w walce z chorobą, prawda?! Więc jakbyś mógł…! - zmrużyłem oczy. Pamiętam podobną sytuację, ale ze mną, kiedy na początku zespołu wygłosił mi przemowę, która trwała pół godziny. Serio, ona tyle trwała. Wtedy byłem w takim ciężkim szoku, że nie dałem rady jej przerwać, tylko siedziałem jak posąg i słuchałem tego, co do mnie mówi. Chociaż do dnia dzisiejszego nie pamiętam połowy z tego, co wtedy gadał. Byłem chyba w zbyt wielkim stresie, że zostałem przydzielony do zespołu, że zaczynam życie gwiazdy, że moja twarz będzie rozpoznawana... Także to, co on mówił przelatywało przeze mnie jak tegoroczna zima.
Pokręciłem głową i oderwałem wzrok od Kaia, aby wrócić do Tsuzuku.
- Tak jak mówiłem… Eh... W sumie to zapomniałem, co chciałem powiedzieć – zmarszczyłem nos i dotknąłem palcem ust, skupiając wzrok na butach i próbując sobie przypomnieć to, co ten debil mi przerwał. Jednak zrezygnowałem po chwili i westchnąłem ciężko. – Dobra, nie pamiętam, ale... Powiem tylko tyle, że przepraszam za to całe zamieszanie. Gdyby nie Kai nie musiałbyś się tak denerwować… Wystarczy, że już jesteś chory.
Moje nogi same podeszły do Tsu, a moja dłoń samoistnie znalazła miejsce na jego czole. Z troską i czułością w oczach wlepiłem w niego iskrzący się wzrok. Miał gorączkę. Powinien się wygrzewać.
Uśmiechnąłem się delikatnie i z prędkością strusia pędziwiatra znalazłem się przy Kai’u. Szarpnąłem go za jeansową kurtkę, zniżając do swojego poziomu.
- Może byś tak łaskawie się uciszył? – uśmiechnąłem się do niego w dość upiorny sposób i ponownie znalazłem się przy Tsu. – Tsuzuku jest chory, więc cisza by się przydała...
Ująłem Tsu pod rękę i posadziłem na kanapie. Znajdując koc na jednym z foteli, okryłem go.
- Nie zdejmuj go, musisz wypocić gorączkę – pogładziłem go po policzku. Kiedy zorientowałem się, co zrobiłem, szybko cofnąłem rękę i zażenowany odwróciłem się w innym kierunku, aby ukryć rumieńce, które wskoczyły mi na policzki.
Czemu on musi mi się podobać?
Tym razem to ja nabawię się jakiejś choroby.

Tsuzuku

Milczałem przez dłuższą chwilę, zerkając to raz na wygłaszającego jakiś przeogromny monolog Kaia, to na Koichi'ego, który ewidentnie próbował wciąć mu się w zdanie i coś wyjaśnić, jednak szło mu to dość opornie, biorąc pod uwagę fakt, że jego rozmówca wyjątkowo się nakręcił i nie pozwalał mu się odezwać. 
- Pocze... Nic takiego by nie... Nie mam ane... Kai, posłuchaj mnie przez chwilę...! Jadłem! - różowowłosy próbował powiedzieć cokolwiek, jednak Kai zdawał się go nie słuchać. 
Zakaszlałem, przez co aż zabolało mnie w płucach i popatrzyłem na Bae, który także zdawał się chcieć coś powiedzieć - tym razem do mnie - jednak jego przyjaciel przerwał i jemu, mówiąc zbyt głośno, przez co ostatecznie nie dowiedziałem się, co takiego miał zamiar mi przekazać. 
Ehh... Czy to jakiś dom wariatów?
- Kai, spokojnie... Noszę insu... Oczywiście, że pamiętam! Słuchaj, ja naprawdę potrafię o siebie zad... - Koichi wciąż starał się jakoś wciąć w ten monolog. - A zresztą... Nieważne... - Mruknął raczej sam do siebie i machnął ręką, najwidoczniej stwierdzając, że to wszystko nie ma sensu, gdyż Kaia i tak nie przegada. Ostatecznie splótł tylko ręce na piersi i co chwilę potakiwał, słuchając grzecznie reszty tego wywodu. 
Ja osobiście wyłączyłem się już gdzieś w połowie będąc zbyt zmęczony i obolały, aby tego słuchać, jednak z letargu po chwili wybudził mnie Bae i jego ręka na moim czole. Przez chwilę miałem ochotę się na niego porządnie zirytować za to ograniczenie mojej cennej przestrzeni osobistej, ale po pierwsze brakowało mi na to energii, a po drugie... jego dłoń była tak przyjemnie zimna... 
Jakby co to tego nie powiedziałem. Tak na wypadek gdyby ktoś pytał...  
Obserwowałem, jak Baekhyun udaje się w kierunku Kaia, a następnie mówi mu coś, czego nie byłem w stanie usłyszeć. Szczerze to nawet nieszczególnie mnie to interesowało, gdyż obchodził mnie jedynie fakt, że Kai dzięki temu chociaż trochę zregulował głośność swojego głosu. Cisza to jedyne o czym w tym momencie marzyłem.
Uniosłem ze zdziwieniem brew, kiedy Bae dosłownie posadził mnie na kanapie i nakrył kocem, mówiąc coś o "wypoceniu gorączki". Byłem z lekka zdezorientowany jego troską, która była wręcz wypisana na jego twarzy. To było... całkiem miłe. 
Tak szczerze byłem tym na tyle "wzruszony", że nawet nie zauważyłem, że pogłaskał mnie po policzku. To znaczy... Zauważyłem, ale nie zwróciłem mu na to uwagi, gdyż było to całkiem przyjemne uczucie... 
Eh, ta choroba chyba naprawdę mi nie sprzyja... Ewidentnie potrzebuję ciszy. 
Dlatego właśnie w mojej głowie zrodził się pewien pomysł. 
- Em... Kai... - zagadnąłem chłopaka. Wypowiedzenie chociażby słowa sprawiało coraz większy ból mojemu biednemu gardłu. - Może byś tak... No wiesz... Zawiózł Koichi'ego do domu? ON TAK ŹLE SIĘ CZUJE, LEPIEJ ŻEBY SIĘ POŁOŻYŁ - podkreśliłem swoje ostatnie słowa, po czym niby to przerażony przyłożyłem dłoń do policzka. - I jeszcze... O nie! Mówił wcześniej, że zapomniał insuliny...! To się nie skończy dobrze! - Pokręciłem głową "przestraszony" i posłałem Bae znaczące spojrzenie, licząc, że ten zrozumie o co mi chodzi i jakoś podkręci tą sytuację. 
- Co...? Przecież mam insulinę przy so... - Koichi już chciał zaprzeczyć, jednak w jego mózgu ewidentnie załączyło się jakieś dłuższe ładowanie, kiedy zobaczył znaczący wzrok naszej dwójki. Ostatecznie na szczęście pojął co jest na rzeczy i nie przegapił tej szansy. - A-ACH, TAK! RZECZYWIŚCIE, ZAPOMNIAŁEM JEJ! - krzyknął i zaczął klepać się po kieszeniach, udając, że czegoś szuka. - BOŻE, CO TERAZ...?! ZNOWU JEST MI SŁABO, MAM MROCZKI PRZED OCZAMI! KAI, RATUJ! - Jęknął i podniósł się z miejsca. Następnie udając kolejną utratę równowagi, wpadł prosto w ramiona obiektu swoich westchnień. Odwrócił głowę w naszą stronę i uśmiechnął się zwycięsko. 
- To nie wygląda dobrze... Naprawdę powinien pojechać do domu. Nie uważasz, Bae-chan? - zagadnąłem Baekhyun'a, aby również jakoś przekonał swojego przyjaciela, że dobrym pomysłem będzie się stąd zmyć.
Jeśli chociaż ta dwójka stąd zniknie, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jestem nawet gotów ich odprowadzić, żeby upewnić się, że tu nie wrócą...      

Baekhyun

- Aa... Tak, taaak... To wygląda bardzo źle! Kai ty lepiej coś zrób! Tak, tak – pokiwałem twierdząco głową rozumując, co się właśnie dzieje. Kai, ty tępy debilu... Weź otwórz oczy, ślepy krecie.
Westchnąłem ciężko i nagle dostałem olśnienia. Jak ja mogłem zapomnieć o wielkim, pluszowym, różowym kocie? Zerwałem się jak oparzony i podbiegłem do walizki. Podniosłem pluszaka z podłogi i wróciłem do reszty.
- To co, idziemy na to metro? Bo niedługo wam ostatnie odjedzie – spojrzałem na nich przez kota. To musiało wyglądać komicznie, zważając na to, że ten misiek był naprawdę duży i ledwo było widać moją głowę.
- Bae, nie. Nie weźmiesz Azazela – rzekł Kai trzymając w ramionach Koichi’ego. Zamrugałem kilka razy nie wierząc w to, co słyszę. Kai po raz pierwszy nie pozwalał mi na cokolwiek. Zirytowany spiorunowałem go wzrokiem.
- Że co proszę? Nie ruszę się bez Azazela… Mam takie dziwne przeczucie, że coś się stanie, więc chcę go mieć przy sobie. – Burknąłem w pluszaka.
Podobny obraz
Ja naprawdę nie chciałem się bez niego ruszyć. I serio czułem, że coś się stanie, a ten pluszak od Tsuzuku… Dawał mi ukojenie. Ja nawet z nim spałem. Nie miałem koszmarów, a kiedy myśli odchodziły mi w inną stronę, tą ciemniejszą, Azazel je odpędzał. Może to przez to, że sam Tsu mi go dał? Nie mam pojęcia, ale wiem jedno, że to pomaga.
- Nie, Bae. Nie jesteś dzieckiem, Azazel zostaje tutaj. Ty się lepiej ciesz, że Ci pozwoliłem tutaj zostać, więc jakbyś mógł zostawić tego kota to byłoby świetnie – nadąłem policzki. W tym momencie walczyłem sam ze sobą nie będąc pewny, co mam zrobić. Jednak zrezygnowany po chwili odłożyłem pluszaka na kanapę.
- Azazel, ja niedługo wrócę także... Czekaj na mnie – przytuliłem ostatni raz pluszaka i spojrzałem na nich wszystkich trochę obrażony. – Dobra, chodźmy, bo zapuścimy tutaj korzenie. Kai, bierz swego ukochanego i won za drzwi.
Warknąłem cicho na nich i popchnąłem w kierunku drzwi.
- Tsu, a ty się dobrze opatul – znalazłem jakiś szalik i owinąłem nim szyję Tsuzuku. Zabrałem koc i nałożyłem go na jego plecy. Ujmując za dłoń wyprowadziłem go z domu i wszyscy razem skierowaliśmy się na metro.
- Koichi, jak pojedziemy do domu to masz od razu sprawdzić poziom cukru... A potem wziąć insulinę – Kai ponownie zaczął gadać jak najęty, obejmując Koichi’ego w pasie. Niestety chyba bardziej bojąc się, że ten zaraz zemdleje... Szkoda, bo byłaby z nich ładna para.
Ale... No cóż, Kai jest zbyt głupi i ślepy.
A może w końcu coś zauważy?
Koichi, ty chyba będziesz musiał mu to uświadomić tak... CENTRALNIE.

Tsuzuku

 Popatrzyłem na Bae z lekkim przerażeniem widząc, że wyciągnął tego nieszczęsnego pluszaka i położył go w zasięgu wzroku Koichi'ego. Cholerny Azazel! Może Koi-chan o nim zapomniał i nie postanowi obedrzeć mnie ze skóry za to, że bezczelnie mu go zwinąłem? W końcu to ponoć Kai wygrał dla niego tego pieprzonego kota... 
Całe szczęście żaden z nich zdawał się nie poznawać zabawki, więc odetchnąłem cicho z ulgą. 
Spojrzałem na Baekhyun'a z lekkim zdziwieniem i uniosłem brew z lekka zażenowany. Dlaczego on rozmawiał z pluszakiem? Czy to aby na pewno ja tutaj mam gorączkę? Wzruszyłem jednak ramionami, stwierdzając, że wolę w to nie wnikać, bo jeszcze mi się udzieli... 
Westchnąłem cicho, kiedy narzucił na mnie koc i szalik i zakaszlałem kilka razy, zauważając jeszcze promienny uśmiech Koichi'ego na słowa Bae brzmiące "Kai, bierz swojego UKOCHANEGO[...]". 
Ech, biedny chyba wpadł po uszy. 
Chwilę później byliśmy już na zewnątrz, a ja nawet nie miałem siły pytać Bae jakim prawem prowadzi mnie za rękę. W zasadzie to byłem mu z lekka wdzięczny za tą pomoc, gdyż miałem wrażenie, że za chwilę się przewrócę, tak jak Koichi wcześniej. Od tej paskudnej gorączki teraz i mi kręciło się w głowie. 
Jęknąłem w myślach, kiedy Kai rozpoczął kolejny ze swoich wywodów. Wydawało mi się, że za chwilę po prostu rozsadzi mi mózg. 
Koichi szedł w ciszy obok obiektu swoich westchnień, słuchając go uważnie. Kai obejmował go ramionami w pasie, jednak było to raczej z troski o jego zdrowie niż cokolwiek innego, na co różowowłosy najpewniej liczył. 
Widać było w jego oczach, że doskonale o tym wie i wyraźnie go to boli. 
- Kai, ja... - zaczął cicho, łapiąc chłopaka za rękę, kiedy dotarliśmy już na miejsce. Ścisnął jego dłoń i popatrzył na niego wyraźnie zestresowany, jakby zbierał się na jakieś wielkie wyznanie. Czy on właśnie zamierzał wyznać mu miłość przy nas, na stacji metra...? - Chodzi o to, że... - przygryzł delikatnie dolną wargę i otworzył usta, jakby chcąc w końcu wyrzucić z siebie coś, co ciążyło mu na duchu, jednak nagle zrezygnował z tego pomysłu. W jego głowie po raz kolejny rozpoczął się "loading". Następnie popatrzył na mnie i na Bae morderczym wzrokiem. - Bae... Czy ty nazwałeś tego pluszaka tam... "Azazel"? - Spytał cicho, najwidoczniej orientując się, że ten kot wydawał mu się dziwnie znajomy. Dodatkowo jego imię... Zapomniałem, że to Koichi je nadał. 
Różowowłosy przez chwilę dosłownie poczerwieniał ze złości.
- Tsuzuku... Ty chyba chcesz umrzeć, co? - spytał wręcz grobowym tonem. Uśmiechnąłem się do niego nerwowo i obserwowałem z lekko przerażony, jak chłopak wyrywa się z objęć Kaia i z całej siły zaciska dłonie w pieści... które chyba zaraz skończą na mojej twarzy. 
Odsunąłem się do tyłu, widząc jak różowowłosy przymierza się, aby mi przywalić jednak ku mojej uldze jego niezdarność ponownie dała o sobie znać i... po prostu się potknął. Jakby tego było mało, chcąc utrzymać równowagę chwycił Kaia za skrawek jego ubrania, przez co pociągnął go do siebie odrobinę zbyt mocno. Mało brakowało, a uskuteczniłby właśnie ich pierwszy pocałunek... Ostatecznie jednak zabrakło mu do tego paru milimetrów. 
Zaśmiałem się cicho i popatrzyłem z rozbawieniem na Bae. Oparłem łokcie na jego głowie, podpierając dłońmi podbródek. 
- Nie uważasz, że to całkiem urocze? - spytałem odrobinę ironicznie, patrząc na naszą dwójkę romantyków.    

Baekhyun

Na tą całą szopkę patrzyłem z politowaniem… Lekko zgarbiony, bo ktoś - nie chcę wskazywać palcem - się na mnie bezczelnie opierał. Czuję się jak stolik. Taki modny – nie żebym mówił tutaj, iż ubieram się modnie, nie, nie – mebel. W tym momencie on się powinien czuć zaszczycony, że może mnie dotknąć w taki sposób. Ja na jego miejscu już bym się nie umył.
Nie, no żarcik kosmonaucik.
- Te, Tsu, jakby to powiedzieć… Przestań się na mnie opierać! – krzyknąłem i gwałtownie się wyprostowałem, przez co Tsu o mało się nie przewrócił. Obserwowałem jak próbował utrzymać równowagę. Dość zabawne.
Tak samo jak Koichi, który prawie pocałował Kai’a. Muszę przyznać, że obracam się w bardzo śmiesznym towarzystwie.
- Koichi, uważaj, bo ty sobie serio coś kiedyś zrobisz – Kai odetchnął głęboko, a ja z ukosa zaobserwowałem jak zaczął oglądać różowowłosego z każdej strony. Tak, złamał sobie coś.
- Złamał się cały – sarknąłem.
- No właśnie nigdy nie wiadomo – odpowiedział. Czy ja… ? Dobra, nie. Bae, nie!
- Ale on poleciał na Ciebie... – w każdym tego słowa znaczeniu.
- Baeś, ja chyba wiem lepiej, nie?
- No tak. Specjalista od wszystkiego się znalazł – mruknąłem powoli, wychodząc z siebie. Przerwałem mu gestem ręki, widząc jak chce odpowiedzieć. – Weźcie już jedźcie. Nie żebym was wyganiał, czy coś, ale mam Cię dość na dzisiaj.
Posłałem mu naprawdę życzliwy uśmiech, na jaki byłem w stanie się wysilić. Kai tylko zmrużył oczy i kiedy metro zatrzymało się, poprowadził Koichi’ego na wolne miejsce i w końcu po chwili oboje zniknęli nam z oczu.
Westchnąłem ciężko i przeciągnąłem się w miejscu, czując jak kości mi strzelają w plecach. Skrzywiłem się i spojrzałem na Tsuzuku.
- To co, wracamy, nie? – to było raczej pytanie retoryczne, bo nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem z miejsca, idąc tą samą drogą. Muszę przyznać, że kiedy się ściemnia to tutaj jest naprawdę przyjemnie. Miasto ma taki swój urok i klimat i czuję się tutaj jak w domu. Nie stresowałem się nowym otoczeniem, a to było naprawdę dziwne. Ale co najważniejsze byłem z Tsu sam na sam… Znaczy już wiele razy byłem, w końcu dość często się widzimy, ale tym razem to coś innego. Sam nie umiem opisać tego uczucia, jakie w tym momencie odczuwam, ale byłem po prostu... Szczęśliwy?
Mój wewnętrzny monolog przerwał mi dźwięk przychodzącej wiadomości. To zapewne Kai, który chce mi przypomnieć o lekach. Ech, co ja z nim mam...
Jednakowoż jak bardzo się myliłem! I jak bardzo w tej chwili moje całe szczęście ze mnie uleciało, po przeczytaniu tej krótkiej wiadomości.
‘’Przyjdź do sklepu naprzeciwko. Sam.’’

Moje serce podskoczyło mi do gardła. Wiedziałem, kto to był, ale próbowałem odpędzić od siebie tą myśl. I kolejna wiadomość.

‘’Lepiej nie próbuj żadnych sztuczek. Radzę Ci przyjść, bo jak nie to pewne rzeczy pojawią się w Internecie.’’

Co on miał na myśli, pisząc "o rzczach w Internecie"? Wolałem nie wiedzieć, jednak zdaję sobie sprawę, że on jest zdolny do wszystkiego, więc wolę dmuchać na zimno. Schowałem telefon z powrotem do tylnej kieszeni rurek i przybrałem twarz uśmiechniętego dziecka.
- Wybacz, Tsu... Mógłbyś tu chwilę poczekać? – wskazałem palcem na ławkę obok nas. – Muszę na chwilę skoczyć do sklepu, to zajmie mi minutkę.
Posłałem mu ostatni uśmiech i jak tylko odwróciłem się do niego tyłem, przybrałem na powrót lekko przerażoną minę i z postawą skazańca kroczyłem w stronę sklepu.
Podobny obraz

Tsuzuku

Odetchnąłem z ulgą, kiedy Kai i Koichi w końcu zniknęli mi z zasięgu wzroku. Niech sobie romansują, awanturują się i robią na co tylko mają ochotę, ale z dala ode mnie. Ucieszony, że pozbyłem się dwóch problemów na raz pokiwałem głową na pytanie Baekhyun'a o powrót do domu i bez dłuższego zastanowienia ruszyłem za nim. Cóż, trzeci problem jakoś przeżyję. Może.
W zasadzie to ciężko mi się do tego jawnie przyznać - i tak zapewne jest to wynikiem mojej nieszczęsnej gorączki - ale... mam wrażenie, że trochę polubiłem tego aż nazbyt słodkiego gnojka. Oczywiście nadal niemiłosiernie mnie irytował i gdybym tylko miał siłę to wykopałbym go za drzwi (no co? to po prostu mój sposób na okazanie sympatii) na zbity pysk, jednak musiałem otwarcie powiedzieć, że czułem się całkiem dobrze w jego towarzystwie, co zdarzało się rzadko. Zazwyczaj moje relacje międzyludzkie ograniczały się jedynie do wzajemnego tolerowania swojej obecności. Miałem wrażenie, że odkąd zacząłem się z nim widywać stałem się zdecydowanie bardziej towarzyski i jakby... mniej nerwowy? Czułem, jakby moje mordercze zapędy zostały uśpione. 
- A-ach, jasne - powiedziałem to jakby aż zbyt potulnie jak na mnie po czym skinąłem na znak zgody. Złapałem się za swoją rozpaloną głowę i usiadłem na wskazanej przez niego ławce, mocniej opatulając się kocem. Owinięty nim musiałem wyglądać całkiem zabawnie, jednak nieszczególnie się tym przejmowałem. Za bardzo bolał mnie na to łeb. - Tylko proszę... Pospiesz się. - Zakaszlałem, obserwując jak chłopak się oddala. 
Ciekawe po co polazł do tego sklepu...? Zresztą to nieistotne. 
Kiedy tak na niego patrzyłem, miałem wrażenie, że widzę zbyt mocno wyrośnięte dziecko. Baekhyun jak najbardziej wyglądał na dorosłego i dojrzałego - i takie początkowo sprawiał wrażenie. Gorzej jednak było, kiedy poznało się go bliżej. Bowiem jego zachowanie niezbyt odbiegało od zachowania mojej... pięcioletniej córki. No, jedyne co ich różniło to to, że Bae opanował zdolność składania poprawnych gramatycznie zdań. 
Ach...! No tak, chyba nigdy wcześniej nie wspominałem o tym, że jestem (nie)szczęśliwym posiadaczem małego, rozwydrzonego stworzonka, zwanego "dzieckiem", prawda? No, no to właśnie wspominam. 
Moja córka była zdecydowanie nieplanowaną wpadką i początkowo ogromnym szokiem. Może w moim przypadku nie tak zaraz wielkim, jednak jej matka przeżyła skrajne załamanie nerwowe, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży. Trudno się dziwić, skoro miała wtedy zaledwie dziewiętnaście lat. 
Jednak mimo tego, że oboje nie byliśmy jakoś entuzjastycznie nastawieni do wychowywania dziecka w tak młodym wieku (miałem wtedy tylko dwadzieścia pięć lat - chciałem robić karierę, a nie bawić się w pieluchy), a tym bardziej nie byliśmy na to gotowi... okazało się, że nasza córka była dla nas darem z niebios. Wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem moją małą Hiroko, tuż po jej narodzinach (tak w ramach wyjaśnień - Tsuzuku RACZEJ nie ma dzieci, tutaj to tylko fikcja autorska, przyp. momiji). W tamtym momencie pokochałem ją nad życie. Stała się moim oczkiem w głowie i najważniejszą rzeczą na świecie. 
Niestety mimo tego, że mnie i jej matkę łączyły początkowo bliskie relacje i ogromna miłość, nasz związek nie przetrwał długo. Moja praca sprawiła, że byliśmy ze sobą już bardziej na siłę i tylko ze względu na dziecko. Nawet się zaręczyliśmy, wierząc, że to jakoś uratuje naszą rodzinę, jednak ona ostatecznie nie wytrzymała presji związanej z moją karierą. Kilka miesięcy temu ostatecznie się rozstaliśmy, a moja była narzeczona spakowała siebie i Hiroko i wróciła do swojego rodzinnego kraju - do Anglii. Ponoć nie chciała ucinać mi kontaktów z dzieckiem, jednak wyjeżdżając właśnie to uczyniła. 
Gdzieś w głębi duszy chyba wciąż ją kochałem i w pewien sposób za nią tęskniłem. W końcu była moją pierwszą, prawdziwą miłością i kobietą, z którą faktycznie byłem gotów spędzić resztę życia. Jednak z drugiej strony... To wcale nie tak, że chciałbym ratować ten związek. To był skończony temat zarówno dla mnie, jak i dla niej. Obecnie łączyło nas tylko dziecko i przyjacielskie relacje, które utrzymywaliśmy ze względu na naszą córkę. 
Westchnąłem głośno i zacząłem grzebać w telefonie. Kiedy w galerii mignęło mi zdjęcie Hiroko od razu w nie kliknąłem, czując jak ściska mnie w sercu. Naprawdę niemiłosiernie za nią tęskniłem i miałem wrażenie, że byłbym gotów zrobić wszystko, aby tylko widywać ją częściej niż raz na kilka miesięcy, kiedy jej matka łaskawie pofatygowała się, aby przylecieć do Japonii. Albo kiedy mi studio zezwalało na wyjazd za granicę. 
Przeciągnąłem się na ławce, czekając na powrót Bae, wciąż wpatrując się smutnym wzrokiem w fotografie mojego dziecka. Zabawne... Wszyscy zawsze mówili, że jest cholernie podobna do mnie. Jednak czy to dobrze...? 



Baekhyun

Z powagą wymalowaną na twarzy wkroczyłem do sklepu, a ogłosił to dzwonek wiszący nad drzwiami. Nie było dużo ludzi. Może to i dobrze? Ale z drugiej strony... Nie wiadomo, co mu wpadnie do głowy.
Pokręciłem głową, odganiając od siebie najgorsze myśli i zrobiłem parę kroków do przodu, szukając wzrokiem znajomej twarzy. Kątem oka zauważyłem jak kasjerka dziwnie mi się przygląda. Szybko, dla niepoznaki poszedłem do przodu i niby zainteresowany produktami na półkach zacząłem je przeglądać. Sklep nie był duży, więc na pewno musiał gdzieś tutaj być. Przecież wyraźnie przyszły mi wiadomości od niego, że mam wejść do tego cholernego sklepu sam.
Mruknąłem pod nosem i nagle dostałem jakiegoś przebłysku.
No jasne! Stoisko z gazetami.
Skierowałem kroki do najbliższego i... nie myliłem się. Stał tam i czytał jedną z gazet. Wydawał się być tym bardzo zainteresowany, bo nawet nie zauważył jak do niego podszedłem. Nie stresowałem się, a to dziwne.
- No, w końcu, Baeś! Już myślałem, że zapuściłeś korzenie na tym środku sklepu – czyli jednak mnie zauważył. Podskoczyłem delikatnie na dźwięk jego głosu. Zmienił się przez te wszystkie lata. Ale ostatnim razem jak go spotkałem pod galerią z Tsuzuku to był bardziej... chłodny.
Nie odrywał wzroku od gazety. Nie spojrzał na mnie. Co jakoś z nieznanych mi powodów niezmiernie mnie wkurzyło.
- Czego chcesz? – odezwałem się w końcu, próbując przybrać stanowczy ton.
- Ciebie? – prychnął krótko, jakby ta informacja była dla niego tak normalna jak mycie zębów, co rano. Ja już naprawdę nie wiem, co mam z nim zrobić, aby w końcu się ode mnie odwalił. Był jak rzep na dupie i nie chciał się odkleić. A widząc, co on robi... to już podchodzi pod stalking. Naprawdę mógłbym zgłosić to na policję. W końcu wiem jak się zwie, wiem gdzie naprawdę mieszka... Wiem o nim wszystko. Ach, no i o gwałt też mógłbym go oskarżyć! A wtedy poszedłby do więzienia na kilka długich, dobrych lat. Och, ta wizja jest tak cudowna, że chyba ją spełnię...!
- Mam coś ciekawego przy sobie. Może byś chciał rzucić na to okiem? – znam ten uśmieszek. A on nie zwiastował nic dobrego. Przez chwilę patrzyłem na niego niezrozumiale, ale po chwili zorientowałem się, że podaję mi jakąś brązową kopertę. Z podejrzliwą miną odebrałem mu ją, a on sam wrócił do czytania.
Zajrzałem do środka koperty i to, co zobaczyłem spowodowało, że moje serce przyspieszyło swoją pracę, a przed oczami ujrzałem mroczki. Były to zdjęcia. Ale nie takie normalne zdjęcia...
Właśnie w tym momencie zachciało mi się płakać i wymiotować w jednym czasie.
- Jesteś chorym pojebem, HyeBin – wydyszałem, czując jak brakuje mi tlenu w płucach. Usłyszałem tylko cichy chichot.
Znalezione obrazy dla zapytania Baekhyun gif  tumblr
- Tak, wiem, kochanie. A te zdjęcia... – wyrwał mi kopertę z ręki i machnął mi tym przed twarzą. – Tak, to prawda. Robiłem Ci je, jak się kochaliśmy.
- Kochaliśmy? Ty mnie zgwałciłeś, kurwa – wysyczałem przez zęby. – I co zamierzasz z tym zrobić, co? Wstawić do Internetu? Pokazać to komuś?
- Nic z tym nie zrobię… Chyba, że mi odmówisz.
- Czego? – czy mam się spodziewać najgorszego?
- Będziesz tylko mój, a te zdjęcia nie wylądują w necie – uśmiechnął się i odłożył gazetę na miejsce i zamiast niej, do ręki wziął inną. Ujął mnie pod ramię, a w drugą, wolną rękę wsadził puszkę pepsi.
Serce biło mi jak oszalałe. Byłem w takim kompletnym szoku, że nie protestowałem na to, co robił. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaprowadził mnie do kasy, zapłacił za gazetę i pepsi. I kiedy wyszliśmy na zewnątrz.
- To jak będzie? – w końcu się ocknąłem i zrozumiałem sens tego pytania. Analizowałem wszystkie za i przeciw, ale więcej było za. Niestety. Nie chciałem, aby ktokolwiek widział te zdjęcia… On to sobie wszystko dokładnie przemyślał.
- Zgoda – chyba pójdę się zabić.
- No to świetnie! Do następnego razu, kochanie! – a potem nastąpiła najbardziej obrzydliwa rzecz na świecie... Jego usta spoczęły na moich. Radośnie pogwizdując odszedł w swoją stronę, a ja miałem ochotę upaść na kolana, albo biec skoczyć z mostu. Jednak niestety... Tsuzuku siedział niedaleko na ławce, więc musiałem przyjąć minę oraz postawę ‘’radosnego dziecka’.
Tak też uczyniłem i po chwili poklepałem ramię Tsu.
- To co, wracamy do domu? – spytałem z wymuszonym uśmiechem. Chociaż nie byłem pewny czy w moich oczach przypadkiem nie można zauważyć przerażenia, oraz chęci popełnienia samobójstwa.
Potrzebuję leków.
W tym momencie.
- I wiesz, Tsu... Moglibyśmy się pośpieszyć? Bo jakoś nie czuję się dobrze – zaśmiałem się nerwowo, wiedząc, że serce nie może przestać mi za szybko bić.
Najgorszy dzień w moim życiu.

Tsuzuku

Podniosłem wzrok na Bae, który wrócił w końcu ze sklepu i westchnąłem cicho. Podniosłem się powoli z ławki i zachwiałem się lekko, kiedy od zbyt gwałtownego powstania mocno zakręciło mi się w głowie. 
Przyjrzałem się chłopakowi z uwagą. Jego uśmiech sprawiał wrażenie wyjątkowo wymuszonego, a on zdawał się być jakiś dziwnie nerwowy. Uniosłem ze zdziwieniem brew i podrapałem się po głowie. 
- Em... Coś się stało? - Spytałem. Przejechałem dłonią po swoim gardle, czując w nim cholerny ból. Nie doczekując się jednak żadnej odpowiedzi od mojego towarzysza, który milczał jak najęty ostatecznie wzruszyłem tylko ramionami. Nie miałem siły się nad tym rozwodzić, najwyżej wypytam go kiedy indziej. 
Bez dłuższych, niepotrzebnych dyskusji ruszyliśmy w drogę powrotną, przez którą oboje milczeliśmy jak najęci. Bae sprawiał wrażenie, jakby utknął i pogrążył się we własnym świecie, ja zaś myślałem tylko o tym jak bardzo marzę, aby walnąć się do swojego ukochanego, ciepłego łóżka. Miałem wrażenie, że wraz z nadejściem wieczora moja gorączka coraz bardziej się nasilała.
Głowa bolała mnie coraz mocniej, było mi niesamowicie zimno... a jednocześnie moje ciało ogarniała fala dreszczy, przez które cały drżałem. Naprawdę czułem się paskudnie. 
Podniosłem głowę, wbijając wzrok w niebo. Na dworze panowała taka przyjemna cisza i spokój, że aż przez chwilę pomyślałem, że to niemożliwe w tym tłocznym mieście. Szybko jednak zorientowałem się, że podążaliśmy jakimiś bocznymi uliczkami, w których nie było nawet żywego ducha. Zupełnie jakby wszyscy gdzieś zniknęli... 
Heh, to całkiem przyjemna wizja.
Tak jak mówiłem - całą drogę nikt z nas nie odezwał się nawet słowem, jednak panująca między nami cisza nie była w żaden sposób nieprzyjemna. Miałem wrażenie, że była potrzebna. Bae wyglądał jakby musiał się nad czymś zastanowić i nie miałem zamiaru mu w tym przeszkadzać. 
Do domu dotarliśmy po kilkunastu minutach, w ciągu których zdążyłem się już skrajnie źle poczuć. Zrzuciłem buty w przedpokoju po czym powolnym, zmęczonym krokiem zombie udałem się wgłąb domu, aby jak najszybciej się ogarnąć, wziąć leki i walnąć się spać. Nieważne, że wciąż było jeszcze stosunkowo wcześnie...
Baekhyun wciąż się nie odzywał i w pewnym momencie nawet gdzieś mi zniknął.  

Baekhyun

W momencie, jak tylko drzwi od domu Tsuzuku otworzyły się przemknąłem obok Tsu i szybko pognałem do gościnnego pokoju, który już dobrze znałem. Jak wcześniej wspomniałem, bywałem u Tsuzuku dość często… Ale nigdy nic się nie wydarzyło. No... Chodzi o moje uczucia do niego. Ale teraz... teraz to już nieważne.
Oparłem się o ścianę, czując jak robi mi się duszno. W jednym momencie pozbyłem się swojej czarnej, ulubionej bluzy i wyprostowałem się, czując na sobie pot. Westchnąłem ciężko i rozbierając się po drodze wkroczyłem do łazienki goły do rosołu.
Puściłem wodę od prysznica. Powolnym krokiem wszedłem pod niego i poczułem ulgę, czując przyjemny, chłodny strumień wody. Jednak to tylko powróciło moje myśli na drogę HyeBin’a. Tak się zastanawiam, czemu akurat mnie spotykają takie rzeczy? Nie wiem, co mu zrobiłem takiego, że chciał mi zniszczyć życie.
A może to dlatego, że…
Nie odwzajemniłem jego uczuć? Może dlatego tak się mści? Ale żeby od razu mnie zgwałcić, a teraz szantażować? Czuję się taki brudny i nawet ta woda mi nie pomaga. Byłem w totalnej rozsypce, nie chciałem ponownie przechodzić depresji związanej z tym, co się wydarzyło. Nie interesowałem się wtedy niczym. Nie sypiałem po nocach, nie jadłem za dobrze, nie wychodziłem do szkoły i nawet z domu. Byłem ciągle na lekach antydepresyjnych, uspokajających i ciągłych wizytach u psychologa. Jednak koniec końców wróciłem do ‘’życia’’ i postanowiłem coś z nim zrobić.
I proszę. Udało mi się i od kilku lat jestem już w zespole. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo te osoby dały mi sens życia oraz pomagają mi na każdym kroku. Na te myśli uśmiechnąłem się delikatnie, jednak ten uśmiech zszedł tak szybko jak się pojawił.
Znalezione obrazy dla zapytania Baekhyun sad gif  tumblr
Ja nie wiem czy dam radę z nim być. TO SŁOWO NAWET NIE PRZECHODZI MI PRZEZ GARDŁO. Ja naprawdę nie wiem czy dam radę… Prędzej się zabiję niż z nim gdziekolwiek umówię.
- Kurwa mać – przekląłem, uderzając dłonią w kafelki.
Cały czas stałem z głową spuszczoną w dół, a woda ciągle schładzała moje ciało. Już nawet straciłem rachubę czasu. ile tak już stoję.
Jednak moje przemyślenia przerwało mi otwieranie drzwi… Ale... Nikogo nie ma w tym mieszkaniu oprócz… Tsuzuku.
Moje serce w jednym momencie przyspieszyło, kiedy zobaczyłem jak wchodzi do środka. I chyba spaliłem niezłego buraka.

Tsuzuku

Zachowanie Bae z lekka mnie zaniepokoiło i nawet - o zgrozo! - zmartwiło, jednak tak jak wspominałem już wcześniej... Zwyczajnie nie miałem siły zaprzątać sobie tym głowy. 
Nie zmieniało to jednak faktu, że byłem tym cholernie zaintrygowany i kiedy tylko wyzdrowieję na pewno przeprowadzę z nim na ten temat wywiad środowiskowy. Miałem na to sporo czasu, biorąc pod uwagę fakt, że on... postanowił u mnie zamieszkać. 
Kiedy tak właściwie przestało mi to przeszkadzać? Tak szybko? Zwłaszcza, że jeszcze przed chwilą miałem w planach dosłownie wykopać go za drzwi... 
Szybko moje myśli skierowały się na inny tor, kiedy mój przegrzany od gorączki mózg dał o sobie znać kolejną falą bólu głowy. Złapałem się za skroń i bez dłuższego zastanowienia postanowiłem iść się umyć i walnąć się spać, po wzięciu całej tej rozpiski lekarstw, którą dostałem od niemiłej, starszej pani lekarki, do której wybrałem się kilka dni temu. Z jakichś przyczyn patrzyła na mnie podejrzliwie, a wypisanie mi zwolnienia lekarskiego do pracy stanowiło dla niej ewidentnie jakiś problem... 
Ściągnąłem z siebie wierzchnią warstwę ubrań, a następnie nakierowałem swoje kroki w stronę łazienki. Eh... Gdybym wtedy zauważył, że jest zajęta. 
Od razu po wejściu do środka zacząłem zrzucać z siebie pozostałe ciuchy, chcąc jak najszybciej dostać się pod prysznic. Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę dobiegający z kabiny szum wody, jednak moja głowa z jakiegoś powodu odepchnęła od siebie tą myśl, stwierdzając, że mi się przesłyszało. 

Po pozbyciu się ubrań zamaszystym ruchem odsłoniłem zasłonkę od kabiny i w dalszym ciągu nie zauważając, że coś jest nie tak wpakowałem się na chama do środka. Dopiero, kiedy się odwróciłem orientując, że wcale nie wydawało mi się, że woda jest odkręcona zobaczyłem co tak właściwie było na rzeczy. 
Przede mną stał Baekhyun. 
Nagi. 
I cały czerwony. 
Nie wiem czy z gorąca, czy zawstydzenia. 
Czy ja właśnie.... Jak ostatni bezczel wpierdoliłem mu się pod prysznic? 
Nie wiem, czy byłem tym bardziej zażenowany, czy rozbawiony, jednak postanowiłem udawać, że nic się nie dzieje. Prychnąłem tylko cicho, starając się nie zerkać na chama w jego kierunku. Jednak moje oczy nie wiadomo czemu czuły ku temu jakieś magnetyczne przyciąganie. Chyba ostatnimi czasy trochę się spedaliłem... 
- Co się tak patrzysz? - Spytałem go, niby to zirytowany, starając się zachować pozory niewzruszonego. 
Chciałem odsunąć się trochę do tyłu, jednak przypadkowo nastąpiłem na rzucone pod nogi mydło i... O mało nie wyrżnąłem widowiskowego orła pod prysznicem. Na szczęście Bae mnie przed tym uchronił. 
A może i na nieszczęście, biorąc pod uwagę fakt, że poleciałem wprost na niego... Przypierając go do ściany kabiny. 
A to nie wiadomo dlaczego cholernie mnie nakręciło...       

10 komentarzy:

  1. W końcu, yeeey!
    Czekałam na to T_T
    Tylko... nie rozumiem jednej rzeczy. Z czego wynikło to że Baek się wprowadził? Trochę to tak wyrwane z kontekstu jest bo nie przypominam sobie żeby w poprzednich rozdziałach o tym mówili.

    Ale tak ogólnie to bardzo mi się podobało. W końcu akcja z HyeBinem poszła do przodu, tak samo w końcu Baek i Tsu, nareszcie coś się między nimi dzieje xD
    No i mam nadzieję, że Koichi zabral Kaia do domu i w końcu przemówił mu do rozsądku xD jak można być takim ślepokiem haha?
    HyeBin jak zwykle irytuje, mam nadzieję że zdechnie gnoj jeden xD doprowadza mnie do szału.

    Przepraszam że dzisiaj tak krótko ale średnio mam czas na pisanie, a chciałam koniecznie zostawić po sobie jakiś znak. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My wiemy ale już jest wytłumaczone jako rozmowa między nimi XDDD
      Nasze mózgi zapominają o pewnych ważnych rzeczach haha

      I tak wiemy HyeBin to gnój i nas też irytuje XD

      Usuń
  2. Ja naprawdę bardzo mocno kocham wasze opowiadania i w ogóle zawsze czekam na nie z niecierpliwością, ale jest parę rzeczy, które mocno mnie drażnią i po prostu muszę o tym powiedzieć. Tylko proszę, nie złośćcie się czy coś, to po prostu konstruktywna krytyka, którą pisze mi się z trudem bo nie lubię pisać złych rzeczy:(
    Odniosę się w tym komentarzu zarówno do BaP jak i LH, żeby się już nie cofać pod tamten post i kolejny raz się tam wywodzić.

    Ogólnie to tak... Wyjątkowo mocno drażniące w BaP jest to jak szybko i dziwnie rozwija się tutaj relacja głównych bohaterów. No bo, okej... Baekhyun jest zakochany w Tsuzuku i w ogóle. Ale za to Tsuzuku od początku aż do teraz zdaje się nie okazywać wobec niego żadnego "romantycznego" zainteresowania. On tylko się na niego denerwuje i jak sam mówi "najchętniej wykopałby go za drzwi", a na końcu... Idą do łóżka. W cudzysłowie, bo poszli pod prysznic. To trochę dziwne przyznam, zwłaszcza że nie ma to żadnego logicznego uzasadnienia (GD i Ruki się upili, poza tym mieli wcześniej wobec siebie jakieś romantyczne odczucia i była między nimi chemia, które mogła ich do tego popchnąć, a ta dwójka... Nic takiego nie ma.). Nie wiem czy to była po prostu próba utrzymania schematu, że w IV rozdziale bohaterowie muszą się ze sobą przespać, czy przypadek, ale proszę... Nie róbcie tak więcej T-T
    Tsuzuku do tego jest sam w sobie bardzo irytujący, ale to chyba celowy zabieg bo taki po prostu jego charakter.
    Poza tym tutaj wszystko jest spoko i jest to zdecydowanie moje ulubione opowiadanie tutaj^~^ bardzo lubię Kaia i Koichiego ogólnie.

    A jeśli o LH chodzi... Wszyscy się tak zachwycają GD i jego troskliwością, czułością i w ogóle, ale... Ja mam wobec niego całkiem inne odczucia T-T
    On sprawia wrażenie bardzo ignorancyjnego wobec Rukiego. Poza tym to takie gloryfikowanie jego postaci... No sorry, ale nie. On jest tam strasznie przedstawiany jako taki chodzący casanova. Dziewczyny, przyjaciółeczki i inne pierdoly, które robią z niego jakiegoś księcia z bajki, ale w takim złym sensie. A Ruki jest przy tym wszystkim taki nijaki... Mógłby być ciekawą postacią, ale to jego bycie zazdrosnym jak nie o CL, to teraz znowu o jakąś laskę robi z niego typową główną bohaterkę jakiegoś kiepskiego romansu. Wydaję mi się, że facet w jego wieku ma inne priorytety w życiu i ciekawsze rzeczy do roboty niż przejmowanie się czymś takim.
    Gloryfikowanie GD sprawia też, że Ruki wypada przy nim blado. Zupełnie jakby był jakąś chodzącą paskudą (a z tego co widziałam to jest z niego naprawdę super mega ekstra sztuka), a G-Dragon kolejnym cudem świata. Ruki nie ma koleżanek, adoratorów (a nawet będąc nie wtajemniczoną w jrock wiem, że ma ich wielu szczególnie pewnego, uroczego stylistę xD) i w ogóle przeszkadza GD w byciu światowym alvaro xD domyślam się, że jak pojawi się tu w końcu jakiś rywal czy rywalka to na pewno będzie on od strony GD xD
    Najgorsze jest to, że obie mocno go gloryfikujecie i momoji trochę zapomina, że jej postać też jest dosyć wartościowa. Nie wolno tak, trzeba kochać wszystkich po równo! ~
    Poza tym wszystkim bardzo lubię LH bo ma ono naprawdę ciekawy zamysł i potencjał. Mimo że BaP to moje ulubione, to i tak na LH czekam z większą niecierpliwością xd

    Ale nie zrozumcie mnie źle... Ja naprawdę uwielbiam wasze opowiadania. Są bardzo dobre i ciekawe, jednak są te dwie rzeczy, na które naprawdę powinniście uważać. I zmienić coś w tym temacie :3
    Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę, kocham was i tak xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Mam wrażenie że jest to z twojej strony jakaś dziwna próba ominięcia tematu i przyznania że zjawisko "gloryfikowania" jednej postaci faktycznie tutaj występuje xD no chyba, że w żaden sposób ci to nie przeszkadza, wtedy zrozumiem

      Usuń
  3. no nieźle z tym Baekiem xD przynajmniej od teraz będzie mógł spędzać każdą wolną chwilę z Tsuzuku, którego tak bardzo kocha. przyznam, że ja także jestem z lekka zdziwiona tą końcówką, no bo Tsu faktycznie wcześniej nie wykazywał jakiegokolwiek zainteresowania wobec Bae - a bynajmniej nie takiego o.o cóż... wytłumaczmy to sobie jego chorobą xD
    Swoją drogą dopiero po tych zdjęciach zauważyłam, że ten Tsuzuku to taki nawet całkiem hot jest o.o nie znałam go wcześniej i to takie zaskoczenie trochę.

    HyeBin zwyczajowo irytuje, ale to dobrze. W końcu po to tutaj jest xD Tylko naprawdę zmuszać biednego Bae do związku? Dżizas krajst, to jakaś masakra. Mam nadzieję, że w końcu coś z nim zrobią. I te zdjęcia... on naprawdę jest porządnie porąbany xD
    Ciekawe też czy Koichi w koncu zrobil coś z tym naszym ślepym jak kret Kaiem:3 może faktycznie sposobem na wyrwanie tego ślepoka jest choroba? xD

    Czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
  4. Megaaa jak zawsze *^*

    OdpowiedzUsuń
  5. TSUZUKU MA DZIECKO?! ZE COOOOO?????
    Tego się nie spodziewałam. I jestem zdziwiona ze nikt nawet o tym nie wspomniał xDDDD
    Ten HyeBin to naprawdę przerąbana sprawa, ale dziwię się że Baek po prostu na policję nie pójdzie O_O

    OdpowiedzUsuń
  6. Tsuzuku był jakiś dziwnie milusi w tym rozdziale x3 może to przez tą chorobę czy coś? W każdym bądź razie miło, że przestał w końcu traktować Bae aż tak opryskliwie xD
    I COOOO? ON MA DZIECKO? CO ZA ZWROT AKCJI XDD

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest moja najulubieńsze opowiadanie na tym blogu^^ nie mogę się doczekać następnej części

    OdpowiedzUsuń