Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Beast and Prince rozdział V

Szybki wstęp, bo momiji zawsze musi wtrącić jakiś swój wywód: 

Pragnę poinformować, że konkurs został odwołany, gdyż mimo wszelakich zapewnień osób biorących udział bardzo mało prac do nas dotarło, nawet po przedłużeniu terminu. 
Osoby, które nadesłały prace zostaną pewnie jakos drobnie nagrodzone, żeby nie cierpiały na tej sytuacji.

Już dłużej nie przerywam.



Baekhyun

Stukanie.
Otworzyłem oczy. W pokoju było całkiem ciemno. Zastanawiam się, czy na pewno się obudziłem i czy cokolwiek usłyszałem. Odwróciłem głowę w drugą stronę. Przez zasłony nie wpadała ani odrobina światła, jednak szpara pod drzwiami była jasna. Czyli naprawdę coś usłyszałem.
I znów. Stukanie, gdzieś daleko. Usiadłem i zacząłem nasłuchiwać. Stukanie było uporczywe, dobiegało gdzieś z końca korytarza.
Ziewnąłem i zobaczyłem, że Tsuzuku jeszcze śpi. Nie no muszę powiedzieć, że on to ma niezłą komnatę tajemnic z tego pokoju. Chuja widać, a zapewne już jest dzień… tak mi się chociaż wydaje.
Znalezione obrazy dla zapytania Baekhyun 2016 gif tumblr
Trudno określić.
Chwila…
Moment…
O MÓJ BOŻE!
Właśnie sobie przypomniałem, co się wydarzyło w nocy. A dokładnie przypomniało mi to strzyknięcie w dolnej partii mego ciała. Skrzywiłem się i złapałem się za obolałe miejsce. No cóż, muszę przyznać, że Tsu to ma dużo siły i energii. Ja nie wiem skąd on to bierze. A przecież chory był…
Trzask.
Podskoczyłem i aż złapałem się za klatkę piersiową. Kompletnie zapomniałem o tych dziwnych dźwiękach. JAK?! Zmrużyłem oczy, przyglądając się drzwiom. Nie wiem, czemu, ale mam dziwne przeczucie, że coś się stanie.
 Powinienem chyba zostać wróżką, bo właśnie w tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Ja prawie spadłem z łóżka, a Tsuzuku obudził się z gotowością by komuś przywalić.
- Co…?! Kai?! What the… co ty tutaj robisz?! – zacząłem się wydzierać nie wierząc w to, co widzą moje oczy. Wychyliłem się trochę do przodu i ujrzałem Koichiego, który chyba nie był za bardzo zadowolony, co zrobił Kai.
- To chyba raczej ja powinienem zapytać Ciebie o to samo – och, zaczyna się. – Mogę wiedzieć, co tutaj robisz? Z T s u z u k u? I dlaczego jesteś goły…?! I co najważniejsze on też?! – Krzyknął. Aha, czyli teraz będzie także decydował o tym, z kim mam spać i tak dalej?
W jednym momencie zerwałem się z łóżka i pobiegłem do łazienki. Tam znalazłem moją bieliznę i spodnie. A gdzie reszta? Już nawet nie pamiętam gdzie się rozbierałem. Jestem kompletnym debilem. Jak mogłem zapomnieć o HyeBinie?
- Bae? Czy ty mnie słuchasz? Co ty robisz? – usłyszałem głos Kaia z pokoju. Naciągnąłem szybko spodnie i wróciłem do reszty z poważną miną.
- Tak, słucham. Nie drzyj się – warknąłem na niego, w momencie jak tylko przypomniałem sobie o moim ‘’chłopaku’’. Jeszcze zrobiłem TO z Tsuzuku… Naprawdę jestem kompletnym idiotą.
- To teraz... Może mi ktoś wytłumaczyć, co się dzieje? – Kai zmierzył naszą dwójkę wzrokiem. A ja nie potrafiłem odpowiedzieć na to w logiczny sposób… Bo sam nie wiedziałem.

Tsuzuku

- Kurwaaaaa - warknąłem, przysłuchując się całemu temu cyrkowi przez dłuższą chwilę. Zmrużyłem groźnie oczy, wbijając pragnące brutalnego i krwawego mordu spojrzenie w naszych zdecydowanie niechcianych w tym momencie gości i złapałem się za głowę.
Nie bolała mnie już od gorączki - która jakoś magicznie zniknęła - tylko raczej z nerwów. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby Ci dwaj idioci wkurwiali mnie już z samego rana. A potem się dziwią, że jestem takim znerwicowanym cholerykiem. Może gdyby nie wyprowadzali mnie z równowagi częściej niż nakazują wszelakie normy zdrowotne (to znaczy co trzy sekundy dziennie) to mój stan nerwicowo-psychiczny nie byłby tak rozstrojony. Nie miałbym rzeźniczych zapędów na sam ich widok.
Ehh... Jak tak dalej pójdzie to skrajnie mnie wykończą jeszcze przed czterdziestką. Nie chcę umierać.
- Kai, proszę... Nie zadawaj durnych pytań - ziewnąłem głośno, kompletnie nieskrępowany całą tą sytuacją. Przysłaniając wiadome miejsca kołdrą wychyliłem się lekko za łóżko i sięgnąłem po leżące na podłodze dresowe spodnie. Nawet nie wiem skąd się tutaj wzięły... Wydawało mi się, że wszystkie moje ciuchy zostały w łazience. - Naprawdę tak trudno Ci wywnioskować do czego tutaj doszło? Ślepy jesteś? - Wywróciłem oczami. Kai bywał cholernie irytującą personą. Im częściej się z nim widywałem, tym bardziej się w tym utwierdzałem.
- Jest. Kompletnie ślepy - skwitował Koichi. Zaczepkę tę zrozumieli wszyscy w pomieszczeniu, oczywiście poza samym obiektem naszej rozmowy, który najpewniej w dalszym ciągu nie miał pojęcia o uczuciach różowowłosego. Widziałem to po niezadowolonej i ewidentnie zazdrosnej minie basisty, kiedy zastał mnie i Baekhyun'a w tej jakże jednoznacznej sytuacji. Najpewniej sam pragnął, aby między nim i jego obiektem westchnień doszło do tego samego, jednak biorąc pod uwagę fakt, że Kai w sprawach miłosnych cierpiał na refleks japońskiego szachisty domyślałem się, że minie jeszcze dużo czasu nim pojmie co jest na rzeczy.
Chyba, że ktoś mu pomoże...
- Ej, a tak właściwie... Moglibyście mi wytłumaczyć w jaki sposób wleźliście mi do domu jak do siebie? - spytałem ewidentnie niezadowolony z tego faktu. Dziwiłem się samemu sobie, że jeszcze nie wytargałem ich za szmaty na zewnątrz i nie wrzuciłem pod autobus za brak jakiegokolwiek poszanowania cudzej prywatności.
Naciągnąłem na siebie swoje cudowne, czarne dresy i wygrzebałem się z łóżka. Stanąłem przed przybyłą dwójką splatając ramiona na piersi, co najpewniej nadało mi z lekka groźnego wyglądu.
Koichi nadął policzki jak chomik i zmrużył swoje pomalowane naokoło różowym cieniem powieki. Następnie odchylił do tyłu głowę, przez co jego idealnie splecione warkocze opadły mu na plecy.
- Sam mi je dałeś - zamachał mi przed nosem pękiem kluczy na czarnej smyczy. No tak... Dałem mu kiedyś zapasową parę żeby pilnował mi domu, kiedy wyjeżdżałem za granicę. I jak widać do tej pory mi ich nie oddał... Chyba pora to zmienić. - Nie otwieraliście, kiedy pukaliśmy, a Kai za wszelką cenę chciał wejść do środka. Chyba bał się, że Bae-chan leży tam martwy. - Ostatnie zdanie wypowiedział ze znajomą mi już ironią.
Wyrwałem mu klucze z dłoni gwałtownym ruchem po czym spojrzałem nienawistnie na drugiego z przybyszy, któremu zadałem proste i dosłowne pytanie:
- Kai, powiedz mi... Zabił Cię ktoś kiedyś?


Baekhyun

Zacząłem tupać nogą, ewidentnie zirytowany zachowaniem Kaia. Naprawdę myślałem, że przywykłem już do tego, ale to serio idzie za daleko. On przekracza wszystkie granice normizmu, totalnie wkurwiając wszystkich naokoło. W dodatku jest centralnie ślepy i nie zauważa, jak Koichi do niego lgnie. Trzeba być konkretnym cymbałem, aby nie zauważyć jak ktoś do Ciebie podbija. Dobra... Ja rozumiem jakby jeszcze ten ktoś robił to tak po kryjomu.
ALE KOICHI POKAZUJE TO WPROST.
Otarłem oczy palcami i wzdychnąłem ciężko, próbując opanować swoje emocje.
A jeszcze w dodatku na głowie miałem HyeBina, z którym nie wiem, co zrobię. Naprawdę nie wiem, co mam uczynić w tej sprawie. Niby powinienem to zgłosić na policje… Jednak wolę nie ryzykować. Jeszcze ten idiota serio da te zdjęcia do Internetu, a wtedy to jestem skończony po całości.
Także można powiedzieć, że jestem żałosny, bo nie umiem sobie radzić z własnymi problemami. Ale ja się pytam... Jak mam sobie poradzić z szantażem?
- Kai – zacząłem spokojnie, powoli kierując wzrok na niego. – Czy Ciebie coś boli? A może mózg? Mógłbyś nas zostawić w spokoju i w końcu przejrzeć na oczy? Bo ja naprawdę tracę już siły nad Tobą... i jeszcze nad kimś... i aktualnie nie jestem w humorze, by się z Tobą użerać, więc... może byłbyś taki miły i poszedł sobie stąd?
Znalezione obrazy dla zapytania Baekhyun 2016 gif tumblr
Wstrzymałem oddech, gdy w pomieszczeniu zrobiło się cicho. Kai zamrugał kilka razy i podszedł bliżej mnie.
- Bae? Coś się stało? Ty rzadko się tak unosisz – spytał, widocznie zmartwiony. Nawet nie wziął sobie moich słów do serca! I do kogo ja niby mówię? Do siebie? Z nim to serio jest jak z dzieckiem! Zacisnąłem szczękę i pokręciłem głową przecząco. Przecież nie powiem im o HyeBinie. Co bym miał niby rzec? ,,A wiecie HyeBin mnie szantażuje i jeżeli nie będę jego chłopakiem to da moje zdjęcie, robione podczas gwałtu do neta’’. No... Raczej nie.
- Uspokój się, Kai. Naprawdę – odsunąłem się od niego, czując, jak robi mi się duszno. – Idę po tabletki.
Mruknąłem i szybko wyszedłem z pokoju, kierując się od razu w stronę kuchni. Że też akurat teraz moja ułomność musiała się ukazać... Będąc w kuchni nalałem sobie wody, nasypałem na dłoń kilka lekarstw i połknąłem je za jednym zamachem popijając wodą. Oparłem się o blat i wlepiłem wzrok w widok za oknem.
- Bae… Serio, niepokoję się – usłyszałem głos Kaia za moimi plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem, że pozostała dwójka zeszła do salonu. Z powrotem spojrzałem na Kaia i uśmiechnąłem się, jednak w taki smutny sposób.
- Kai mówię Ci, że jest okey... Ogarnij się – klepnąłem go w ramię, a następnie podszedłem do Tsuzuku i Koichiego. – Powiem, że wasza dwójka jest wspaniałym budzikiem, ale fajnie jakbyście to robili tak rzadziej… Może nigdy?

Tsuzuku

- O, dokładnie tak - pokiwałem zgodnie głową na słowa Baekhyun'a. Zmierzyłem spojrzeniem zarówno Kaia, jak i Koichi'ego, po czym westchnąłem głośno. - Zgadzam się w stu procentach. Możecie zniknąć na wieki.
Wciąż świdrowałem wzrokiem ów dwójkę, przyglądając im się z uwagą. Przyszli tutaj razem tak wcześnie, więc możliwe, że Kai spędził całą noc u Koichi'ego, jednak domyślałem się, że jeśli faktycznie tak było to miało to na celu jedynie przypilnowanie go ze względu na jego słabe samopoczucie.
Tak jak wcześniej wspomniałem - Kai był niesamowicie irytującą personą, jednak nie miało to żadnego związku z nim samym. Jedynym powodem przez który doprowadzał wszystkich do szału było to, że on zajmował się tym, czym (a raczej kim) zdecydowanie nie powinien.
Irytował mnie - swoją natrętnością.
Irytował Bae - swoją bezsensowną nadopiekuńczością.
I irytował, a raczej skrajnie wpychał Koichi'ego w emocjonalny dołek - swoją ignorancją i ślepotą na niektóre sprawy.
Odnosząc się do tego ostatniego...
Basista od pewnego czasu zachowywał się zupełnie inaczej, niż wcześniej. Nie był już tym samym, radosnym różowym kucykiem, jak niegdyś i zauważyli to wszyscy jego bliscy. Ja, MiA, Meto, Ryoga, Sophia, czy chociażby Aryu. Ten ostatni nawet mimo tego, że zazwyczaj nie widział nic poza czubkiem swojego idealnie symetrycznego, jak reszta twarzy noska także zainteresował się losem różowowłosego - a to świadczyło, że naprawdę działo się z nim coś złego.
Przez całą tą sytuację z Kaiem Koichi kompletnie przestał się uśmiechać, a wykrzesanie z siebie chociażby iskry jego niegasnącej niegdyś radości graniczyło z cudem. Był ironiczny i chamski, czasami nawet przebijał mnie o głowę w tym temacie. Chodził ze wzrokiem wbitym w ziemię, na próbach odpływał gdzieś myślami nie mogąc się skupić, przestał być tak cholernie gadatliwy. Właściwie to obecnie próba przeprowadzenia z nim jakiejkolwiek konwersacji ograniczała się jedynie do cichego burknięcia jakiejś wymijającej odpowiedzi, bardziej do samego siebie niż do rozmówcy. Przyznaję... Jego gadulstwo wcześniej doprowadzało mnie do białej gorączki i zazwyczaj miałem ochotę sam osobiście go zakneblować, jednak w obecnej chwili dałbym wszystko, aby znów zaczął pieprzyć od rzeczy. Teraz też stał jak kołek, z rękami skrzyżowanymi na piersi, a jego wzrok odkąd tylko tu przyszedł był jakiś smutny i pozbawiony wyrazu.
Eh... Skoro on nie daje rady, to może kto inny powinien wziąć sprawy w swoje ręce?
Zauważyłem też, że Baekhyun również wydawał się być jakiś dziwnie nerwowy, jednak postanowiłem sobie, że ten temat pozostawię na później. Wyciągnięcie z niego czegokolwiek może być zdecydowanie trudniejsze, niż wpojenie Kai'owi do głowy paru istotnych informacji, dlatego tym zajmę się za chwilkę.
Uwaga... Dobry samarytanin Tsuzuku nadchodzi...
- Kai... - zacząłem powoli, szukając w głowie jakichś odpowiednich słów, w które powinienem to ubrać. - Zapewniam Cię, że Baekhyun jest tutaj bezpieczny i zdecydowanie nic mu tutaj nie grozi. Nie musisz się o niego martwić - oparłem dłoń na barku Bae i spojrzałem na niego poważnym wzrokiem. Tak poważnym, jak jeszcze nigdy w życiu, co uświadczało wszystkich obecnych, że mam zamiar poruszyć dosyć ważną kwestię. - Wydaję mi się, że zamiast nim powinieneś zająć się... kimś innym. Kimś, kto poświęca Ci zdecydowanie zbyt dużo uwagi, płacze przez Ciebie jak rozmemłana dziewoja i na kogo miejscu już dawno skopałbym ci dupę, za twoją cholerą ślepotę. - Wywróciłem oczami.
Koichi stał przez chwilę ze wzrokiem wbitym gdzieś przed siebie, jednak kiedy dotarło do niego, że moje słowa odnoszą się do jego osoby jego twarz przybrała wyraz, jakby ktoś własnie przywalił mu z całej siły w krtań. Jego powieki rozwarły się szeroko, a gardło przełknęło ciężko ślinę. Posłał mi błagalne spojrzenie, kiedy wywnioskował z mojej miny, co właśnie mam zamiar zrobić. A raczej powiedzieć.
Najpewniej już od dawna planował sobie w głowie swoje super hiper romantyczne wyznanie, jednak wypowiedzenie tych słów było dla niego cholernie odległym marzeniem. Nie spodziewał się, że to nastąpi teraz. I to z moich ust.
- Ja... Naprawdę się zastanawiam, jak Koichi mógł obdarzyć JAKIMKOLWIEK uczuciem kogoś takiego jak ty. A co dopiero tak wielką miłością - powiedziałem, kładąc nacisk na ostatnie słowo. - Nie wyobrażam sobie, jak można tak bezgranicznie kochać, a zarazem każdego dnia cierpieć przez kogoś, kto nawet nie raczy poświęcić ci minimum swojego zainteresowania.
Nienawidziłem mówić takich rzeczy. To było zbyt emocjonalne. Miałem ochotę strzelić sobie w łeb. To byłoby zdecydowanie bardziej przyjemne niż wypowiadanie tych wszystkich dramatycznych słówek, jednak... Czego się nie robi z przyjaźni, nie?
Popatrzyłem na Koichi'ego. Teraz patrzył w ziemię, bojąc się spojrzeć komukolwiek w oczy, po tym wszystkim co zostało tu powiedziane na jego temat. Widziałem jak trzęsą mu się dłonie i drży mu warga. Ewidentnie bał się reakcji swojej miłości na to wszystko... Wcześniej dawał mu tylko drobne, lecz dosłowne sygnały i przywykł do tego, jednak wyznanie swoich uczuć wprost wychodziło zdecydowanie poza schemat jego myśli i marzeń. Chciał, żeby Kai sam się domyślił, ale nie oszukujmy się... To było niemożliwe.
- Naprawdę nie widzisz, jak bardzo go ranisz? - kontynuowałem swoją wypowiedź. Skoro już się nakręciłem, to wypadało mu to porządnie wyłożyć. Jak na tacy. Może to jakoś uderzy w jego uczucia? Może powiedzenie mu tego wprost, w cztery oczy sprawi, że w końcu coś pojmie? - Nie, czekaj... - wyciągnąłem przed siebie ręce. - Pytanie powinno brzmieć: Czy ty naprawdę nie widzisz, że on patrzy na Ciebie jak na piękny obrazek? Jak na swojego księcia z bajki? Kai... On się nawet NIE KRYJE ze swoimi uczuciami. Jeśli serio tego nie dostrzegasz, to chyba trzeba pomyśleć nad wizytą u okulisty. Ale najpierw odpowiedz sobie na pytanie, czy ty naprawdę tego nie widzisz, czy NIE CHCESZ widzieć - wbiłem w niego spojrzenie. Ciężkie, grobowe i śmiertelnie poważne. - Tych jego wszystkich maślanych spojrzeń w twoim kierunku, chorobliwej zazdrości, ekstaz radości kiedy jesteś blisko, ciągłych prób zainicjowania jakiejkolwiek bliskości cielesnej. Kai, proszę Cię... Przejrzyj w końcu na oczy zanim będzie za pó...
- Tsuzuku... - beznamiętny ton Koichi'ego wciął mi się w zdanie. Basista wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Miał łzy w oczach i nie patrzył na nikogo. - Zamknij się już... Proszę... - Powiedział lekko łamiącym się głosem, po czym na chwiejnych nogach przeszedł w kierunku kanapy i usiadł na niej, ukrywając twarz w dłoniach.

Baehyun

Zamrugałem parę razy, kompletnie oszołomiony wypowiedzią Tsuzuku. W pomieszczeniu panowałaby totalna cisza, gdyby nie Koichi, który próbował się nie rozpłakać. Chociaż z tego, co dało się usłyszeć ciężko mu to szło. A ja naprawdę mu się nie dziwię. Miłość twojego życia nie zwraca na Ciebie takiej absolutnie żadnej uwagi. Tak nie da się siedzieć spokojnie.
- Tsuzuku, to było… naprawdę głębokie – zacząłem mówić do niego cicho, patrząc na Koichi’ego z ukosa. – Nawet mnie zatkało. Jestem wzruszony, ale także zaskoczony, że ty możesz wylać z siebie aż tyle emocji. Zaskoczyłeś mnie. Ale tak wręcz pozytywnie.
Pokiwałem sam sobie głową i zwróciłem uwagę na Kaia. Był wyraźnie zdumiony i poruszony(?). Widać, że w tym momencie chyba walczy sam ze sobą, próbując wszystko to co usłyszał złożyć do kupy. Tak jakby teraz wszystko do niego docierało. Jednak najciekawsze jest to, co powie. Chociaż podjęcie jakiejkolwiek konwersacji z kimkolwiek tutaj przychodziło mu naprawdę długo i zaczynałem się niecierpliwić.
Podobny obraz
- Emm... Słuchajcie... Ja rozumiem… Znaczy... Wszystko mi się układa teraz w głowie – w końcu zaczął mówić i bardzo nie podobał mi się jego ton. Zmrużyłem oczy, czując zbliżającą się bombę. – I zaczynam rozumieć te wszystkie zachowania Koichi’ego... Właściwie to specjalnie wmawiałem sobie, że to tylko takie przyjacielskie gesty… Ale teraz rozumiem, że... Koichi... ty mnie po prostu kochasz.
- Kai, ty debi…! – krzyknąłem i od razu przerwałem, gdy Kai uniósł dłoń abym nic więcej nie mówił. Sapnąłem podnosząc palec do góry.
- A okłamywałem sam siebie względem Koichi’ego, ponieważ... mam dziewczynę.
Cisza.
Z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej przytłaczająca. To, co przed chwilą usłyszałem doprowadziło mnie do takiego szoku, że aż otworzyłem buzię i wstrzymałem oddech.
Czy ja usłyszałem to, co przed chwilą usłyszałem? A jeżeli tak, to dlaczego nigdy nikomu nie powiedział, że ma dziewczynę? To jest aż taka wielka tajemnica, że nie można powiedzieć wszem i wobec, że jest się zajętym? Wtedy Koichi chociaż wiedziałby, na czym stoi i co może gryźć. A tak to tylko przez tego idiotę cierpi.
- Kai, powiedz mi – westchnąłem cierpiętniczo, budząc się z szoku. – Czemu nikomu nie powiedziałeś? Wiesz jak Koichi cierpi przez Ciebie? To on pierwszy powinien o tym wiedzieć, jeżeli jest twoim dobrym przyjacielem. Grasz nie fair, Kai. Nie fair.
- Wiem o tym, Bae... Jednak gdybym powiedział, że mam dziewczynę media by od razu zrobiły szum.  A ona nie chce żadnej sławy z mojego powodu. Chce być zwyczajna. Więc obiecałem jej, że nic nikomu nie powiem, abyście przypadkiem w jakimś wywiadzie niczego nie wygadali.
Dobra to ma teraz sens. Chociaż dalej jestem na niego zły.
Usłyszałem dźwięk sms’a ale wiedząc, kto to postanowiłem to olać i skupić się na tym, co się teraz dzieje.
- Głowa mnie rozbolała – mruknąłem, łapiąc się za skronie. – Ale dobrze, że chociaż wytłumaczyłeś mniej więcej, czemu tak się zachowujesz.
Spojrzałem na Koichi’ego. Na pewno teraz załamał się jeszcze bardziej…
I niby życie jest sprawiedliwe? Sam wiem coś o tym. Jednak ja o HyeBin’ie nie mogę powiedzieć. Przecież on by mnie zabił…

Tsuzuku

Przyznam szczerze, że z niewiadomego powodu spodziewałem się odrzucenia Koichi'ego przez Kaia, jednak... takiego obrotu spraw nie przewidywałem. Miał dziewczynę? Nie rozumiałem jednak dlaczego trzymał to w tajemnicy przed naszą różową księżniczką skoro jak sam powiedział - widział, że Koichi zachowuje się dziwnie w jego kierunku.
Westchnąłem cicho. Domyślałem się, że ta informacja mogła całkowicie załamać mojego przyjaciela. Przez chwilę nawet pożałowałem, że się wygadałem, jednak po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że to może nawet i lepiej, że dowiedział się teraz. Prędzej czy później to i tak wyszłoby na jaw, a póki jeszcze nie wpadł po uszy może nie dotknie go to tak bardzo.
Jednak, czy on na pewno JUŻ nie wpadł po uszy?
Zerknąłem na niego kątem oka. Wciąż miał łzy w oczach, jednak sprawiał wrażenie spokojniejszego. Przysłuchiwał się z uwagą rozmowie między Bae, a Kaiem, po czym... po prostu się zaśmiał. Wyjątkowo gorzko, ironicznie i smutno.
- Cóż... Przynajmniej mądra z niej dziewczyna - powiedział nagle i wstał. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i po dłuższym zastanowieniu postanowił wyciągnąć jednego z nich, najwidoczniej chcąc w ten sposób uspokoić swoje nerwy. Widziałem jak cholerne trzęsą mu się ręce. Koichi palił bardzo rzadko, gdyż nienawidził smrodu papierosów. Sięgał po nie tylko wtedy, kiedy był czymś zestresowany. - Po co komu szum medialny, co? - Prychnął cicho, zupełnie jakbyśmy prowadzili właśnie zupełnie normalną rozmowę.
- Koichi...
- Spokojnie, Tsu-chan, wszystko jest dobrze - uspokoił mnie gestem dłoni i uśmiechnął się samymi kącikami ust. - Właściwie to... Jestem w pewien sposób szczęśliwy. Mam wrażenie, że jakiś wielki ciężar, który nosiłem przez cały ten czas w końcu ze mnie spadł. - Odetchnął, jakby z ulgą.
Uśmiechał się, jednak w jego oczach było widać, że jego wyjątkowo wrażliwe, wręcz kobiece serce właśnie rozbiło się na drobne kawałeczki, które ciężko będzie posklejać. Otarł rozmazane od łez smugi makijażu z policzków i zamilkł na chwilę.
- Właściwie to jestem Ci nawet w pewien sposób wdzięczny - tym razem zwrócił się bezpośrednio do Kaia. - W końcu miałem okazję się przekonać, jak to jest się zakochać. Tak na serio. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem i teraz wiem, że to całkiem miłe uczucie. Wiesz... Nie widzieć świata poza jedną osobą. Miłe, ale też wyjątkowo naiwne i głupie - jego głos wyraźnie się załamywał, jednak Koichi mimo wszystko próbował być twardy. - Ale... To nie tak, że mam Ci coś za złe. Nie, nie, wręcz przeciwnie. Właściwie to się cieszę... że jesteś z kimś szczęśliwy... i w ogóle.
Odwrócił wzrok, wbijając go w podłogę.
- Nie chciałbym, żeby to wszystko jakkolwiek przekreśliło nasze relacje, ale chyba sam rozumiesz, że dalsze widywanie się z Tobą byłoby dla mnie bardzo bolesne. A dla Ciebie zapewne wyjątkowo niekomfortowe, dlatego... Myślę, że nasza znajomość powinna się zakończyć w dniu dzisiejszym - zaciął się na chwilę, jakby te słowa sprawiały mu ogromną trudność. - Tak, tak będzie najlepiej. Powinniśmy to skończyć w tym momencie i całkowicie zerwać ze sobą kontakt - pokiwał sam sobie głową. Następnie wyciągnął telefon z kieszeni, jednocześnie zaciągając się papierosem.
Pokręciłem głową, doszczętnie załamany tą sytuacją po czym zerknąłem kątem oka na Baekhyun'a. Skoro już jesteśmy w temacie...
To co wydarzyło się dzisiejszej nocy było niezaprzeczalnie jednoznaczne. Zresztą... Nie byłem ślepy, jak Kai i widziałem maślane oczka Bae w moim kierunku, mimo, że starał się to ukryć. I w sumie... niech nadal myśli, że o tym nie wiem.
Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w swoją stronę.
- Bae... Ale ty mnie kochasz, prawda? - wypaliłem nagle i uśmiechnąłem się rozbawiony. Może nie była to odpowiednia chwila na mówienie takich rzeczy - w czym uświadomił mnie Koichi, który po usłyszeniu tego zakrztusił się dymem papierosowym - jednak koniecznie chciałem wiedzieć, co mi na to powie.
Akurat ja dostania kosza się nie spodziewałem... W końcu kto by mi odmówił, nie? Najseksowniejszemu mistrzowi skromności w tej okolicy.

Baekhyun

- Yyyyyyyy…. – tylko tyle udało mi się z siebie wydobyć po usłyszeniu tego pytania. No cholera. Zajebiście. I co ja mam mu niby powiedzieć? Po tym, co przeżyliśmy w nocy… Jezus, jaki ja jestem głupi, że dałem mu się tak łatwo. nie zważając w ogóle na HyeBina!
Ale z drugiej strony nie sądziłem, że mnie zapyta o to kiedykolwiek.
- Yyyy… i znowu mnie zaskoczyłeś... niezły żart, Tsu – klepnąłem go w ramię i zaśmiałem się nerwowo, czując jak robi mi się coraz bardziej gorąco. Czy to dlatego, że za oknem robi się coraz cieplej, czy może dlatego, że w tym salonie jest taka ciężka atmosfera (raczej to drugie)? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. – Aaaa... Ale... to tak na serio?
Spojrzałem na jego minę. A ona prezentowała nie za ciekawe emocje. Aż dreszczy dostałem.
- Ooo. A no, co do twojego pytania… - zabiję się po tym, co właśnie powiem. – Nie kocham Cię, Tsuzuku. Przepraszam… Mam swoje powody, aby to mówić.
Spuściłem wzrok na dywan, czując się głupio i czując, jak serce właśnie łamie mi się na miliony kawałków. Hah… Dzisiaj jest jakiś pechowy dzień dla zakochanych idiotów.
- Koichi... co ty mówisz…? Nie możemy tak zerwać długotrwałej przyjaźni! – Kai podszedł do różowowłosego i złapał go za ramiona. – Nie rób mi tego, Koichi...
Ty razem Kai się załamał i nawet nie zwrócił uwagi na naszą dwójkę, tylko złapał Koichi’ego za rękę.
- Ty tak na serio? Kochasz mnie i tak po prostu chcesz przerwać naszą przyjaźń? Wiem, że to będzie trudne bo w końcu nie będzie tak samo… Ale chociaż spróbujmy.
Spojrzałem na nich. Po raz pierwszy widziałem takiego Kai’a. I nie chodzi mi tutaj o siebie, tylko o kogoś innego. O kogo Kai tak się stara. To naprawdę niecodzienny widok i aż trudno mi uwierzyć, że to się dzieje.
Podobny obraz
Oraz w tym momencie przypomniałem sobie o Tsuzuku. Odsunąłem się od niego parę kroków do tyłu i uśmiechnąłem się do niego niewinnie, jednak w głębi serca czułem ogromny ból. Czułem się okropnie.
- To, co zrobiliśmy… Nie powinno się zdarzyć – wielka gula w gardle nie pozwoliła mi dalej mówić. Nie chcę. Nie chcę do cholery tego mówić. Z drugiej strony nie chcę też widzieć swoich zdjęć w internecie. – Wiesz.... ten pomysł abym tutaj zamieszkał... nie był najlepszy.
Ponownie nerwowo się zaśmiałem i zacząłem wszędzie rozglądać.
- Ten to może ja… się spakuję, czy coś?
Co ja wygaduję?

Tsuzuku

- I jak ty to sobie wyobrażasz? Że wszystko tak po prostu z czasem wróci do normy? - głos Koichiego łamał się coraz bardziej z każdą sekundą, świadcząc o tym, jak bardzo emocjonalnie przeżywa całą tą sytuację. Spojrzał na swoją trzymaną przez Kaia rękę i westchnął cicho, drugą gasząc swojego papierosa w stojącej na stoliku popielniczce. - Nie, Kai... Tak nie będzie i ty doskonale o tym wiesz. Nie próbuj się okłamywać.
Spojrzał na niego lekko opuchniętymi oczami, kompletnie już ignorując to, co dzieje się naokoło.
- Myślisz, że tak po prostu nasza relacja na powrót stanie się przyjacielska? - pokręcił głową, jakby sam w to nie wierzył. Jego oczy na powrót zaszły łzami, jednak starał się je powstrzymać. - To nie jest możliwe, bo ja nie będę w stanie znowu spojrzeć na Ciebie jak na przyjaciela. A na pewno nie teraz... Możliwe, że nawet już nigdy - Pociągnął nosem, a na jego policzkach pojawiło się kilka kolejnych smug rozmazanego makijażu. - Dlatego proszę Cię... Nie rań mnie bardziej niż to konieczne, tylko pozwól mi się trzymać od Ciebie z daleka, dopóki jakoś sobie z tym nie poradzę. W twojej obecności to nie będzie możliwe, bo przez cały ten czas będę się czuł, jakby ktoś wyrwał mi serce. - Przełknął ciężko ślinę i zaczął pospiesznie ocierać swoje załzawione policzki.
Ja osobiście w żadnym wypadku nie zwracałem uwagi na tą niesamowicie rozczulającą dwójkę, gdyż słowa Baekhyun'a wybiły mnie w totalnie z rytmu. Przez chwilę musiałem przekalkulować to co usłyszałem, aby sens jego wypowiedzi do mnie dotarł.
- Co? - mój głos na powrót stał się wręcz grobowo ciężki. Zmrużyłem groźnie oczy i w kilka chwil znalazłem się centralnie przed nim, patrząc na niego z góry morderczym wzrokiem. - Przesłyszałem się, czy ty naprawdę to powiedziałeś? - Warknąłem.
Postąpiłem jeszcze krok do przodu, przez co chłopak musiał się jeszcze bardziej cofnąć.
- Nie powinno się zdarzyć, taa? - prychnąłem wyraźnie wściekły. - Jakoś mam wrażenie, że jeszcze dzisiaj w nocy byłeś zupełnie innego zdania. - Cały czas szedłem powoli przed siebie, ostatecznie spychając Bae na stojącą za nim ścianę.
Oparłem rękę po jednej stronie jego głowy, odcinając mu tym jedyną drogę ucieczki i zacząłem świdrować go spojrzeniem. W międzyczasie usłyszałem jak mój leżący na kawowym stoliku telefon wibruje kilkanaście razy pod rząd, informując mnie o przychodzących sms'ach, jednak totalnie to zignorowałem. To najpewniej po prostu Ryoga próbował się do mnie dobić, a ja w tym momencie nie miałem czasu na to, aby zawracał mi dupę.
- Pomysł zamieszkania tutaj był zły, hm? Och, tak, szkoda tylko, że nie pomyślałeś o tym, kiedy zwaliłeś mi się na głowę - warknąłem i drugą ręką z całej siły uderzyłem w ścianę, tuż obok niego. - Spakuj się, spakuj. Chętnie pomogę Ci się stąd wynieść - uśmiechnąłem się ironicznie. - Tylko zanim to zrobisz to powiedz mi... To jak uratowałem Ci dupę... i to dosłownie... w tym pieprzonym Wesołym Miasteczku też było złym pomysłem?! To jak prawie poszedłem za to siedzieć?! - z każdą sekundą byłem coraz bardziej wściekły i nie zamierzałem tego ukrywać. To był chyba pierwszy raz, kiedy wykazałem jakikolwiek przejaw agresji w stosunku do Bae. - To jak wyrwałem się z pracy, żeby na życzenie twojego przyjaciela wyciągnąć cię z twojego egzystencjalnego dołka i wysłuchać twoich ckliwych życiowych historyjek też było złe?! To jak znowu uratowałem Ci dupę, wtedy przed centrum ha...?!
Urwałem nagle, kiedy momentalnie coś sobie uświadomiłem. No właśnie... Wtedy po wyjściu z centrum handlowego zaczepił nas jakiś typ. Baekhyun prawie na pewno go znał, co wnioskowałem po ich rozmowie i... sprawiał wrażenie jakby się go bał. Już wcześniej miałem go spytać o tą sytuację, jednak za każdym razem wylatywało mi to z głowy.
- Ej no właśnie... - ponownie zmrużyłem oczy. - Kim był ten facet spod tej galerii, hm? - Uniosłem jedną brew. Wciąż byłem wściekły, jednak też wyjątkowo mocno tym wszystkim zaintrygowany.

Baekhyun

Kai stał przez dłuższy moment, jakby stał się posągiem i tylko gapił się na Koichi’ego. Widać było po nim, że nie ma już pojęcia, co zrobić i jak ma dokładnie zareagować.  Ściskał dłonie w pięści raz po raz.
- Rozumiem – odezwał się w końcu. – Rozumiem, rozumiem, rozumiem…
Powtórzył jedno i to samo słowo parę razy i pokiwał sam sobie głową, jakby zgadzał się z własnymi myślami.
- Rozumiem – powtórzył ponownie. – Niechaj tak będzie. Zerwijmy kontakt, jakby nigdy nic. Udawajmy, że się nie znaliśmy. Nie ma problemu. Co to dla mnie?
Zaśmiał się ironicznie i spojrzał ostatni raz na Koichi’ego w ciepły sposób, aby po momencie jego wzrok przybrał zimny odcień.
-Przyrzekam, że już Cię nigdy nie zranię, bo nawet na mnie nie spojrzysz – uśmiechnął się w smutny sposób. – Znikam Ci z życia. Mam nadzieje, że znajdziesz kogoś lepszego, kogoś... kto zaakceptuje twoje uczucia…
Wyjął telefon z kieszeni i zaczął do kogoś pisać.
- Bae... ja idę... widzimy się… nie wiem, kiedy. Przy najbliższym spotkaniu zespołu zapewne. Ale chuj by to wyczuł.

Może i bym był zaskoczony, że Kai przeklął i może byłbym zaskoczony, że wyszedł z domu trzaskając drzwiami, jednak w tym momencie byłem za bardzo przerażony, aby zwracać na nich uwagę.
Tsuzuku się wkurwił. I to dosłownie. Tak trochę mnie to zaskoczyło, że aż TAK zareagował na moje słowa. I cholera! Zapewne zauważył jak drgnąłem w momencie, jak zapytał o tego gościa spod galerii. No i co ja mam teraz zrobić…? Z jednej strony jak powiem, to HyeBin mnie zabije, ale z drugiej strony jak nie powiem nic, to on będzie mnie wykorzystywał do nie wiadomo czego. A chyba wszyscy wiemy, co mu po głowie chodzi. Aż mnie na wymioty bierze, gdy o tym pomyślę.
A jedyna osoba, którą kocham właśnie stoi nade mną… I celuje we mnie wkurwem z oczu. I chyba ma mnie ochotę zamknąć w piwnicy... albo poćwiartować... czy cokolwiek takiego zrobić.
Westchnąłem ciężko i patrząc mu w oczy położyłem dłonie na jego ramionach, by powoli jadąc wzdłuż, dotrzeć do jego policzków i na nich robić kółka kciukami. Jak tak teraz na niego patrzę i go dotykam, czuję totalną pustkę w sercu, że muszę trzymać swoje uczucia na wodzy przez HyeBin’a.
Nawet nie zauważyłem, jak kilka łez spłynęło po moich policzkach.
Podobny obraz
- Przepraszam – wyszeptałem czując gulę w gardle. – Nie chciałem tego powiedzieć… ale nie mam innego wyjścia… nie chcę aby te zdjęcia były w Internecie… rozumiesz, Tsuzuku? Nie chcę… jak on da te zdjęcia to… ja się zabiję… już nie wiem, co mam robić… HyeBin dalej nie daje mi spokoju...
Trzymałem go dalej za policzki, tylko zmieniło się jedynie to, że zacząłem histerycznie płakać i się trząść, czując jak HyeBin mnie zniszczy w najbliższym czasie.
- Przepraszam… - opadłem na ziemię, zalewając się już w zupełności łzami. Dopiero teraz dałem upust wszystkim emocjom. Musiałem się wypłakać… ale co będzie dalej?

Tsuzuku

- K-Kai... - Koichi ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji, dlatego tylko wyciągnął przed siebie rękę, obserwując jak Kai wychodzi z trzaskiem drzwi. Wyglądał jakby chciał go zatrzymać, jednak jednocześnie jakby nie miał na to siły i odwagi. Opuścił swoje ramię dopiero po dłuższej chwili.
Był cholernie głupi. A przynajmniej tak mu się w tym momencie wydawało. Może mógł najpierw przemyśleć to wszystko, zamiast pod wpływem emocji mówić takie rzeczy? Albo chociaż ubrać to w delikatniejsze słowa i po prostu wytłumaczyć Kai'owi, że potrzebuje chwili odpoczynku od tego wszystkiego, aby pogodzić się z całą tą sytuacją?
W żadnym wypadku nie chciał go stracić. A właśnie do tego w tym momencie doprowadził. Definitywnie był idiotą.
Głupio łudził się, że jego uczucia mają jakiekolwiek prawo bytu. Jak ostatni debil wierzył, że może bezkarnie go kochać, nie raniąc przy tym nikogo. Zwłaszcza samego siebie...
Ponownie otarł łzy z policzków i kompletnie nie interesując się tym, co dzieje się wokół niego zebrał na szybko swoje rzeczy i udał się w stronę wyjścia, wyraźnie roztrzęsiony. Dłonie dygotały mu już w momencie, kiedy chwytał za klamkę. Odwrócił się tylko na chwilę przez ramię, powstrzymując napływające do oczu łzy.
- Wychodzę - rzucił tylko i już po chwili go nie było, gdyż poszedł utopić siebie i swoją głupotę we własnym smutku. Albo wódce. Koichi nienawidził alkoholu całym sercem, ale w tym momencie miał po prostu szczerą ochotę się upić i nie zamierzał rezygnować z tego pomysłu za nic w świecie...
Otworzyłem szerzej oczy, skrajnie zdumiony tym wszystkim, co powiedział Baekhyun. Jego histeryczna reakcja, płacz i ogólne roztrzęsienie tym kompletnie niezrozumiałym dla mnie wyznaniem wprawiły mnie w totalne otępienie. Zamrugałem kilka razy, kiedy nagle padł na ziemię i chwilę później znalazłem się tuż koło niego, klęcząc na kolanach. Cała złość momentalnie ze mnie uleciała a zastąpiło ją przerażenie i troska.
- Hej, hej, chwila... Uspokój się, Bae - mruknąłem sam starając się zachować stoicką równowagę. Nie widząc za bardzo innego logicznego rozwiązania przybliżyłem się do niego i z całej siły objąłem go ramionami, gładząc po plecach w uspokajającym geście.
Nie rozumiałem kompletnie nic z tego, co powiedział. Brzmiało to jednak wyjątkowo poważnie, dlatego musiałem za wszelką cenę wyciągnąć to z niego w całości.
- Spokojnie... Jaki "on"? Jakie zdjęcia? - spytałem, gdyż brzmiało to wyjątkowo niepokojąco. - I chwila... HyeBin? Kim on jest? - Dodałem po chwili, orientując się, że już kiedyś słyszałem gdzieś to imię, jednak za cholerę nie mogłem sobie skojarzyć skąd. Wiedziałem jednak, że nie mówiło mi ono nic dobrego i na pewno nie kojarzyło się z niczym pozytywnym.
Baekhyun ewidentnie miał problemy z odpowiedzią, gdyż wciąż sprawiał wrażenie wyjątkowo mocno roztrzęsionego. Na szczęście przynajmniej przestał już tak rozpaczliwie płakać, co pozwoliło mi odetchnąć z ulgą. Jeśli się uspokoi to może zdoła mi wszystko dokładnie wyjaśnić. Jeśli sprawa była poważna, trzeba było jak najszybciej coś z tym zrobić.
Kiedy mój towarzysz zbierał się do odpowiedzi, ja w pewnym momencie na chwilę zwróciłem uwagę na coś zupełnie innego. Miałem wrażenie, że zza okna dobiegł mnie stukot obcasów. Najpewniej po prostu jakaś kobieta przechodziła obok, jednak to nie to tak bardzo przyciągnęło moje zainteresowanie. Mój telefon bowiem ponownie zaczął wibrować. Tym razem nie była to jednak fala sms'ów, tylko po prostu przychodzące połączenie. Podniosłem się na chwilę z ziemi, aby odebrać, jednak nim zdołałem chwycić swoją komórkę w dłoń... o mało nie dostałem zawału, kiedy dzwonek do drzwi rozległ się w całym domu.
Wywróciłem oczami i ignorując telefon, udałem się do przedpokoju. To najpewniej Koichi czegoś zapomniał, gdyż tak pospiesznie wyszedł chwilę temu. Szarpnąłem klamkę i otworzyłem gwałtownie drzwi, nawet nie patrząc, kto znajduje się po drugiej stronie.
- Kurwa, co się znowu sta...? - nie dokończyłem, gdyż gdy w końcu zerknąłem na stojącą przede mną osobę dosłownie wmurowało mnie w ziemię. Otworzyłem szeroko powieki i usta, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie słowa.
- Tak mnie witasz po takim czasie, ty cholerny głąbie? - jej głos jak zwykle był wyjątkowo melodyjny, nawet jeśli zwiastował nadchodzącą zgubę. Wyminęła mnie w przejściu, nawet nie czekając na zaproszenie i weszła do środka, stukając głośno swoimi niesamowicie wysokimi szpilkami o podłogę.
Przyjrzałem jej się z uwagą. Jak zwykle wyglądała zjawiskowo i zdecydowanie młodziej, niż nakazywał jej wiek. Ubrana była w długą do ziemi czarną, zwiewną sukienkę i kapelusz, spod którego wystawały kosmyki jej długich do pasa, ciemnych włosów. Na nosie miała okulary przeciwsłoneczne, które po chwili zdjęła zgrabnym ruchem. Na ramieniu zawieszoną miała swoją ukochaną torebkę od Michaela Kors'a, która była przeświadczeniem jej niemałego majątku. Zmierzyła mnie z góry na dół krytycznym spojrzeniem i skrzywiła się lekko. - Pisałam i dzwoniłam do Ciebie chyba z tysiąc razy. Jesteś głupi czy głuchy? - Warknęła i wywróciła oczami.
- Co ty tutaj robisz? - spytałem skrajnie przerażony jej obecnością. Dlaczego przyjechała tutaj w TAKIM momencie? Zupełnie jakby brakowało mi problemów.
Kobieta zmarszczyła groźnie brwi i wycelowała we mnie palcem, podchodząc kilka kroków bliżej, zmuszając mnie tym do cofnięcia się. Chwilę wcześniej to ja zachowywałem się wobec Baekhyun'a w ten sposób. Teraz jednak to ja byłem ofiarą, a ona pieprzonym drapieżnikiem.
- Jeszcze śmiesz mnie pytać, co tu robię?! - wyraźnie się zirytowała i przepchała mnie w ten sposób aż do salonu, w którym wciąż znajdował się Bae. Ona jednak była zbyt zaaferowana opierdalaniem mnie, żeby zwrócić na niego jakąkolwiek uwagę. - Przyjechałam się z tobą rozmówić, ty pozbawiony empatii, egoistyczny, zadufany w sobie, pieprzony dupku! Tak ciężko było Ci przyjechać do nas w zeszłym miesiącu?! Ty w ogóle nie dbasz o swoją rodzinę! Kiyoko miała urodziny, czekała na ciebie... Tak trudno Ci było ruszyć tą twoją szanowną dupę i przyjechać chociaż na pięć minut?! - zaczęła się wydzierać, nie zważając na nic. Ja tylko potulnie kiwałem głową, bojąc się cokolwiek wtrącić, w obawie że mnie zabije. To była jedyna kobieta... nie... jedyny CZŁOWIEK na tym świecie, którego chorobliwie się bałem. Panicznie wręcz. - Jesteś dokładnie taki sam, jak twój ojciec! - Prychnęła z irytacją i popchnęła mnie lekko do tyłu. Zachowywała się, jakby była gotowa mnie tam pobić.
Wtem w przedpokoju rozniósł się odgłos kolejnych kroków i czyjś radosny, wysoki głosik, który rozpoznałbym z kilometra. Zagryzłem delikatnie wargę, wciąż się nie odzywając w obawie o swoje życie. Błagam, tylko nie ona...
- Dzień dobry, braciszku! - Chisato zajrzała przez framugę, uśmiechając się od ucha do ucha. Jej rude, lekko pofalowane włosy spadły jej na ramię, kiedy przechyliła głowę. Jej radość szybko jednak zniknęła z twarzy, kiedy zobaczyła co wyprawia ten chory, nieobliczalny babsztyl. - Mamo, zostaw go! Miałaś być spokojna! - Krzyknęła i natychmiast odciągnęła tą psychopatkę z dala ode mnie, jednak ona ewidentnie nie miała zamiaru dać za wygraną. Wyszarpała się z objęć mojej siostry i była gotowa na powrót mnie dopaść. Na szczęście jednak powstrzymało ją zdziwione westchnienie Chisato. - Och... Etto... D-dzień dobry? - Dziewczyna mruknęła wyraźnie zawstydzona.
Kiedy na nią spojrzałem, zorientowałem się, że spostrzegła Bae. Wpatrywała się w niego, jak w jakiś obrazek i momentalnie cała poczerwieniała. Zastanawiałem się, czy z jego powodu, czy raczej z zażenowania zachowaniem jej matki psycholki. Może jedno i drugie? Baekhyun na szczęście zdołał w międzyczasie się uspokoić i wyglądał zdecydowanie lepiej niż wcześniej. W końcu wstał z ziemi i sprawiał wrażenie tylko i wyłącznie skrajnie zadziwionego. Tylko ślady łez zdradzały, że chwilę wcześniej coś się tutaj wydarzyło.
Druga z kobiet - znana jako Akane - natychmiast odwróciła się na pięcie i kiedy spostrzegła, że w pomieszczeniu znajdował się obserwator całej tej sytuacji, chyba momentalnie zrobiło jej się głupio. Rozejrzała się nerwowo wokół i podrapała po karku.
- Dobry Buddo... Najmocniej przepraszam - jej ton nagle stał się dużo spokojniejszy. Podeszła do Bae i skłoniła się przed nim w geście grzeczności. Nagle jak gdyby nigdy nic po prostu się uśmiechnęła. Słodko i uroczo, zupełnie jakby przed chwilą nie narobiła tutaj żadnej awantury. - Głupio wyszło...
Spojrzała w kierunku Chisato, jakby prosząc ją o pomoc, jednak dziewczyna stała jak słup soli wpatrując się oczarowanym spojrzeniem w Baekhyun'a. Z jakichś przyczyn jej spojrzenie w jego kierunku i zarumieniona twarz totalnie mi się nie spodobały.
- Przepraszam bardzo... - chciałem coś powiedzieć, jednak Akane uciszyła mnie gestem dłoni. Potulnie zamilkłem, nie chcąc jej dodatkowo zirytować.
- Stul się, Tsuzuku. Zaraz sobie z Tobą porozmawiam, nie myśl, że Cię to ominie - syknęła przepełnionym jadem głosem, po czym na powrót spojrzała na Bae i wyszczerzyła się w przyjacielskim uśmiechu. - Ach, gdzie moje maniery? Chyba wypadałoby się przedstawić, prawda? - Zaśmiała się ciepło. Ponownie się ukłoniła. - Jestem Akane. A to moja córka, Chisato - wskazała na rudowłosą, która tylko odwróciła speszona wzrok.
- M-Miło mi... - powiedziała cicho i poczerwieniała jeszcze bardziej. Zmrużyłem powieki, po czym wywróciłem oczami, wcześniej upewniając się, że Akane tego nie widzi. Ona naprawdę mnie przerażała... Ta kobieta była wcielonym diabłem w przebraniu aniołka.
Całe szczęście nic nie zauważyła, tylko kontynuowała swoją wypowiedź:
- Jestem... Matką Tsuzuku. Naprawdę przepraszam za tą sytuację...  
 
Baekhyun

Stałem oszołomiony całą sytuacją. Zapomniałem nawet o własnym płaczu i o tym, co mówiłem przed chwilą. Przeczesałem włosy dłonią i orientując się w sytuacji, doszedłem do konkluzji, iż to mama Tsuzuku. No tak...
Przecież się nawet przedstawiła. A ja ryczę. I mam depresję. I mam problemy.
Zrobiłem pierwsze dobre wrażenie, nie powiem.
- Emm... Witam, nazywam się Byun Baekhyun i jestem Tsuzuku… Emm…  W sumie nie wiem, kim – zaśmiałem się nerwowo i otarłem nadgarstkiem mokre ślady na policzkach. Posłałem uśmiech do Chisato, widząc jak się rumieni. Dosyć urocze.
Westchnąłem i opadłem na kanapę, czując zmęczenie. Nie tylko tą nocą, ale też sytuacją z HyeBin’em. Dopiero teraz do mnie dotarło, w jakiej jestem ciemnej dupie.
Dałem sobie dłonie pod brodę, a łokcie oparłem na nogach, skupiając się bardziej na swoich myślach niż na tym, co się dzieje wokół mnie. Przyznam, że HyeBin dobrze to sobie przemyślał z tymi zdjęciami. Oznacza to, że kilka lat temu myślał już naprzód. Sprytnie. Jednak skąd wiedział, że tak to się skończy? Mogłem nawet wyprowadzić się na Alaskę, i co? Też by tam poleciał? I skąd on by wiedział, że tam będę? Zachowywał się, jak jebany stalker. Chociaż ta policja… Nie, on na pewno się obroni, a wtedy mnie znajdzie… I ja nawet nie chcę wiedzieć, co ze mną zrobi.
Znalezione obrazy dla zapytania Baekhyun 2017 gif tumblr
- Słuchaj, Tsuzuku – zacząłem mówić oddalonym głosem, jakbym jeszcze nie obudził się z własnych przemyśleń. – Pamiętasz jak przyjechałeś do mnie do hotelu, aby mnie pocieszyć? Wtedy powiedziałem Ci o gwałcie na mnie. To był ten sam mężczyzna, co był wtedy pod galerią. Ten, z którym się kłóciłem. To właśnie był HyeBin. Mój dawny przyjaciel z dzieciństwa, który ma coś z głową i uroił sobie, że jestem jego i nikogo innego. Wtedy, co odprowadziliśmy Kai’a i Koichi’ego na metro, kiedy nagle wszedłem do sklepu i poprosiłem abyś poczekał... HyeBin kazał mi to zrobić. Wtedy zaszantażował mnie, że jak nie będę z nim, to fotki z mojego gwałtu wrzuci do Internetu. Musiałem się zgodzić. Nie miałem innego wyjścia. A to, co Ci mówiłem przed chwilą... Nie chciałem, Tsuzuku, uwierz. Kocham Cię. Jak nikogo innego, ale HyeBin… Naprawdę nie wiem, co mam robić.
Uśmiechnąłem się przerażony.
- Hye… co ty tam masz? – zapytałem będąc dzieckiem i siedząc na huśtawkach z moim najlepszym przyjacielem. HyeBin spojrzał na mnie i uśmiechnął się do mnie promiennie. Zeskoczył ze swojej huśtawki i podszedł do mnie.
- Otwórz dłoń – spojrzałem na niego z zapytaniem w oczach, jednak zrobiłem to, co powiedział. Na otwartą dłoń położył mi stokrotkę. Wlepiłem w kwiatek wzrok.
- Można powiedzieć, że to teraz symbol naszej przyjaźni – uśmiechnąłem się szeroko i przytuliłem go z całych sił.
- Dziękuję, Hye! Kocham Cię! – krzyknąłem ucieszony tym małym drobiazgiem.
Otworzyłem szerzej oczy, przypominając sobie tą całą sytuacje. Ostatnie słowo… Chyba mnie zobowiązało do czegoś. Chociaż to nie jest możliwe, aby on do tej pory to pamiętał.
Wzdrygnąłem się orientując, że wygadałem wszystko. I to jeszcze przy mamie i siostrze Tsuzuku! Przełknąłem ślinę, czując jak gromadzi mi się w ustach i powoli zwróciłem wzrok na trójkę.
- Ach, wybaczcie… Powiedziałem za dużo. Jeszcze przy twojej mamie... i siostrze – podrapałem się z zawstydzeniem po karku, ale czułem w sercu trochę ulgi, że powiedziałem o tym komuś. – Wybaczcie.

Tsuzuku

Słuchając jego słów z każdą minutą czułem, jak coraz bardziej się irytuję. Nie, raczej doszczętnie WKURWIAM. Byłem jak wulkan gotowy w każdej chwili wybuchnąć. Kiedy wyjaśnił, kim jest ten cały pieprzony HyeBin wszystko w moim mózgu zaczęło składać się w logiczną całość. W tym wszystkim nasuwało mi się tylko jedno pytanie:
Jak można być takich chorym zwyrodnialcem?
Zgwałcić, przywłaszczyć, stalkować, prześladować, szantażować i niszczyć komuś życie? Ze swojej urojonej miłości.
Zerknąłem kątem oka na Chisato, która zasłoniła usta dłonią. Pokręciła głową z przerażeniem i czując na sobie mój wzrok, także popatrzyła w moim kierunku. Jej spojrzenie niosło za sobą wiadomość "Onii-chan, zrób coś do cholery!", a ja doskonale wiedziałem, że powinienem podjąć jakieś działania w tej sprawie, jednak... Czułem się zupełnie bezradny. Byłem na tyle zdenerwowany, że nie byłem nawet w stanie myśleć logicznie nad tym wszystkim. Buzowała we mnie tylko chęć mordu.
Moja siostra widząc brak reakcji z mojej strony dosłownie podbiegła do Bae i uklęknęła przed nim, chwytając go za dłoń. W jej oczach było widać jawną troskę i współczucie. Chisato była bardzo wrażliwa, ludzka krzywda dotykała ją jak nic innego w świecie.
- Baek-kun - zaczęła, lekko ściszonym głosem. Ścisnęła jego rękę i posłała mu pokrzepiający uśmiech.
- Bardzo dobrze, że o tym powiedziałeś. To bardzo poważna sytuacja i nie powinieneś tego ukrywać. A na pewno nie przed nami... - westchnęła. - Może i znamy się dopiero parę minut, ale z racji twoich bliskich relacji z moim bratem jesteś dla nas jak rodzina. Może i dziwnie brzmi to z ust obcych ludzi, jednak uwierz, że naprawdę tak jest. I możesz nam w pełni zaufać, postaramy się pomóc. Prawda, mamo? - spojrzała na Akane, która zdawała się być bardziej wściekła niż ja.
Kobieta pokiwała ochoczo głową i splotła ramiona na piersi, co nadało jej niezaprzeczalnie groźnego wyglądu.
- Ta sytuacja naprawdę nie brzmi dobrze i trzeba jak najszybciej coś z tym zrobić - wręcz warknęła i również podeszła do Baekhyun'a. - Czy ktoś jeszcze o tym wie? - Spytała, na co otrzymała przeczącą odpowiedź. - Świetnie. I może lepiej niech tak zostanie.
Posłałem jej pytające spojrzenie, widząc po jej minie, że ma jakiś plan. A jeśli Akane miała plan, to można było spodziewać się apokalipsy. - Tak jak powiedziała Chisato... Możesz liczyć na naszą pomoc - także usiadła na kanapie, zarzucając nogę na nogę. - To co wyprawia ten człowiek jest chore i nieludzkie. Na pewno nie pozwolę, aby trwało to chociażby sekundę dłużej. Tsuzuku... - zwróciła się do mnie, mrużąc groźnie oczy. - Chyba wiesz, co powinieneś zrobić, prawda? - Splotła dłonie na kolanach
- Domyślam się, że powiesić skurwysyna na najbliższym drzewie, poćwiartować jego marne zwłoki, a następnie zakopać w ogródku, gdzie zeżrą go robale - odparłem, na co Akane uśmiechnęła się z dumą.
- Dokładnie tak - pokiwała głową. - Ale zanim to nastąpi... - uniosła palec do góry, zwiastując tym, że to wszystko nie będzie wcale takie proste. - Musimy to wszystko dokładnie przemyśleć. Jakiekolwiek emocjonalne i gwałtowne działania mogą tylko pogorszyć sytuację - skrzywiła się lekko. - W żadnym wypadku nie powinniśmy w to mieszać policji. Oni i tak nic nie zrobią... A jeśli nawet, to zanim do tego dojdzie ten zwyrodniały psychopata może się nieźle zdenerwować i zrobić coś, czego byśmy nie chcieli. Ogólnie nie powinniście działać nijak gwałtownie, dlatego aby zapobiec potencjalnym problemom pozwólcie, że to JA się wszystkim zajmę. Ja tu przejmuję teraz dowodzenie. - Odetchnęła głośno.
Otworzyłem szerzej powieki. Jej słowa nie zwiastowały nic dobrego.
- Mamo... Co masz na myśli? - spytałem, ewidentnie zaniepokojony jej wypowiedzią.
- To, że ja i Chisato zostaniemy tutaj na jakiś... bliżej nieokreślony czas - oświadczyła nagle, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Odrzuciła z gracją włosy na plecy i przejechała spojrzeniem po wszystkich zebranych, jak rasowy generał. - Muszę porządnie pomyśleć nad tym co powinniśmy zrobić i zaangażować w to was wszystkich. A poza tym... Chciałabym być blisko, kiedy ten człowiek się pojawi, zadzwoni, czy cokolwiek innego. Z chęcią sobie z nim porozmawiam - powiedziała to niby spokojnie, jednak zdradziła ją nuta piekielnej wściekłości w głosie. - Chisato! - Nagle podniosła głos, na co dziewczyna aż podskoczyła.
- Tak?
- Jedź do domu przywieźć nasze rzeczy. Zostajemy tutaj. Kiyoko zawieź na ten czas do Kaori.
Obserwowałem jak moja siostra kiwa pospiesznie głową i odebrawszy od matki klucze od samochodu, wybiega na zewnątrz. Spojrzałem na Bae wzrokiem błagającym o pomoc, jednak wiedziałem, że było już za późno.
Z drugiej jednak strony... Może dobrze mieć moją nieobliczalną i niezaprzeczalnie sprytną matkę w swoich szeregach?

19 komentarzy:

  1. Dlaczego to nie pokazało mi się w liście czytelniczej?;-; Prawie bym przegapila!

    Piszę komentarz na szybko bo mam tylko 5% baterii xD

    Fajnie, że akcja z HyeBinem idzie już do przodu. Bae w końcu o tym powiedział, więc pewnie podejmą jakieś działania w tym kierunku.
    Nie mogę się doczekać jakiejś konfrontacji i planu mamy Tsu xD swoją drogą już lubię panią Akane, widać po kim nas Tsuzu odziedziczył swój charakter nie do życia. Nie spodziewałam się jednak, że ktoś taki jak on będzie się tak bardzo bał swojej mamusi, to słodkie.
    Widzę, że zarówno ani on ani Baek się jakoś mocno nie przejęli tym, że ze sobą spali. Przynajmniej nie będzie takiej sytuacji jak z GD i Rukim. Bae i Tsu nie są takimi głupkami.
    Baeś jak zwykle jest skrajnie słodki. Kocham go<333

    Przyznam jednak, że najbardziej tutaj poruszyli mnie Kai i Koichi. Ich historia jest dość zabawna, ale to tutaj... było tak masakrycznie rozczulajace. Mam nadzieję, że oboje to przemyślą i ich relacja się nie popsuje. Może Kai też pójdzie po rozum do głowy i zobaczy, że Koichi jest nawet seksowniejszy niż jakakolwiek dziewczyna xDD

    Uciekam juz, bo mi zaraz telefon padnie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. W KOŃCU JAKIŚ POWAŻNY WĄTEK Z KAIEM I KOICHIM!<33333333333333333 TA DWÓJKA JEST TAKA MEGA SŁODKA, ALE TERAZ TO MNIE NAWET PORUSZYLI.
    Nie wiem dlaczego, ale Tsuzuku mnie skrajnie rozbroił w tym rozdziale xDDD Ten człowiek ma tysiąc twarzy po prostu.
    Najpierw się wkurwiał, potem zrobił się poważny i wygadał Kaiowi, że Koichi go kocha, potem uznał, że nie obchodzi go ta sytuacja, potem podrywał Bae, potem o mało go nie zabił... a ostatecznie skończył trzęsąc się z strachu przed mamusią. NO BÓG PO PROSTU.
    Akane to cudowna postać, cieszę się, że z nimi zamieszka xD moze być ciekawie.
    Chisato to taka trochę bezwyrazowa słodka dziewczynka, ale jak was znam to to pewnie tylko taka przykrywka. W końcu to siostra Tsuzuku, to na pewno kolejny człowiek wkurw tylko na razie to ukrywa, żeby Bae myślał, że jest taka kochana i urocza :33

    Biedny Baekhyun. Ten HyeBin go tak męczy i męczy... Niech w końcu zrobią z tym dupkiem porządek, bo nam się biedny Baeś załamie psychicznie przez tego gnojka T^T
    Ma być szczęśliwy z Tsu<33333333 Bez żadnych chorych stalkerów. Szczęście, pieniążki, domek i drzewo posadzone w ogródku - syna niestety nie będzie, bo nie ma jak.
    Ale Tsuzuku ma córkę, zawsze coś. Tak ogólnie to skoro już są razem to Baeś chyba powinien w końcu dowiedzieć się o tym dziecku, nie?

    A teraz pytania z innej beczki:
    1. Co będzie z osobami, które nadesłały prace konkursowe? (moja coś wam nie działała, więc dzisiaj wysłałam do momiji poprawioną wersję i już powinno być ok)
    2. Kiedy My Plac, bo to sobie poczytałam ostatnio i jestem mega ciekawa, co dalej? xDD

    Pozdraaawiam cieplutko i dobranoc<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Już odebrałam, przeczytana. Nie wiem na razie, co będzie z osobami, które nadesłały opowiadania, bo jeszcze o tym nie rozmawiałyśmy, zresztą jak o niczym z tym związanym. Nie ma na to czasu, czy coś, whatever.
      2. Z moich obliczeń wynika, że pewnie niedługo, ale wiadomo, jak to jest. O tym też jeszcze nie rozmawiałyśmy, bo tak jak mówię - czasu brak, czy coś w tym stylu. Są rzeczy ważne i ważniejsze.

      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Jak to mówią, kiedy ktoś często nie ma dla ciebie czasu, to znaczy, że nie ma Cię w jego sercu...


      CZY MNIE I CZYTELNIKÓW NIE MA W WASZYM SERCU?! T^T

      Usuń
    3. ciebie nie ma, poeto jebany.
      chociaż komentarze nam wbijasz, plus jeden do statystyk

      Usuń
  3. Fajnie, że w końcu trochę więcej Kaia i Koichiego! Ich historia jest mega ciekawa, dlatego fajnie jakby dostawali więcej czasu "antenowego" xd
    Kraszuję ten związek soł macz<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak w ogóle to kim jest ta śliczna pani, która na gifie robi za Chisato? :3

      Usuń
    2. Ishihara Satomi Ishiharą Satomi... ALE MNIE TEN TWÓJ JOHANEK MEGA JARA<33333333333

      Usuń
    3. mnie też jara, kocham typa. stworzenie takiego zwyrola i manipulanta to sztuka. kłaniam się, Urusawa-sensei

      A ISHIHARĘ SATOMI TO TY SZANUJ, ONA JEST SEXY AS HELL.

      Usuń
  4. DAWNO NIE PISAŁAM KOMENTARZA, A SKORO JUŻ PRZYBYŁAM POŚMIAĆ SIĘ Z ODPISÓW NA KOMENTARZE MOMIJI TO COŚ WYSKROBIĘ ZIOMECZKI.

    Jak zwykle czytałam przedpremierowo i było fajnie.
    Kai i Koichi mnie jarają.
    Obydwie mnie olewacie.
    Podoba mi się Bae na tym pierwszym gifie.
    Kocham matkę Tsuzuku.

    Kropka. Koniec komentarza.
    Nie pozdrawiam, wasza kochana i sympatyczna beta :))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. itachi jest bardzo sympatyczna, polecam :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
      cud dziewczyna!

      Usuń
  5. Jestem tu nowa i jeszcze nie wszystko i wszystkich ogarniam, ale póki co bardzo podoba mi się ten blog!
    Na razie jestem po przeczytaniu tylko Beast and Prince, ale zaraz zabieram się za resztę i postaram się też coś pokomentować.

    Tym czasem zapraszam również do siebie: http://www.ourdemonlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. link nie działa, słońce. spróbuj podesłać jeszcze raz

      Usuń
  6. Przybyłam aby powiedzieć aby był spokój w komentarzach.
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem czterdziestym obserwatorem czuję się dumna!
    Dopiero zaczęłam czytać wasze opowiadania, ale obserwacja pozostawiona bo na pewno jeszcze nie raz tutaj wpadnę.

    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja to w sumie czekam na tą nowość

    OdpowiedzUsuń
  9. Halo halo, dlaczego obie nie dajecie mi znaku życia?:[
    Martwię się.

    OdpowiedzUsuń
  10. aaaaw, kiedy pierwszy raz tutaj przybyłam miałyście chyba z 5, albo 6 obserwatorów. to piękne, że w tak krótkim czasie przybyło ich aż tyle! szacuuun.
    ja tym razem także zostaje na dłużej, bo zainteresowało mnie parę rzeczy po dłuższym zaczytaniu się :3

    OdpowiedzUsuń