Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 2 listopada 2017

"Moondust" Rozdział I


W końcu udało się ogarnąć ten KRÓTKI chapter numero uno. Naprawdę. Cofamy się obie mając problem z takim chapterem, który specjalnie jest taki krótki w końcu to dopiero początek historii Kuksa i Czizy. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że my mamy taak dużo pomysłów na wszystko a nie umiemy tego ogarnąć.
No ale cóż. Łapajcie od nas chapter numero uno tych wspaniałych młodych mężczyzn. 
I przepraszamy za tą długą nieobecność~


Jungkook

Ludzie. 
Ludzie. 
Wszędzie... ludzie. 
Gdzie nie spojrzę... ludzie. 
Ludzie. Są irytujący. I to bardzo. 
Zwłaszcza jeśli, co chwila ktoś przez ‘’przypadek’’ się o Ciebie otrze, lub wpadnie na Ciebie. Znaczy... No nie żebym był oschłym i aspołecznym typem, ale po prostu wkurza mnie wszystko, co żyje i się porusza. 
To może jestem jednak aspołeczny? Nie wiem, ale w tym momencie ponownie wpadła na mnie ta sama osoba.

Podobny obraz
Syknąłem pod nosem, lecz nie zdjąłem swoich słuchawek. Delikatnie otworzyłem oczy patrząc kątem oka na osobę, która wylądowała na moim ramieniu. Jasnowłosy chłopak szybko podniósł się do siadu i zaczął coś mówić. Ponownie poczułem irytację, gdyż zmusiło mnie to do wyjęcia słuchawki z ucha i przerwania tej jakże zajebistej piosenki The Weekend.
- Wybacz, ale nie słyszałem, co mówisz... Słucham muzyki, tak jakbyś nie zauważył – niemalże to wywarczałem. Jednak chłopak się tym kompletnie nie przejął i tylko uśmiechnął się szczerze. Zmrużyłem oczy, czując jak dosłownie oślepia mnie swoim blaskiem. No chyba aż tak radosnej osoby nie widziałem w życiu.
- Wybaaacz!~ Naprawdę nie chciałem, ale wiesz... Pierwszy dzień studiów, nowi ludzie i wiesz jak to jest kiedy wcho… - wyłączyłem się totalnie, widząc, jak zaczyna nawijać. Odwróciłem się przodem do wielkiej tablicy na środku ogromnej sali. Z wieloma... podkreślam... WIELOMA ludźmi.
- Ekhm – chrząknąłem, przerywając mu ten urzekający wywód, w którym zdążyłem się dowiedzieć nawet tego, że niedawno jego pies zachorował. – Wybacz, mogę zabrzmieć chłodno, ale... Nie mam ochoty z Tobą gadać. Ani z innymi twoimi znajomymi także... Jakbyś mógł i więcej się nie odzywał, ani na mnie nie wpadał, to byłoby świetnie.
Chłopak zamrugał parę razy, dzięki czemu już miałem w sobie zalążek nadziei, że się odczepi, jednak niestety byłem w błędzie. 
Ten tylko zaśmiał się głośno i poklepał mnie w ramię.
- Już Cię lubię! Mów mi Taehyung! A ty…?
- Jungkook… – wymruczałem od niechcenia.
Przez następne dziesięć minut Tae przedstawił mi resztę załogi. Suga, Namjoon, Jin, J-Hope i Jimin. Nie podobała mi się ta cała sytuacja, jednak w głębi duszy ucieszyłem się trochę, że już mam jakieś osoby, które znam w tym wielkim budynku. Byłem przyzwyczajony do ludzi wokół mnie. Od dzieciństwa kręciło się ich sporo. Może faktycznie to przez mój wygląd? No bo rzeczywiście, do brzydkich nie należę. 
Znaczy... Nie żebym od razu był jakimś narcyzem, ale uważam, że jestem przystojny. Plus dziesięć do odwagi!
W trakcie pierwszego zapoznawczego wykładu na fizyce, mój wzrok z niewiadomych przyczyn powędrował w bok. A dokładniej na rząd niżej. Zmarszczyłem charakterystycznie brwi, zauważając pewnego chłopaka… który... 
Przypominał mi… 
Nieee. 
To niemożliwe. 
Tak, definitywnie to niemożliwe, żeby to był on.
Pokręciłem głową, odganiając od siebie myśli, kiedy nagle poczułem dłoń na ramieniu. Spojrzałem w bok i napotkałem pytający wzrok Tae. Uśmiechnąłem się do niego, rzucając krótkie ,,nie, nic’’ i z powrotem skupiłem się na tym co mówił wykładowca.
No, bo... przecież to niemożliwe.
Niemożliwe!

Chisa

Mój dzień już z samego rana rozpoczął się zdecydowanie źle. 
Pomijając już fakt, że moja ewidentnie zbyt krótkotrwała pamięć sprawiła, że totalnie zapomniałem nastawić wieczorem budzika i gdyby nie mój kochany braciszek (który stargał mnie z łóżka za nogi, dosłownie!) spóźniłbym się już pierwszego dnia studiów, to na moją głowę stoczyło się jeszcze multum innych problemów, takich jak zepsuty samochód, brak czasu na ogarnięcie swojej niewyjściowej mordy (co ostatecznie zakończyło się tak, że ukryłem swoją pokraczną twarz pod burzą swoich blond włosów), czy chociażby to, że po ostatecznym dostaniu się w końcu na tę nieszczęsną uczelnię o mało nie zaliczyłem widowiskowej gleby ze schodów. 
A spadania z nich zdecydowanie mi wystarczyło w swoim krótkim życiu... 
Westchnąłem głośno i wsadziłem jedną słuchawkę do ucha, niezbyt skupiony na tym, co ten dość dziwny, starszy profesor miał do powiedzenia. Wykłady z fizyki nieszczególnie mnie interesowały, biorąc pod uwagę fakt, że kierunek moich studiów był czysto artystyczny. Muzyczny konkretnie. Wierzyłem jednak, że cała ta fizyka może choć trochę pomóc mi z moimi problemami pamięciowymi. Ponoć przedmioty ścisłe były dobrym ćwiczeniem pamięci. 
Przygryzłem delikatnie wargę. Fizyka, matematyka i wszelkie przedmioty ścisłe kojarzyły mi się z jakimiś dość wymagającymi obszernej wiedzy kierunkami i zawodami. Przykładowo astronomia... Do tego to trzeba mieć łeb! 
Przez chwilę aż wstrzymałem oddech, czując jakiś dziwny przebłysk na myśl o astronomii. Nie wiem dlaczego, ale pomimo mojego braku jakiegokolwiek zainteresowania tym tematem, miałem wrażenie, że jest mi to wszystko dość bliskie. Jakby wiązało się z moją przeszłością, jednak nie mogłem przywołać do siebie żadnego jasnego wspomnienia. Moja pamięć od czasu wypadku była jedną wielką czarną dziurą, zamgloną pustką. Najdalsze wydarzenia o jakich pamiętałem, to czasy mojego liceum. Zaś jeśli o moje dzieciństwo chodziło... Wydawało mi się, jakby ono w ogóle nie istniało. Za każdym razem, kiedy o tym myślałem, czułem tylko... 
Pustkę i przygnębiający smutek. 
Niestety moi rodzice nigdy nie raczyli mi wyjaśnić powodów tych odczuć, skutecznie unikając tematu.
- Chisaaa-chaaaaaan~ Nie odpływaj! - siedzący obok mnie chłopak szturchnął mnie z całej siły w bok, na tyle mocno, że aż podskoczyłem jak oparzony na siedzeniu. Posłałem mu pełne wyrzutu spojrzenie i rozmasowałem dłonią uderzone miejsce, mrucząc coś z irytacją pod nosem. Chobi, bo tak ów irytująca persona miała na imię (zapamiętanie go, tak samo jak imion reszty jego towarzystwa przychodziło mi z trudem, zresztą jak zawsze) był moim znajomym od zaledwie kilkunastu minut, a już miałem ochotę wywalić go za okno. 
Nie chodziło o to, że chłopak ten był jakiś mega drażniący... Wręcz przeciwnie, zachowywał się stosunkowo normalnie, tylko był dość... upierdliwy. A ja średnio potrafiłem wytłumaczyć mu, dlaczego nie lubię, kiedy ktoś mnie dotyka. 
- Nie przypominam sobie, żebym pozwolił Ci się tak nazywać - odburknąłem tylko i momentalnie odwróciłem się do tyłu, czując na sobie czyiś wzrok. Uniosłem głowę do góry, kiedy zorientowałem się, że siedzący w rzędzie wyżej chłopak przez chwilę mi się przypatruje.
Szybko jednak jego wzrok spoczął z powrotem na wykładowcy, a ja wzruszyłem tylko ramionami, idąc w jego ślady. Byłem pewien, że widziałem go pierwszy raz w życiu, jednak to krótkie spojrzenie na jego twarz obudziło we mnie jakieś dziwne przeczucie, że skądś go kojarzę... Nie wiedziałem tylko skąd. Możliwe, że tylko coś mi się wydawało, albo to po prostu moja skleroza znowu dawała o sobie znać. 
Wzruszyłem na powrót ramionami, skupiając się na wykładzie z fizyki i odrzucając od siebie natłok natrętnych myśli.  

Jungkook

Pierwszy wykład z fizyki. 
Nic wielkiego, raczej lekcja zapoznawcza i dostanie grafiku na następne pół roku. Jednak i tak najbardziej ciekawił mnie zakres z astronomii. Całe szczęście mam ją jako osobny przedmiot, więc tyle dobrego. Mruknąłem pod nosem, budząc się z głębokich rozmyślań, akurat przed dzwonkiem kończącym wykład. Otarłem twarz dłonią i skierowałem swój wzrok na sufit, czując się jak samotna ryba wśród fal.
Znalezione obrazy dla zapytania Jungkook gif tumblr
- Ej.
Westchnąłem ciężko, czując jak Tae szturcha mnie w bok, oznajmiając tym, że jednak oprócz mnie ktoś jeszcze istnieje. Skierowałem powoli swój zmęczony wzrok z sufitu na niego, dając mu tym znak, że mnie zirytował.
- Co? – odpowiedziałem.
- Już koniec wykładu! Jest przerwa, a ty tutaj chyba zarosłeś – zaśmiał się. 
Rzeczywiście. 
Rozglądając się, zauważyłem, że wszyscy zaczęli się rozchodzić. Pokiwałem mu głową i spakowałem swoje notatki do plecaka i razem z nowo poznanymi osobami, wyszedłem na korytarz już przepełniony ludźmi. Nie za bardzo jednak się nimi przejmowałem. Dla mnie liczyło się tylko, aby zdać studia i robić w życiu to, co chcę. A moim największym marzeniem jest zostać astronautą i właśnie do tego dążę. Od zawsze stawiałem przed sobą, co chcę robić w życiu i tego się trzymam. Zdecydowanie nic nie jest w stanie tego przerwać.
- Ej, widzieliście tą nową grę na playa? – rozmowa chłopaków ponownie wyrwała mnie z zamyślenia, w związku z czym postanowiłem, że włączę się do tej ich żywej dyskusji.
- No...! Zajebista jest! – odpowiedział Jimin, zajadając się jakimś batonem.
- A ty, Kookie? Co o tym myślisz? – dopiero po chwili dotarło do mnie to, że pytanie kierowane jest do mnie. Otrząsnąłem się i spojrzałem na Tae.
- Co?
- Ech, Kook...! Nowa gra. Halo, ty w ogóle żyjesz?
- Ta, ta. Codziennie od dwudziestu lat – przewróciłem oczami. Dotarliśmy właśnie pod kolejną salę wykładową. Okazało się, że z chłopakami będę mieć połowę zajęć. W sumie ucieszyło mnie to trochę, ponieważ wydają się fajni i chociaż kogoś znam w tym całym uniwersytecie. Są jakieś plusy przynajmniej.
Oparłem się o ścianę i czekałem na koniec przerwy.
Męczyło mnie jedno.
A w zasadzie męczyła mnie jedna osoba… 
Ta, która była mi tak znajoma, ale nie wiedziałem z kim mam ją sobie dokładnie kojarzyć. Irytowało mnie to, bo w stu procentach jestem przekonany, że znam tego chłopaka.
W takim razie, czemu za cholerę nie mogę sobie przypomnieć? Chyba będę musiał przeprowadzić małe śledztwo, bo jak znam siebie - a znam bardzo dobrze - to ta sprawa nie da mi spokoju dopóty jej nie rozwiążę!
Irytujące.
Chisa

- Po co nam tak właściwie ta fizyka? - Chobi wydał z siebie ciężkie westchnienie, kiedy wspólnie opuściliśmy salę wykładową, na której spędziliśmy tą jakże męczącą godzinę. - Czy to nie jest aby trochę bezsensu, biorąc pod uwagę kierunek naszych studiów? - mruknął po chwili, przeczesując dłonią swoje brązowe włosy. 
Na te słowa zareagował jedynie Shogo - drugi z zapoznanych dzisiaj przeze mnie znajomych - który dołączył do nas wspólnie z Satoshim tuż przy wyjściu z sali. Chłopcy musieli się gdzieś wcześniej zagubić i usiedli gdzieś indziej, dlatego ja i Chobi nie mogliśmy wypatrzyć ich wśród innych studentów. 
- Och, przestałbyś już marudzić, Chobi-san~ - Shogo pokręcił głową z rozbawieniem. - Trochę logicznego myślenia Ci się czasem przyda. 
Ja osobiście nie wtrącałem się w ich jakże fascynującą rozmowę, gdyż ani nie miałem na to ochoty, ani jakichś szczególnych argumentów do przytoczenia. Zdecydowanie jednak opowiadałem się za zdaniem Chobiego, który miał absolutną rację w tym, że fizyka raczej nie jest nam w żadnym stopniu potrzebna na studiach muzycznych. Nie będę się jednak nachalnie wykłócać w tym temacie... 
Skoro ktoś tak ustalił, to tak najwidoczniej musiało być. 
Satoshi chyba też nieszczególnie miał zamiar podzielić się z nami tym, co myśli o tym wszystkim, gdyż milczał równie zawzięcie, jak ja. Nie dziwiło mnie to jednak w żadnym stopniu. Poznałem go dopiero dzisiaj, ale już zdążyłem się przekonać, że ten chłopak zdecydowanie NIE należał do szczególnie rozmownych osób i wykrzesanie z niego jakiegokolwiek słowa graniczyło wręcz z cudem. Zawsze też posiadał dokładnie ten sam, kamienny wyraz twarzy, zupełnie jakby nie odczuwał żadnych emocji. Albo co najmniej dość skutecznie je ukrywał. 
Sam nie wiedziałem, czy bardziej mnie to w nim przeraża, czy fascynuje...
I właśnie fakt jego małomówności i aspołeczności sprawił, że niemało się zdziwiłem, kiedy nagle się zatrzymał i wbił spojrzenie w stojącą na korytarzu grupę chłopaków. Od razu skierowałem spojrzenie w tamtą stronę i uniosłem do góry brew, kiedy wśród nich dostrzegłem tego samego człowieka, któremu jeszcze chwilę wcześniej przyglądałem się na wykładzie z fizyki. 
Jego twarz naprawdę wyglądała mi znajomo, jednak nie przypominałem sobie, żebym kiedykolwiek go gdzieś spotkał. Czy to jakieś urojenia, Chisa-kun? 
Satoshi stał przez dłuższą chwilę, a jego wzrok spoczywał na zupełnie innym osobniku z tej grupki. Zmrużył oczy i pokiwał sam sobie głową, jakby stwierdzając, że ma rację w jakiejś kwestii, a następnie otworzył usta, jakby chcąc zagadnąć nieznajomego nad czym się przez chwilę wahał. 
- Hoseok... To ty? - w końcu się odezwał i przechylił lekko głowę, po czym na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. 
To już totalnie mnie zszokowało, gdyż pierwszy raz widziałem u niego jakąkolwiek zmianę mimiki....    
Jungkook

Obcy dla mnie głos obudził mnie z moich głębokich przemyśleń, co jak wiadomo nie ucieszyło mnie zbytnio. Podniosłem leniwie swój ciężki wzrok i ujrzałem, jak Hoseok szybko odwraca swoją głowę, słysząc jak ktoś do niego mówi. Zauważyłem, że na początku nie wiedział za bardzo, co ma zrobić, zupełnie jakby próbował połączyć dwa wątki ze sobą i ułożyć w jedną spójną całość. 
Przez ułamki sekund można było zaobserwować na jego twarzy tysiące min. Te wyrażające zdziwienie, aż do dziwnego, aż przepełniającego go szczęścia. 
I zaledwie po chwili ujrzałem go wręcz w trybie natychmiastowym przy osobie, która go zawołała.
- O mój Boże! Satoshi, to ty! – krzyknął i rzucił mu się na szyję, obciskując go z każdej strony.
Znałem go od paru godzin, a już zdążyłem wyrobić sobie o nim zdanie. Hoseok jest pełnym życia chłopakiem, który ma wielkie ambicje, co do swojej przyszłości i ma wielką nadzieję, że to, co chce tak bardzo robić mu się uda. Ja za to uważałem, że nadzieja jest matką głupich, jednak każdy, chociaż odrobinę nadziei ma. Nawet ja.
Hoseok jest entuzjastą, widać to po nim już na pierwszy rzut oka. Uwielbia przebywać w towarzystwie i równie towarzyską ma osobowość. Każe na siebie mówić J-Hope, zupełnie jakby był w jakimś zespole czy coś… 
Znalezione obrazy dla zapytania Hoseok happy gif tumblr
Nie przeszkadza mi to tak bardzo, jednak nie zamierzam tego używać. Bądźmy poważni…
Przypatrywałem się tej dwójce z nieznaną mi ciekawością. Z reguły obce osoby mnie nie obchodzą, jednak byłem ciekaw, jak to dalej się potoczy. Obserwując ich, zauważyłem, że oboje są niezwykle radośni z tego, że siebie widzą. Pokręciłem głową lekko rozbawiony i mój wzrok niechcący napotkał tego samego chłopaka, któremu się przypatrywałem na wykładzie z fizyki. Zmrużyłem oczy, zirytowany faktem, że mój humor przed chwilą chociaż odrobinę się poprawił, a teraz ponownie jestem wkurzony, przez to, że nie potrafię sobie skojarzyć jego twarzy z nikim konkretnym.
- A chuj by to – warknąłem pod nosem i odepchnąłem się od ściany. Na moje nieszczęście każde moje dalsze postępowanie rejestrował Taehyung, jak jakiś monitoring.
- Idziesz się z nami przywitać? – zapytał. Odmówiłbym. Ba! Nawet bym go wyśmiał. Jednak te jego oczy… 
Kuźwa, no! Co on jakiś hipnotyzer? 
Westchnąłem głośno, nawet nie zauważając, że wstrzymuje oddech i przytaknąłem głową w ramach odpowiedzi. Całą szóstką podeszliśmy do Hoseoka i jego kolegi, z którym ten tak się obściskiwał.
- O! Poznajcie się... To jest Satoshi, mój dawny przyjaciel – Hoseok uśmiechnął się szeroko i ponownie przytulił do chłopaka. – A to są moi znajomi.
Każdego z nas przedstawił po kolei i w końcu doszło do mnie. Mruknąłem pod nosem orientując się, że on o mnie w sumie nic nie wie. No chyba, że tyle, jak się nazywam. Może tak, jak na razie zostać. 
- Jeon Jeongguk, ale możecie mówić mi po prostu Jungkook. Tak będzie wygodniej – posłałem im wyćwiczony uśmiech i starałem się nie patrzeć w stronę tajemniczego chłopaka.
Czemu ja muszę być tak negatywnie nastawiony do tego wszystkiego?

Chisa

Cała nasza trójka (ze mną na czele), wydawała się być wręcz nieludzko zadziwiona tym, jak bardzo Satoshi poweselał na widok tego swojego dawnego przyjaciela. Najbardziej zdumiony wydawał się być Shogo, który znał go najdłużej z nas wszystkich, i jak twierdził nigdy nie widział u niego jakichś konkretnych zmian emocji. Teraz zaś Satoshi uśmiechał się szeroko, śmiał się głośno i rozmawiał wesoło z dawno niewidzianym kumplem, pokazując nam wszystkim swoją niespotykaną dotąd u tego małomównego aspołeczniaka stronę. 
Nie wiem dlaczego, ale momentalnie poczułem jakieś dziwne ukłucie w sercu. To naprawdę piękne mieć w swoim życiu kogoś, przy kim bez żadnego skrępowania pokazujesz swoje prawdziwe oblicze. Kogoś, dzięki komu uśmiechasz się nawet w najgorszych momentach swojego życia. 
Przejechałem dłonią po swojej klatce piersiowej, kiedy poczułem w niej kolejny nerwoból, przypominający uczucie wbijanej w moje serce igiełki. Wyjątkowo dużej igiełki... 
Odkąd tylko pamiętam, zawsze miałem dziwne wrażenie, że i w moim życiu był ktoś taki. Ktoś ważny, na kim bardzo mi zależało. Możliwe, że nawet osoba, którą poniekąd kochałem nad życie. Zawsze kiedy o tym myślałem, czułem jakieś dziwne ukojenie, któremu jednak zawsze towarzyszyło także uczucie przenikającej pustki.
Z jakiegoś powodu też, nigdy nie potrafiłem przywołać w swojej głowie obrazu ów osoby, dlatego uznawałem to po prostu za swoje powypadkowe urojenia, których od tamtego czasu towarzyszyło mi wiele. Przez tą beznadziejną utratę pamięci - przez którą zapomniałem o większości swojego dzieciństwa - przez cały czas w głowie tworzyło mi się wiele fałszywych wspomnień. Nabawiłem się przez to także wielu fobii, na czele z jakąś dziwną reakcją obronną na cudzy dotyk. 
W tym, że obecność jakiejś tajemniczej persony w moim życiu nigdy nie miała miejsca. uświadczyli mnie także rodzice, którzy skutecznie zaprzeczali temu, że ktoś taki kiedykolwiek istniał. Uwierzyłem, jednak uczucie braku czegoś... a raczej kogoś... ważnego dręczyło mnie każdej nocy, nawet jeśli zawzięcie starałem się o tym zapomnieć. 
Z zamyślenia wyrwały mnie głosy wszystkich zebranych, którzy zaczęli się przedstawiać. Nie zwróciłem na to szczególnej uwagi, wiedząc, że moje problemy z pamięcią i tak sprawią, że zaraz zapomnę ich imion. Mimo wszystko jednak, mimowolnie moje zainteresowanie zostało przyciągnięte przez TEGO chłopaka. 
Jungkook? Miałem wrażenie, że już gdzieś to słyszałem, jednak totalnie nie miałem pojęcia, gdzie... 
- Miło mi was poznać, jestem Chisa - powiedziałem w końcu, kiedy Chobi i Shogo odbębnili swoje formułki grzecznościowe. 
Jungkook

- No chyba Cię pojebało – usłyszałem nagle za swoimi plecami dość głośną rozmowę. Nie dość, że na korytarzu było dużo ludzi i przez to było GŁOŚNO, to teraz dodatkowo przez tą radosną grupkę jakichś idiotów zrobiło się jeszcze GŁOŚNIEJ. 
Odwróciłem głowę zaciekawiony i jednocześnie zirytowany, spoglądając na tych debili.
- Nie, serio gadam. Ja bym Cię okłamał? – jeden z nich szturchnął drugiego w ramię i oboje wybuchnęli śmiechem. Pokręciłem głową i wróciłem myślami do moich aktualnych towarzyszy, dostając na twarzy kolejnego fakapa, widząc, że J-Hope prawie leżał na Satoshim, a jemu to kompletnie nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. 
W jego twarzy udało mi się wyczytać, że tak samo, jak Hoseok był teraz w siódmym niebie. Nie wiem, czemu, ale ucieszyło mnie to trochę. 
To wspaniałe, bo nie widzieli się długo, z tego co udało mi się wywnioskować i teraz w końcu mają okazję do spędzania ze sobą czasu. Czyż to nie piękne...?
Aż popadam w melancholię w takich momentach, mimowolnie przypominając sobie o moim przyjacielu z dzieciństwa oraz jego obietnicy, że już zawsze będziemy razem i nic nas nie rozdzieli. 
I taki chuj. 
Rozdzieliło. 
A dokładnie mój porypany ojciec. Kiedy widzę tego człowieka, to mam ochotę do niego podejść i mu po prostu przypierdolić. Ale to tak porządnie. W końcu to przez niego matka nie wytrzymała i miałem piekło w domu. A potem jeszcze większe piekło, ale tym razem u niego
Ogólnie rzecz biorąc to miałem strasznie ciężkie dzieciństwo, ale nigdy nie pokazywałem tego po sobie. Powtarzałem sobie, że dam radę i w końcu uwolnię się od tych debili, żyjąc tak jak ja będę tego chciał. 
I poniekąd mi się udało. 
Wyjechałem z miasta, w którym za młodu mieszkałem z ojcem, wynająłem mieszkanie, znalazłem pracę i teraz zacząłem dalszą edukację na swoich wymarzonych studiach.
Niby teraz ma się w końcu wszystko poukładać, ale jakoś tego nie czuję w kościach. Serio
Mimowolnie ponownie spojrzałem na tego chłopaka. 
Chisa... Chisa.... 
Znam to imię skądś…! 
Tylko, kurde... skąd? W tym sęk!
Chisa.
Chisa.
Moment. 
Chwila. 
Moment. 
O mój Boże! Chisa! 
Jak ja mogłem zapomnieć imienia mojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa, o którym przed chwilą myślałem?! Jungkook, ty to jednak czasem serio tępy jesteś...
- Chisa! To naprawdę ty? – tym razem to ja wydarłem się na cały korytarz, a wszyscy zwrócili na mnie wzrok. 
Ja to miałem centralnie w dupie, bo właśnie w tym momencie...
Prawdopodobnie odnalazłem miłość swojego życia. 
– W końcu Cię znalazłem!
Znalezione obrazy dla zapytania Jungkook gif tumblr

-----
<bitch wtf>
by Zero.

9 komentarzy:

  1. ahhh, w końcu sie doczekałam!!

    szkoda jednak, że tak krótko, ale rozumiem, że w to w sumie tylko taki wstęp. ogólnie bardzo mnie ciekawi jak to się dalej rozwinie.

    czy Chisa przypomni sobie Kooka? (stawiam że na pewno nie XD) jaka będzie jego reakcja? tyle pytań, a tam mało odpowiedzi <3

    nie mogę się już doczekać ciągu dalszego, jak i kontynuacji innych opowiadań.
    Cieszę się przeogromnie, że w końcu wróciłyście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my się cieszymy, że ty się cieszysz z tego, że wróciliśmy xD
      A tak serio to dziękuje za komentarz. Właśnie takie dają nam kopa w dupe do dalszego działania (。’▽’。)♡

      Usuń
  2. TO

    JEST

    PIĘKNE.


    JA CHCĘ DALEJ.



    KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  3. jejuś to jest takie słodkie��

    Ogólnie to stwierdzam, że połączenie Chisy i Kooka to najlepsze co mogłam zobaczyć, bo oni oboje są tak bardzo rozkoszniii
    Co prawda nie słucham i nie przepadam ani za Div/Acme (ich styl muzyczny nie zbyt przypadł mi do gustu) ani za Bts (ten rakdom<33) ale obu panów chcąc nie chcąc znam i lubię

    Sorki że z anonima ale nie chce mi sie logować XD

    OdpowiedzUsuń
  4. to uczucie kiedy chcesz napisać coś pozytywnego, ale uświadamiasz że nie umiesz w komentarze;;

    PODOBA MI SIĘ

    OdpowiedzUsuń