Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

piątek, 23 czerwca 2017

"Last Heaven" (GRuk) Rozdział V


Ogłoszenie parafialne
/Czytać/

Chce coś centralnie dodać coś od siebie chodzi o mnie Owianek miło mi bardzo.
Więc dodaje coś od siebie.
Jak można zważyć - a widać lel
Zmieniłam swą nazwę na Zero i ona już zostaje. Owianek jest przereklamowany chociaż to jeden z odmian mojej ksywki lel jednak Zero (czyt. Dzero) bardziej do mnie przemawia i jakbym była bojem koreańskim i w zespole taki pseudonim sceniczny bym posiadała. Ale jednak aczkolwiek iż nie posiadam męskiego ciała i koreańskiego pochodzenia - więc zostaje mi tylko umrzeć jako polka.
Także nie wiem jak Momiji- taak nie ma Nikity też zmieniła eldo - ja nie zmieniam.
Pozdrawiam serdecznie.
Zero 제로

/A teroz od nas obu/

MAMY taki POMYSŁ bardzo SUPER EKSTRA HIPER ULTRA.
Chodzi nam odnośnie o konkurs z nagrodami oczywiście. Przbywamy więc z pytaniem zapytaniem czy taki pomysł by wam odpowiadał? 
Odnośnie tego konkursu będzie też umieszczona ankieta na tak/nie.
Chociaż my byśmy tam brały udział gdyż... no naszym skromnym zdaniem nagrody są naprawdę fajne.
 Więc jeżeli się zgodzicie konkurs wejdzie w życie ^^
A teraz więcej was nie zatrzymujemy i zapraszamy do lektury.





Ruki

- Ruki-kun, trochę więcej entuzjazmu! - Uruha klepnął mnie w ramię na tyle mocno, że prawie wypuściłem z ręki swoją walizkę. Właściwie to przywalił mi z taką siłą, że prawie wylądowałem ryjem w podłodze, czego Kouyou oczywiście nawet nie zauważył. Całe szczęście udało mi się jakoś utrzymać równowagę - jeszcze brakowało tego, żebym zaliczył perfekcyjną glebę przed hotelem w zupełnie obcym kraju, zaraz po przylocie. Ostatnimi czasy spotkało mnie wystarczająco dużo upokorzeń... A to jedno, sprzed miesiąca szczególnie zapadło mi w pamięci. Jestem pewien, że wszyscy doskonale pamiętacie, co wtedy się wydarzyło. 
Od tamtej pory nie widziałem się z NIM ani razu. I dobrze! Nie wiem, czy potrafiłbym tak po prostu spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim. 
Ech... Chyba najbardziej bolało mnie to, że przez alkohol moje dziwkarskie alter ego wyszło na jaw. Pierwszy raz w życiu wstydziłem się za samego siebie. Mimo tego, że wszystkie "dowody zbrodni" (aka powszechnie zwane "malinki") już dawno zniknęły z mojego ciała, teoretycznie rzucając to wszystko w niepamięć, ja wciąż czułem jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Każdego ranka męczyło mnie to samo zażenowanie i nieme błaganie o pomoc do niebios, aby to wszystko okazało się snem. Niestety jednak zdążyłem porządnie uszczypnąć się już jakieś na oko tysiąc razy i poczucie wstydu wciąż nie znikało. Tak samo jak wspomnienie o jego dotyku i us... 
Agdihgghehidsb, Takanori! Stul już pysk, dobrze? Mało Ci jeszcze, ty skończony, zdebilniały, niewyżyty dziwaku?!
Wypuściłem ze świstem powietrze i popatrzyłem na mojego rudowłosego przyjaciela, który podskakiwał jak kucyk z radości związanej z tym, że w końcu udało mu się oderwać od obowiązków w studiu. Uruha zawsze był strasznym leserem jeśli chodziło o robotę, dlatego każdy przejaw uwolnienia się od marudzenia Kogi-san i wściekłości dyrektora-sama był dla niego zbawieniem wprost z niebios. Zapewne dlatego moja skwaszona mina była dla niego nie lada zdziwieniem... 
Jednak drugi, jeszcze większy leser, Akira Suzuki (znany także jako Reita no baka) nie wyglądał na szczególnie zadowolonego. Wydawał się być tym wszystkim jeszcze bardziej zdenerwowany niż ja. Najprawdopodobniej powodem jego niezadowolenia był fakt, że nasz ukochany lider postanowił rzucić nas na żywioł i szkołę przetrwania i wybrać hotel, w którym nie było dostępu do internetu. "Bycie offline dobrze wam zrobi, wy pozbawione życia nerdy", rzekł pewnego dnia, wprawiając tym Akirę w osłupienie i niedowierzanie. W końcu w jaki sposób dostanie się teraz na swoje ukochane strony pornograficzne mające za zadanie umilić mu wieczór, w całe szczęście tylko jemu znany sposób...? Podzielający jego... ekhem... niecodzienne zainteresowania przyjaciel - Kouyou - przynajmniej zaopatrzył się w parę gazetek z gorącymi azjatkami.
- Gdzie oni są? - Aoi wywrócił oczami. Był wyraźnie znudzony oczekiwaniem, aż Kai w końcu dodzwoni się do tajemniczych przybyszy, którzy mieli oczekiwać na nas pod hotelem. 
Zwróciłem wzrok na lidera, który mruknął pod nosem coś w stylu "stul ryj", po czym momentalnie odskoczył na bok, kiedy jego rozmówca najwidoczniej odebrał telefon. Tanabe zaśmiał się nerwowo i odszedł na bok, abyśmy nie mogli usłyszeć jego rozmowy.
No tak. Zapomniałem ich spytać na kogo czekamy... Głupi ja.    

G-Dragon

Westchnąłem głośno, po raz kolejny mocniej szarpiąc swoją walizkę, która jakoś dziwnie irytowała mnie wydawanym przez siebie dźwiękiem spod kółek. Zirytowany także spojrzałem na Seungri’ego, który w dziwny sposób od czasu do czasu patrzył na mnie, jak rozmawiał przez telefon.
- Zaraz Ci przywalę, jak nie przestaniesz się tak na mnie lampić. – Syknąłem w jego stronę, kiedy w końcu przestał bawić się w agenta i po kryjomu gadać przez telefon. Nie wiem... Może chce spełnić swoje marzenie z dzieciństwa o zostaniu tajnym agentem? Tylko niech tego nie robi w tak irytujący sposób.
- Wybacz, Kwon, ale musiałem się dogadać… z kimś. – Odwrócił wzrok w drugą stronę, a ja zmrużyłem oczy przyglądając mu się.
- Aaa tak w ogóle... – Zacząłem, specjalnie podnosząc głos. – To z kim my mamy spędzić ten tydzień, na tej przeklętej wyspie, co?
Podobny obraz
- Em... A z nikim takim… Zobaczysz, jak dojdziemy do celu! – Krzyknął i przyspieszył krok. Skrzywiłem się i także przyspieszyłem, wyrównując z nim chód.
- No weź, powiedz. Kurwa, co to za tajemnica? Nie wiem... Exo? Nct? B.A.P? O! A może Bts? – Zacząłem wymieniać zespoły na palcach. No ja naprawdę jestem ciekawy, kto to, ale ta świnia nie chce mi powiedzieć. Cholera, przecież to ja jestem liderem, to ze mną powinno się uzgadniać wszystko, a jak na razie to totalnie mnie zlano. A najlepsze, że o tych wakacjach dowiedziałem się dwa dni przed i postawiono mnie przed faktem dokonanym. Co oni sobie myślą? Że ja szastam czasem?
- Nie. Nikt z nich… Jezus, Kwon, możesz wytrzymać? Zaraz za tym zakrętem będziemy w hotelu. Oni już czekają przed, także zluzuj majty jak Cię proszę. – Powiedział to tak szybko, że trudno mi były zorientować się w przekazie. Więc usłyszałem tylko, że czekają przed hotelem. Kiwnąłem głową i postanowiłem już go nie zadręczać pytaniami.
- Jak tu pięknie! – Do mych uszu dobiegł radosny głos T.O.P. Zerknąłem w stronę pozostałych członków zespołu i uśmiechnąłem się pod nosem, widząc ich z telefonami w rękach i robiących zdjęcia dosłownie wszystkiemu.
Jednak nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem za zakrętem...
Przełknąłem głośno ślinę, widząc jak niektórzy z the GazettE nam machają. No świetnie. Tak jak już w sumie zapomniałem o tym, co stało się dokładnie miesiąc temu, tak teraz wspomnienia wróciły do mnie jak bumerang i uderzyły o moją głowę. Czułem się w tym momencie jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, taki byłem sparaliżowany.
Nawet nie wiedząc kiedy zatrzymałem się samoistnie razem z resztą zespołu i patrzyłem przed siebie, jak skończony debil nie wiedząc, co mam powiedzieć, kiedy wszyscy zaczęli się witać.
Na pewno ten idiota Seungri domyślił się, że niby pokłóciłem się z Rukim i chciał to naprawić… Zabiję. Jak Boga kocham.
- Tak, tak, witajcie. – Uśmiechnąłem się sztucznie, próbując zamaskować swoje zaskoczenie. – Miło was znowu spotkać.
Ciągle odwracałem wzrok od Rukiego i rozmawiałem z kimś innym, aby tylko nie pokazać po sobie, że coś jest nie tak. Przez to, że tak się zestresowałem zapomniałem napisać sms do pewnej ważnej – chyba – mi osoby.

Ruki

Początkowo wmurowało mnie w ziemię. I to dosłownie. 
Stałem tak przez chwilę, jak posąg (albo może bardziej kretyn?) z szeroko otwartymi oczami i kamiennym wyrazem twarzy, który nie ukazywał z grubsza nic. Powoli przeniosłem wzrok na Kaia, który wyszczerzył się do Seungriego z miną przekazującą niemą wiadomość o treści "Udało się. Ci debile się nabrali". 
Cóż... Wygląda na to, że będziemy musieli sobie pogadać, liderku. I to poważnie. Jak wokalista ze zidiociałym perkusistą. 
Dosłownie czułem, jak pulsuje mi żyłka, kiedy pochwyciłem jego nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. A raczej po prostu szarpnąłem, mając realną ochotę zawiązać mu sznur wokół szyi. Szkoda tylko, że żadnego nie było w pobliżu...  
- Kai-kun... - Ton mojego głosu był wręcz zabójczo przesłodzony. - Gwarantuję Ci, że nie dożyjesz jutra. - Syknąłem, na co szanowny pan lider posłał mi tylko zwycięskie spojrzenie.
Był ewidentnie zadowolony z siebie, a ja kompletnie nie wiedziałem czemu. 
Kiedy popatrzyłem w kierunku Ryu-chan'a (czy w dalszym ciągu powinienem go tak nazywać?) momentalnie poczułem jak coś ściska mnie w sercu, gdyż wszystko to co zdarzyło się miesiąc temu zupełnie nagle do mnie wróciło. Co prawda cały czas miałem to gdzieś w pamięci i męczyło mnie to po nocach, jednak teraz... Uderzyło to we mnie ze zdwojoną siłą. Wpatrywałem się w niego z lekkim przygnębieniem w oczach, starając ignorować ten cholerny uścisk w klatce piersiowej. Jak widać, wystarczyło jedno spojrzenie w jego stronę, abym po tym czasie zrozumiał, że... ja po prostu... najzwyczajniej w świecie...
- NIE CHCĘ TUTAJ BYĆ! - Płaczliwy jęk Reity przerwał mi moje wewnętrzne rozterki. I w sumie dobrze... Byłem bliski przyznania się przed samym sobą do czegoś, czego pewnie później bym żałował. 
- Etto... Może... Ten... - Zacząłem się jąkać, starając się uniknąć chociażby zamienienia słowa z obiektem moich obecnych zmartwień. Byłem po prostu zażenowany naszym ostatnim "wyskokiem" i zwyczajnie bałem się spojrzeć mu w oczy. - Właśnie! Miałem zadzwonić do Kaolu! - "Przypomniałem" sobie. Tak naprawdę rozmowa z moim stylistą była ostatnim na co miałbym w tym momencie ochotę. W obecnej sytuacji dodatkowe wysłuchiwanie jego amorów w kierunku mojej zacnej osoby mogłoby źle na mnie wpłynąć. A jak wszyscy zdążyliśmy zauważyć romantyczny nastrój nie jest najlepszą rzeczą w moim wypadku. - Chodźmy już do tego pokoju...! - Zaśmiałem się nerwowo i pochwyciwszy mocniej swoją walizkę, prawie że pobiegłem do środka, zostawiając wszystkich daleko za sobą. 
Nie wiem, co oni kombinowali, ale jak mniemam starali się nas "pogodzić". Szkoda tylko, że nawet nie mieliśmy okazji się pokłócić... 
Uruha widząc, że Ruki stosunkowo się oddalił zakradł się jak ninja do stojącego nieopodal T.O.P'a. Oglądanie Naruto najwidoczniej się opłaciło, gdyż znalazł się obok niego dosłownie bezszelestnie. 
- Przyjacielu mój drogi, mój promyku słońca... - Powiedział i uśmiechnął się przebiegle. - Kai i Seungri ściągnęli tutaj tych kretynów, teraz w naszych rękach spoczywa obowiązek pogodzenia ich. - Oświadczył z zawziętością. - Pokażmy im czym jest moc miłości! - Prawie że krzyknął. 

G-Dragon

- Jak dzieci się zachowujecie, wiesz, GD? – Seungri uderzył mnie w ramię, widząc jak Ruki szybko się oddala. Rozmasowałem bolące miejsce i obserwowałem jak odchodzi.
- Mogłem się domyślić, że z nimi będziemy mieć tydzień wakacji. – Chwyciłem za uchwyt walizki i postąpiłem tak samo, jak Ruki.
- To źle, że się martwię?! – Usłyszałem jeszcze tylko krzyk tego matoła, zanim wszedłem do środka hotelu. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Chociaż po nim to wszystkiego można się spodziewać. Taka Matka Teresa, jednak czasem ewidentnie przesada - na przykład teraz. Okej, rozumiem, że on myśli, że my się na śmierć pokłóciliśmy… Jednak jakby jeszcze w tym był chociaż procent prawdy... Jednak tu chodzi o coś bardziej delikatnego i wolę, aby oni się o tym nie dowiedzieli. Musiałbym sobie chyba wykopać dół na własny grób...
- Co jest? Jak zwykle chaos! – Reszta załogi usłyszała damski głos i prychnięcie. – GD mnie zaprosił także... Przybyłam i oto jam jest.
Zrobiła pozę pokazującą jej pojawienie i zgrabnym ruchem, z falującymi włosami na wietrze, zdjęła z nosa okulary przeciwsłoneczne. Puściła im oczko i rozejrzała się dookoła.
- A Kwona gdzie wcięło?
- Poszedł już do środka. – Rzekł męczeńsko Seungri, czochrając sobie włosy.
- Cham i prostak... Miał na mnie poczekać. Kultura osobista widzę na wysokim poziomie. – Westchnęła. – Ale no... Witam wszystkich i cieszy mnie fakt, że spędzimy razem cały tydzień na tej rajskiej wyspie!
Odwróciłem głowę w stronę drzwi wejściowych, zauważając moją przyjaciółkę. Ach, no tak, miałem na nią poczekać. Ale jakoś głowę zajęła mi inna rzecz...
- Może byś tak poczekał? – Usłyszałem rozbawiony głos CL i cała reszta w końcu postanowiła wejść do hotelu.
- Wreszcie, ile można na Ciebie czekać? – Przytuliłem się z CL i razem z nią wsiadłem do windy, która zatrzymała się na szóstym piętrze, czyli tam gdzie mieliśmy swoje pokoje. Po chwili czekania cała reszta także wkroczyła z nami do pokojów.
- Seungri, jak my mamy te pokoje? – Zapytałem.
- Pokoje są dwuosobowe.
- Mój drogi, najsłodszy towarzyszu, musimy w końcu wcielić nasz plan w życie. – Szepnął T.O.P do Uruhy, rozglądając się w podejrzliwy sposób na boki. – Zrobimy tak, żeby GD był z Rukim w pokoju...
Znalezione obrazy dla zapytania top BigBang gif tumblr 2017
T.O.P mocno uderzył walizką o podłogę, aby zwrócić na siebie uwagę.
- O jak mi przykro! Wszyscy już mają swoje pary, więc wy dwaj... Kwon i Ruki... musicie być w jednym pokoju! - Powiedział to wszystko na jednym wydechu.
- Co? – Kwon zamrugał zaskoczony. – Jak to, już sobie zaklepaliście pary?
Seungri spojrzał na T.O.P’a, który pokręcił głową, aby przypadkiem nie powiedział prawdy.
- Tak? – Seungri skinął, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje.
- No i widzicie, świetnie! No już, jazda do swojego pokoju! Rukuś, kochanie, rozpakuj się razem z GD! – T.O.P popchnął dwójkę do jednego z zarezerwowanych pokoi i zamknął ich, uprzednio rzucając zdezorientowanemu GD kartę do pokoju. Przed zamknięciem usłyszał jeszcze krótkie ‘’powodzenia’’.
- Huh? – Sapnąłem stojąc w miejscu i nie wiedząc, co mam dokładnie zrobić. Postawiono nas przed faktem dokonanym i to mi się nie podobało. I to bardzo. Zerknąłem kątem oka na Rukiego i westchnąłem cicho, biorąc własną walizkę, którą postawiłem pod szafą.
- Ustaliłem ze swoimi, że pójdziemy od razu na plażę, więc możemy się już przebierać. – Przekazałem mu informację i zdjąłem z siebie podkoszulek. 

Ruki

Zamrugałem kilka razy doszczętnie zdezorientowany całą tą sytuacją... 
Czy oni właśnie bez żadnej konsultacji z nami wcisnęli nas razem do pokoju? Świetnie, cudownie po prostu!
Dobra, spokojnie, Takka-kun. Przecież to, że miesiąc temu przespaliście się ze sobą nie sprawia, że teraz nie możecie normalnie ze sobą rozmawiać... prawda? Ugh, weź się w garść! Nie bądź ciotą! Zachowuj się jak facet w swoim wieku! Nawet jeśli do stopnia "faceta" wciąż sporo Ci brakuje. Teoretycznie to, co masz w spodniach powinno do czegoś Cię zobowiązywać. 
Popatrzyłem w kierunku GD i otworzyłem usta, aby wygłosić swoim jakże MĘSKIM basem (a może raczej falsecikiem...?) zdanie brzmiące "Słuchaj, JiYong! Musimy poważnie porozmawiać o tym, co się ostatnio stało, nie zachowujmy się jak dzieci", jednak... Wszystko przybrało inny obrót, kiedy sygnał z moich oczu dotarł opóźniony do mózgu, oświadczając mu ten niespodziewany fakt, jakim było to, że mój towarzysz właśnie się przebiera. A to sprawiło, że moja piękna, blada skóra momentalnie nabrała koloru dorodnego pomidora. 
Odwróciłem się jak oparzony w drugą stronę i rzucając walizkę byle gdzie wskoczyłem na łóżko, ukrywając twarz w poduszce. Tak żeby żaden potencjalny świadek (pomijając fakt, że byliśmy tu tylko we dwójkę... Nigdy nie wiadomo, czy ktoś przypadkiem nie patrzy!) tego nie spostrzegł. To było niedopuszczalne. 
Ja, Takanori Matsumoto - trzydziestopięcioletni, dorosły mężczyzna, wielki, niezależny wokalista the GazettE - właśnie zaczerwieniłem się, jak zakochana nastolatka (rzekłbym "dziewica", jednak to miano od dawien dawna mi się nie należy) na widok innego, półnagiego faceta(!). Czyżby moje pedalstwo właśnie osiągnęło swoje apogeum? 
- Um... Tak, tak, przebieraj się... - Powiedziałem, starając się zachować obojętny ton głosu. Podniosłem głowę i wyciągnąłem szyję, jak żyrafa, aby na niego spojrzeć. - Ja nigdzie nie idę, także ten... Bawcie się dobrze. - Uśmiechnąłem się sztucznie i wyciągnąłem telefon z kieszeni, aby zająć się czymś i okiełznać próby zerkania w jego stronę, aby rozeznać się w jakim stadium roznegliżowania właśnie się znajduje. 
Czułem się trochę, jak Akira... Z tym, że on przynajmniej podglądał przedstawicielki płci ŻEŃSKIEJ. 
- Nie znoszę plaż, słońca, wody, szumu, opalania, upału, piasku, ludzi... - Zacząłem wymieniać wszystkie rzeczy, które mi się nie podobały, wyliczając je przy okazji na palcach. -...hałasu, przebarwień słonecznych i przede wszystkim... - Zatrzymałem się na chwilę, aby podkreślić jak ważny był ten ostatni aspekt mojego marudzenia. - Rozbierania. Nigdy w życiu się przed nikim nie obnażę w stopniu większym niż podciągnięcie rękawów kurtki. - Oświadczyłem i zaprezentowałem to na swoim czarnym swetrze, podciągając jego rękawy do połowy ramion. 
Byłem chyba jedyną osobą w promieniu stu kilometrów, która w tym ponad trzydziestostopniowym upale naubierała na siebie sweter, skórzane spodnie, sięgające za kostkę okute buty i rękawiczki bez palców. Jedynym wakacyjnym elementem mojej garderoby były okulary przeciwsłoneczne i mój stylowy, czarny kapelusik, które leżały teraz rzucone gdzieś obok łóżka na podłogę.
Cóż miałem poradzić, że wbrew opiniom o moim rzekomym "wybujałym ego", w głębi duszy byłem wyjątkowo zakompleksioną osobą i ukazanie choćby skrawka ciała było dla mnie równoznaczne z przebiegnięciem się całkiem nago po centrum Tokio...?    

G-Dragon

Spojrzałem na niego kątem oka. On sobie chyba żartuje, nie? Pokręciłem głową i bez słowa wziąłem kąpielówki i spodenki, po czym wyszedłem do łazienki. Spokojnie przebrałem się bez żadnego pośpiechu, próbując uspokoić myśli.
Coś tak czułem właśnie, że ci debile wpakują nas razem do pokoju. Jakby tego nie zrobili to by chyba chorzy byli. No ale cóż... Co się stało to się nie odstanie, także trzeba sobie jakoś poradzić. Eh, to że wtedy się upiliśmy oczywiście nie robi z nas świętych, ale to właśnie tamten moment uświadomił mnie w jednej rzeczy…
Moje rozmyślenia przerwał mi dźwięk przychodzącego sms’a. Czym prędzej wyszedłem z łazienki i wyjąłem telefon z torby, od razu odpisując. Była to oczywiście moja dziewczyna. Tak, mam dziewczynę. Może to niesprawiedliwe i wtedy, po tym wszystkim z Rukim nie powinienem uciekać, a stanąć z nim twarzą w twarz… Jednak można powiedzieć, że się przestraszyłem(?). Tak, wiem. Głupie, jednak miałem…
Nie. Do tej pory MAM mętlik w głowie na temat własnej osoby. Nie jestem pewny nawet swojej orientacji. Może jestem bi?
Podobny obraz
Dlatego znalazłem sobie dziewczynę, aby się upewnić, kim tak naprawdę jestem. Kurwa... Mam dwadzieścia osiem lat, a zachowuje się jak piętnastolatek.
Żałosne.
- Ruki, przebieraj się i nie gadaj głupot. – Mruknąłem i z westchnięciem odłożyłem telefon na stoliczek nocny, obok mojego łóżka. Spojrzałem na niego mrużąc z irytacją oczy. – Słyszysz? Halo! Ziemia do Rukiego!
Zbliżyłem się do niego i pomachałem mu dłonią przed twarzą. Wyprostowałem się natychmiast, jednak ten tylko prychnął. Zassałem powietrze i nie owijając w bawełnę, szybko wszedłem na jego łóżko i zacząłem się z nim siłować, aby ściągnąć z niego koszulkę.
Jakby teraz ktoś tu wszedł to pewnie pomyślałby, że chcę go zgwałcić, czy coś.
- KWOOOOON~!!!! – Podskoczyłem, kiedy głośny huk odbił się o ściany pokoju. Przestraszony odwróciłem głowę w kierunku gościa. Okazał się nim... Nie kto inny, jak nasz drogi i kochany... T.O.P. Zabiję go. – Co wy robicie…?
Zamrugał parę razy i po chwili jego kamienny wyraz twarzy zmienił się na jakiś... perwersyjny uśmiech.
- URUHA!!! UDAŁO SIĘ! – Zaczął krzyczeć jak potrzepany i sam Uruha przybiegł tutaj, czym prędzej także się dziwnie ciesząc ze swoim drogim przyjacielem.
Co tutaj się dzieje?
- Kwon! No wiesz co, że ty? – Do pokoju weszła CL, kręcąc głową. – Nie zdradzaj swojej dziewczyny.
Otworzyłem szeroko usta. Miała nie mówić! Świetnie. W ekspresowym tempie puściłem koszulkę Rukiego i zeskoczyłem na podłogę, unikając jego wzroku.
- Nie zdradzam jej. Tylko pomagałem mu się rozebrać. – Przeczesałem włosy.

Ruki

- Jasne, jasne. - Uruha pokiwał głową w ironicznym geście. - Bo Ruki-kun nie ma rączek i nie potrafi się sam rozebrać. - Parsknął. - Nam nie wciśniecie takiego kitu. 
Przysunął się bliżej T.O.P.'a i nachylił się trochę, aby szepnąć mu na ucho: 
- Udało się, stary! - Przybił sobie z nim piątkę i uśmiechnął się szeroko. - Nawet nie musieliśmy im pomagać! 
- A w czym chcieliście im pomóc? - Aoi udał zainteresowanego rozmową swoich towarzyszy, jednak w rzeczywistości jego uwagę przykuwało coś... zupełnie innego. Nieprzypadkowo stanął za CL, przebraną już w stój kąpielowy. 
- Chcieliśmy...! Hmm, Aoi-kun... - Kouyou uniósł brew, widząc, że drugi gitarzysta nawet go nie słucha. Momentalnie przybrał kompletnie zażenowany wyraz twarzy i palnął się w czoło. - Naprawdę, mógłbyś być ciut bardziej... dyskretny? - Spytał ironicznie, widząc jak Yuu bez żadnego skrępowania po prostu... wpatruje się w tyłek jedynej kobiety w tym towarzystwie. Dziwne, że jeszcze nie dostał za to po ryju... 
Ja osobiście... Nawet nie zwracałem uwagi na to, co dzieje się wokół mnie. Ostatnie słowa CL wprawiły mnie w doszczętne oszołomienie i przez chwilę na powrót stałem się wmurowanym w ziemię, żywym posągiem - moja twarz była równie pozbawiona wyrazu, co manekin sklepowy. 
- Masz dziew...? - Kai wyglądał na rozradowanego, jednak dokończenie pytania uniemożliwiło mu spojrzenie w moim kierunku. Popatrzył na mnie i przechylił ze zdziwieniem głowę w bok. - Etto... Ruki-kun...? Coś ty tak nagle posmutniał? 
Mimowolnie wydałem z siebie ironiczne prychnięcie, czując jak cały gotuję się w środku. Aż dziwne, że nie poczerwieniałem ze złości. Czułem się okropnie. Jak wykorzystany, olany, wyrzucony... śmieć... 
- Posmutniałem? Skądże znowu... - Mój głos chyba po raz pierwszy w życiu zabrzmiał, jak wyrwany z dna piekieł. Mój uśmiech również stał się jakiś psychodelicznie niebezpieczny. - Jestem przeszczęśliwy. Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się Twoim szczęściem, JiYong. - Tym razem zwróciłem się do głównego zainteresowanego i przyłożyłem rękę do serca, mrugając z niesamowicie sztuczną urokliwością. - Wybacz, że nie podskoczę z radości, mam duże problemy z kręgosłupem. - Zmrużyłem groźnie oczy. - W innym wypadku z wielką chęcią pokazałbym Ci, jak bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość. - Mruknąłem, po czym... Pod wpływem wzrastającej we mnie z każdą sekundą irytacji po prostu zepchnąłem na ziemię stojącą na stoliku nocnym lampkę. Przedmiot spadł na podłogę i potłukł się, jednak nawet nie zwróciłem na to uwagi. Zwyczajnie musiałem się na czymś wyżyć. 
- Takka-chan... Uspokój się... - Usłyszałem lekko zaniepokojony głos Reity, co tylko dodatkowo podsyciło moje skrajne wkurwienie. NIKT NIE BĘDZIE MI MÓWIŁ, ŻE MAM SIĘ USPOKOIĆ. I TO W TAKIEJ SYTUACJI.
Jedyną osobą, która może mi rozkazywać... jestem ja.
- Tak się zastanawiam... - Zacząłem, a w wypowiedzianym przeze mnie zdaniu zabrzmiała również nuta smutku. Właściwie to nawet nie nuta... Głos po prostu mi się załamał. - ...u was tak się to robi? Znajduje się naiwnego frajera, który po pijaku wepchnie Ci się do łóżka, a potem olewa się go? Traktuje jak dziwkę, urywa się kontakt...? A potem oświadcza mu się, że "ma się dziewczynę" dając mu jasny przekaz żeby wypierdalał? - Miałem wrażenie, że moje oczy w tym momencie przypominały dwie kreski. Zaciskałem je z całej siły, chcąc powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Jeszcze tylko brakowało, żebym się tutaj rozkleił. Było mi po prostu przykro, że potraktował mnie jak zwykłą, tanią kurwę... Dawno nie czułem się aż tak zraniony. - Wiesz... Myślałem, że jesteś inną osobą. Wierzyłem, że na tle innych ludzi wyróżniasz się czymś szczególnym, jednak jak widać... Jesteś równie płytki i bezwzględny. To przykre, że tak się wobec Ciebie pomyliłem. - Prychnąłem cicho. On był bezwzględny, a ja właśnie zostałem pozbawiony godności. Czułem się, jakby moje serce pękło na pół. 
Wycofałem się o krok do tyłu, kierując się w stronę wyjścia. Chciałem stąd zniknąć, żeby tylko zszedł mi z zasięgu wzroku.
- Ach... Ciekawi mnie jeszcze jedno. - Odwróciłem się przez ramię i na powrót uśmiechnąłem się sztucznie, czując jak coraz więcej niechcianych łez napływa do moich oczu. - Ładna ona chociaż...? Miła...? Kochana...? Słodka...? Może do niej zadzwonię i powiem jej, jak strasznym dupkiem jesteś? Niech się dziewczyna nie marnuje. - Wyciągnąłem swój telefon z kieszeni i zamachałem nim kilka razy. - O, albo lepiej! Sam to zrób. - Warknąłem po czym po prostu cisnąłem swoim Iphonem pod jego nogi, nie przejmując się tym, że najprawdopodobniej jego wyświetlacz właśnie poszedł się jebać. Chyba już i tak nie będzie co z niego zbierać. 
Prychnąłem pod nosem, po czym przepchnąłem się przez stojące w drzwiach osoby, aby wyjść na hotelowy korytarz. Moje buty głośno tupały o podłogę, robiąc niemały hałas.
- Chyba jednak się nie udało... Raczej się ZJEBAŁO. - Usłyszałem za sobą głos Uruhy, po czym wyszedłem na zewnątrz wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego i odpaliłem go, aby choć trochę się uspokoić. Nikotyna w moich płucach może i nie ukoiła moich biednych, zszarganych nerwów, ale przynajmniej sprawiła, że przestałem trząść się ze złości. 
Skierowałem swoje kroki w pierwszą, lepszą stronę, w dalszym ciągu starając się po prostu nie wybuchnąć płaczem jak dziecko. Miałem szczerą ochotę zakopać się w piasku... Siebie i swoją splamioną dumę. 

G-Dragon

- Zachowujecie się, kurwa jak dzieci. – Mruknęła CL patrząc na całą sytuację sceptycznym wzrokiem. Nagle jednak odwróciła się w momencie, gdy Ruki wyszedł z pokoju i napotkała wzrok Aoi’ego. Zmrużyła oczy i klepnęła go mocno w ramię. – A ty gdzie się patrzysz, co?
Syknęła i uderzając go ramieniem w bark także wyszła z pokoju, krzycząc jeszcze na odchodne:
- Jakby co, będę na plaży! A ty, Kwon... Może byś coś zrobił?
Dopiero słowa CL obudziły mnie z szoku, jaki w tym momencie przeżywałem po tym, co Ruki powiedział. Stałem tak, totalnie oszołomiony…
Jeszcze nigdy w życiu słowa nikogo aż tak mnie nie zabolały, jak właśnie teraz… Ale tak. Jestem totalnym idiotą. Jak ja mogłem być tak ślepy? Nie oszukujmy się do cholery.
Ruszyłem z miejsca, wychodząc z pokoju, a przy okazji uderzając barkiem o framugę. Syknąłem tylko pod nosem, jednak mając w dupie ból, szybkim krokiem ruszyłem korytarzem do windy, mając nadzieje, że nie będę musiał się błąkać po całym hotelu. A co najgorsza, jeżeli on wyszedł na zewnątrz... Wtedy może być problem. Ale musiałem to sprostować, więc jeśli miałbym go szukać nawet cały dzień, to to zrobię. Czułem się jak świnia. Nie dziwię się, że tak zareagował. Zamiast zachować się jak mężczyzna, ja po prostu uciekłem... Zachowałem się jak tchórz.
Uderzyłem pięścią przycisk w windzie, aby zjechać na dół. Tupałem jedną nogą, niecierpliwiąc się. Kiedy tylko drzwi lekko się otworzyły, ja im pomogłem i przepchnąłem się do wielkiego holu. Przystanąłem na moment, aby się rozejrzeć. Rukiego tutaj nie ma… Więc musiał wyjść na zewnątrz. Westchnąłem przeciągle i wyleciałem z hotelu, jakby się paliło. Nie wiem, czemu ale moje nogi pokierowały mnie prosto do pewnego parku, o którym nawet czytałem przed wylotem tutaj.
Może Ruki chociaż też trochę się tym wylotem zaciekawił i czytał o tym miejscu…?
Zmierzwiłem włosy dłonią i oparłem się jedną ręką o drzewo, czując jak dostaję zadyszki. No ja to kondycje mam wspaniałą! Oj, coś tak czuję, że czeka mnie siłownia po powrocie...
Ponownie się rozejrzałem i moim oczom ukazała się blond czupryna. Zmrużyłem nawet oczy, upewniając się czy to on i środkami dedukcji, doszedłem do tego zaskakującego wniosku, że tak. To właśnie on siedział tam na ławce.
Nie powiem... Widoki były piękne. Zachodzące już powoli słońce, chowające się za horyzont było nie do opisania.
Powoli ruszyłem do niego układając sobie w głowie, co mam dokładnie powiedzieć. Zestresowałem się w cholerę, jednak postanowiłem przyjąć – tak mi się przynajmniej wydaję – pozę pewnego siebie.
Nic nie mówiąc, usiadłem obok niego i wzrok wlepiłem w horyzont.
- Przepraszam, Ruki. – Postanowiłem mówić. – Wiem, że zachowałem się jak totalny skurwysyn w stosunku do Ciebie. Na twoim miejscu już dawno wykasowałbym siebie z kontaktów, usunął z pamięci… ale daj mi chociaż swoją beznadziejną osobę usprawiedliwić.
Podobny obraz
Westchnąłem, ale uśmiechnąłem się delikatnie.
- Po tym jak trafiliśmy do łóżka byłem delikatnie zszokowany tym, że po alkoholu aż tak bardzo nad sobą nie panowałem. A co najgorsze... Miałem taki mętlik w głowie, że przez chwilę nie wiedziałem sam, kim jestem. Także próbowałem pewnych rzeczy. A skończyło się na dziewczynie. Szczerze mówiąc... ja jej nie kocham. Nie czuję tego, co czuję do innej, pewnej bliskiej mi osoby. – Przerwałem na chwilę, nie wiedząc czy to będzie odpowiedni moment, aby to powiedzieć, jednak koniec końców zebrałem się na to. – To Ciebie kocham, Ruki. I pierw musiałem wszystko zjebać, aby się o tym przekonać, że to Ciebie chcę mieć u boku… I zrozumiem, jeżeli mi nie wybaczysz, nie zdziwię się i zaakceptuję to...
Przymknąłem oczy czekając na jego odpowiedź.
Mimo wszystko czułem się dobrze w końcu mówiąc to, co leżało mi na sercu.
Niech się dzieje wola nieba... z nią się zawsze zgadzać trzeba.

Ruki

Nie odzywałem się przez dłuższą chwilę, wypalając powoli kolejnego z rzędu papierosa. Właściwie to z początku, kiedy zobaczyłem, że JiYong zmierza w moim kierunku miałem szczerą ochotę kazać mu spieprzać i ewakuować się w miejsce, w którym mnie nie znajdzie, jednak widząc, że ewidentnie jest mu przykro stwierdziłem, że może jednak go wysłucham. A niech się tłumaczy...!
Przemilczałem całą jego wypowiedź, co jakiś czas nienawistnie spoglądając na niego kątem oka. Dopiero jego ostatnie słowa jakkolwiek zwróciły moją uwagę...
A raczej mnie zamurowały (to już trzeci raz dzisiejszego dnia, czyżbym miał zadatki na zostanie posągiem?).
Tak jak jeszcze przed chwilą miałem zamiar dzwonić do Kogi-san, żeby w trybie natychmiastowym mnie stąd zabrał, tak teraz całkowicie zepchnąłem ten pomysł wgłąb swojego umysłu. Właściwie to i tak był on niewykonalny, biorąc pod uwagę fakt, że mój telefon leżał rozwalony na hotelowej podłodze... 
"To Ciebie kocham, Ruki" - te słowa sprawiły, że moje serce dosłownie stanęło. A następnie zaczęło bić w nienaturalnie szybkim tempie, jednak nie dałem tego po sobie poznać. W dalszym ciągu siedziałem sztucznie niewzruszony, udając obrażonego na cały świat. Słyszałem podobne rzeczy już wielokrotnie. Wiele osób mówiło, że mnie kocha... W różnym tego słowa znaczeniu. Jednak pierwszy raz wywołało to we mnie takie emocje. 
Rzuciłem wypalonego zaledwie w połowie papierosa na ziemię i przydeptałem go butem. Spojrzałem do paczki. Super, pięć na raz. Jak tak dalej pójdzie i w dalszym ciągu będę się tak truł ze stresu to zdechnę na raka płuc nim dożyję czterdziestki. Usiadłem bokiem na ławce, aby spojrzeć na mojego towarzysza. Nie wiem dlaczego, ale sprawiło mi to niemały trud. 
- Ja... - Zacząłem niepewnie, nie wiedząc do końca, co powinienem mu na to powiedzieć. Spuściłem lekko głowę, aby włosy zakryły mi twarz. - Nie mam czego Ci wybaczać. Rozumiem, że to wszystko mogło być dla Ciebie trudne. - Spuściłem wzrok. 
Złożyłem ręce na kolanach i westchnąłem. Mimo wszystko wciąż czułem się zraniony...
- Ja też miałem przez to wszystko straszny mętlik w głowie. A raczej głównie przez Ciebie... - Popatrzyłem na niego i lekko się uśmiechnąłem. - Szczerze mówiąc jestem trochę zły na siebie. Mam trzydzieści pięć lat, powinienem już myśleć o emeryturze, a nie płakać i rzucać wszystkim, co mam pod ręką dlatego, że jakiś gówniarz woli dziewczynę ode mnie. - Zamrugałem kilka razy. Mój głos wydawał się być z lekka rozbawiony. 
Wyciągnąłem rękę i chwyciłem jego dłoń, którą lekko ścisnąłem. 
- Chyba trochę zawróciłeś mi w głowie, Ryu-chan. - Uśmiechnąłem się do niego i wbiłem wzrok w czubki swoich butów, wciąć nie puszczając jego ręki.
Nie wiedziałem, co mówić, ani robić w tej sytuacji... Musiałem to wszystko sobie jakoś uporządkować.

G-Dragon

Przez dosłownie moment patrzyłem w dal, reasumując na spokojnie, co właśnie oboje sobie powiedzieliśmy. Czułem się trochę jak nastolatek w okresie buntu… Albo raczej jak zjeb, który nie umie zadbać o swoje tylko ucieka od tego, co może się na pierwszy rzut oka wydawać trudne... jednak jest zupełnie odwrotnie. Wyznanie swoich uczuć dało mi w tym momencie wielką ulgę, chociaż przez ułamek sekundy czułem ścisk w sercu, obawiając się jego odpowiedzi.
Szczerze mówiąc... Jestem zaskoczony, że tak to spokojnie(?) przyjął. Spojrzałem na niego przyjaznym wzrokiem i wyciągając dłoń w przód, pogładziłem jego policzek, uśmiechając się przy tym delikatnie. Samymi kącikami ust.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę słysząc te piękne słowa z tak pięknych ust, Ruki. – Oznajmiłem w końcu i minimalnie przysunąłem swoją twarz do jego.
Mogę się przyznać bez bicia, że on od samego początku czarował mnie swoim wyglądem. Był uroczy, lecz czasem buntowniczy. Taka mieszanka anioła z diabłem. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało... Wręcz odwrotnie. Nie mam nic przeciwko temu. Jestem osobą, która uważa, że nie warto zmieniać się dla drugiego człowieka, bojąc się braku akceptacji… Bezsens.
- Tylko... Co ja mam z tym teraz zrobić, hm? – Postanowiłem się z nim chwilę podroczyć, jednak widząc jego minę tylko zaśmiałem się i chwytając jego dłoń, podniosłem się z ławki.
Pociągnąłem Rukiego za sobą, zmuszając go do uniesienia jego tyłka i pójścia razem ze mną.
- Wracajmy już do hotelu. – Oznajmiłem tylko krótko i wkroczyłem na odpowiednią dróżkę, prowadzącą do naszego noclegu.
Podobny obraz
Muszę przyznać, że miłość nie jest taka łatwa jak kiedyś sobie myślałem. Na samą myśl uśmiechnąłem się pogodnie przypominając sobie chwile z liceum. Ach, te czasy nastolatka… Burza emocji oraz hormonów. Pokręciłem głową i zerknąłem w dół będąc ciekawym, jaki wyraz twarzy ma teraz Ruki. Ścisnąłem jego dłoń mocniej i nachylając się w jego stronę szepnąłem mu do ucha, owiewając je przy okazji oddechem:
- Kocham Cię. 

Ruki

Przez chwilę aż wstrzymałem oddech, kiedy poczułem jego ciepły oddech na swojej skórze. To jak na zawołanie sprawiło, że całe moje ciało momentalnie pokryła fala dreszczy. Przyjemnych dreszczy. Ehh... On zdecydowanie źle na mnie działał - źle w dobry sposób. 
Ścisnąłem jego rękę, jakby miał mi zaraz uciec i popatrzyłem na niego w jakiś wyjątkowo niepewny sposób.
Kocham Cię...? 
Na powrót dostałem skrajnych palpitacji serca, jednak tym razem... w kącikach moich oczu zalśniły łzy. Sam nawet nie wiem, dlaczego. Był pierwszą osobą, przy której czułem się tak potwornie zagubiony. "Kocham Cię" wypowiedziane przez niego brzmiało zupełnie inaczej, niż z ust jakiejkolwiek innej osoby. Nawet inaczej niż JEJ ust. Było na swój sposób... piękne. Na tyle, że miałem ochotę rozpłakać się ze szczęścia.
Agh, Takanori... Nie zachowuj się, jak baba. Bądź twardy...!
Chociaż nie, ty nie umiesz być twardy. Tylko udajesz silnego, a w głębi duszy jesteś pieprzoną mazgają, dzieckiem, które potrzebuje, aby ktoś je przytulił i powiedział, jak bardzo je kocha. I teraz ktoś mi to mówił - całkiem szczerze. Rozumiał moje uczucia i odwzajemniał je w pełni. Naprawdę miałem ochotę skakać z radości, jednak zamiast tego byłem bliski płaczu. 
Czy ja też powinienem powiedzieć mu, że go kocham? Wizja wypowiedzenia tego na głos była dla mnie przeszywająco przerażająca, gdyż ja naprawdę byłem kiepski w ujawnianiu swoich uczuć. W głowie zrodziło mi się tysiące rzeczy, które chciałbym mu powiedzieć, jednak wszystkie były dla mnie zbyt krępujące. 
Kto by pomyślał, że ja - Ruki - ikona perwersji w świecie j-rocka będę zbyt zawstydzony, aby powiedzieć "ja też Cię kocham" komuś, na kim cholernie mi zależy.
- J-ja... - Podjąłem próbę wykonania tej jakże arcytrudnej misji, jednak widząc, że szanse na to, że jakiekolwiek bezpośrednie wyznanie miłosne przejdzie mi przez gardło, stwierdziłem, że może lepiej będzie ukazać mu swoje uczucia w jakiś inny sposób. 
Dlatego więc nie zastanawiając się nad tym wszystkim zbyt długo, szarpnąłem go za ramię i sam wspiąłem się na palce, aby jakoś zminimalizować dystans, jakim oddzielał mnie od niego mój karli wzrost. Kiedy poczułem jego usta na swoich wręcz stęsknionych wargach, moje serce momentalnie na chwilę zapomniało w jaki sposób powinno bić.
Były takie miękkie... I ciepłe... I...
Nieważne, chyba trochę zbyt bardzo się rozmarzyłem. Powiem tylko tyle, że wszystko to uświadomiło mi jak bardzo mi go przez cały ten czas brakowało. Jak bardzo namieszał mi w głowie i uzależnił od siebie... Bo naprawdę nie wyobrażałem sobie, aby mógł nagle zniknąć z mojego życia. W końcu był jedną z tych niewielu rzeczy, które w pełni rozjaśniały mój marny żywot. Moim promyczkiem.
To naprawdę było... piękne. 
Owinąłem ręce wokół jego szyi, kiedy odwzajemnił mój pocałunek, przez cały czas starając się powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. 
- ...też Cię kocham. - Powiedziałem to ledwo słyszalnie, kiedy w końcu się od niego odsunąłem. Pociągnąłem nosem, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem, co zdziwiło nawet mnie samego. Czy ja naprawdę prawie się poryczałem...? 
Proszę, niech mi ktoś przypomni, abym następnym razem przyznał Akirze rację, kiedy powie, że jestem gorzej nieprzewidywalny niż kobieta z okresem. Bo w tym momencie kompletnie nie rozumiałem ani samego siebie, ani swoich pokręconych i niespodziewanych reakcji na niektóre sytuacje...     

G-Dragon

Uśmiechnąłem się i cmoknąłem go w czoło, pokazując mu tym, że będę dla niego delikatny pod każdym względem…
No dobra, może nie pod takim każdym. Ale, ekhm... Ja nic nie mówię.
Spojrzałem na widok przede mną. Zza drzew dostrzec można było już dach hotelu, także idąc drogą dedukcji zakłada, iż jesteśmy już blisko. Cieszy mnie ten fakt. Bardzo. Chciałbym się już położyć i pooglądać jakieś głupoty, do momentu aż zasnę.
- Dobra, Ruki... Chodźmy już do pokoju. – Pociągnąłem go za sobą i jak tylko ominęliśmy wymienione poprzednio drzewa, przed naszymi oczami rzeczywiście prężnie ukazał się hotel.
Kwon, ty Sherlocku! No naprawdę, aż sam poklepie się po plecach, taki dobry jestem.. Chyba detektywem powinienem zostać albo co najmniej szpiegiem.
Pokręciłem rozbawiony głową na swoje głupie rozmyślania. O czym ja w tym momencie myślę?. Jakieś pięć minut temu wyznawałem sobie z Takką uczucia, a teraz mam w głowie jakiegoś Sherlocka. Ze mną chyba serio nie jest za dobrze...
Albo po prostu próbuje się w ten sposób odstresować. No tak, bo miłość taka stresująca. No tak.
Przekroczyliśmy próg drzwi i weszliśmy do holu, gdzie recepcjonistka przywitała nas serdecznym ukłonem głowy. Odwzajemniłem go i skierowałem nogi do windy.
- Kwon! Kwon! – Na powitanie usłyszałem darcie się Choi’a, który zasapany dobiegł do nas i chyba próbował coś powiedzieć, ale wyszło z tego wszystkiego to, że podparł się o ścianę i próbował złapać powietrze w płuca.
- Maraton przebiegłeś, że tak się zmęczyłeś?
Znalezione obrazy dla zapytania G-Dragon gif tumblr 2017
- Nie. Tylko z końca korytarza przybiegłem. – Wskazał palcem. No powiem, że naprawdę długa trasa. A spocił się jakby przebiegł dobre dziesięć tysięcy kilometrów.
Rozmasowałem skronie.
- Co chcesz?
- Martwiłem się o was. Myślałem, że Ruki Cię zabije, czy coś... – Spojrzał na Rukiego w przepraszający sposób. – Nie żebym myślał o tobie jak o mordercy...
Zaśmiał się nerwowo i rozczochrał sobie włosy.
- Ale cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliście i w końcu jesteście razem! – Uśmiechnął się promiennie i machając ręką, odszedł do własnego pokoju. Stałem chwilę w miejscu, nie wiedząc, co powiedzieć i dopiero po minucie ruszyłem z miejsca dalej, trzymając Takke za rękę. Tym sposobem w końcu dotarliśmy do naszego wspólnego pokoju. W sekundzie znalazłem się na swoim łóżku, wtulając się z białą i miękką poduszkę.
- Jaak dobrzee~ - Zamruczałem w poduszkę, która zagłuszyła mój głos. – Nie wiem jak ty, ale mnie zmęczył ten dzień.
Odwróciłem się w jego stronę i uśmiechnąłem w ciepły sposób.

Ruki

Westchnąłem cicho patrząc na niego z lekkim rozbawieniem w oczach, po czym pokręciłem powoli głową. Musiałem przyznać, że rozpierała mnie niezaprzeczalna radość, jednak towarzyszyło też temu lekkie skołowanie. 
Co miało znaczyć "myślałem, że Ruki Cię zabije"? Czy oni wszyscy naprawdę mieli mnie za takiego brutalnego potwora? Okej, może i byłem odrobinę zbyt wybuchowy, często rzucałem ze złości wszystkim co miałem pod ręką, a pracownicy studia podejrzewali mnie o bycie demonem i spiskowanie przeciwko ludzkości, ale... Bez przesady, dobra? 
Szybko jednak moje myśli zeszły na inne tory. 
- Taaa... Mnie też. - Mruknąłem cicho, wyraźnie nad czymś zadumany. Podparłem się pod boki, kalkulując nad pewną bardzo istotną kwestią. 
Ryu-chan teoretycznie w dalszym ciągu miał dziewczynę. Czy to oznaczało, że jestem jego kochankiem? Czy może skoro twierdzi, że przez cały ten czas kochał MNIE to ONA jest kochanką? Ale jeśli faktycznie by tak było, to to oznacza, że... 
ON. MNIE. ZDRADZIŁ.
Czyż nie? Przysięgam wszystkim tu obecnym, że jeśli przyzna mi się, że z nią sypiał to sam osobiście go wykastruję. 
Momentalnie poczułem, jak na powrót cały gotuję się ze złości, jednak starałem nie dać się tego po sobie poznać. Zamiast tego uśmiechnąłem się wręcz nienaturalnie szeroko i podszedłem do łóżka, aby następnie popchnąć mojego... chłopaka (czy od teraz tak powinienem go nazywać?) odrobinę do tyłu i wcisnąć się obok niego. Ponownie posłałem mu uśmiech i złapałem go za policzki, przyciągając go bliżej siebie. 
- Etto... skarbie... - Powiedziałem słodko, mrużąc delikatnie oczy. - Wiesz, tak szczerze mówiąc to naprawdę miałem w planach Cię zabić. I nadal mam. - Wypaliłem nagle, wciąż uroczo trzepocząc rzęsami. - Bo to wcale nie tak, że tak szybko Ci wybaczyłem, ty cholerny zdrajco. - Mruknąłem, już wyraźnie rozeźlony, jednak w dalszym ciągu emanujący miłością. - Ale zanim włączę swój tryb dodatkowy znany jako "Ruki morderca" i zabiję Cię, obedrę ze skóry i potnę na kawałki, aby później zrobić z Ciebie niezaprzeczalnie SMACZNE sushi... masz jeszcze szansę się uratować. Musisz mnie tylko odpowiednio przeprosić. - Parsknąłem, kładąc nacisk na słowo "odpowiednio", po czym przytuliłem się do jego klatki piersiowej. 
Cóż, niezależnie od tego czy z nią sypiał, czy nie... byłem pewien, że w żadnym wypadku w łóżku nie była lepsza ode mnie. NIKT NIE BYŁ i właśnie to zamierzałem mu udowodnić. Teraz, w tym momencie. 
Także... Na tym chyba skończymy, gdyż to co działo się później to niezaprzeczalnie INTYMNA sprawa i wolałbym, żeby to zostało tylko między naszą dwójką.       

13 komentarzy:

  1. ej a kiedy Aoi i CL XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu nie dostaniesz. W ŻYCIU.
      - czuj te klimaty kłamstwa -

      *Levi kopie Ci dupe*

      Usuń
  2. Yey, czekałam na to!
    Ogólnie to kyaaaah, oni w końcu są razem~~
    Nie dziwię się, że Ruki zareagował taką złością na wieść o dziewczynie jego ukochanego, ale czy naprawdę musiał aż rzucać telefonem?XDDD biedny Iphone.
    Nie wiem dlaczego, ale Aoi mnie rozbroił. Tam się dzieje taka awantura, Ruki rzuca w Ryu-chana telefonem, rozwala wszystko na około, a ten niczym nie zainteresowany stoi i patrzy się na dupę CL xDD

    Ten fragment, gdzie GD poszedł szukać i porozmawiać z Rukim był naprawdę słodki i rozczulający:3 On w ogóle jest taki kochany, omg, dosłownie taki książę z bajki xDDD
    Byłam w ogóle zdziwiona, że Takka tak szybko mu wybaczył. Moje wątpliwości zostały jednak rozwiane na końcu xDD
    Coś czuję, że GD czekała naprawdę upojna noc.

    Ogólnie to muszę powiedzieć ze T.O.P i Uruha to zdecydowanie najlepsza część tego opowiadania. Więcej ich, plis XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjmujemy do wiadomości, że tam gdzie są debile zawsze jest dobra zabawa XDD

      No i wiadomka GRuk to wgl jedno wielkie "doki doki" (tak trochę Hinata z Haikyuu)
      Także dużo się u nich jeszcze wydarzy... dużo xD

      Usuń
  3. na razie wstrzymałem się z głosem, bo musiałbym najpierw wiedzieć czego dotyczy ten konkurs żeby się określić.
    Co do rozdziału, fabuła w końcu jakoś ruszyła do przodu co bardzo mnie cieszy xd Mam nadzieję jednak, że nie będzie ciągle tak kolorowo.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o konkurs to takie w deseń pisarstwa tak jak na innych blogach się czasem pojawiają xD
      Także jeżeli lubisz pisać to zachęcam ^^

      Usuń
  4. aaach, jakie to jest niesamowicie słodkie~
    Od samego początku tego opowiadania strasznie podoba mi się to, jak ta dwójka uzupełnia się charakterami xD Ruki szaleje, a GD stara się zachować spokój i jakoś go poskromić XDDDD
    Za pierwszym razem uciszył jego histerię w oceanarium pocałunkiem, a teraz wybuch złości miłosnym wyznaniem. Co będzie następne, uleczy jego depresję oświadczynami?:3 ta wizja podoba mi się chyba najbardziej.
    Taki lajtowy i milusi ten rozdzialik, dlatego czuję w kościach, że zaraz wszystko się posypie. Przeraża mnie to, ich miłość ma trwać w nieskończoność! xDDD
    To było naprawdę bardzo słodkie i emocjonalne. Dziwi mnie jednak, że Ruki tak szybko wybaczył, chociaż znając jego to pewnie tylko pozory i w następnym rozdziale znów będzie śmiertelnie obrażony xD
    Tak jak koleżanka przede mną stwierdzam, że T.O.P i Uru to cudo tego opowiadania xDD Tak jak Kai i Koichi w BaP. Zdecydowanie muszą się pojawiać częściej.
    Nie wiem też o co chodzi z tym Aoim i CL, ale oni faktycznie zapowiadają się ciekawie i dosyć zabawnie^^

    Pozdrawiam i na "Beast and Prince" czekam, bo dawno nie było T-T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie BaP się już pisze także niedługo się pojawi^^

      A jeżeli chodzi o ten rozdział... to ja nwm czy wy wszyscy z Hogwartu wyszliście? XD
      No naprawdę.
      Damn.
      Tak jak wyżej napisał u GRuka dużo się stanie jeszcze po drodze do ich szczęśliwej miłości XDDD :)

      Usuń
  5. A ja już przywykłam do waszych pseudnimów teraz będę się musiała nauczyć tych nowych xDD
    Zdecydowanie nie potrafię pisać komentarzy dlatego powiem tylko tyle, że bardzo podobał mi się ten rozdział a to opowiadanie ogólnie należy do moich ulubionych na tym blogu^^

    Jeśli o konkurs chodzi to ja już kilka dni kliknęłam, ze jestem za i prawie na pewno wezmę udział :3

    Pozdrawiam!~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiadają się jeszcze nowości na blogu więc może i one przypadną do gustu ^°^

      Usuń
  6. Przyznam szczerze, że to opowiadanie przypadło mi do gustu najbardziej dlatego, że ja chyba troszkę utożsamiam się emocjonalnie z Rukim. Sposób w jaki kreujecie jego postać sprawia, że czuję się jakbym widziała samą siebie xD To trochę smutne biorąc pod uwagę to, że jest on osobą, która ma ewidentne problemy z samym sobą.
    Jak tak o nim czytam to mam wrażenie, że on jest jakiś strasznie bipolarny i z każdym kolejnym rozdziałem zaczynam coraz bardziej wierzyć, że to prawda. W sumie nie byłoby to nic dziwnego, skoro momiji ma napisane na profilu, że jest fanką Evak'a xD Teraz pytanie życia: czy Ruki tak jak Evan cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową? To by było całkiem zabawne przyznam.
    Nie podoba mi się jedynie fakt, że wątek jego "depresji" został tak momentalnie urwany. I tej zmarłej dziewczyny, bo jego podejście do niej sprawiło, że jestem naprawdę ciekawa co tak właściwie ich łączyło, skoro jej "nie kochał". To całkiem ciekawy wątek, a do tej pory nie zostało to w żaden sposób wyjaśnione. Ruki tylko od czasu do czasu o niej wspomina, tutaj zaledwie raz o niej napomknął. Mam nadzieję, że o tym nie zapomnicie bo to rzecz, na której postać Takanoriego głównie się opiera xd
    Mógłby w końcu coś o niej powiedzieć i dokładnie to wyjaśnić. On w ogóle jest cholernie ciekawą postacią pod względem przeszłościowym xDD Narobił nam smaka na historię o byłej ukochanej, o rodzicach którzy się nad nim znęcali i jego, jak to powiedział... "patologicznym" dzieciństwie. Niech on w końcu coś opowie dokładnie o sobie, bo po pierwsze chyba wypadałoby gdyby GD dowiedział się czegoś więcej na temat swojego chłopaka, który jest osobą tak cholernie tajemniczą i przyciągającą, że ja osobiście się jaram xDD On jest taki słodki i uroczy, trochę wybuchowy... ale kryje za sobą taki mrok i ciągłą niewiadomą. Jest jednym z narratorów tego opowiadania, ale wciąż pozostaje taką zagadką. Wow, to jest naprawdę fajne.
    Nie dziwie się, że pracownicy studia podejrzewają go o bycie demonem, bo naprawdę kryje się za nim jakaś mroczna aura xDD

    Dżizas, wyjaśnijcie go w końcu, bo zacznę myśleć, że jestem jakimś ukrytym zabójcą xDD

    Ale dobra, koniec o Rukim, teraz trochę o GD:

    On sprawia wrażenie takiego mężczyzny idealnego xD Taki kochany, milusi, opiekuńczy, tulaśny misio, czyli ewidentne przeciwieństwo rozchwianego emocjonalnie, rozhisteryzowanego Rukiego.
    ALE
    JA WIEM
    CZUJĘ
    ŻE TO TYLKO POZORY XDD
    I COŚ SIĘ SPIEPRZY XDDD
    TAKI SIELANKOWY OBRAZ MĘŻCZYZNY ZAWSZE KOŃCZY SIĘ ŹLEEET_T

    Ryu-chan jest pewnie słodki i kochany do czasu, aż zachowanie Rukiego skrajnie nie wyprowadzi go z równowagi. Ja to czuję w kościach, że między nimi wkrótce wybuchnie jakaś awantura.
    Bo GD niby jest taki słodki i kochany, ale widać że ma też dosyć zadziorny i uparty charakterek i jak zacznie dyskutować z równie upartym jak osioł i "wiecznie najmądrzejszym" Rukim cierpiącym na syndrom "ja sam!" i "jestem bogiem tego świata" to to nie skończy się najlepiej xDD Jakąś mega kłótnią, jak nic! Ja nie wierzę, że oni będą taką słodką parką, to w ogóle do nich nie pasuje.
    G-Dragon na dłuższą metę nie da sobą rządzić, a Ruki zabije go ze złości przy najbliższej okazji. Albo co najmniej mocno go uszkodzi, zrzucając z jakiegoś klifu XDDD
    Ja nie widzę innej opcji, niż ich ewidentnie wybuchowy związek. A zarazem romantyczny. To by było coś xDDD
    Dobra, chyba trochę się zagalopowałam dopisując sobie własne zakończenia.

    Wiem jednak jedno - na pewno to kocham i czekam na kolejną część, wierząc, że wszystkie wspomniane przeze mnie wątki zostaną w końcu wyjaśnione i przestanę uważać Rukiego za ukrytego morderce.

    Pozdrawiaaaaaam~~

    OdpowiedzUsuń
  7. to byłaby fajna para do tego konkursu gdybym tylko umiała pisać xD słodcy są bardzo

    OdpowiedzUsuń