Ogłoszenie parafialne
/Czytać/
Chce coś centralnie dodać coś od siebie chodzi o mnie Owianek miło mi bardzo.
Więc dodaje coś od siebie.
Jak można zważyć - a widać lel
Zmieniłam swą nazwę na Zero i ona już zostaje. Owianek jest przereklamowany chociaż to jeden z odmian mojej ksywki lel jednak Zero (czyt. Dzero) bardziej do mnie przemawia i jakbym była bojem koreańskim i w zespole taki pseudonim sceniczny bym posiadała. Ale jednak aczkolwiek iż nie posiadam męskiego ciała i koreańskiego pochodzenia - więc zostaje mi tylko umrzeć jako polka.
Także nie wiem jak Momiji- taak nie ma Nikity też zmieniła eldo - ja nie zmieniam.
Pozdrawiam serdecznie.
Zero 제로
/A teroz od nas obu/
MAMY taki POMYSŁ bardzo SUPER EKSTRA HIPER ULTRA.
Chodzi nam odnośnie o konkurs z nagrodami oczywiście. Przbywamy więc z pytaniem zapytaniem czy taki pomysł by wam odpowiadał?
Odnośnie tego konkursu będzie też umieszczona ankieta na tak/nie.
Chociaż my byśmy tam brały udział gdyż... no naszym skromnym zdaniem nagrody są naprawdę fajne.
Więc jeżeli się zgodzicie konkurs wejdzie w życie ^^
A teraz więcej was nie zatrzymujemy i zapraszamy do lektury.
Ruki
-
Ruki-kun, trochę więcej entuzjazmu! - Uruha klepnął mnie w ramię
na tyle mocno, że prawie wypuściłem z ręki swoją walizkę.
Właściwie to przywalił mi z taką siłą, że prawie wylądowałem
ryjem w podłodze, czego Kouyou oczywiście nawet nie zauważył.
Całe szczęście udało mi się jakoś utrzymać równowagę -
jeszcze brakowało tego, żebym zaliczył perfekcyjną glebę przed
hotelem w zupełnie obcym kraju, zaraz po przylocie. Ostatnimi czasy
spotkało mnie wystarczająco dużo upokorzeń... A to jedno, sprzed
miesiąca szczególnie zapadło mi w pamięci. Jestem pewien, że
wszyscy doskonale pamiętacie, co wtedy się wydarzyło.
Od
tamtej pory nie widziałem się z NIM ani razu. I dobrze! Nie wiem,
czy potrafiłbym tak po prostu spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim.
Ech...
Chyba najbardziej bolało mnie to, że przez alkohol moje dziwkarskie
alter ego wyszło na jaw. Pierwszy raz w życiu wstydziłem się za
samego siebie. Mimo tego, że wszystkie "dowody zbrodni"
(aka powszechnie zwane "malinki") już dawno zniknęły z
mojego ciała, teoretycznie rzucając to wszystko w niepamięć, ja
wciąż czułem jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Każdego
ranka męczyło mnie to samo zażenowanie i nieme błaganie o pomoc
do niebios, aby to wszystko okazało się snem. Niestety jednak
zdążyłem porządnie uszczypnąć się już jakieś na oko tysiąc
razy i poczucie wstydu wciąż nie znikało. Tak samo jak wspomnienie
o jego dotyku i us...
Agdihgghehidsb,
Takanori! Stul już pysk, dobrze? Mało Ci jeszcze, ty skończony,
zdebilniały, niewyżyty dziwaku?!
Wypuściłem
ze świstem powietrze i popatrzyłem na mojego rudowłosego
przyjaciela, który podskakiwał jak kucyk z radości związanej z
tym, że w końcu udało mu się oderwać od obowiązków w studiu.
Uruha zawsze był strasznym leserem jeśli chodziło o robotę,
dlatego każdy przejaw uwolnienia się od marudzenia Kogi-san i
wściekłości dyrektora-sama był dla niego zbawieniem wprost z
niebios. Zapewne dlatego moja skwaszona mina była dla niego nie lada
zdziwieniem...
Jednak
drugi, jeszcze większy leser, Akira Suzuki (znany także jako Reita
no baka) nie wyglądał na szczególnie zadowolonego. Wydawał się
być tym wszystkim jeszcze bardziej zdenerwowany niż ja.
Najprawdopodobniej powodem jego niezadowolenia był fakt, że nasz
ukochany lider postanowił rzucić nas na żywioł i szkołę
przetrwania i wybrać hotel, w którym nie było dostępu do
internetu. "Bycie offline dobrze wam zrobi, wy pozbawione życia
nerdy", rzekł pewnego dnia, wprawiając tym Akirę w osłupienie
i niedowierzanie. W końcu w jaki sposób dostanie się teraz na
swoje ukochane strony pornograficzne mające za zadanie umilić mu
wieczór, w całe szczęście tylko jemu znany sposób...?
Podzielający jego... ekhem... niecodzienne zainteresowania
przyjaciel - Kouyou - przynajmniej zaopatrzył się w parę gazetek z
gorącymi azjatkami.
-
Gdzie oni są? - Aoi wywrócił oczami. Był wyraźnie znudzony
oczekiwaniem, aż Kai w końcu dodzwoni się do tajemniczych
przybyszy, którzy mieli oczekiwać na nas pod hotelem.
Zwróciłem
wzrok na lidera, który mruknął pod nosem coś w stylu "stul
ryj", po czym momentalnie odskoczył na bok, kiedy jego rozmówca
najwidoczniej odebrał telefon. Tanabe zaśmiał się nerwowo i
odszedł na bok, abyśmy nie mogli usłyszeć jego rozmowy.
No
tak. Zapomniałem ich spytać na kogo czekamy... Głupi ja.
Westchnąłem
głośno, po raz kolejny mocniej szarpiąc swoją walizkę, która
jakoś dziwnie irytowała mnie wydawanym przez siebie dźwiękiem
spod kółek. Zirytowany także spojrzałem na Seungri’ego, który
w dziwny sposób od czasu do czasu patrzył na mnie, jak rozmawiał
przez telefon.
-
Zaraz Ci przywalę, jak nie przestaniesz się tak na mnie lampić. –
Syknąłem w jego stronę, kiedy w końcu przestał bawić się w
agenta i po kryjomu gadać przez telefon. Nie wiem... Może chce
spełnić swoje marzenie z dzieciństwa o zostaniu tajnym agentem?
Tylko niech tego nie robi w tak irytujący sposób.
-
Wybacz, Kwon, ale musiałem się dogadać… z kimś. – Odwrócił
wzrok w drugą stronę, a ja zmrużyłem oczy przyglądając mu się.
-
Aaa tak w ogóle... – Zacząłem, specjalnie podnosząc głos. –
To z kim my mamy spędzić ten tydzień, na tej przeklętej wyspie,
co?
-
Em... A z nikim takim… Zobaczysz, jak dojdziemy do celu! –
Krzyknął i przyspieszył krok. Skrzywiłem się i także
przyspieszyłem, wyrównując z nim chód.
-
No weź, powiedz. Kurwa, co to za tajemnica? Nie wiem... Exo? Nct?
B.A.P? O! A może Bts? – Zacząłem wymieniać zespoły na palcach.
No ja naprawdę jestem ciekawy, kto to, ale ta świnia nie chce mi
powiedzieć. Cholera, przecież to ja jestem liderem, to ze mną
powinno się uzgadniać wszystko, a jak na razie to totalnie mnie
zlano. A najlepsze, że o tych wakacjach dowiedziałem się dwa dni
przed i postawiono mnie przed faktem dokonanym. Co oni sobie myślą?
Że ja szastam czasem?
-
Nie. Nikt z nich… Jezus, Kwon, możesz wytrzymać? Zaraz za tym
zakrętem będziemy w hotelu. Oni już czekają przed, także zluzuj
majty jak Cię proszę. – Powiedział to tak szybko, że trudno mi
były zorientować się w przekazie. Więc usłyszałem tylko, że
czekają przed hotelem. Kiwnąłem głową i postanowiłem już go
nie zadręczać pytaniami.
-
Jak tu pięknie! – Do mych uszu dobiegł radosny głos T.O.P.
Zerknąłem w stronę pozostałych członków zespołu i uśmiechnąłem
się pod nosem, widząc ich z telefonami w rękach i robiących
zdjęcia dosłownie wszystkiemu.
Jednak
nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem za zakrętem...
Przełknąłem
głośno ślinę, widząc jak niektórzy z the GazettE nam machają.
No świetnie. Tak jak już w sumie zapomniałem o tym, co stało się
dokładnie miesiąc temu, tak teraz wspomnienia wróciły do mnie jak
bumerang i uderzyły o moją głowę. Czułem się w tym momencie
jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, taki byłem
sparaliżowany.
Nawet
nie wiedząc kiedy zatrzymałem się samoistnie razem z resztą
zespołu i patrzyłem przed siebie, jak skończony debil nie wiedząc,
co mam powiedzieć, kiedy wszyscy zaczęli się witać.
Na
pewno ten idiota Seungri domyślił się, że niby pokłóciłem się
z Rukim i chciał to naprawić… Zabiję. Jak Boga kocham.
-
Tak, tak, witajcie. – Uśmiechnąłem się sztucznie, próbując
zamaskować swoje zaskoczenie. – Miło was znowu spotkać.
Ciągle
odwracałem wzrok od Rukiego i rozmawiałem z kimś innym, aby tylko
nie pokazać po sobie, że coś jest nie tak. Przez to, że tak się
zestresowałem zapomniałem napisać sms do pewnej ważnej – chyba
– mi osoby.
Ruki
Początkowo
wmurowało mnie w ziemię. I to dosłownie.
Stałem
tak przez chwilę, jak posąg (albo może bardziej kretyn?) z szeroko
otwartymi oczami i kamiennym wyrazem twarzy, który nie ukazywał z
grubsza nic. Powoli przeniosłem wzrok na Kaia, który wyszczerzył
się do Seungriego z miną przekazującą niemą wiadomość o treści
"Udało się. Ci debile się nabrali".
Cóż...
Wygląda na to, że będziemy musieli sobie pogadać, liderku. I to
poważnie. Jak wokalista ze zidiociałym perkusistą.
Dosłownie
czułem, jak pulsuje mi żyłka, kiedy pochwyciłem jego nadgarstek i
przyciągnąłem do siebie. A raczej po prostu szarpnąłem, mając
realną ochotę zawiązać mu sznur wokół szyi. Szkoda tylko, że
żadnego nie było w pobliżu...
-
Kai-kun... - Ton mojego głosu był wręcz zabójczo przesłodzony. -
Gwarantuję Ci, że nie dożyjesz jutra. - Syknąłem, na co szanowny
pan lider posłał mi tylko zwycięskie spojrzenie.
Był
ewidentnie zadowolony z siebie, a ja kompletnie nie wiedziałem
czemu.
Kiedy
popatrzyłem w kierunku Ryu-chan'a (czy w dalszym ciągu powinienem
go tak nazywać?) momentalnie poczułem jak coś ściska mnie w
sercu, gdyż wszystko to co zdarzyło się miesiąc temu zupełnie
nagle do mnie wróciło. Co prawda cały czas miałem to gdzieś w
pamięci i męczyło mnie to po nocach, jednak teraz... Uderzyło to
we mnie ze zdwojoną siłą. Wpatrywałem się w niego z lekkim
przygnębieniem w oczach, starając ignorować ten cholerny uścisk w
klatce piersiowej. Jak widać, wystarczyło jedno spojrzenie w jego
stronę, abym po tym czasie zrozumiał, że... ja po prostu...
najzwyczajniej w świecie...
-
NIE CHCĘ TUTAJ BYĆ! - Płaczliwy jęk Reity przerwał mi moje
wewnętrzne rozterki. I w sumie dobrze... Byłem bliski przyznania
się przed samym sobą do czegoś, czego pewnie później bym
żałował.
-
Etto... Może... Ten... - Zacząłem się jąkać, starając się
uniknąć chociażby zamienienia słowa z obiektem moich obecnych
zmartwień. Byłem po prostu zażenowany naszym ostatnim "wyskokiem"
i zwyczajnie bałem się spojrzeć mu w oczy. - Właśnie! Miałem
zadzwonić do Kaolu! - "Przypomniałem" sobie. Tak naprawdę
rozmowa z moim stylistą była ostatnim na co miałbym w tym momencie
ochotę. W obecnej sytuacji dodatkowe wysłuchiwanie jego amorów w
kierunku mojej zacnej osoby mogłoby źle na mnie wpłynąć. A jak
wszyscy zdążyliśmy zauważyć romantyczny nastrój nie jest
najlepszą rzeczą w moim wypadku. - Chodźmy już do tego pokoju...!
- Zaśmiałem się nerwowo i pochwyciwszy mocniej swoją walizkę,
prawie że pobiegłem do środka, zostawiając wszystkich daleko za
sobą.
Nie
wiem, co oni kombinowali, ale jak mniemam starali się nas
"pogodzić". Szkoda tylko, że nawet nie mieliśmy okazji
się pokłócić...
Uruha
widząc, że Ruki stosunkowo się oddalił zakradł się jak ninja do
stojącego nieopodal T.O.P'a. Oglądanie Naruto najwidoczniej się
opłaciło, gdyż znalazł się obok niego dosłownie bezszelestnie.
-
Przyjacielu mój drogi, mój promyku słońca... - Powiedział i
uśmiechnął się przebiegle. - Kai i Seungri ściągnęli tutaj
tych kretynów, teraz w naszych rękach spoczywa obowiązek
pogodzenia ich. - Oświadczył z zawziętością. - Pokażmy im czym
jest moc miłości! - Prawie że krzyknął.
G-Dragon
-
Jak dzieci się zachowujecie, wiesz, GD? – Seungri uderzył mnie w
ramię, widząc jak Ruki szybko się oddala. Rozmasowałem bolące
miejsce i obserwowałem jak odchodzi.
-
Mogłem się domyślić, że z nimi będziemy mieć tydzień wakacji.
– Chwyciłem za uchwyt walizki i postąpiłem tak samo, jak Ruki.
-
To źle, że się martwię?! – Usłyszałem jeszcze tylko krzyk
tego matoła, zanim wszedłem do środka hotelu. Pokręciłem z
niedowierzaniem głową. Chociaż po nim to wszystkiego można się
spodziewać. Taka Matka Teresa, jednak czasem ewidentnie przesada -
na przykład teraz. Okej, rozumiem, że on myśli, że my się na
śmierć pokłóciliśmy… Jednak jakby jeszcze w tym był chociaż
procent prawdy... Jednak tu chodzi o coś bardziej delikatnego i
wolę, aby oni się o tym nie dowiedzieli. Musiałbym sobie chyba
wykopać dół na własny grób...
-
Co jest? Jak zwykle chaos! – Reszta załogi usłyszała damski głos
i prychnięcie. – GD mnie zaprosił także... Przybyłam i oto jam
jest.
Zrobiła
pozę pokazującą jej pojawienie i zgrabnym ruchem, z falującymi
włosami na wietrze, zdjęła z nosa okulary przeciwsłoneczne.
Puściła im oczko i rozejrzała się dookoła.
-
A Kwona gdzie wcięło?
-
Poszedł już do środka. – Rzekł męczeńsko Seungri, czochrając
sobie włosy.
-
Cham i prostak... Miał na mnie poczekać. Kultura osobista widzę na
wysokim poziomie. – Westchnęła. – Ale no... Witam wszystkich i
cieszy mnie fakt, że spędzimy razem cały tydzień na tej rajskiej
wyspie!
Odwróciłem
głowę w stronę drzwi wejściowych, zauważając moją
przyjaciółkę. Ach, no tak, miałem na nią poczekać. Ale jakoś
głowę zajęła mi inna rzecz...
-
Może byś tak poczekał? – Usłyszałem rozbawiony głos CL i cała
reszta w końcu postanowiła wejść do hotelu.
-
Wreszcie, ile można na Ciebie czekać? – Przytuliłem się z CL i
razem z nią wsiadłem do windy, która zatrzymała się na szóstym
piętrze, czyli tam gdzie mieliśmy swoje pokoje. Po chwili czekania
cała reszta także wkroczyła z nami do pokojów.
-
Seungri, jak my mamy te pokoje? – Zapytałem.
-
Pokoje są dwuosobowe.
-
Mój drogi, najsłodszy towarzyszu, musimy w końcu wcielić nasz
plan w życie. – Szepnął T.O.P do Uruhy, rozglądając się w
podejrzliwy sposób na boki. – Zrobimy tak, żeby GD był z Rukim w
pokoju...
T.O.P
mocno uderzył walizką o podłogę, aby zwrócić na siebie uwagę.
-
O jak mi przykro! Wszyscy już mają swoje pary, więc wy dwaj...
Kwon i Ruki... musicie być w jednym pokoju! - Powiedział to
wszystko na jednym wydechu.
-
Co? – Kwon zamrugał zaskoczony. – Jak to, już sobie
zaklepaliście pary?
Seungri
spojrzał na T.O.P’a, który pokręcił głową, aby przypadkiem
nie powiedział prawdy.
-
Tak? – Seungri skinął, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje.
-
No i widzicie, świetnie! No już, jazda do swojego pokoju! Rukuś,
kochanie, rozpakuj się razem z GD! – T.O.P popchnął dwójkę do
jednego z zarezerwowanych pokoi i zamknął ich, uprzednio rzucając
zdezorientowanemu GD kartę do pokoju. Przed zamknięciem usłyszał
jeszcze krótkie ‘’powodzenia’’.
-
Huh? – Sapnąłem stojąc w miejscu i nie wiedząc, co mam
dokładnie zrobić. Postawiono nas przed faktem dokonanym i to mi się
nie podobało. I to bardzo. Zerknąłem kątem oka na Rukiego i
westchnąłem cicho, biorąc własną walizkę, którą postawiłem pod szafą.
-
Ustaliłem ze swoimi, że pójdziemy od razu na plażę, więc możemy
się już przebierać. – Przekazałem mu informację i zdjąłem z
siebie podkoszulek.
Ruki
Zamrugałem
kilka razy doszczętnie zdezorientowany całą tą sytuacją...
Czy
oni właśnie bez żadnej konsultacji z nami wcisnęli nas razem do
pokoju? Świetnie, cudownie po prostu!
Dobra,
spokojnie, Takka-kun. Przecież to, że miesiąc temu przespaliście
się ze sobą nie sprawia, że teraz nie możecie normalnie ze sobą
rozmawiać... prawda? Ugh, weź się w garść! Nie bądź ciotą!
Zachowuj się jak facet w swoim wieku! Nawet jeśli do stopnia
"faceta" wciąż sporo Ci brakuje. Teoretycznie to, co masz
w spodniach powinno do czegoś Cię zobowiązywać.
Popatrzyłem
w kierunku GD i otworzyłem usta, aby wygłosić swoim jakże MĘSKIM
basem (a może raczej falsecikiem...?) zdanie brzmiące "Słuchaj,
JiYong! Musimy poważnie porozmawiać o tym, co się ostatnio stało,
nie zachowujmy się jak dzieci", jednak... Wszystko przybrało
inny obrót, kiedy sygnał z moich oczu dotarł opóźniony do mózgu,
oświadczając mu ten niespodziewany fakt, jakim było to, że mój
towarzysz właśnie się przebiera. A to sprawiło, że moja piękna,
blada skóra momentalnie nabrała koloru dorodnego pomidora.
Odwróciłem
się jak oparzony w drugą stronę i rzucając walizkę byle gdzie
wskoczyłem na łóżko, ukrywając twarz w poduszce. Tak żeby żaden
potencjalny świadek (pomijając fakt, że byliśmy tu tylko we
dwójkę... Nigdy nie wiadomo, czy ktoś przypadkiem nie patrzy!)
tego nie spostrzegł. To było niedopuszczalne.
Ja,
Takanori Matsumoto - trzydziestopięcioletni, dorosły mężczyzna,
wielki, niezależny wokalista the GazettE - właśnie zaczerwieniłem
się, jak zakochana nastolatka (rzekłbym "dziewica",
jednak to miano od dawien dawna mi się nie należy) na widok innego,
półnagiego faceta(!). Czyżby moje pedalstwo właśnie osiągnęło
swoje apogeum?
-
Um... Tak, tak, przebieraj się... - Powiedziałem, starając się
zachować obojętny ton głosu. Podniosłem głowę i wyciągnąłem
szyję, jak żyrafa, aby na niego spojrzeć. - Ja nigdzie nie idę,
także ten... Bawcie się dobrze. - Uśmiechnąłem się sztucznie i
wyciągnąłem telefon z kieszeni, aby zająć się czymś i
okiełznać próby zerkania w jego stronę, aby rozeznać się w
jakim stadium roznegliżowania właśnie się znajduje.
Czułem
się trochę, jak Akira... Z tym, że on przynajmniej podglądał
przedstawicielki płci ŻEŃSKIEJ.
-
Nie znoszę plaż, słońca, wody, szumu, opalania, upału, piasku,
ludzi... - Zacząłem wymieniać wszystkie rzeczy, które mi się nie
podobały, wyliczając je przy okazji na palcach. -...hałasu,
przebarwień słonecznych i przede wszystkim... - Zatrzymałem się
na chwilę, aby podkreślić jak ważny był ten ostatni aspekt
mojego marudzenia. - Rozbierania. Nigdy w życiu się przed nikim nie
obnażę w stopniu większym niż podciągnięcie rękawów kurtki. -
Oświadczyłem i zaprezentowałem to na swoim czarnym swetrze,
podciągając jego rękawy do połowy ramion.
Byłem
chyba jedyną osobą w promieniu stu kilometrów, która w tym ponad
trzydziestostopniowym upale naubierała na siebie sweter, skórzane
spodnie, sięgające za kostkę okute buty i rękawiczki bez palców.
Jedynym wakacyjnym elementem mojej garderoby były okulary
przeciwsłoneczne i mój stylowy, czarny kapelusik, które leżały
teraz rzucone gdzieś obok łóżka na podłogę.
Cóż
miałem poradzić, że wbrew opiniom o moim rzekomym "wybujałym
ego", w głębi duszy byłem wyjątkowo zakompleksioną osobą i
ukazanie choćby skrawka ciała było dla mnie równoznaczne z
przebiegnięciem się całkiem nago po centrum Tokio...?
G-Dragon
Spojrzałem
na niego kątem oka. On sobie chyba żartuje, nie? Pokręciłem głową
i bez słowa wziąłem kąpielówki i spodenki, po czym wyszedłem do
łazienki. Spokojnie przebrałem się bez żadnego pośpiechu,
próbując uspokoić myśli.
Coś
tak czułem właśnie, że ci debile wpakują nas razem do pokoju.
Jakby tego nie zrobili to by chyba chorzy byli. No ale cóż... Co
się stało to się nie odstanie, także trzeba sobie jakoś
poradzić. Eh, to że wtedy się upiliśmy oczywiście nie robi z nas
świętych, ale to właśnie tamten moment uświadomił mnie w jednej
rzeczy…
Moje
rozmyślenia przerwał mi dźwięk przychodzącego sms’a. Czym
prędzej wyszedłem z łazienki i wyjąłem telefon z torby, od razu
odpisując. Była to oczywiście moja dziewczyna. Tak, mam
dziewczynę. Może to niesprawiedliwe i wtedy, po tym wszystkim z
Rukim nie powinienem uciekać, a stanąć z nim twarzą w twarz…
Jednak można powiedzieć, że się przestraszyłem(?). Tak, wiem.
Głupie, jednak miałem…
Nie.
Do tej pory MAM mętlik w głowie na temat własnej osoby. Nie jestem
pewny nawet swojej orientacji. Może jestem bi?
Dlatego
znalazłem sobie dziewczynę, aby się upewnić, kim tak naprawdę
jestem. Kurwa... Mam dwadzieścia osiem lat, a zachowuje się jak
piętnastolatek.
Żałosne.
-
Ruki, przebieraj się i nie gadaj głupot. – Mruknąłem i z
westchnięciem odłożyłem telefon na stoliczek nocny, obok mojego
łóżka. Spojrzałem na niego mrużąc z irytacją oczy. –
Słyszysz? Halo! Ziemia do Rukiego!
Zbliżyłem
się do niego i pomachałem mu dłonią przed twarzą. Wyprostowałem
się natychmiast, jednak ten tylko prychnął. Zassałem powietrze i
nie owijając w bawełnę, szybko wszedłem na jego łóżko i
zacząłem się z nim siłować, aby ściągnąć z niego koszulkę.
Jakby
teraz ktoś tu wszedł to pewnie pomyślałby, że chcę go zgwałcić,
czy coś.
-
KWOOOOON~!!!! – Podskoczyłem, kiedy głośny huk odbił się o
ściany pokoju. Przestraszony odwróciłem głowę w kierunku gościa.
Okazał się nim... Nie kto inny, jak nasz drogi i kochany... T.O.P.
Zabiję go. – Co wy robicie…?
Zamrugał
parę razy i po chwili jego kamienny wyraz twarzy zmienił się na
jakiś... perwersyjny uśmiech.
-
URUHA!!! UDAŁO SIĘ! – Zaczął krzyczeć jak potrzepany i sam
Uruha przybiegł tutaj, czym prędzej także się dziwnie ciesząc ze
swoim drogim przyjacielem.
Co
tutaj się dzieje?
-
Kwon! No wiesz co, że ty? – Do pokoju weszła CL, kręcąc głową.
– Nie zdradzaj swojej dziewczyny.
Otworzyłem
szeroko usta. Miała nie mówić! Świetnie. W ekspresowym tempie
puściłem koszulkę Rukiego i zeskoczyłem na podłogę, unikając
jego wzroku.
-
Nie zdradzam jej. Tylko pomagałem mu się rozebrać. –
Przeczesałem włosy.
Ruki
-
Jasne, jasne. - Uruha pokiwał głową w ironicznym geście. - Bo
Ruki-kun nie ma rączek i nie potrafi się sam rozebrać. - Parsknął.
- Nam nie wciśniecie takiego kitu.
Przysunął
się bliżej T.O.P.'a i nachylił się trochę, aby szepnąć mu na
ucho:
-
Udało się, stary! - Przybił sobie z nim piątkę i uśmiechnął
się szeroko. - Nawet nie musieliśmy im pomagać!
-
A w czym chcieliście im pomóc? - Aoi udał zainteresowanego rozmową
swoich towarzyszy, jednak w rzeczywistości jego uwagę przykuwało
coś... zupełnie innego. Nieprzypadkowo stanął za CL, przebraną
już w stój kąpielowy.
-
Chcieliśmy...! Hmm, Aoi-kun... - Kouyou uniósł brew, widząc, że
drugi gitarzysta nawet go nie słucha. Momentalnie przybrał
kompletnie zażenowany wyraz twarzy i palnął się w czoło. -
Naprawdę, mógłbyś być ciut bardziej... dyskretny? - Spytał
ironicznie, widząc jak Yuu bez żadnego skrępowania po prostu...
wpatruje się w tyłek jedynej kobiety w tym towarzystwie. Dziwne, że
jeszcze nie dostał za to po ryju...
Ja
osobiście... Nawet nie zwracałem uwagi na to, co dzieje się wokół
mnie. Ostatnie słowa CL wprawiły mnie w doszczętne oszołomienie i
przez chwilę na powrót stałem się wmurowanym w ziemię, żywym
posągiem - moja twarz była równie pozbawiona wyrazu, co manekin
sklepowy.
-
Masz dziew...? - Kai wyglądał na rozradowanego, jednak dokończenie
pytania uniemożliwiło mu spojrzenie w moim kierunku. Popatrzył na
mnie i przechylił ze zdziwieniem głowę w bok. - Etto...
Ruki-kun...? Coś ty tak nagle posmutniał?
Mimowolnie
wydałem z siebie ironiczne prychnięcie, czując jak cały gotuję
się w środku. Aż dziwne, że nie poczerwieniałem ze złości.
Czułem się okropnie. Jak wykorzystany, olany, wyrzucony...
śmieć...
-
Posmutniałem? Skądże znowu... - Mój głos chyba po raz pierwszy w
życiu zabrzmiał, jak wyrwany z dna piekieł. Mój uśmiech również
stał się jakiś psychodelicznie niebezpieczny. - Jestem
przeszczęśliwy. Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się Twoim
szczęściem, JiYong. - Tym razem zwróciłem się do głównego
zainteresowanego i przyłożyłem rękę do serca, mrugając z
niesamowicie sztuczną urokliwością. - Wybacz, że nie podskoczę z
radości, mam duże problemy z kręgosłupem. - Zmrużyłem groźnie
oczy. - W innym wypadku z wielką chęcią pokazałbym Ci, jak bardzo
ucieszyła mnie ta wiadomość. - Mruknąłem, po czym... Pod wpływem
wzrastającej we mnie z każdą sekundą irytacji po prostu
zepchnąłem na ziemię stojącą na stoliku nocnym lampkę.
Przedmiot spadł na podłogę i potłukł się, jednak nawet nie
zwróciłem na to uwagi. Zwyczajnie musiałem się na czymś wyżyć.
-
Takka-chan... Uspokój się... - Usłyszałem lekko zaniepokojony
głos Reity, co tylko dodatkowo podsyciło moje skrajne wkurwienie.
NIKT NIE BĘDZIE MI MÓWIŁ, ŻE MAM SIĘ USPOKOIĆ. I TO W TAKIEJ
SYTUACJI.
Jedyną
osobą, która może mi rozkazywać... jestem ja.
-
Tak się zastanawiam... - Zacząłem, a w wypowiedzianym przeze mnie
zdaniu zabrzmiała również nuta smutku. Właściwie to nawet nie
nuta... Głos po prostu mi się załamał. - ...u was tak się to
robi? Znajduje się naiwnego frajera, który po pijaku wepchnie Ci
się do łóżka, a potem olewa się go? Traktuje jak dziwkę, urywa
się kontakt...? A potem oświadcza mu się, że "ma się
dziewczynę" dając mu jasny przekaz żeby wypierdalał? -
Miałem wrażenie, że moje oczy w tym momencie przypominały dwie
kreski. Zaciskałem je z całej siły, chcąc powstrzymać łzy,
które cisnęły mi się do oczu. Jeszcze tylko brakowało, żebym
się tutaj rozkleił. Było mi po prostu przykro, że potraktował
mnie jak zwykłą, tanią kurwę... Dawno nie czułem się aż tak
zraniony. - Wiesz... Myślałem, że jesteś inną osobą. Wierzyłem,
że na tle innych ludzi wyróżniasz się czymś szczególnym, jednak
jak widać... Jesteś równie płytki i bezwzględny. To przykre, że
tak się wobec Ciebie pomyliłem. - Prychnąłem cicho. On był
bezwzględny, a ja właśnie zostałem pozbawiony godności. Czułem
się, jakby moje serce pękło na pół.
Wycofałem
się o krok do tyłu, kierując się w stronę wyjścia. Chciałem
stąd zniknąć, żeby tylko zszedł mi z zasięgu wzroku.
-
Ach... Ciekawi mnie jeszcze jedno. - Odwróciłem się przez ramię i
na powrót uśmiechnąłem się sztucznie, czując jak coraz więcej
niechcianych łez napływa do moich oczu. - Ładna ona chociaż...?
Miła...? Kochana...? Słodka...? Może do niej zadzwonię i powiem
jej, jak strasznym dupkiem jesteś? Niech się dziewczyna nie
marnuje. - Wyciągnąłem swój telefon z kieszeni i zamachałem nim
kilka razy. - O, albo lepiej! Sam to zrób. - Warknąłem po czym po
prostu cisnąłem swoim Iphonem pod jego nogi, nie przejmując się
tym, że najprawdopodobniej jego wyświetlacz właśnie poszedł się
jebać. Chyba już i tak nie będzie co z niego zbierać.
Prychnąłem
pod nosem, po czym przepchnąłem się przez stojące w drzwiach
osoby, aby wyjść na hotelowy korytarz. Moje buty głośno tupały o
podłogę, robiąc niemały hałas.
-
Chyba jednak się nie udało... Raczej się ZJEBAŁO. - Usłyszałem
za sobą głos Uruhy, po czym wyszedłem na zewnątrz wyciągając z
kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego i odpaliłem go,
aby choć trochę się uspokoić. Nikotyna w moich płucach może i
nie ukoiła moich biednych, zszarganych nerwów, ale przynajmniej
sprawiła, że przestałem trząść się ze złości.
Skierowałem
swoje kroki w pierwszą, lepszą stronę, w dalszym ciągu starając
się po prostu nie wybuchnąć płaczem jak dziecko. Miałem szczerą
ochotę zakopać się w piasku... Siebie i swoją splamioną dumę.
G-Dragon
-
Zachowujecie się, kurwa jak dzieci. – Mruknęła CL patrząc na
całą sytuację sceptycznym wzrokiem. Nagle jednak odwróciła się
w momencie, gdy Ruki wyszedł z pokoju i napotkała wzrok Aoi’ego.
Zmrużyła oczy i klepnęła go mocno w ramię. – A ty gdzie się
patrzysz, co?
Syknęła
i uderzając go ramieniem w bark także wyszła z pokoju, krzycząc
jeszcze na odchodne:
-
Jakby co, będę na plaży! A ty, Kwon... Może byś coś zrobił?
Dopiero
słowa CL obudziły mnie z szoku, jaki w tym momencie przeżywałem
po tym, co Ruki powiedział. Stałem tak, totalnie oszołomiony…
Jeszcze
nigdy w życiu słowa nikogo aż tak mnie nie zabolały, jak właśnie
teraz… Ale tak. Jestem totalnym idiotą. Jak ja mogłem być tak
ślepy? Nie oszukujmy się do cholery.
Ruszyłem
z miejsca, wychodząc z pokoju, a przy okazji uderzając barkiem o
framugę. Syknąłem tylko pod nosem, jednak mając w dupie ból,
szybkim krokiem ruszyłem korytarzem do windy, mając nadzieje, że
nie będę musiał się błąkać po całym hotelu. A co najgorsza,
jeżeli on wyszedł na zewnątrz... Wtedy może być problem. Ale
musiałem to sprostować, więc jeśli miałbym go szukać nawet cały
dzień, to to zrobię. Czułem się jak świnia. Nie dziwię się, że
tak zareagował. Zamiast zachować się jak mężczyzna, ja po prostu
uciekłem... Zachowałem się jak tchórz.
Uderzyłem
pięścią przycisk w windzie, aby zjechać na dół. Tupałem jedną
nogą, niecierpliwiąc się. Kiedy tylko drzwi lekko się otworzyły,
ja im pomogłem i przepchnąłem się do wielkiego holu. Przystanąłem
na moment, aby się rozejrzeć. Rukiego tutaj nie ma… Więc musiał
wyjść na zewnątrz. Westchnąłem przeciągle i wyleciałem z
hotelu, jakby się paliło. Nie wiem, czemu ale moje nogi pokierowały
mnie prosto do pewnego parku, o którym nawet czytałem przed wylotem
tutaj.
Może
Ruki chociaż też trochę się tym wylotem zaciekawił i czytał o
tym miejscu…?
Zmierzwiłem
włosy dłonią i oparłem się jedną ręką o drzewo, czując jak
dostaję zadyszki. No ja to kondycje mam wspaniałą! Oj, coś tak
czuję, że czeka mnie siłownia po powrocie...
Ponownie
się rozejrzałem i moim oczom ukazała się blond czupryna.
Zmrużyłem nawet oczy, upewniając się czy to on i środkami
dedukcji, doszedłem do tego zaskakującego wniosku, że tak. To
właśnie on siedział tam na ławce.
Nie
powiem... Widoki były piękne. Zachodzące już powoli słońce,
chowające się za horyzont było nie do opisania.
Powoli
ruszyłem do niego układając sobie w głowie, co mam dokładnie
powiedzieć. Zestresowałem się w cholerę, jednak postanowiłem
przyjąć – tak mi się przynajmniej wydaję – pozę pewnego
siebie.
Nic
nie mówiąc, usiadłem obok niego i wzrok wlepiłem w horyzont.
-
Przepraszam, Ruki. – Postanowiłem mówić. – Wiem, że
zachowałem się jak totalny skurwysyn w stosunku do Ciebie. Na
twoim miejscu już dawno wykasowałbym siebie z kontaktów, usunął
z pamięci… ale daj mi chociaż swoją beznadziejną osobę
usprawiedliwić.
Westchnąłem,
ale uśmiechnąłem się delikatnie.
-
Po tym jak trafiliśmy do łóżka byłem delikatnie zszokowany tym,
że po alkoholu aż tak bardzo nad sobą nie panowałem. A co
najgorsze... Miałem taki mętlik w głowie, że przez chwilę nie
wiedziałem sam, kim jestem. Także próbowałem pewnych rzeczy. A
skończyło się na dziewczynie. Szczerze mówiąc... ja jej nie
kocham. Nie czuję tego, co czuję do innej, pewnej bliskiej mi
osoby. – Przerwałem na chwilę, nie wiedząc czy to będzie
odpowiedni moment, aby to powiedzieć, jednak koniec końców
zebrałem się na to. – To Ciebie kocham, Ruki. I pierw musiałem
wszystko zjebać, aby się o tym przekonać, że to Ciebie chcę mieć
u boku… I zrozumiem, jeżeli mi nie wybaczysz, nie zdziwię się i
zaakceptuję to...
Przymknąłem
oczy czekając na jego odpowiedź.
Mimo
wszystko czułem się dobrze w końcu mówiąc to, co leżało mi na
sercu.
Niech
się dzieje wola nieba... z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Ruki
Nie
odzywałem się przez dłuższą chwilę, wypalając powoli kolejnego
z rzędu papierosa. Właściwie to z początku, kiedy zobaczyłem,
że JiYong zmierza w moim kierunku miałem szczerą ochotę
kazać mu spieprzać i ewakuować się w miejsce, w którym mnie nie
znajdzie, jednak widząc, że ewidentnie jest mu przykro
stwierdziłem, że może jednak go wysłucham. A niech się
tłumaczy...!
Przemilczałem
całą jego wypowiedź, co jakiś czas nienawistnie spoglądając na
niego kątem oka. Dopiero jego ostatnie słowa jakkolwiek zwróciły
moją uwagę...
A
raczej mnie zamurowały (to już trzeci raz dzisiejszego dnia,
czyżbym miał zadatki na zostanie posągiem?).
Tak
jak jeszcze przed chwilą miałem zamiar dzwonić do Kogi-san, żeby
w trybie natychmiastowym mnie stąd zabrał, tak teraz całkowicie
zepchnąłem ten pomysł wgłąb swojego umysłu. Właściwie to i
tak był on niewykonalny, biorąc pod uwagę fakt, że mój telefon
leżał rozwalony na hotelowej podłodze...
"To
Ciebie kocham, Ruki" - te słowa sprawiły, że moje serce
dosłownie stanęło. A następnie zaczęło bić w nienaturalnie
szybkim tempie, jednak nie dałem tego po sobie poznać. W dalszym
ciągu siedziałem sztucznie niewzruszony, udając obrażonego na
cały świat. Słyszałem podobne rzeczy już wielokrotnie. Wiele
osób mówiło, że mnie kocha... W różnym tego słowa znaczeniu.
Jednak pierwszy raz wywołało to we mnie takie emocje.
Rzuciłem
wypalonego zaledwie w połowie papierosa na ziemię i przydeptałem
go butem. Spojrzałem do paczki. Super, pięć na raz. Jak tak dalej
pójdzie i w dalszym ciągu będę się tak truł ze stresu to
zdechnę na raka płuc nim dożyję czterdziestki. Usiadłem bokiem
na ławce, aby spojrzeć na mojego towarzysza. Nie wiem dlaczego, ale
sprawiło mi to niemały trud.
-
Ja... - Zacząłem niepewnie, nie wiedząc do końca, co powinienem
mu na to powiedzieć. Spuściłem lekko głowę, aby włosy zakryły
mi twarz. - Nie mam czego Ci wybaczać. Rozumiem, że to wszystko
mogło być dla Ciebie trudne. - Spuściłem wzrok.
Złożyłem
ręce na kolanach i westchnąłem. Mimo wszystko wciąż czułem się
zraniony...
-
Ja też miałem przez to wszystko straszny mętlik w głowie. A
raczej głównie przez Ciebie... - Popatrzyłem na niego i lekko się
uśmiechnąłem. - Szczerze mówiąc jestem trochę zły na siebie.
Mam trzydzieści pięć lat, powinienem już myśleć o emeryturze, a
nie płakać i rzucać wszystkim, co mam pod ręką dlatego, że
jakiś gówniarz woli dziewczynę ode mnie. - Zamrugałem kilka razy.
Mój głos wydawał się być z lekka rozbawiony.
Wyciągnąłem
rękę i chwyciłem jego dłoń, którą lekko ścisnąłem.
-
Chyba trochę zawróciłeś mi w głowie, Ryu-chan. - Uśmiechnąłem
się do niego i wbiłem wzrok w czubki swoich butów, wciąć nie
puszczając jego ręki.
Nie
wiedziałem, co mówić, ani robić w tej sytuacji... Musiałem to
wszystko sobie jakoś uporządkować.
G-Dragon
Przez
dosłownie moment patrzyłem w dal, reasumując na spokojnie, co
właśnie oboje sobie powiedzieliśmy. Czułem się trochę jak
nastolatek w okresie buntu… Albo raczej jak zjeb, który nie umie
zadbać o swoje tylko ucieka od tego, co może się na pierwszy rzut
oka wydawać trudne... jednak jest zupełnie odwrotnie. Wyznanie
swoich uczuć dało mi w tym momencie wielką ulgę, chociaż przez
ułamek sekundy czułem ścisk w sercu, obawiając się jego
odpowiedzi.
Szczerze
mówiąc... Jestem zaskoczony, że tak to spokojnie(?) przyjął.
Spojrzałem na niego przyjaznym wzrokiem i wyciągając dłoń w
przód, pogładziłem jego policzek, uśmiechając się przy tym
delikatnie. Samymi kącikami ust.
-
Nawet nie wiesz, jak się cieszę słysząc te piękne słowa z tak
pięknych ust, Ruki. – Oznajmiłem w końcu i minimalnie
przysunąłem swoją twarz do jego.
Mogę
się przyznać bez bicia, że on od samego początku czarował mnie
swoim wyglądem. Był uroczy, lecz czasem buntowniczy. Taka mieszanka
anioła z diabłem. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało... Wręcz
odwrotnie. Nie mam nic przeciwko temu. Jestem osobą, która uważa,
że nie warto zmieniać się dla drugiego człowieka, bojąc się
braku akceptacji… Bezsens.
-
Tylko... Co ja mam z tym teraz zrobić, hm? – Postanowiłem się z
nim chwilę podroczyć, jednak widząc jego minę tylko zaśmiałem
się i chwytając jego dłoń, podniosłem się z ławki.
Pociągnąłem
Rukiego za sobą, zmuszając go do uniesienia jego tyłka i pójścia
razem ze mną.
-
Wracajmy już do hotelu. – Oznajmiłem tylko krótko i wkroczyłem
na odpowiednią dróżkę, prowadzącą do naszego noclegu.
Muszę
przyznać, że miłość nie jest taka łatwa jak kiedyś sobie
myślałem. Na samą myśl uśmiechnąłem się pogodnie
przypominając sobie chwile z liceum. Ach, te czasy nastolatka…
Burza emocji oraz hormonów. Pokręciłem głową i zerknąłem w dół
będąc ciekawym, jaki wyraz twarzy ma teraz Ruki. Ścisnąłem jego
dłoń mocniej i nachylając się w jego stronę szepnąłem mu do
ucha, owiewając je przy okazji oddechem:
-
Kocham Cię.
Ruki
Przez
chwilę aż wstrzymałem oddech, kiedy poczułem jego ciepły oddech
na swojej skórze. To jak na zawołanie sprawiło, że całe moje
ciało momentalnie pokryła fala dreszczy. Przyjemnych dreszczy.
Ehh... On zdecydowanie źle na mnie działał - źle w dobry sposób.
Ścisnąłem
jego rękę, jakby miał mi zaraz uciec i popatrzyłem na niego w
jakiś wyjątkowo niepewny sposób.
Kocham
Cię...?
Na
powrót dostałem skrajnych palpitacji serca, jednak tym razem... w
kącikach moich oczu zalśniły łzy. Sam nawet nie wiem, dlaczego.
Był pierwszą osobą, przy której czułem się tak potwornie
zagubiony. "Kocham Cię" wypowiedziane przez niego brzmiało
zupełnie inaczej, niż z ust jakiejkolwiek innej osoby. Nawet
inaczej niż JEJ ust. Było na swój sposób... piękne. Na tyle, że
miałem ochotę rozpłakać się ze szczęścia.
Agh,
Takanori... Nie zachowuj się, jak baba. Bądź twardy...!
Chociaż
nie, ty nie umiesz być twardy. Tylko udajesz silnego, a w głębi
duszy jesteś pieprzoną mazgają, dzieckiem, które potrzebuje, aby
ktoś je przytulił i powiedział, jak bardzo je kocha. I teraz ktoś
mi to mówił - całkiem szczerze. Rozumiał moje uczucia i
odwzajemniał je w pełni. Naprawdę miałem ochotę skakać z
radości, jednak zamiast tego byłem bliski płaczu.
Czy
ja też powinienem powiedzieć mu, że go kocham? Wizja wypowiedzenia
tego na głos była dla mnie przeszywająco przerażająca, gdyż ja
naprawdę byłem kiepski w ujawnianiu swoich uczuć. W głowie
zrodziło mi się tysiące rzeczy, które chciałbym mu powiedzieć,
jednak wszystkie były dla mnie zbyt krępujące.
Kto
by pomyślał, że ja - Ruki - ikona perwersji w świecie j-rocka
będę zbyt zawstydzony, aby powiedzieć "ja też Cię kocham"
komuś, na kim cholernie mi zależy.
-
J-ja... - Podjąłem próbę wykonania tej jakże arcytrudnej misji,
jednak widząc, że szanse na to, że jakiekolwiek bezpośrednie
wyznanie miłosne przejdzie mi przez gardło, stwierdziłem, że może
lepiej będzie ukazać mu swoje uczucia w jakiś inny sposób.
Dlatego
więc nie zastanawiając się nad tym wszystkim zbyt długo,
szarpnąłem go za ramię i sam wspiąłem się na palce, aby jakoś
zminimalizować dystans, jakim oddzielał mnie od niego mój karli
wzrost. Kiedy poczułem jego usta na swoich wręcz stęsknionych
wargach, moje serce momentalnie na chwilę zapomniało w jaki sposób
powinno bić.
Były
takie miękkie... I ciepłe... I...
Nieważne,
chyba trochę zbyt bardzo się rozmarzyłem. Powiem tylko tyle, że
wszystko to uświadomiło mi jak bardzo mi go przez cały ten czas
brakowało. Jak bardzo namieszał mi w głowie i uzależnił od
siebie... Bo naprawdę nie wyobrażałem sobie, aby mógł nagle
zniknąć z mojego życia. W końcu był jedną z tych niewielu
rzeczy, które w pełni rozjaśniały mój marny żywot. Moim
promyczkiem.
To
naprawdę było... piękne.
Owinąłem
ręce wokół jego szyi, kiedy odwzajemnił mój pocałunek, przez
cały czas starając się powstrzymać łzy, które cisnęły mi się
do oczu.
-
...też Cię kocham. - Powiedziałem to ledwo słyszalnie, kiedy w
końcu się od niego odsunąłem. Pociągnąłem nosem, ledwo
powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem, co zdziwiło nawet
mnie samego. Czy ja naprawdę prawie się poryczałem...?
Proszę,
niech mi ktoś przypomni, abym następnym razem przyznał Akirze
rację, kiedy powie, że jestem gorzej nieprzewidywalny niż kobieta
z okresem. Bo w tym momencie kompletnie nie rozumiałem ani samego
siebie, ani swoich pokręconych i niespodziewanych reakcji na
niektóre sytuacje...
G-Dragon
Uśmiechnąłem
się i cmoknąłem go w czoło, pokazując mu tym, że będę dla
niego delikatny pod każdym względem…
No
dobra, może nie pod takim każdym. Ale, ekhm... Ja nic nie mówię.
Spojrzałem
na widok przede mną. Zza drzew dostrzec można było już dach
hotelu, także idąc drogą dedukcji zakłada, iż jesteśmy już
blisko. Cieszy mnie ten fakt. Bardzo. Chciałbym się już położyć
i pooglądać jakieś głupoty, do momentu aż zasnę.
-
Dobra, Ruki... Chodźmy już do pokoju. – Pociągnąłem go za sobą
i jak tylko ominęliśmy wymienione poprzednio drzewa, przed naszymi
oczami rzeczywiście prężnie ukazał się hotel.
Kwon,
ty Sherlocku! No naprawdę, aż sam poklepie się po plecach, taki
dobry jestem.. Chyba detektywem powinienem zostać albo co najmniej
szpiegiem.
Pokręciłem
rozbawiony głową na swoje głupie rozmyślania. O czym ja w tym
momencie myślę?. Jakieś pięć minut temu wyznawałem sobie z
Takką uczucia, a teraz mam w głowie jakiegoś Sherlocka. Ze mną
chyba serio nie jest za dobrze...
Albo
po prostu próbuje się w ten sposób odstresować. No tak, bo miłość
taka stresująca. No tak.
Przekroczyliśmy
próg drzwi i weszliśmy do holu, gdzie recepcjonistka przywitała
nas serdecznym ukłonem głowy. Odwzajemniłem go i skierowałem nogi
do windy.
-
Kwon! Kwon! – Na powitanie usłyszałem darcie się Choi’a, który
zasapany dobiegł do nas i chyba próbował coś powiedzieć, ale
wyszło z tego wszystkiego to, że podparł się o ścianę i
próbował złapać powietrze w płuca.
-
Maraton przebiegłeś, że tak się zmęczyłeś?
-
Nie. Tylko z końca korytarza przybiegłem. – Wskazał palcem. No
powiem, że naprawdę długa trasa. A spocił się jakby przebiegł
dobre dziesięć tysięcy kilometrów.
Rozmasowałem
skronie.
-
Co chcesz?
-
Martwiłem się o was. Myślałem, że Ruki Cię zabije, czy coś...
– Spojrzał na Rukiego w przepraszający sposób. – Nie żebym
myślał o tobie jak o mordercy...
Zaśmiał
się nerwowo i rozczochrał sobie włosy.
-
Ale cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliście i w końcu
jesteście razem! – Uśmiechnął się promiennie i machając ręką,
odszedł do własnego pokoju. Stałem chwilę w miejscu, nie wiedząc,
co powiedzieć i dopiero po minucie ruszyłem z miejsca dalej,
trzymając Takke za rękę. Tym sposobem w końcu dotarliśmy do
naszego wspólnego pokoju. W sekundzie znalazłem się na swoim
łóżku, wtulając się z białą i miękką poduszkę.
-
Jaak dobrzee~ - Zamruczałem w poduszkę, która zagłuszyła mój
głos. – Nie wiem jak ty, ale mnie zmęczył ten dzień.
Odwróciłem
się w jego stronę i uśmiechnąłem w ciepły sposób.
Ruki
Westchnąłem
cicho patrząc na niego z lekkim rozbawieniem w oczach, po czym
pokręciłem powoli głową. Musiałem przyznać, że rozpierała
mnie niezaprzeczalna radość, jednak towarzyszyło też temu lekkie
skołowanie.
Co
miało znaczyć "myślałem, że Ruki Cię zabije"? Czy oni
wszyscy naprawdę mieli mnie za takiego brutalnego potwora? Okej,
może i byłem odrobinę zbyt wybuchowy, często rzucałem ze złości
wszystkim co miałem pod ręką, a pracownicy studia podejrzewali
mnie o bycie demonem i spiskowanie przeciwko ludzkości, ale... Bez
przesady, dobra?
Szybko
jednak moje myśli zeszły na inne tory.
-
Taaa... Mnie też. - Mruknąłem cicho, wyraźnie nad czymś
zadumany. Podparłem się pod boki, kalkulując nad pewną bardzo
istotną kwestią.
Ryu-chan
teoretycznie w dalszym ciągu miał dziewczynę. Czy to oznaczało,
że jestem jego kochankiem? Czy może skoro twierdzi, że przez cały
ten czas kochał MNIE to ONA jest kochanką? Ale jeśli faktycznie by
tak było, to to oznacza, że...
ON.
MNIE. ZDRADZIŁ.
Czyż
nie? Przysięgam wszystkim tu obecnym, że jeśli przyzna mi się, że
z nią sypiał to sam osobiście go wykastruję.
Momentalnie
poczułem, jak na powrót cały gotuję się ze złości, jednak
starałem nie dać się tego po sobie poznać. Zamiast tego
uśmiechnąłem się wręcz nienaturalnie szeroko i podszedłem do
łóżka, aby następnie popchnąć mojego... chłopaka (czy od teraz
tak powinienem go nazywać?) odrobinę do tyłu i wcisnąć się obok
niego. Ponownie posłałem mu uśmiech i złapałem go za policzki,
przyciągając go bliżej siebie.
-
Etto... skarbie... - Powiedziałem słodko, mrużąc delikatnie oczy.
- Wiesz, tak szczerze mówiąc to naprawdę miałem w planach Cię
zabić. I nadal mam. - Wypaliłem nagle, wciąż uroczo trzepocząc
rzęsami. - Bo to wcale nie tak, że tak szybko Ci wybaczyłem, ty
cholerny zdrajco. - Mruknąłem, już wyraźnie rozeźlony, jednak w
dalszym ciągu emanujący miłością. - Ale zanim włączę swój
tryb dodatkowy znany jako "Ruki morderca" i zabiję Cię,
obedrę ze skóry i potnę na kawałki, aby później zrobić z
Ciebie niezaprzeczalnie SMACZNE sushi... masz jeszcze szansę się
uratować. Musisz mnie tylko odpowiednio przeprosić. - Parsknąłem,
kładąc nacisk na słowo "odpowiednio", po czym
przytuliłem się do jego klatki piersiowej.
Cóż,
niezależnie od tego czy z nią sypiał, czy nie... byłem pewien, że
w żadnym wypadku w łóżku nie była lepsza ode mnie. NIKT NIE BYŁ
i właśnie to zamierzałem mu udowodnić. Teraz, w tym momencie.
Także...
Na tym chyba skończymy, gdyż to co działo się później to
niezaprzeczalnie INTYMNA sprawa i wolałbym, żeby to zostało tylko
między naszą dwójką.
ej a kiedy Aoi i CL XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńW życiu nie dostaniesz. W ŻYCIU.
Usuń- czuj te klimaty kłamstwa -
*Levi kopie Ci dupe*
Yey, czekałam na to!
OdpowiedzUsuńOgólnie to kyaaaah, oni w końcu są razem~~
Nie dziwię się, że Ruki zareagował taką złością na wieść o dziewczynie jego ukochanego, ale czy naprawdę musiał aż rzucać telefonem?XDDD biedny Iphone.
Nie wiem dlaczego, ale Aoi mnie rozbroił. Tam się dzieje taka awantura, Ruki rzuca w Ryu-chana telefonem, rozwala wszystko na około, a ten niczym nie zainteresowany stoi i patrzy się na dupę CL xDD
Ten fragment, gdzie GD poszedł szukać i porozmawiać z Rukim był naprawdę słodki i rozczulający:3 On w ogóle jest taki kochany, omg, dosłownie taki książę z bajki xDDD
Byłam w ogóle zdziwiona, że Takka tak szybko mu wybaczył. Moje wątpliwości zostały jednak rozwiane na końcu xDD
Coś czuję, że GD czekała naprawdę upojna noc.
Ogólnie to muszę powiedzieć ze T.O.P i Uruha to zdecydowanie najlepsza część tego opowiadania. Więcej ich, plis XDD
Przyjmujemy do wiadomości, że tam gdzie są debile zawsze jest dobra zabawa XDD
UsuńNo i wiadomka GRuk to wgl jedno wielkie "doki doki" (tak trochę Hinata z Haikyuu)
Także dużo się u nich jeszcze wydarzy... dużo xD
na razie wstrzymałem się z głosem, bo musiałbym najpierw wiedzieć czego dotyczy ten konkurs żeby się określić.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, fabuła w końcu jakoś ruszyła do przodu co bardzo mnie cieszy xd Mam nadzieję jednak, że nie będzie ciągle tak kolorowo.
Pozdrawiam
Jeżeli chodzi o konkurs to takie w deseń pisarstwa tak jak na innych blogach się czasem pojawiają xD
UsuńTakże jeżeli lubisz pisać to zachęcam ^^
aaach, jakie to jest niesamowicie słodkie~
OdpowiedzUsuńOd samego początku tego opowiadania strasznie podoba mi się to, jak ta dwójka uzupełnia się charakterami xD Ruki szaleje, a GD stara się zachować spokój i jakoś go poskromić XDDDD
Za pierwszym razem uciszył jego histerię w oceanarium pocałunkiem, a teraz wybuch złości miłosnym wyznaniem. Co będzie następne, uleczy jego depresję oświadczynami?:3 ta wizja podoba mi się chyba najbardziej.
Taki lajtowy i milusi ten rozdzialik, dlatego czuję w kościach, że zaraz wszystko się posypie. Przeraża mnie to, ich miłość ma trwać w nieskończoność! xDDD
To było naprawdę bardzo słodkie i emocjonalne. Dziwi mnie jednak, że Ruki tak szybko wybaczył, chociaż znając jego to pewnie tylko pozory i w następnym rozdziale znów będzie śmiertelnie obrażony xD
Tak jak koleżanka przede mną stwierdzam, że T.O.P i Uru to cudo tego opowiadania xDD Tak jak Kai i Koichi w BaP. Zdecydowanie muszą się pojawiać częściej.
Nie wiem też o co chodzi z tym Aoim i CL, ale oni faktycznie zapowiadają się ciekawie i dosyć zabawnie^^
Pozdrawiam i na "Beast and Prince" czekam, bo dawno nie było T-T
Spokojnie BaP się już pisze także niedługo się pojawi^^
UsuńA jeżeli chodzi o ten rozdział... to ja nwm czy wy wszyscy z Hogwartu wyszliście? XD
No naprawdę.
Damn.
Tak jak wyżej napisał u GRuka dużo się stanie jeszcze po drodze do ich szczęśliwej miłości XDDD :)
A ja już przywykłam do waszych pseudnimów teraz będę się musiała nauczyć tych nowych xDD
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie potrafię pisać komentarzy dlatego powiem tylko tyle, że bardzo podobał mi się ten rozdział a to opowiadanie ogólnie należy do moich ulubionych na tym blogu^^
Jeśli o konkurs chodzi to ja już kilka dni kliknęłam, ze jestem za i prawie na pewno wezmę udział :3
Pozdrawiam!~
Zapowiadają się jeszcze nowości na blogu więc może i one przypadną do gustu ^°^
UsuńPrzyznam szczerze, że to opowiadanie przypadło mi do gustu najbardziej dlatego, że ja chyba troszkę utożsamiam się emocjonalnie z Rukim. Sposób w jaki kreujecie jego postać sprawia, że czuję się jakbym widziała samą siebie xD To trochę smutne biorąc pod uwagę to, że jest on osobą, która ma ewidentne problemy z samym sobą.
OdpowiedzUsuńJak tak o nim czytam to mam wrażenie, że on jest jakiś strasznie bipolarny i z każdym kolejnym rozdziałem zaczynam coraz bardziej wierzyć, że to prawda. W sumie nie byłoby to nic dziwnego, skoro momiji ma napisane na profilu, że jest fanką Evak'a xD Teraz pytanie życia: czy Ruki tak jak Evan cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową? To by było całkiem zabawne przyznam.
Nie podoba mi się jedynie fakt, że wątek jego "depresji" został tak momentalnie urwany. I tej zmarłej dziewczyny, bo jego podejście do niej sprawiło, że jestem naprawdę ciekawa co tak właściwie ich łączyło, skoro jej "nie kochał". To całkiem ciekawy wątek, a do tej pory nie zostało to w żaden sposób wyjaśnione. Ruki tylko od czasu do czasu o niej wspomina, tutaj zaledwie raz o niej napomknął. Mam nadzieję, że o tym nie zapomnicie bo to rzecz, na której postać Takanoriego głównie się opiera xd
Mógłby w końcu coś o niej powiedzieć i dokładnie to wyjaśnić. On w ogóle jest cholernie ciekawą postacią pod względem przeszłościowym xDD Narobił nam smaka na historię o byłej ukochanej, o rodzicach którzy się nad nim znęcali i jego, jak to powiedział... "patologicznym" dzieciństwie. Niech on w końcu coś opowie dokładnie o sobie, bo po pierwsze chyba wypadałoby gdyby GD dowiedział się czegoś więcej na temat swojego chłopaka, który jest osobą tak cholernie tajemniczą i przyciągającą, że ja osobiście się jaram xDD On jest taki słodki i uroczy, trochę wybuchowy... ale kryje za sobą taki mrok i ciągłą niewiadomą. Jest jednym z narratorów tego opowiadania, ale wciąż pozostaje taką zagadką. Wow, to jest naprawdę fajne.
Nie dziwie się, że pracownicy studia podejrzewają go o bycie demonem, bo naprawdę kryje się za nim jakaś mroczna aura xDD
Dżizas, wyjaśnijcie go w końcu, bo zacznę myśleć, że jestem jakimś ukrytym zabójcą xDD
Ale dobra, koniec o Rukim, teraz trochę o GD:
On sprawia wrażenie takiego mężczyzny idealnego xD Taki kochany, milusi, opiekuńczy, tulaśny misio, czyli ewidentne przeciwieństwo rozchwianego emocjonalnie, rozhisteryzowanego Rukiego.
ALE
JA WIEM
CZUJĘ
ŻE TO TYLKO POZORY XDD
I COŚ SIĘ SPIEPRZY XDDD
TAKI SIELANKOWY OBRAZ MĘŻCZYZNY ZAWSZE KOŃCZY SIĘ ŹLEEET_T
Ryu-chan jest pewnie słodki i kochany do czasu, aż zachowanie Rukiego skrajnie nie wyprowadzi go z równowagi. Ja to czuję w kościach, że między nimi wkrótce wybuchnie jakaś awantura.
Bo GD niby jest taki słodki i kochany, ale widać że ma też dosyć zadziorny i uparty charakterek i jak zacznie dyskutować z równie upartym jak osioł i "wiecznie najmądrzejszym" Rukim cierpiącym na syndrom "ja sam!" i "jestem bogiem tego świata" to to nie skończy się najlepiej xDD Jakąś mega kłótnią, jak nic! Ja nie wierzę, że oni będą taką słodką parką, to w ogóle do nich nie pasuje.
G-Dragon na dłuższą metę nie da sobą rządzić, a Ruki zabije go ze złości przy najbliższej okazji. Albo co najmniej mocno go uszkodzi, zrzucając z jakiegoś klifu XDDD
Ja nie widzę innej opcji, niż ich ewidentnie wybuchowy związek. A zarazem romantyczny. To by było coś xDDD
Dobra, chyba trochę się zagalopowałam dopisując sobie własne zakończenia.
Wiem jednak jedno - na pewno to kocham i czekam na kolejną część, wierząc, że wszystkie wspomniane przeze mnie wątki zostaną w końcu wyjaśnione i przestanę uważać Rukiego za ukrytego morderce.
Pozdrawiaaaaaam~~
Even* lol
Usuńto byłaby fajna para do tego konkursu gdybym tylko umiała pisać xD słodcy są bardzo
OdpowiedzUsuń