Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 26 lutego 2017

"Last Heaven" (GRuk) Rozdział II

Wstęp, aka wywody autorek: 

Sporo osób upominało się już o to nasze nieszczęsne "Last Heaven", dlatego z wieką przyjemnością w końcu prezentujemy wam drugi rozdział c:
Odnoszę wrażenie, że wyszedł on dosyć emocjonalne, dlatego liczymy, że wam się spodoba.  No i historia zaczyna się w końcu rozwijać (powoli, bo powoli, ale idzie do przodu c:).
Nie przedłużając już...
Enjoy~
(o komentarze prosimy hihi)

Owianek - G-Dragon
Nikita - Ruki

Znalezione obrazy dla zapytania G-Dragon tumblr




G-Dragon

- Nie chce mi się już łazić… Czy my możemy w końcu sobie gdzieś usiąść? – Spojrzałem na ledwo żywego Seungri’ego. No cóż, w sumie to się nie dziwię. Chodzimy już tak po przeróżnych sklepach z dobre trzy godziny. No, ale moja garderoba się sama nie zapełni, prawda? W końcu jestem ikoną mody w Korei, a tytułu trzeba bronić. Nie oddam nikomu tego miejsca, od zawsze interesowałem się modą. A że ci idioci tak bardzo chcieli iść ze mną, to teraz mają za swoje. Doskonale wiedzą ile ja umiem chodzić po galeriach.
Znalezione obrazy dla zapytania Seungri gif
- No dobra. To może wejdziemy… - Rozejrzałem się dookoła. – Tam?
Po co ja zadałem to pytanie, jak i tak nie racząc poczekać na ich odpowiedź po prostu poszedłem w wybranym przez siebie kierunku. Oczywiście reszta nie miała wyboru i musiała się zgodzić… Jestem liderem tak? No właśnie, powinni się mnie słuchać. Matką Teresą też jestem, więc wystarczy jebnąć jakieś ładne zdjęcie i już można zrobić ołtarzyk.
Wszedłem do dość dużego budynku, jednak skierowałem się do oddzielnego pomieszczenia, nazwanego kawiarenką. Muszę przyznać, że w środku było bardzo przyjemnie, a widząc ilość klientów na pewno podają tutaj dobre desery. Panie i Panowie, jestem w niebie.
- Te, JiYong patrz, kto tam siedzi. – W ramię klepnął mnie YongBae. Spojrzałem w tamtym kierunku, a przy jednym z wolnych stolików siedziało całe Gazetto. Cóż za miła niespodzianka. Całą piątką podeszliśmy do nich z bananami na twarzach.
- Witam, nie sądziłem, że was tutaj spotkamy. – Odezwałem się pierwszy.
- Chyba nie macie nic przeciwko, że się przyłączymy, prawda? – Z radością w głosie i totalnym brakiem szacunku do mej osoby, SeungHyun dosłownie położył mi się na plecach. Morderczym wzrokiem zmierzyłem go, jednak ten idiota nic sobie z tego nie zrobił… Naprawdę mam ciężkie życie.



Ruki

- Takanori... Powiedziałem Ci już, żebyś trzymał tego pieprzonego kundla z dala ode mnie! - Już wyraźnie zirytowany Reita popatrzył na mnie z morderczymi iskierkami w oczach, kiedy Moje Dziecko kolejny raz z rzędu wychyliło mi się z ramion i zawarczało na niego z nienawiścią. Akira przez cały ten czas skutecznie go ignorował, jednak kiedy tym razem Koron ewidentnie próbował dziabnąć go w ramię w końcu nie wytrzymał.
- Jeszcze raz nazwij Koronka kundlem, a na własnej skórze przekonasz się, jak wygląda piekło. - Mruknąłem i mocniej przytuliłem swojego pieska do piersi, jakby próbując ochronić go przed śmiercionośnym wzrokiem Suzukiego.
- Czy wy się możecie w końcu uspokoić, kretyni? - Zarówno ja, jak i Koron o mało nie dostaliśmy zawału, kiedy Kai z całej siły przywalił otwartą dłonią w stół, ściągając tym na nas uwagę całej kawiarni. - Naprawdę mamy w tym momencie ciekawsze problemy na gło... - Przerwał momentalnie, kiedy tuż za jego plecami rozległy się czyjeś głosy. Odwrócił się przez ramię, a mimika jego twarzy nagle zmieniła się ze skrajnie wściekłej na totalnie radosną. - Ooo, a co wy tutaj robicie? - Spytał z lekka zdziwiony. Wychyliłem się odrobinę na krześle, aby dojrzeć z kim rozmawia i uniosłem brew na widok BigBang, zdezorientowany ich obecnością równie jak Lider-san. 
- Oczywiście, że nie mamy. Siadajcie. - Uruha odpowiedział na pytanie SeungHyun'a z uśmiechem i przesunął się odrobinę na krześle, aby ułatwić im drogę na wolne miejsca przy stoliku. - Miło, że wpadliście. Może pomożecie jakoś rozluźnić atmosferę.- Parsknął i podparł dłonią podbródek.
- Spokojnie, Koronku, nie denerwuj się. Tatuś jest z Tobą. - Totalnie ignorując to, co dzieje się wokół mnie zwróciłem się do swojej chihuahua'y, która zaczęła szczekać na przybyszy wyraźnie zirytowana. Podrapałem Korona za uchem i jeszcze mocniej go do siebie przytuliłem.
- Na przedwczoraj mieliśmy oddać gotową piosenkę i jesteśmy teraz ścigani przez naszego wkurwiającego menedżera, dyrektora studia i promotora, co doprowadziło do tego, że nasz psychopatyczny lider znęca się nad nami psychicznie. A nasz wokalista zwariował i rozmawia z psem. - Aoi wtrącił swoje trzysta jen. - Jak tu pracować z takimi ludźmi? - Zwrócił się do BigBang i wywrócił oczami.  



G-Dragon

- Cóż. – Zaczął Seungri. – Najlepiej robić wszystko na czas… chociaż sami z doświadczenia wiemy jakie to trudne, ale jeżeli się chce to się da.
Pokiwał sam sobie głową. Usiadłem nic nie mówiąc obok Rukiego. W tych kwestiach zawsze mam dużo do powiedzenia… Ale jakoś nie mam ochoty na to w tym momencie. Wolę przyglądać się całej sytuacji. Chociaż nie wiem, bo ten pies dziwnie się na mnie patrzy. Odwracałem wzrok zmieszany, bo nie byłem pewny czy aby na pewno mogę go pogłaskać, nie zostając przy tym pogryziony.
- JiYong. JiYong. JIYONG! – Z transu wyrwał mnie Taeyang. Spojrzałem na niego pytająco i widząc, że nie śpieszy z wyjaśnieniem, czemu tak na mnie krzyczy, wróciłem do patrzenia na psa. – Mogę wiedzieć, co ty robisz?
Podobny obraz
- Mam potyczkę na wzrok. – Mruknąłem tylko w odpowiedzi niezadowolony, że ktoś przerywa mi tą arcy ważną misję, wygrania w tą bitwę.
- Co? A dobra, nie ważne. Tak czy inaczej musicie w końcu oddać tą piosenkę. – Westchnął opierając się w niedbały sposób na stoliku.
- Jezus… mogę więcej tego ciasta? – Zapytał SeungHyun będący totalnie w swoim świecie. – Ten krem jest zajebisty, chcę więcej.
- SeungHyun, kuźwa... Jakbyś nie zauważył mamy poważną rozmowę.
- Fajnie, ale ja chcę ciasto. – Zauważyłem, jak Taeyang chciał odpowiedzieć, jednak w ostatniej chwili zrezygnował. Zapewne zorientował się, że to nie ma sensu. Jemu nie przegadasz, jak coś chce to musi dostać. Koniec kropka, finito nie ma masła na chlebie.
- Mogę go pogłaskać? – Spytałem w końcu Taki, nie wytrzymując całego napięcia.
- Nie wytrzymam zaraz. – Pulsująca żyłka chyba nie wróży niczego dobrego. Najwidoczniej Taeyang był na skraju wytrzymałości. No cóż, jak się ma małpy to trzeba wiedzieć na co się pisze. 




Ruki

- Cóż... To zależy właściwie od niego. - Odpowiedziałem i uniosłem ze zdziwieniem brew, gdyż Koron momentalnie zaczął wiercić mi się na rękach i merdać ogonem. Rzadko zdarzało mu się zachowywać w podobny sposób. - Zazwyczaj nie lubi, kiedy ktokolwiek go dotyka. Ale ty chyba przypadłeś mu do gustu. To jakiś cud. - Parsknąłem, kiedy mój pies zaczął wydawać z siebie jakiś bliżej nieokreślony, piskliwy dźwięk (który w jego mniemaniu zapewne był niczym innym, jak szczekaniem). - Możesz czuć się zaszczycony, JiYong. Zyskanie sympatii Korona bywa trudniejsze od zyskania mojej. - Uśmiechnąłem się kpiąco i po prostu wcisnąłem mu Koronka na ręce. Ten zaś, niesamowicie ucieszony zaczął dosłownie piszczeć, co było próbą wymuszenia jakichkolwiek pieszczot. Czyżby mojemu psu odbiło? 
- Podmienili go, czy co? - Reita spojrzał podejrzliwie najpierw na Korona, a później na mnie. - Ten mały, szatański szczur nigdy się tak nie zachowywał. - Skrzywił się, jakoś dziwnie niezadowolony z tego widoku. 
Kai westchnął i złapał się za skronie. 
- Zrobilibyśmy wszystko na czas, gdyby nasz pan wokalista w końcu skończył pisać tekst. Ale on oczywiście ma tysiąc ciekawszych rzeczy do roboty. - Posłał mi gniewne spojrzenie, na co tylko wzruszyłem ramionami i splotłem dłonie pod brodą. 
- Jak wydarzy się coś, co mnie zainspiruje to go napiszę. Wszystko, co przekazuję naszym fanom jest zbiorem doświadczeń życiowych. Nie mam zamiaru pisać o kłamstwach i wymyślonych rzeczach. - Uśmiechnąłem się samymi kącikami ust. - Każda piosenka musi być o czymś prawdziwym. W innym wypadku jest tylko bezsensownym bełkotem. 
- Widzicie? Właśnie taka jest z nim robota. - Aoi mruknął zirytowany, stukając palcami w blat stołu. - A potem obrywa się nam wszystkim, ot sprawiedliwość... - Wywrócił oczami. 
- Sprawiedliwość nie istnieje, Yuu. - Odparłem mrużąc delikatnie oczy. - Świat jest niesprawiedliwy, życie jest niesprawiedliwe. Nawet śmierć nie ma poczucia sprawiedliwości i zabiera tych, których nie powinna. - Westchnąłem z ponurą nutą rozbawienia w głosie i posłałem znaczące spojrzenie w stronę miejsca, które zajmował JiYong. Melancholijność dzisiejszego dnia zdecydowanie źle na mnie wpływała...



G-Dragon

Kątem oka zerknąłem na Takanori’ego, w międzyczasie próbując jakoś uspokoić tego psa. Ja naprawdę nie mam pojęcia, czym on się tak cieszy, jakoś mój kot ma mnie często w dupie. To jest takie smutne. Z dziwną delikatnością zacząłem głaskać Koronka, widząc jak się prosi o pieszczoty. W sumie to nie wiem, co mają do niego inni… Jest całkiem zabawny.
- Tak to prawda życie jest niesprawiedliwe… I nikt nie powiedział, że będzie łatwe. – Zacząłem nawet na nikogo nie patrząc, całą uwagę poświęcając głaskaniu psa. – Ale nie wolno się poddawać, w końcu nie po to się urodziliśmy, aby iść na sam dół i się staczać. Tylko po żeby się piąć cały czas w górę, nawet, jeżeli życie daje nam po dupie. Tak wiem, że utrata kogoś bliskiego boli… Nawet przez kilka długich lat. Pojawia się depresja, nie chce się nic, ma się wtedy myśli samobójcze. Wtedy ratować taką osobę powinni przyjaciele, oczywiście ci prawdziwi... Oraz rodzina, która powinna wspierać w tych najgorszych momentach. Ale to, do czego dążę... Nie poddawajmy się i pokażmy innym, że umiemy się podnieść i osiągnąć w życiu wiele.
Podobny obraz
Przy naszym stoliku zapadła cisza, przerywana tylko pojedynczymi, piskliwymi szczeknięciami Koronka, kiedy przestawałem go chociaż sekundę głaskać. W końcu się ocknąłem i wyszedłem z własnego świata, orientując się, że właśnie jebnąłem litanie.
- Wo… JiYong, dawno żeś się tak nie wygadał, jak teraz. – Podsumował ze zdziwieniem Daesung, który w końcu się odezwał. Zachowuje się, jak jakaś cnotka czasami.
- Nie... przestań, proszę. – Jęknął płaczliwym głosem SungHyun, bijąc czołem o blat stolika. Spojrzałem na niego, jak na idiotę i wzdychnąłem na ich zachowanie. Chociaż raz w życiu nie można być poważnym, bo od razu ich mózgi nie ogarniają, o co chodzi.
- Czasami serio jesteście beznadziejni. – Mruknąłem i zgromiłem ich groźnym wzrokiem.



Ruki

- Nie wiem, czy na tym etapie beznadziejności, na którym osobiście znajduje się mój nędzny żywot można jeszcze się podnieść. Czasami mam wrażenie, że już od dawna jestem na dnie, z którego nigdy się nie wygrzebię. - Uśmiechnąłem się ponuro. - Chociaż, kto wie...? Może jeszcze jest na to jakaś nikła szansa. - Westchnąłem, mrużąc powieki. 
- Och tak, rodzina zdecydowanie powinna wspierać. - Reita przytaknął, momentalnie stając się jakiś dziwnie przygnębiony. - Niektórzy jednak mieli okazję przekonać się, co oznacza totalny BRAK wsparcia rodziny i wieczne gnębienie przez jej członków. - Mruknął i rzucił mi znaczące spojrzenie, na co z niewiadomych przyczyn parsknąłem śmiechem. Sam nie wiedziałem, czy moje relacje rodzinne bardziej mnie bolały, czy śmieszyły. - Ale zmieniając temat... Czy my przypadkiem nie mieliśmy rozkładać sprzętu do próby, Kai? - Zwrócił się do lidera, ewidentnie dając mu znak, że pora się zmyć, gdyż rozmowa schodzi na złe tory. 

- A... Ach tak... Faktycznie. - Tanabe kiwnął głową i wstał od stołu. - Może nam pomożecie? Będzie szybciej. - Zwrócił się do BigBang, jednak jego wypowiedź zabrzmiała bardziej, jak nakaz, niż zapytanie. 

- Przynieście mi torbę dla Koronka, jak będziecie wracać. - Parsknąłem, widząc jak Uruha popędza wszystkich w stronę wyjścia, a następnie wywraca oczami, słysząc o czystej esencji pedalstwa, jaką była moja różowa torba od Gucciego. 

Pokręciłem rozbawiony głową, kiedy wszyscy nasi przyjaciele zniknęli mi z pola widzenia, przez co ja i JiYong zostaliśmy przy stole kompletnie sami.

- Jestem zadziwiony, że mój synek nie próbuje odgryźć Ci ręki. Może jednak nie jest taką porażką dydaktyczną, jak ja dla swoich rodziców. - Uśmiechnąłem się, wciąż zdumiony faktem, że Koron zareagował na niego w tak pozytywny sposób. Zarzuciłem nogę nogę, odruchowo zaczynając okręcać pasma swoich włosów wokół palca, w wyjątkowo kobiecy sposób. Może to jednak nie moja różowa torba była esencją pedalstwa, a ja cały nią byłem? Chyba za dużo czasu spędzam w towarzystwie Kaolu...





G-Dragon


Przez dłuższą chwilę skupiłem wzrok i myśli na miejscu, gdzie zniknęła cała reszta towarzyszy. Nawet nie usłyszałem, jak Koronek zaczął na mnie szczekać i wiercić się na kolanach, całkowicie skupiony na pustej przestrzeni przede mną. Jednak z zamyślenia wyrwał mnie Takanori. Mozolnie zerknąłem na niego z dość poważną miną.

- Możliwe, że czuje inne zwierzę i wie, że może mi zaufać… Chociaż nie wiem czemu, bo mam kota. – Zastanowiłem się chwilę. – Chociaż. Tak, może czuć ode mnie taką troskę do zwierząt i to, że jak się do niego zbliżę to nie zrobię mu żadnej krzywdy.

Wzruszyłem ramionami tym razem skupiając się na psie. Głaskałem go za uszami i pieściłem po brzuchu. Czasem to ja naprawdę mam zbyt miękkie serce.
- Ach właśnie! Przypomniało mi się. – Koronek aż podskoczył w miejscu, kiedy nagle krzyknąłem. Wziąłem go na ręce i przybliżyłem się do Rukiego, patrząc mu prosto w oczy, jakby badając najdrobniejszy element jego twarzy. Psa dałem na blat stolika, a sam prawię się na nim położyłem, jeszcze bardziej się zbliżając do mężczyzny.
- A teraz powiedz mi... Co tam u ciebie? Pamiętasz naszą rozmowę z klubu, prawda? Mam nadzieję, że jakąś moją mądrość życiową przyswoiłeś… Jednak wiem, jakie to może być trudne do zrealizowania. – Westchnąłem i przymknąłem oczy. – Ale wziąłeś moje emocje i uczucia w garść i przez ciebie cały czas o tym myślę. Oraz o tym jakby tutaj ci pomóc.
Podobny obraz
Położyłem głowę na blacie patrząc na włosy Rukiego. Teraz naszła mnie myśl, że ma je w ładnym odcieniu, aż mam ochotę je dotknąć. No, ale bez przesady nie będę z siebie idioty robić i macać go po włosach. Nie wiadomo, co by sobie o mnie pomyślał.
- Tak więc, czekam na twoją opowieść. Czy czujesz się chociaż odrobinę lepiej? – Posłałem mu delikatny uśmiech na poprawę humoru. – I nie bierzmy tej rozmowy, aż tak na poważnie. Wiesz, jeszcze nie chce popadać w depresję. W końcu życie trzeba brać garściami, mamy je tylko jedno, nieprawdaż? 



Ruki

Mimowolnie uśmiechnąłem się na jego słowa i odrzuciłem z gracją włosy na plecy. "Życie trzeba brać garściami...". Odnosiłem wrażenie, że przed laty, na początku swojej kariery mówiłem to samo. Z taką samą pasją i przekonaniem. Miałem wtedy zaledwie dwadzieścia lat i szerokie perspektywy i marzenia na życie, więc patrzyłem na to wszystko z nie lada optymizmem. Z czasem jednak mój zapał zaczął opadać, a ja w końcu zszedłem na ziemię, zdając sobie sprawę, że nie wszystko będzie tak piękne i kolorowe, jak to sobie wymarzyłem. Może była to kwestia lat i większej dojrzałości, która coraz bardziej, nieubłaganie niszczyła mój mały, wyidealizowany światek? Lub może trudności, jakie przysporzyło mi życie odcisnęły na mnie swoje piętno? Niezależnie od tego, co miało na to wpływ moja egzystencja kompletnie utraciła wszelkie kolory, które niegdyś posiadała. Pojawił się alkohol, narkotyki, brak weny, chęci do życia i pusty, pozbawiony sensu żywot od koncertu do koncertu. Właściwie od kilku lat całe moje życie polegało na wstaniu z łóżka, odbębnieniu roboty w studiu i powrotu do owego łóżka, gdyż po całym dniu pracy nie miałem już siły na nic innego. Śmieszne... Czyżbym zaczynał tracić pasję? 
- Cóż... Teoretycznie nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu, aby nad tym myśleć. Chociaż nasza ostatnia rozmowa niezaprzeczalnie mi pomogła. - Uśmiechnąłem się niewyraźnie. - Mimo wszystko jednak nawał roboty, jakim zostałem ostatnio obdarzony kompletnie odebrał mi czas na dalsze depresowanie się. Poza tym... Pojawiły się też inne problemy, takie, jak moi rodzice. - Wywróciłem oczami. - Wiesz... Przypomnieli sobie po niecałych dwudziestu latach, że mają syna. Ale gdzieś po drodze zupełnie wypadło im z głowy, że ów syn może nie chcieć mieć z nimi nic wspólnego, bo zniszczyli mu całe dzieciństwo gnojąc go i poniżając. I katując, za każde "nieodpowiednie" ich zdaniem zachowanie. - Westchnąłem. - Czasami mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka beznadzieja. Tak bardzo stoczyłem się na dno, że nawet nie potrafię skończyć głupiej piosenki. - Mruknąłem i rzuciłem o stół długopisem, który trzymałem w dłoni. 
Nie byłem nawet pewien, czy CHCĘ ją kończyć. Coraz częściej dotykały mnie rozmyślania na temat tego, czy by po prostu nie rzucić tego w cholerę. Nie miałem już siły udawać, że wszystko jest w porządku. Nie chciało mi się więcej tłumaczyć przed pozostałymi członkami swojego zespołu z tych małych, kolorowych pudełek z tabletkami, które znajdowali w moich kieszeniach podczas poszukiwania papierosów. Wiedziałem, że i tak nie wierzą, że to "witaminki", czy "leki przeciwbólowe". Dostrzegali moje rozdrażnienie, wahania nastrojów, nerwowość, czy ciągłą apatię. Nie byli głupi i ślepi i wiedzieli, że coś jest nie tak...
- Jednak... Masz rację, skończmy te depresyjne tematy. Nie mam zamiaru zrzucać na Ciebie kolejnej fali swoich problemów. - Westchnąłem i wygrzebałem z kieszeni wykończoną już w połowie paczkę Marlboro Menthol Light i odpaliłem jednego z nich, kompletnie ignorując zakaz palenia, jaki panował w kawiarni. Nie minęło jeszcze południe, a ja już ze stresu zdążyłem wyjarać pół paczki papierosów. Jak nic, nabawię się raka płuc. Pokręciłem głową nad swoją własną głupotą i wbiłem wzrok w swojego towarzysza. Kiedy był tak blisko miałem okazję do tego, aby dobrze mu się przyjrzeć. I wtedy naszła mnie taka dziwna myśl. - Wiesz... Może głupio to zabrzmi, ale... Masz naprawdę piękne oczy. - Naprawdę, nie wierzę, że to powiedziałem. 



G-Dragon

Słuchałem go z uwagą, robiąc przy tym chyba zbyt poważną minę, bo aż Koronek schwał mi się za plecami. Ale mniejsza z tym. Teraz ważniejsze dla mnie było to, co mówił Takanori. Raz po raz marszczyłem brwi, kiedy powiedział coś, co mi się nie spodobało. Hmm? Czyli byłem w błędzie myśląc, że nie jest tak źle. Tak naprawdę jest fatalnie, a ja po raz pierwszy nie wiem, co mam zrobić w tym momencie z tą całą sytuacją. Jest mówiąc wprost... do dupy. Jednak nie jestem typem człowieka, który szybko i łatwo się poddaje i nawet, jeżeli nie miałbym się skupić na niczym innym, muszę mu pomóc. Nie wiem czemu, ale po prostu nie mogę go tak z tym wszystkim zostawić. Może i nie widzieliśmy się przez bardzo długi okres czasu, lecz kiedyś trzymaliśmy się w dobrej przyjaźni, więc czemu teraz tak by nie mogło być?
Z rozmyśleń wyrwało mnie ostatnie zdanie Rukiego. Uniosłem głowę zaskoczony i taką samą miałem minę. Nie na co dzień słyszy się takie rzeczy. Kurde, ja tutaj chcę być poważny, a ten mi wyskakuje z takimi tekstami.
- A-Ach dziękuje. – Jeszcze się zająknąłem. No porażka. Odchrząknąłem i na powrót zrobiłem poważną minę. – Rozumiem, że z rodzicami także łatwo nie miałeś… Rozumiem. Od dziecka miałeś trudności, a teraz jeszcze to, co się stało z twoją ukochaną pogorszyło tylko sytuacje. Naprawdę się nie dziwię, że tak się zachowujesz. Ale spokojnie ja na to coś zaradzę… Jeszcze nie wiem, co ale pomogę ci wyjść z tej depresji. Obiecuję.
Zmierzyłem go hardym spojrzeniem.
- Obiecuję na tego psa. – Wskazałem na Koronka patrzącego w jakiś dziwny sposób na swojego pana. Zapewne wyczuł zmianę nastroju Rukiego. No tak, zwierzęta wyczują nawet najmniejsze zachwianie emocji.
- Wiesz, jest taka historia o pewnym chłopaku. Nazwijmy go X. A więc ten chłopak X był jednym z bohaterów ratujących świat przed złymi demonami. Jego świat był już na skraju wymarcia, ale nie poddawał się i z dwójką pozostałych bohaterów ratował świat, jak tylko mógł. Nagle pewnego dnia pojawił się inny chłopak, który nazywał się Y. Polubili się. Y był naprawdę silny i X go podziwiał. W końcu po raz pierwszy widział, żeby ktoś był tak dobry i z taką odwagą oraz pasją ratował świat przed wymarciem. Z dnia na dzień czuli do siebie coraz większe uczucie i wcale się z tym nie kryli. Po pewnym czasie X był w tarapatach, ponieważ jeden z demonów, na którego trafił był o wiele za silny. W momencie, kiedy myślał, że to już koniec przybył Y i poświęcił dla niego życie, mówiąc ostatnie „kocham cię”. Lecz X nie załamał się na długo i obiecał, Y, że dla niego będzie żyć i dla niego ocali świat. a obok jego grobu posadzi drzewo.
Urwałem na chwile spuszczając wzrok w dół.
- Jest to historia smutna, ale opowiada o tym, że nawet w najgorszych momentach nie można się poddawać, Takanori. – Gwałtownie podniosłem na niego wzrok.
Podobny obraz



Ruki

Wsłuchiwałem się w to, co mówił z jakimś dziwnym uczuciem melancholii, odczuwalnym gdzieś w głębi mojej pustej, czarnej duszy. Miałem wrażenie, że to, o czym wspomniał w idealny sposób opisywało moje pozbawione szczęścia i wyrazu życie. To było zarazem bolesne, jak i bardzo prawdziwe. Miałem też wrażenie, że gdzieś już kiedyś usłyszałem zdaniem brzmiące jak "nie możesz się poddać, Takanori". Niestety, jak na ironię losu osoba, która je wypowiedziała sama się poddała i odeszła z tego świata na własne życzenie. Chyba właśnie to sprawiało, że nie potrafiłem uwierzyć, że wygranie z czymś takim, jak własne dno moralne było możliwe... 
- Twoje słowa naprawdę bardzo wiele dla mnie znaczą. Doceniam też Twoją chęć pomocy. - Uśmiechnąłem się i zgasiłem papierosa w popielniczce, o przyniesienie której chwilę wcześniej poprosiłem kelnerkę. - To cudowne, że masz w sobie tyle empatii i współczucia wobec innych. W dzisiejszych czasach rzadko się to zdarza. - Westchnąłem. 
Popatrzyłem na niego spod lekko przymrużonych powiek i wyciągnąłem rękę, aby chwycić jego dłoń. Sam nawet nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Może była to wina tego, że ostatnimi czasy nad wyraz potrzebowałem bliskości drugiej osoby, jednak wstydziłem się powiedzieć o tym na głos? Wobec niego nie odczuwałem jednak żadnej, nawet minimalnej krępacji. Czułem się przy nim, jak w towarzystwie człowieka, któremu mogę powiedzieć o wszystkim. Nie mam pojęcia, dlaczego tak było. 
- Wiesz... Bardzo mi JĄ przypominasz, pod wieloma względami. - Powiedziałem, jakimś dziwnie przygnębionym głosem. - Macie w sobie tą samą pasję, niekończący się optymizm, jasne umysły. Oprócz piękna zewnętrznego posiadacie także to wewnętrzne, które roztacza wokół taką piękną, przyciągającą aurę. Jesteś tak samo dobrą, wręcz wspaniałą osobą. - Odwróciłem wzrok w drugą stronę. 
Przeciwieństwem mojej brudnej, skrzywdzonej duszy, która każdego dnia niemo błagała o pomoc. Bezskutecznie, bo nikt jej nie słyszał. Nie chciałem, aby do tego doszło. Nie chciałem się przed nikim otwierać, wolałem dusić swoje krzywdy i smutki  na dnie swojego serca, każdego dnia coraz mocniej je raniąc. Nic mnie to nie obchodziło, gdyż i tak było już wystarczające zepsute i pozbawione szczęścia. Każdy mój uśmiech, czy miłe słowo było wymuszoną grą pozorów. Maską, ukrywającą moje prawdziwe uczucia.
- Czym sobie zasłużyłem na to, żeby Cię spotkać, co? - Uśmiechnąłem się, po raz pierwszy naprawdę szczerze. - Im dłużej z Tobą rozmawiam, tym większe mam wrażenie, że to było mi przeznaczone. - Parsknąłem. 
Czyżby w końcu w moim życiu pojawił się ktoś, kto będzie w stanie zapełnić mentalną pustkę, która towarzyszyła mi już od dawien dawna? Nie potrafiłem odpowiedź na to pytanie, gdyż w zasadzie sam nie wiedziałem, CZEGO tak naprawdę podświadomie mi brakowało. 



G-Dragon

Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do normalnej pozycji na krześle. Zastanowiłem się ponownie nad jego słowami, które dosadnie dotarły do mnie. Szczerze mówiąc dawno nie przeprowadziłem tak poważnej i szczerej rozmowy od czasów, kiedy Seungri miał problemy z dziewczyną.  Koniec końców i tak zerwali…  Wtedy to było z nim apogeum. Chyba przez miesiąc nic nie robił. Żarł lody i oglądał jakieś głupie seriale. Dobrze, że w końcu udało się mu przemówić do rozumu tak, że zapomniał o niej raz na zawsze. Ja to zawsze jestem jakimś pocieszycielem. A może po prostu mam taki charakter, że nie mogę zostawić kogoś, kogo znam, w potrzebie? To by było w sumie najlepszym wyjaśnieniem.
- Możliwe. – Wzruszyłem ramionami. – Skąd wiesz, że to nie było przeznaczone, że akurat teraz się spotykamy? Jestem twym aniołem stróżem, który pomoże ci w najgorszym momencie.
Parsknąłem śmiechem ze swej głupoty. No, żem jebnął. Jaki anioł stróż. Pokręciłem głową, opanowując się i zerknąłem na niego już w bardziej poważny sposób.
Znalezione obrazy dla zapytania G-Dragon 2016 gif
- Wiesz... Jakbyś nie palił, byłbyś bardziej uroczy. – Mruknąłem jakby w transie. Oczywiście zorientowałem się, co powiedziałem, ale nie zamierzałem nic z tym zrobić. Należę do szczerych i otwartych ludzi, także mówię czasem, co mi ślina na język przyniesie. Jednak tutaj akurat nie kłamie, naprawdę byłby bardziej uroczy, jakby nie palił. Chociaż wiem, że palenie jest ciężko rzucić. Wiem to na swoim przykładzie. Ale jak widać wyszedłem z tego ogromną siłą ducha i wiarą w siebie, iż mi się to uda. I udało, tylko trochę więcej wiary.
- A tak wracając do tematu to... Moje serce jest tobą zaniepokojone, Takanori. – Uśmiechnąłem się do niego w jakiś dziwny ciepły sposób. Chyba powinienem przestać… Ale za cholerę nie potrafię.



Ruki

- Och, czyli mam rozumieć, że jestem uroczy? - Zaśmiałem się, gdyż zrobiło mi się jakoś miło na sercu słysząc ten komplement. Pokręciłem z rozbawieniem głową i schowałem trzymaną w dłoni paczkę papierosów z powrotem do kieszeni. - Wszyscy mi mówią, że powinienem rzucić palenie. "Stracisz głos, Takka", "umrzesz na raka płuc", "nie dożyjesz czterdziestki"... - Zagestykulowałem znacząco, cytując słowa swoich przyjaciół i wywróciłem oczami. - Palę od czternastego roku życia i jakoś z moim głosem w dalszym ciągu wszystko w porządku. Poza tym... Ostatnimi czasy papierosy i alkohol to moja jedyna rozrywka i przyjemność w życiu. - Westchnąłem i przyciągnąłem bliżej siebie kartkę, na której od dobrych kilku tygodni starałem się wymodzić jakikolwiek tekst do naszego nowego, powstającego właśnie utworu. 
Piosenka wchodziła w skład albumu DOGMA i nosiła nazwę "DERACINE", co moim zdaniem było dla niej idealnym tytułem. To jedno słowo bowiem oddawało całe jej przesłanie. Opowiadała o osobie, która znajdowała się w miejscu, do którego tak naprawdę nie przynależała. Czasami się zastanawiałem, czy podczas pisania jej, nie myślałem przypadkiem o samym sobie... Bowiem każdego dnia, coraz bardziej wydawało mi się, że jestem nie tu, gdzie powinienem. Czegoś brakowało mi w życiu. Niestety sam nie wiedziałem czego. 
- Co miało znaczyć "moje serce jest Tobą zaniepokojone"? - Uśmiechnąłem się i już otworzyłem usta, aby coś jeszcze powiedzieć, jednak momentalnie zrezygnowałem z tego pomysłu. Bowiem nagle mnie olśniło. 
"Moje serce jest Tobą zaniepokojone..." odbiło się echem w moich myślach, a ja sam uśmiechnąłem się tak szeroko, jak nigdy dotąd. To było... 
- GENIALNE! - Wrzasnąłem momentalnie, uderzając pięścią w stół. Głuchy huk jaki rozniósł się przez to po sali ściągnął w naszym kierunku spojrzenia wszystkich obecnych ludzi, jednak kompletnie mnie to w tym momencie nie obchodziło. Chwyciłem długopis, którym wcześniej rzuciłem i zacząłem nucić pod nosem. - In a maze. Raw scar. Can't get back. LIE. COWARD. BULLSHIT. - Zapisałem wszystkie powstałe w głowie słowa na kartce, po czym spojrzałem na swojego towarzysza z dosłownym ukontentowaniem w oczach. - "My heart is disturbed... by you." - Zaśpiewałem cicho jego cytat, w rytm skomponowanej przez Uruhę muzyki i zacząłem dopisywać kolejne wersy tekstu, które nagle, jak na zawołanie zaczęły pojawiać się w moich myślach. Czyżbym odzyskał wenę? - Chyba właśnie zniszczyłeś moją blokadę artystyczną. Kocham Cię po prostu. - Parsknąłem, tupiąc nogą do rytmu DERACINE.  



G-Dragon

Uniosłem ręce do góry, jakby w obronnym geście, zaskoczony tą nagłą reakcją Rukiego. Cóż.... Nie sądziłem, że tymi słowami w jakiś sposób go zainspiruję. Jednak cieszę się z tego, że w końcu może skończyć piosenkę. Nie będzie chociaż goniony i popędzany.
- No, proszę, proszę. – Usłyszałem za plecami głos SeungHyun’a. Odwróciłem się w jego kierunku i ujrzałem resztę mojego zespołu i zespołu Rukiego. – My sobie wychodzimy, a wy romansujecie? No nieładnie.
He? A temu, o co chodzi? Jakie romansujemy? Przecież normalnie rozmawiamy. Zmrużyłem oczy i wzdychnąłem.
- O co ci chodzi? – Mruknąłem.
- A to „Kocham Cię’’ Takanori’ego? – A, to o to mu chodzi. I wszystko staje się jasne. Oni zawsze coś odbiorą na opak.
- Nie o takie „kocham Cię” chodzi, debilu. Takanori krzyknął to, bo się ucieszył, iż zainspirowałem go do skończenia piosenki. Nic więcej. – Uśmiechnąłem się delikatnie, próbując zachować swój jakże stały spokój. Tak sobie myślę, że nadawałbym się na jakiegoś mnicha, bo ja serio w niektórych ’’gorących’’ sytuacjach potrafię zachować równowagę. Rzadko także się denerwuję, a jak już coś mnie zirytuje to musi być naprawdę poważnie.
- Ta, a ja wróżka chrzestna jestem. – Prychnął SeungHyun.
Znalezione obrazy dla zapytania G-Dragon angry gif
- Doskonale widać jak sobie tutaj gruchacie. Uroczo. – Odezwał się tym razem oczywiście nie kto inny, jak Daesung. Zachowują się jak dzieci.
- A może byście się tak zajęli sobą, co? – Mruknąłem ostrzegawczo w ich kierunku. – Nie zapominajcie, do kogo mówicie. Może i jesteśmy przyjaciółmi, ale to ja jestem liderem i fajnie jakbyście okazali mi choć trochę szacunku. Co wy na to?
- Oi JiYong, weź na luz… Ale tak w sumie patrząc na was... To nawet do siebie pasujecie. – Taeyang zmierzył mnie i Rukiego swym bystrym wzrokiem. Jak Boga kocham, komuś zaraz przywalę.



Ruki

Popatrzyłem na nich wszystkich z kompletnym politowaniem wypisanym na twarzy, po czym moja brew drgnęła niebezpiecznie z narastającej wewnątrz złości. Czy moje słowa ZAWSZE musiały być rozumiane na opak? Wywróciłem oczami i przeniosłem wzrok na Reitę i Kaia, którzy skryci gdzieś na tyle całej grupy szczerzyli się do siebie, jak myszy do sera z tylko sobie znanego powodu. 
- Mogę wiedzieć, co was tak bawi... Akira? - Mruknąłem wbijając w nich spojrzenie. Imię mojego przyjaciela zabrzmiało teraz w moich ustach, jak groźba zabójstwa, dlatego obydwoje spięli się w sobie i popatrzyli w moją stronę, wciąż jeszcze z lekka rozbawieni. Jak Korona kocham, kiedyś naprawdę ich zabiję. 
- Cóż... Jakby to powiedzieć, Ru... Taeyang ma trochę racji. - Suzuki usiadł obok mnie, powstrzymując uśmiech. Koron zaś, kiedy tylko go zobaczył momentalnie na powrót stał się dawnym sobą i zaczął, jak nienormalny warczeć i ujadać. - Naprawdę BARDZO do siebie pasujecie. Ładnie wyglądacie, kiedy tak tu siedzicie. Sami. - Parsknął i posłał znaczące spojrzenie w stronę Tanabe. Jak widać, moje ciche przeczucia, co do tego, że CELOWO wyciągnęli wszystkich z pomieszczenia, aby zostawić naszą dwójkę samą sobie się sprawdziły.
- Mam wrażenie, że żaden z was dawno nie zarobił w ryj. - Skrzywiłem się, patrząc na nich z nienawiścią w oczach, na co Uruha zachichotał pod nosem. 
Usiadł naprzeciwko mnie i oparł głowę na dłoni.
- JiYong, nawet nie wyobrażasz sobie, jak pięknym widokiem jest to, jak Takanori wpatruje się w Ciebie z takim zachwytem. - Powiedział, próbując naśladować "moje rozmarzone" spojrzenie. - Wygląda, jakby właśnie zobaczył kolejny cud świata. - Odwrócił głowę, starając się nie wybuchnąć śmiechem. 
- Odezwij się jeszcze słowem, Kouyou, a sprawię, że od dzisiaj na Ciebie ludzie będą patrzeć z obrzydzeniem. - Warknąłem, kolejny raz uderzając ręką w stół. Tym razem był to jednak gest irytacji. 
- Nie wiem, czy powinienem Ci dziękować, że dzięki Tobie Takanori staje się dawnym sobą... - Aoi spojrzał na mojego towarzysza filozoficznych rozmów. Chciał jeszcze coś dodać, jednak uniemożliwił mu to mój długopis, który właśnie wylądował na jego twarzy. - Aaałaaa... - Jęknął i naburmuszył się. - Nie, jednak nie dziękuję. - Parsknął.  



G-Dragon

Zmierzyłem ich wszystkich wzrokiem błagającym o to, żeby się zamknęli, bo tylko pogarszają sytuację, w której się znajdują. Ach, jeszcze pies zaczął szczekać, co raniło uszy. Przyszli i od razu zamieszanie zrobili. Jak jakieś dzikusy normalnie, nic tylko do zoo ich dać z małpami. Na pewno czuli by się, jak u siebie. Nie dość, że zirytowali Rukiego, to jeszcze mnie. Bezczelnie wtrącili się do naszej rozmowy i jeszcze zarzucają nam jakieś flirty. A co ja, Piękna i Bestia jestem? Bez jaj, ale takie rzeczy, jak romantyzm sobie na razie odpuszczam, nie chce mi się włazić w tą całą miłość. Może kiedyś, oczywiście. Jak ktoś uroczy, kogo mógłbym trochę pognębić się trafi, to czemu nie?. A po za tym ja nie flirtuje z nikim od razu po spotkaniu, bez przesady nie jestem taki hop do przodu. Trzeba mieć pewne granice w niektórych sprawach. Oraz nie chciałbym zranić Takanori’ego takim zachowaniem. Co, jak co ale stracił ukochaną i flirtować z nim nie mam zamiaru. A po drugie to obaj jesteśmy facetami. Doskonale wiem, że istnieje takie coś jak homoseksualizm. Chociaż może zaliczam się do biseksualistów? No, tak teraz patrząc to uważam Rukiego za uroczego… No i nie kłamię. Ach dobra! Nieważne! Nie flirtujemy, a ja nie jestem w nikim zakochany. Koniec kropka.
- JiYong powiedz. ~ Podoba Ci się Ruki, prawda? – Taeyang poruszył śmiesznie brwiami, co mnie dziwnie zirytowało. Jednak nie ukazałem tego po sobie, mając dalej tą samą poważną mimikę twarzy, co wcześniej.
- Zaraz Tobie spodoba się tamta gleba, w tej doniczce. – Wskazałem palcem dość sporą paprotkę, położoną niedaleko wejścia do kawiarni.
Podobny obraz
- Uuu... Zaczęły się groźby. Dobra, przestańmy. – Westchnął Seungri. No, chociaż jeden normalny. Dziękuje Ci Boże za niego. – No, ale przyznać muszę, że do siebie pasujecie.
Nie, dobra. Cofam te słowa, jednak za niego nie dziękuje. Niech go piekło pochłonie i resztę tych skretyniałych kretynów też. Bycie liderem jednak jest naprawę ciężkie. Zero szacunku. Zero.



Ruki

- Tak sobie myślę, że moglibyście iść na randkę, czy coś. - Aoi zarzucił nogę, na nogę wpatrując się w nas z rozbawieniem w oczach. - Ale wiecie... Taką prawdziwą, romantyczną. - Zamilknął na chwilę, po czym parsknął śmiechem, gdyż prawdopodobnie wyobraził sobie tą jakże "uroczą" sytuację. 
I niech mi ktoś później powie, że ludzie przed czterdziestką nie głupieją. 
- To mogłoby się udać. Widać z daleka, jak świetnie się dogadujecie. - Kouyou uśmiechnął się promieniście, a ja sam nie wiedziałem, czy oni w dalszym ciągu żartują, czy jednak stali się teraz całkiem poważni. Ciężko było rozgryźć ich mimikę. - Idealnie się uzupełniacie. - Parsknął. 
Kai pokiwał entuzjastycznie głową. 
- Pomyślcie o tym. To by było piękne. - Zaśmiał się i złożył ręce przed sobą. - Bylibyście wręcz idealną parą. A Takka może w końcu zapomniałby o R... - Urwał nagle, kiedy Reita nagle z całej siły uderzył go w bok, licząc, że nikt tego nie zauważy. 
Doprowadziło to do tego, że przy całym stoliku momentalnie zapadła głucha cisza, przerywana tylko pojedynczym powarkiwaniem Korona, a wzrok wszystkich skupił się na mnie. Spuściłem głowę, tak, że włosy przesłoniły mi całą twarz, po czym wydałem z siebie przeciągłe westchnienie. To jedno zdanie sprawiło, że cała niewielka ilość dobrego humoru, która się we mnie zbierała podczas ich nieobecności momentalnie wyparowała. 
- A jakże... Może Takka w końcu by zapomniał. - Podniosłem pozbawiony wyrazu wzrok na lidera, po czym wstałem od stołu, biorąc Korona na ręce. - Teraz jednak Takka musi iść. - Uśmiechnąłem się sztucznie, głaskając Koronka za uchem. Mój pies wyczuwając moje nagłe przygnębienie zamilkł i skulił się lekko, wtulając w moją pierś. - Trzeba dokończyć piosenkę. Czy coś... - Zabrałem ze stołu wszystkie swoje rzeczy i bez słowa ruszyłem w stronę wyjścia z kawiarni. 
Chyba naprawdę byłem słaby psychicznie, skoro nawet najdrobniejsze wspomnienie o przeszłości potrafiło mnie załamać i dobić. Czasami żałowałem, że Takanori w rzeczywistości nie był Rukim... Postać sceniczna, którą wykreowałem była silna i charyzmatyczna. Stawiała czoła największym wyzwaniom i pokazywała ludziom, że bez względu na wszystko nie wolno się poddawać. Niestety... Pod tą grubą warstwą makijażu, lakieru do włosów, lateksu i - przede wszystkim - przekłamania kryła się osoba niewyobrażalnie słaba. Alkoholik i depresant, który starał się udawać, że wszystko jest w porządku, aby nie stracić tego, na co tak długo pracował. Mimo, że miał dość. Mimo, że obawiał się, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu. Mimo, że teoretycznie JUŻ stracił wszystko. Był głupi i wierzył, że to wszystko kiedyś się zmieni. Że w końcu zazna chociaż minimalnego szczęścia. 
Naprawdę... Chciałbym, żeby Takanori chociaż w niewielkim stopniu był Rukim. Może jego życie wyglądałoby wtedy zupełnie inaczej?   

13 komentarzy:

  1. O jejku, czekałam na to z niecierpliwością odkąd tylko przeczytałam pierwszy rozdział C: Muszę szczerze przyznać, że ubóstwiam to opowiadanie.
    Bardzo podoba mi się przedstawienie głównych bohaterów, a przede wszystkim realizm Rukiego, który jest bardzo widoczny w tym rozdziale. Nadaje mu go ten jego sposób podejścia do swojej kariery C: Podoba mi się bardzo, że nie przesłodziłyście tak tego jego gwiazdorskiego życia. Często w opowiadaniach sławne osoby mają życie, jak z bajki (nie mówię, że to źle), a tutaj jest pokazana ta bardziej 'prawdziwa' strona sławy, która nie jest tak kolorowa. Pasuje to do tego psychologicznego aspektu tego tworu c:
    Przeraziła mnie jednak ta depresja Rukiego, głównie ze względu na fakt, że jak ostatnio patrzę na tego prawdziwego Takanoriego to mam wrażenie, że coś naprawdę jest z nim nie tak XD
    Jeśli zaś o GD chodzi... On jest po prostu wodospadem cudowności. Sposób w jaki podchodzi do Rukiego i jego problemów, a także ta jego usilna chęć pomocy sprawiają, że nie da się go nie kochać :3
    Co do emocjonalności całego rozdziału... Trzeba przyznać, że faktycznie szło się w niego nieźle wczuć. Szczególnie w życiowe rozmyślania Rukiego, które są tak... zwyczajne, że każdy jest w stanie się w nie wpasować.
    Podoba mi się też ta widoczna chemia między nim i GD. Nawet czytelnik czuje te iskierki, które między nimi buchają C:

    Nie mogę się doczekać kolejnego rodziału, gdyż bardzo interesuje mnie, jak dalej się to wszystko potoczy :3 Zastanawia mnie, w jaki sposób JiYong pomoże Takanoriemu wyjść z tej czarnej rozpaczy ^^ Ich historia jest naprawdę bardzo ciekawa.

    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy wniebowzięte, że aż tak historia Rukiego i G-Dragona przypadła do gustu i nie sądziliśmy, że stanie się tak porządna xD
      Lubimy wprowadzać taki realizm do tworów, oczywiście jeżeli chodzi o takie bardziej poważne opowiadania. Ale spokojnie na komedie także pomysł mamy ^^

      Nie mogę dokadnie określić kiedy będzie następny rozdział gdyż piszemy TsuBae a w końcu jest też niestety szkoła ale damy z siebie wszystko ^^

      Także pozdrawiamy ∩˙▿˙∩

      Usuń
  2. Jezu, jakie to było cudowne xd
    Dawno się tak w nic nie zaczytałam i nawet nie zauważyłam, kiedy cały rozdział mi minął T_T
    Oni są tak swietni i tak nieludzko wciągają, że nie da się od nich oderwać.
    Tak, jak na początku nie byłam zbyt szczególnie przekonana do Rukiego (nie lubię go, wydaje się bardzo niesympatyczną osobą), tak po tym opowiadaniu bardzo zmieniłam o nim zdanie. Jest mi go naprawdę bardzo szkoda, widać, że się chłopak zgubił w swoim życiu.
    Liczę jednak, że JiYong sprawi, że jego, jak to nazwał 'marny żywot' stanie się ciut bardziej kolorowy ^~^

    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za miłe słowa!~
      Cieszymy się bardzo, że rozdział przypadł do gustu.

      Nie lubisz Rukiego? :CCCCCCCC

      Również pozdrawiamy!

      Usuń
  3. omg, mam tyle do powiedzenia i nie wiem od czego zacząć XDDD

    Przede wszystkim cały rozdział bardzo mi się podobał i ku mojemu zadowoleniu był nawet lepszy, niż poprzedni.
    Właściwie to dopiero teraz mieliśmy okazję przekonać się, jak naprawdę ciężka jest depresja Rukiego. W poprzednim zachowywał się raczej całkiem normalnie.
    Osobiście odnoszę wrażenie, że on bardzo udaje. Udaje na zewnątrz, że wszystko jest w porządku, ale w środku ma jeden wielki, nieokiełznany chaos emocji i problemów. Bardzo podobał mi się fragment, w którym podkreślał, że Takanori i Ruki to zupełnie dwie inne osoby :3
    Kai wyskoczył z tym swoim tekstem trochę, jak Filip z konopi i nie dziwię się, że Ruki tak zareagował. Nie powinien mówić takich rzeczy do przyjaciela w depresji, ale rozumiem, że się biedny trochę zapomniał xd

    Jeśli zaś o GD chodzi... Uwielbiam tą troskę, którą tak bardzo obdarza Takanoriego. I ta jego upartość w dążeniu do pomocy mu nieźle chwyta za serduszko<3 Kochany z niego chłopak no, po prostu.
    Jest dla Rukiego takim niezastąpionym oparciem, które w obecnej chwili na pewno jest mu bardzo potrzebne.
    Bardzo polubiłam jego postać ^^

    Poza tym czuć między tą dwójką taką wyraźną nić romansu. Czytając to przez cały czas miałam nieodparte wrażenie, że oni nieźle ze sobą flirtują, mimo że nic takiego nie miało miejsca.
    Ewidentnie bardzo do siebie pasują pod względem emocjonalnym i bardzo dobrze się uzupełniają. Już nie mogę się doczekać, kiedy ich romans w końcu rozkręci się na dobre.
    Czuję, że to będzie ciekawe ^^ Interesuje mnie też sama scena wyznania uczuć (tak, oni jeszcze nawet nic do siebie nie czują, a ja już wyobrażam sobie piękną scenę pocałunkuxD), bo mam wrażenie, że będzie ona bardzo uczuciowa i emocjonalna :3

    Chyba po prostu najzwyczajniej w świecie pokochałam tą parę XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynając od tego, że jesteśmy niezmiernie szczęśliwe, że tak blog i rpegi się przyjęły. To w sumie skaczemy ze szczęścia XDD
      Naprawdę dziękujemy za ten komentarz, który powoduje, iż chcemy pisać dalej ∩˙▿˙∩

      Jesteśmy też zaskoczone tym, że tak dużo znaków widziecie jak podejście emocjonalne tej kochanej dwójki do siebie. Co oczywiście też nas cieszy. W końcu planowaliśmy tak pisać i jak widać to nam się udało ∩˙▿˙∩

      A jak się potoczą ich losy to oczywiście wyjaśni się w następnych rozdziałach ヽ(´▽`)/

      Jeszcze raz dziękujemy za komentarz! ∩˙▿˙∩

      Usuń
  4. Ten rozdział niesamowicie mi się podobał, rzeknę na wstępie.
    Bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo mi się podobał. Jeśli następny będzie jeszcze lepszy to chyba pokocham to opowiadanie całym swoim serduszkiem <3

    JiYong i Takanori mają taką fajną relację... Nie wiem, jak to określić, ale bardzo mi się to podoba. Sympatia jaką się nawzajem darzą jest tak urocza i kochana, że aż mam ochotę czytać o nich więcej i więcej. Jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie.
    Odnoszę wrażenie, że G-Dragon jest jedyną osobą, dla której Ruki jest w jakikolwiek sposób miły. A nawet cholernie miły xd To takie słodkie.

    Sytuacja w jakiej się teraz znajdują nie należy do za ciekawych, ale determinacja GD i chęć wyciągnięcia Rukiego z jego bezgranicznego smutku na pewno wszystko zmieni. Są na dobrej drodze.
    Poza tym GD jest tak nieludzko kochany wobec Takanoriego, że nie mogę normalnie. Kocham go cholernie fbbjdjbjvbjsdkebvuiervb XD

    Faktycznie czuć chemię, jaka się między nimi wytwarza z każdą sekundą. W ogóle Ruki jakiś taki strasznie flirciarski był w tym rozdziale. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie.
    Czyżby pan JiYong mu się spodobał i uskutecznia tu teraz jakieś podrywy? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Żartuję oczywiście, na romanse chyba będę musiała sobie jeszcze trochę poczekać :[


    Faktycznie było bardzo emocjonalnie, co oczywiście zdobyło moje serce.
    Ach no, kocham ich po prostu i tyle. Co zrobić?
    Podbiłyście moje serce tą parą T_______T chcę ich więcej.....................................................!!!!

    Kai. Ty mała, urocza cholero.
    JAK MOŻNA MÓWIĆ TAKIE RZECZY PRZYJACIELOWI W DEPRESJI?!XDD niech ja Cię tylko dopadnę.
    I co miało znaczyć zdanie Rukiego brzmiące: "Pojawił się alkohol, NARKOTYKI(!) (...)". Czy ktoś tu chce dostać w łeb? Jakie narkotyki T__T

    "Moje serce jest Tobą zaniepokojone, Takanori." pozostanie chyba moim ulubionym tekstem w historii fanfiction<333


    Pozdrawiam i dajcie mi więcej T_________________T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omg dzięki, dzięki, dzięki!

      Nie odnosisz takiego wrażenia, GD naprawdę jest jedyną osobą, dla której Ruki jest miły.
      Ale to tylko na razie. W przyszłości jeszcze pokaże mu swoją PRAWDZIWĄ stronę.
      Miło czytać, że udało nam się oddać chemię, jaka między nimi jest <33

      Nooo kochany ten nasz G-Dragon jest ;c cudowny z niego chłopak, ja też go uwielbiam tak szczerze mówiąc, bo kiedy tak wczuwam się w Rukiego i jego problemy podczas pisania to aż mi się ciepło na serduszku, kiedy on jest dla niego (dla mnie) taki ciepły i wspierający.

      Cóż... Możliwe, że mu się spodobał ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Noo nagrabił sobie ten nasz Kai. Ale spokojnie, w przyszłości zrobię z nim porządek i już będzie uważał na słowa XDD
      Narkotyki...? Narkotyki...? Jakie narkotyki? Ja nic nie wiem na ten temat ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      My heart is disturbed... BY YOUUUUUUUUUUUUUU! GO AWAY!

      Też pozdrawiamy i damy więcej! Kiedyś........XD

      Usuń
    2. gupi Kai.
      Ja wiem, że ty dużo wiesz na ten temat. NARKOTYKÓW SIĘ ZACHCIAŁO, PFFF... PFFF... PFFFFFFFFFFFF.... JA WAM DAM NARKOTYKI, GÓWNIARZE MAŁE.

      GOŁ EŁEEEEEEEEJ. AJ SEJ GUDBAJ TU HAJTFUL JUUUU-U. ŁONS EGEN. GO EŁEEEEEEEJ. AS SEJ GUDBAJ TU HAJTFUL JUUUU-UUU-UUU. FORGET AP IT NAŁ ŁIFF MIIIIIIII-IIIII!

      KIEDYŚ?! KIEDYŚ?!
      pani Nikito... Czy pani chce mnie doprowadzić do samobójstwa? Jestem zawiedziona pani postępowaniem.

      Usuń
  5. Boże to jest tak genialne że aż nie wiem co napisać >.<
    Kocham was<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ::>_<:: my kochamy Ciebie za komentarz! <3

      Usuń
  6. Tyle na to czekałam, a nawet nie zauważyłam, że już jest, omg.

    To jest zbyt wciągające i zbyt szybko się kończy. ja chcę więcej *płacze*
    Ruki jest w uj uroczy, kiedy się tak smuci i depresuje. mimo to nie mogę się doczekać, kiedy w końcu jego czarna rozpacz przeminie.
    GD to chodząca cudowność w tym opowiadaniu, ale to już mówiłam poprzednio.
    Kocham ich, kocham to opowiadanie, kocham was.

    i chce więcej *znowu placze*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy bardzo za komentarz!
      i cieszymy się, że Ci się spodobało ^....^
      ooo kochana. my też Cię kochamy<333

      niestety, na więcej trzeba będzie trochę poczekać, bo jeszcze nawet nie ruszyłyśmy z tym trzecim rozdziałem. na razie, w najbliższym czasie pojawi się "Beast and Prince".
      Ale to chyba nie problem, wręcz przeciwnie ^...^

      Usuń