Od autorek:
Przy okazji ostatniego posta wspomniałam, że zaczęłyśmy pilnować kolejki i wszystko będzie się pojawiać tak, jak jest to zapisane... Taa...
Miało być "Autumn Leaves" i byłoby, gdyby nie to, że wystąpił mały problem z tym opowiadaniem i po prostu nie wypaliło. Ale! Pojawi się wkrótce, tylko w zupełnie zmienionej wersji, o której wkrótce się przekonacie.
Nie przedłużając już, indżoj~
I oczywiście dziękujemy kochanej itachi za betę<3 Ponoć nieźle się ubawiła przy poprawianiu niektórych błędów w tym rozdziale XD
Baekhyun
- Ja pierdole, Chanyeol... – Odezwałem się załamanym głosem, widząc post na fanpage’u EXO. Przyjaciel spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, słysząc ode mnie przekleństwo. Wyjął rurkę z buzi, przestając pić przy tym swoją kawę.
-
Co się dzieje, Baeś?
-
Jakaś fanka napisała pod najnowszym postem... Uwaga, cytuję... –
Chrząknąłem. – ‘’Baekhyun oppa! Zgwałć mnie!’’
Nastała
chwilowa cisza, która nie trwała długo, przerwana głośnym
śmiechem Chanyeola. Zmarszczyłem, brwi patrząc na niego z urazą.
-
Kurwa! To nie jest śmieszne, ona się leczyć powinna! – Warknąłem
i wylogowałem się z facebooka. Naprawdę... W tych czasach niektóre
fanki przesadzały z „lubieniem” swojego idola. W naszym
przypadku biasa.
-
B-Bae…! Hahaha! – Chanyeol oparł się o ścianę budynku,
śmiejąc się, jak porypany. Nie dość, że ludzie się na niego
patrzyli, to dodatkowo coraz bardziej mnie wkurzał.
-
Przestań, idioto! – Krzyknąłem i zdzieliłem go po głowie. Ten
szybko się wyprostował i ponownie powrócił do picia swojej kawy,
chichrając się pod nosem jeszcze przez jakieś pięć dobrych
minut. Mruczałem pod nosem, na czym to świat stoi.
-
O której się umówiłeś z tym całym Tsuzuku? – Spytał, patrząc
na mnie z góry.
-
No... Teraz w sumie. – Spojrzałem na zegarek, trochę zamglonym
wzrokiem. Pokręciłem głową i odwróciłem wzrok w drugą stronę.
-
No dobra... To ja lecę! Zaraz powinieneś go spotkać. – Poklepał
mnie po ramieniu i z uśmiechem poszedł w swoją stronę. Patrzyłem
za nim przez jakiś czas, będąc jakiś nieobecny. Może ja naprawdę
jestem beznadziejny? Uświadomiłem sobie właśnie, że z osobą, z
którą mam się zaraz spotkać łączy mnie jakaś nić… i
jednostronne uczucie. To trochę śmieszne, że się zakochałem.
Tak... Nazwijmy to głośno zakochaniem się. Od tamtej pory, kiedy
mnie uratował, a potem był dla mnie taki delikatny i miły… Chyba
wpadłem w bagno, z którego nie mogę wyjść. To tak bardzo boli…
Nawet zastanawiałem się, czy nie uciec i nie zostawić tego
wszystkiego w cholerę. Tak naprawdę to ja jestem skazany na
samotność… Albo na tylko jednostronne uczucia.
Spojrzałem
w bok i ujrzałem go. Stał w miejscu i rozglądał się, zapewne
szukając mnie. Przez moment nie zrobiłem nic, obserwując go
smutnym wzrokiem. Jednak westchnąłem głośno i ubrałem swoją
maskę, a następnie, uśmiechając się od ucha do ucha podbiegłem
do obiektu moich zmartwień.
-
Wybaczm ale Chanyeol mnie zatrzymał... – Skłamałem i
uśmiechnąłem się.
Tsuzuku
-
W takim razie powiedz mu żeby następnym razem Cię NIE zatrzymywał,
bo mam zdecydowanie ciekawsze rzeczy do roboty niż stanie tu, jak
skończony kretyn.
Byłem
zły. I to bardzo.
Zdaję
sobie sprawę, że nie była to zbyt zaskakująca nowina. W końcu
byłem pieprzonym cholerykiem i ciągła irytacja była dla mnie na
porządku dziennym. Tym razem było jednak inaczej. Znacznie gorzej.
Byłem
dziesięć razy bardziej zły niż zazwyczaj. Właściwie to byłem
doszczętnie WKURWIONY i miałem realną ochotę popełnić swoje
pierwsze (jednak zdecydowanie nieostatnie) morderstwo. I jak siebie
kocham, zrobię to jeśli ten debil Ryoga znowu napatoczy mi się
dzisiaj pod nogi. Dzisiejszego dnia byłem po prostu Człowiekiem
Wkurwem. Przypominałem zamkniętego w klatce tygrysa, który tylko
czekał, aby kogoś bezceremonialnie zeżreć.
Domyślam
się, że wszyscy są ciekawi, CO tak bardzo mnie zirytowało, i czym
wokalista BORN zasłużył sobie na miano mojej przyszłej ofiary.
Więc przechodząc do rzeczy:
Mój
dzień już od rana rozpoczął się... Chujowo, mówiąc wprost.
Bowiem zaczął się od telefonu od mojej najukochańszej w świecie
mamusi, która wyrwawszy mnie z łóżka o szóstej rano przywitała
mnie po drugiej stronie wiązanką wyzwisk i przekleństw, nie racząc
dać dojść mi do głosu. A wszystko przez to, że nie przyjechałem
na urodziny swojej najmłodszej siostry, ograniczając się jedynie
do wysłania jej urodzinowego prezentu pocztą. Pocztą na drugi
koniec miasta, ale cóż poradzić... Po prostu nie chciało mi się
do niej jechać. A tym bardziej spędzać czasu w tej
pseudo-rodzinnej atmosferce.
Zdaję
sobie sprawę, że zachowałem się zdecydowanie nie fair wobec mojej
małej Kimiko, ale czy był to powód, aby od razu nazywać mnie
"nieczułym dupkiem bez krzty empatii"?.
Następnie,
kiedy z trudem udało mi się dotrzeć do studia przez zakorkowane
miasto, Aryu na samym wstępie oblał mnie kawą, MiA doszczętnie
zniszczył mi humor swoim marudzeniem, Koichi zirytował brakiem
skupienia i bieganiem w koło z radości, jak mały kucyk przez
podekscytowanie jakimś nadchodzącym spotkaniem,
a Meto zupełnie "przypadkiem" podstawił mi nogę przez co mało nie wybiłem sobie zębów na schodach, co perkusistę rzecz jasna niesamowicie rozbawiło.
a Meto zupełnie "przypadkiem" podstawił mi nogę przez co mało nie wybiłem sobie zębów na schodach, co perkusistę rzecz jasna niesamowicie rozbawiło.
Jak
widać, dzisiejszy dzień był dla mnie jedną wielką porażką. Ale
to jeszcze nie koniec! Najgorsze miało dopiero nastąpić. I
nastąpiło.
Otóż
przyszedł czas na bohatera głównego dzisiejszego opowiadania.
Czyli Ryogę. Blondyn, zafascynowany opowieścią Koichiego o jego
nadchodzącej "randce" (nawet nie wiem z kim, nie
słuchałem) tak bardzo się podniecił, że okręcił się wokół
własnej osi, jak prima balerina i... Z całej siły przywalił mi
pięścią w oko.
Tak
więc... Moją twarz zdobiła teraz ogormna opuchlizna w moim
ulubionym (o ironio!) fioletowym kolorze.
Potem
Baekhyun poprosił mnie o spotkanie, na które wybrałem się tylko
dlatego, że wiedziałem, że już raczej nic gorszego mnie dzisiaj
nie spotka.
-
Co było tak ważne, żeby zajmować mi mój cenny czas? - Spytałem
i spojrzałem na chłopaka lekko zirytowany.
W
tej chwili naprawdę miałem szczerą ochotę kogoś udusić.
Kogokolwiek.
Baekhyun
Spojrzałem
na niego zaskoczony. Wyglądał na nieźle wkurwionego i zapewne taki
był. Aż trochę żałuję, że go poprosiłem o spotkanie. Ale w
sumie, jak nie ma humoru, to nie musiał przychodzić… A jednak
przyszedł. Czyżby dla mnie? Zamiast mu odpowiedzieć, gapiłem się
na niego z otwartymi ustami i nagłym rumieńcem na policzkach. Na
pewno wyglądałem teraz, jak ostatni idiota. Ależ szybko biło mi
serce w tym momencie. Jeszcze dzisiaj wygląda tak… seksownie? I
nie wiem, czemu ale jak jest wkurzony, to jest bardziej… Tajemniczy
i demoniczny? Czy można to tak określić? No, chyba tak. Może
wstąpię do apteki po coś do uspokojenia, bo ja nie wyrobie
normalnie przy nim. Albo będę musiał ograniczyć nasze widywanie
się do minimum. Może to ‘zakochanie’ minie? Ucieszyłbym się
niezmiernie… Bo i tak wiem, że moje uczucia nie zostaną
odwzajemnione. A ja naprawdę nie mam ochoty tym razem cierpieć, ale
z miłości do drugiej osoby, która widzi we mnie dobrego znajomego.
Ja nawet nie wiem, czy ta osoba widzi we mnie znajomego! Ach... Do
dupy sytuacja. Mam ochotę zakopać się pod kocem, albo wrócić do
Korei. O tak! Moglibyśmy wrócić już do Korei, ale nie, bo mamy
tutaj zostać jeszcze... ponad miesiąc? Chyba jakoś tak. No to
świetnie. CIESZY MNIE TEN FAKT NIESAMOWICIE.
-
Ach, wybacz. – Odezwałem się w końcu. – Nie sądziłem, że
będziesz w takim nastroju. Chciałem tylko z Tobą połazić po
galerii i może coś kupić.
Wzdychnąłem
i rozejrzałem się dookoła, jakby szukając wybawienia, aby nie
stać jak debil w jednym miejscu.
-
To może pierw kupimy po kawie, co ty na to? – Rzuciłem mu ciepły
uśmiech i chwyciłem za rękę, aby poprowadzić w odpowiednim
kierunku. Dopiero na miejscu zorientowałem się, co zrobiłem i
szybko puściłem jego dłoń. – Wybacz za to, ale to taki impuls…
Często z kimś z zespołu chodzę za rękę i tak jakoś Ciebie
złapałem...
Zaśmiałem
się nerwowo i zwróciłem do dziewczyny za ladą, zamawiając
macchiato. Tłumaczę się, jak jakiś ostatni idiota. Myślałem, że
ten dzień spędzę bezstresowo, ale jednak się stresuje. I to
bardzo. Nie chcę go zirytować…
Tsuzuku
Wzruszyłem
ramionami i bez dłuższej kalkulacji po prostu zamówiłem to samo,
co Bae, nie mając zbytniej ochoty zastanawiać się nad tym, jaką
kawę chciałbym wypić. Szczerze mówiąc najchętniej w ogóle bym
jej NIE pił, a po prostu rozlał komuś na głowie. Ot tak, dla
uspokojenia zszarganych nerwów.
-
Ach, czyli mam rozumieć, że po prostu chciałeś urządzić sobie
ze mną urocze, sympatyczne spotkanko towarzyskie w najbardziej
ruchliwym centrum handlowym w mieście, licząc, że mi się to
spodoba? - Parsknąłem.
Nie
podobało. W żaden sposób. Ledwo powstrzymywałem się przed
wymordowaniem całej ludzkości znajdującej się w promieniu stu
metrów ode mnie.
Odwróciłem
się na pięcie, słysząc ciche nagabywanie stojącej za ladą
dziewczyny i uniosłem z niezrozumieniem brew, kiedy drugi raz z
rzędu spytała mnie o ilość cukru, jaką miała dodać do mojego
pełnego kofeiny napoju. Wywróciłem oczami i odetchnąłem głośno,
starając się nie wybuchnąć.
-
Mówiłem. Dwie. - Mruknąłem i posłałem jej pełne irytacji
spojrzenie. - Uszy się myje, a nie trzepie o wannę. - Prychnąłem,
na co sprzedawczyni zamrugała kilka razy totalnie zdezorientowana i
ukłoniła się w geście przeprosin.
-
Najmocniej przepraszam. - Powiedziała cicho i po chwili oczekiwania
podała nam nasze zamówienie. Po zdecydowanie zbyt DŁUGIEJ chwili.
Upiłem
łyk kawy, która wcale nie okazała się jakaś nazbyt wspaniała
smakowo i pociągnąłem Bae za sobą, w głąb galerii. Kątem oka
zauważyłem, że mój towarzysz wydawał się jakiś lekko spięty,
jednak nie zdziwiło mnie to zbytnio. Ludzie często zachowywali się
w podobny sposób w moim towarzystwie.
Dotknąłem
palcami opuchniętego oka i syknąłem z bólu.
-
Niech ja tylko dorwę tego kretyna Ryogę... Wypatroszę go za te
jego blond kudły. - Mruknąłem sam do siebie i zwróciłem się do
Bae, aby przerwać tą wkurzającą, niezręczną ciszę jaka między
nami powstała. - No więc... Co tak właściwie chcesz kupić? -
Spytałem go i wywróciłem oczami.
Baekhyun
-
Eeech? – Wyjąłem rurkę z buzi i spojrzałem na Tsuzuku z
niepewnością. I tak w sumie to nie wiem, co chcę kupić. Taka
prawda, że chciałem go spotkać, a jak rozmawialiśmy przez telefon
to jedyne miejsce, które przyszło mi na myśl to galeria. Cały się
spiąłem w sobie nie wiedząc, co mam powiedzieć, więc jedynie
włożyłem znowu słomkę do buzi, pijąc kawę i idąc przed
siebie, szukając przy okazji jakiegoś wybawienia w kształcie
interesującego sklepu. Nagle ujrzałem owe wybawienie. Sklep z
butami! I to Nike!
-
Buty! – Krzyknąłem w stronę Tsuzuku, odpowiadając mu przy tym
na pytanie. Tak w sumie mam w chuj par butów. Nawet posiadam osobną
szafę dla nich… No, ale butów nigdy nie brak prawda? Ogólnie to
ja strasznie lubię ubrania i zawsze, kiedy jestem w jakimś nowym
mieście, muszę zahaczyć o butik, aby sobie coś kupić. Nawet się
nie dziwię, że te moje ubrania w dormie już się nie mieszczą.
Zajmuję nawet pewną część szafy Kaia. On nie ma nic przeciwko,
więc czemu nie? Zawsze kochałem modę… I zawsze chciałem poznać
G-Dragona. Ach, marzenia... Ikona mody w Korei! Fajnie by było mieć
go w znajomych. (na facebook'u? Przyp. bety)
Z
rozmyślań wyrwało mnie wejście do sklepu. Od razu na stracie
uderzyło we mnie to, ile tutaj jest butów… Świetnych butów! Z
iskierkami w oczach zacząłem przechadzać się między regałami,
szukając odpowiednich butów dla mnie. No cóż... Jednak wybrzydzam
w niektórych rzeczach. A były nimi ubrania.
-
Czy jest tu coś godne mej uwa… - Przerwałem, gdy zobaczyłem
czarno-białe Nike'i. Podszedłem szybko do nich i obejrzałem je w
rękach. Zakochałem się! Usiadłem i zdjąłem swojego buta, aby
przymierzyć tego trzymanego w dłoniach… I okazał się być za
duży. Z grymasem na twarzy podniosłem się i zacząłem przeglądać
pudełka z moim rozmiarem. Oczywiście, jak na moje szczęście nie
było odpowiedniego. Wkurzony założyłem własnego buta i odłożyłem
tego, co mi się spodobał na miejsce.
-
Szlag mnie zaraz tutaj trafi. – Fuknąłem pod nosem i spojrzałem
na Tsuzuku. – Jak chcesz coś kupić, to się nie krępuj.
Prychnąłem
i powróciłem do przeglądania regałów. No, może coś się
jeszcze znajdzie. Nie wrócę do hotelu z pustymi rękoma… O nie,
nie. Jak już trafiliśmy do galerii to wypadałoby coś kupić. Ale
z drugiej strony zaczynają mnie denerwować te wszystkie dziewczyny,
które patrzą się na Tsuzuku z rumieńcami na twarzy. Westchnąłem.
Uspokój się Bae, on przecież nie jest homo, także ten… Musisz
zapomnieć o tym uczuciu. Debilu.
Tsuzuku
-
O, dzięki za pozwolenie. - Parsknąłem, gryząc rurkę od swojego
napoju. - Na pewno skorzystam. - Westchnąłem cierpiętniczo i
powolnym krokiem zacząłem przemierzać alejki sklepu.
Może
faktycznie wypadałoby się rozejrzeć za jakimiś nowymi butami? Na
dworze z każdym dniem zaczynało robić się coraz goręcej, a
jedyne obuwie, jakie ostatnimi czasy zapełniało moją szafę to
jedna wielka kolekcja glanów. No i te czarne, znoszone Converse'y,
które miałem teraz na nogach. Ich stan jednak nie prezentował się
za ciekawie...
Ponownie
westchnąłem, paradując bez celu po sklepie i sącząc powoli swoją
kawę. Jak na złość nic nie rzucało mi się w oczy, co dodatkowo
utwierdzało mnie w tym, jak bardzo nienawidzę zakupów.
Łażenia
godzinami po galeriach, bezsensownego przeglądania ciuchów w
sieciówkach (które wszystkie produkowały dokładnie to samo, bez
krzty oryginalności), targania toreb z zakupami, czy wydawania
pieniędzy na głupoty. Zwłaszcza, kiedy było się takim skąpcem,
jak ja. To wszystko jest... Po prostu irytujące.
Najbardziej
bolał mnie jednak fakt owego "braku oryginalności". Była
to bardzo męcząca sprawa, dla indywidualisty mojego pokroju. Zawsze
chciałem mieć, mówić i robić wszystko inaczej niż wszyscy.
Chciałem się wyróżniać i nie być częścią "szarego
tłumu". W dzisiejszych czasach jednak było to wyjątkowo
trudne.
Obszedłem
wypełnione butami alejki z dobre dwadzieścia razy, jednak
kompletnie nic nie przyciągnęło mojej wygórowanej uwagi.
Wszystkie buty wyglądały tak samo. I to dosłownie. Miałem
wrażenie, że różniły się tylko kolorami...
W
pewnym momencie jednak w oczy rzuciły mi się Nike'i. Ale nie byle
jakie Nike'i. Urocze, pudrowo różowe Nike'i.
Wziąłem
jednego buta do ręki i odwróciłem się w kierunku Baekhyun'a.
-
Hej, Bae-chan! - Krzyknąłem do niego. - Weź te, pasowałyby Ci! -
Pomachałem obuwiem w powietrzu i uśmiechnąłem się do stojącej
obok dziewczyny, która słysząc to cicho zachichotała.
-
Panu pasowałyby zdecydowanie bardziej. - Parsknęła, lustrując z
góry na dół cały mój "mroczny wizerunek".
-
Tak pani myśli? Cóż, można spróbować. - Uniosłem brew i
prychnąłem. Szybko wymieniłem swojego czarnego Conversa na nowego
buta i przejrzałem się w lustrze. - W sumie nie wygląda to
najgorzej. - Uśmiechnąłem się, gdyż widok jaki zastałem od razu
poprawił mi humor. Dziewczyna zaś tylko pokręciła głową z
rozbawieniem. - Ej, Baeś! Co myślisz? Wyglądam seksownie w tych
różowych bucikach? - Spytałem swojego towarzysza i oblizałem
spierzchnięte wargi swoim rozdwojonym językiem. W zasadzie to...
Wyglądałem całkiem oryginalnie.
Baekhyun
Spojrzałem
na Tsuzuku z miną ‘’weź się, lecz’’, a na tą laskę obok
niego ‘’weź się pierdol’’.
-
Ta… Te buty tak Ci pasują, jak mi rudy kolor włosów. –
Prychnąłem ironicznie, widocznie wkurzony. Oczywiście na tą
głupią laskę, która ma czelność w taki sposób się do niego
uśmiechać. W sumie nie należę do osób agresywnych, ale takie coś
naprawdę wyprowadza mnie z równowagi. Robię się chyba za bardzo
emocjonalny… Pora się ogarnąć. Halo, Bae! Czy ty przypadkiem nie
powiedziałeś sobie, że masz zapomnieć o tym uczuciu? Więc się
kuźwa na tym skup, idioto. Nie ma to, jak samego siebie wyzywać. (z
Rukim autodiss'erem byś się dogadał, Baeś<3 przyp. bety)
-
Seonbae... Proszę, odstaw te buty i popatrz za czymś, co Ci pasuje.
– Westchnąłem i teraz zorientowałem się, że powiedziałem do
niego „seonbae”. No, ale jak on na mnie woła Bae-chan, to ja
mogę użyć koreańskiego zwrotu do niego. Nikt mi tego w końcu nie
zabroni, prawda?
Odwróciłem
wzrok i wtedy ujrzałem... JE. Drugie, idealne buty. Ale czemu na
górnej półce, na którą nie mogę się dostać? Podszedłem
bliżej i zacząłem je obserwować, zastanawiając się nad tym, jak
ja mam ich dosięgnąć. Nagle z zamyśleń wyrwała mnie czyjaś
ręka, ściągająca dla mnie buta. Spojrzałem na wyższego chłopaka
w pełnym zaskoczeniu i zarumieniłem się delikatnie widząc, że
jest naprawdę przystojny. Podziękowałem mu skinieniem głowy i
obejrzałem buta. Także czarny, ale ze złotymi szczegółami.
-
A jest numer trzydzieści siedem? – Spytałem chłopaka. Ten skinął
głową i podał mi odpowiednie pudełko. Otworzyłem i szybko
przymierzyłem buta. Uśmiechnąłem się sam do siebie czując, że
są idealne.
-
Więc te? – Spytał, a ja uniosłem głowę, aby na niego spojrzeć.
-
Tak, te. – Odpowiedziałem i udałem się za nim do kasy. Obszedł
kasę i stanął za nią. Odebrał ode mnie pudełko i podał cenę.
Zapłaciłem kartą i posłałem chłopakowi ciepły uśmiech. Ten
uczynił to samo, co w moim przypadky przyczyniło się do szybszego
bicia serca. Podziękowałem jeszcze raz za buty i szybko odszedłem
od kasy, w poszukiwaniu Tsuzuku. Ujrzałem go… A obok niego była
kolejna dziewczyna. No rzesz w dupę jasną... Nie wytrzymam.
Poklepałem go po ramieniu i pokazałem swoją siatkę.
-
Ja już kupiłem, a ty coś sob…? - Nie dokończyłem, słysząc
krzyk za swoimi plecami. W szoku i palpitacją serca odwróciłem
głowę i tam ujrzałem Kaia, celującego we mnie palcem, a obok
niego... Koichiego. Chyba też był zaskoczony,
bo trzymał się za miejsce, gdzie było serce. Ja chyba nie mogę
spokojnie zrobić zakupów...
-
Bae! – Krzyknął ponownie i zaczął biec w moją stronę. Cały
spiąłem się w sobie i przyjąłem go na klatę. Jak mnie przytulił
to myślałem, że mi złamał wszystkie żebra.
-
Dobra... Kai… ! KAI! Puść mnie! – Krzyczałem, ale ten debil
nic sobie z tego nie zrobił. Znaczy zrobił... Wiochy na cały
sklep. Dosłownie wszyscy się na nas patrzyli, jak na jakichś
idiotów.
-
Nic Ci nie jest? – Spytał troskliwie i pogładził mnie po
głowie.
-
No nic, Kai. Jestem z Tsuzuku, co ma mi być? – Wskazałem na
chłopaka obok. Kai spojrzał na niego i ponownie na mnie, po czym
znowu mnie przytulił.
-
Ale ja i tak się martwię moim małym Baeśkiem... – Ja
pierdole... Weźcie mnie stąd. Błagam.
Tsuzuku
Zamrugałem
kilka razy kompletnie zaskoczony, zdumiony i zdezorientowany tym, co
działo się właśnie obok mnie. Uniosłem brew, obserwując całą
tą scenę z pozbawioną wyrazu miną.
Okej,
to było... DZIWNE.
-
A tak poza tym to... - Zacząłem niepewnie, wpatrując się w
ściskanego przez Kaia Baekhyun'a. - Wszystko z wami w porządku? -
Spytałem, sam nie wiedząc, dlaczego byłem tak potwornie zażenowany
tym widokiem.
Odwróciłem
się przez ramię zdając sobie sprawę, że Kai jeszcze przed chwilą
nie był sam. Zerknąłem kątem oka do tyłu, aby zobaczyć kim był
ten jego "tajemniczy" towarzysz i... Ledwo powstrzymałem
się od głośnego parsknięcia śmiechem. Otóż mimo odległości,
jaka nas zdzieliła udało mi się spostrzec, że ową osobą był
nie kto inny, jak mój różowy kucyk. To znaczy Koichi.
Pomachałem
mu ręką z daleka, jednak on ku mojemu zdziwieniu nie odwzajemnił
tego gestu, stojąc na środku przejścia, jak słup soli. Po prostu
stał tam, jak wmurowany w ziemię i wpatrywał się przed siebie z
szeroko otwartymi oczami. Właściwie to wyglądał trochę tak,
jakby właśnie zobaczył MiA bez makijażu (boskie porównanie<3,
przyp. bety). Czyżby coś się stało?
Z
lekka zaniepokojony dziwnym zachowaniem mojego różowowłosego
przyjaciela, podszedłem bliżej, aby sprawdzić, czy na pewno
wszystko z nim w porządku. Dopiero z tej odległości udało mi się
dostrzec, że mina Koichiego wyrażała mieszaninę niedowierzania,
zdziwienia, smutku, złości i załamania. Nigdy wcześniej nie
widziałem, żeby ludzka twarz była w stanie okazać na raz tyle
skrajnie różnych emocji...
-
Hej, Koi-chan... Wszystko w porządku? - Spytałem, orientując się,
że chłopak upuścił na ziemię trzymany chwilę wcześniej w
dłoni (którą teraz gniewnie zaciskał w pięść) telefon. Kiedy
podniósł głowę, aby na mnie spojrzeć kaptur jego pasiastej bluzy
zsunął mu się z głowy, do końca odsłaniając jego bladą twarz
i oczy, w których... Jednocześnie z morderczymi iskierkami czaiły
się łzy. Jak Meto nie-kocham, co mu się stało? - Haaalooo...
Koi-chan! - Zamachałem mu ręką przed twarzą, na co nawet nie
zareagował. - Koi-chan! Koi-chan...! Koichi! - Potrząsnąłem go za
ramię, przez co o mało się nie przewrócił. Mimo to w dalszym
ciągu mi nie odpowiadał. - KOICHI, DO CHOLERY! - Warknąłem w
końcu, co chyba trochę wyrwało go z amoku w jakim się znajdował.
Ponownie
na mnie popatrzył i poruszył kilka razy ustami, jakby chcąc coś
powiedzieć, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Zamiast tego mruknął coś pod nosem z irytacją, ponownie wbijając
przed siebie ten swój przerażająco otumaniony wzrok.
-
Ej! Wy przestańcie się tam obmacywać, tylko mi pomóżcie! -
Krzyknąłem nagle do Bae i Kaia. - Koichi chyba dostał udaru mózgu
i mi tu odpły...! - Urwałem nagle, kiedy ręka różwowłosego
mignęła mi przed twarzą, aby następnie z całej siły zdzielić
mnie po głowie.
-
Żebyś ty zaraz nie dostał udaru mózgu, jak Ci przypierdolę! -
Warknął, w końcu powracając do świata rzeczywistego i wyraźnie
wkurwiony przeszedł za rękami złożonymi na piersi do stojącej
obok ławki. Bez dłuższej kalkulacji usiadłem obok niego,
przyglądając mu się ze zdziwieniem, jak odpala papierosa, kompletnie nie przejmując się tym, że jest w centrum handlowym.
Coś było tu mocno nie tak...
Coś było tu mocno nie tak...
Baekhyun
-
Kai... Kurwa! Puść mnie, do cholery! – Krzyknąłem, wyraźnie
zirytowany jego zachowaniem.
-
Nie! – Odkrzyknął i przytulił mnie bardziej do siebie, wlekąc
ze sklepu. Co ja z nim mam… Najlepsze jest to, że on tak się
zachowuje od dobrych kilku lat. Czyli jakoś od początku naszego
zespołu. Dowiedział się wtedy – jak i cała reszta – że
zostałem zgwałcony i mogę mieć traumę. Niby tak gadali, ale dość
szybko mi przeszło... Przecież z depresją nie będę szedł do
zespołu, bez jaj. Może i miałem kilka dobrych miesięcy
wyciągnięte z życia, ale przetrwałem to i żyję. Chociaż tego,
co zrobił mi HyeBin nigdy nie zapomnę. Na swoim ciele wciąż mam
‘’bliznę’’. Dlatego jako tako pozwalam się dotykać tylko
Kaiowi... No i teraz Tsuzuku… Chociaż nie wiem, czy mogę to
nazwać dotykiem. Gorzej by było z innymi rzeczami… Matko Boska,
Bae! O czym ty myślisz?! Bez takich zbrezieństw...
-
Kai... Serio, nic się nie dzieje. – Zacząłem go uspokajająco
klepać po plecach, dając znać, że naprawdę może mnie puścić,
a ja nie ucierpię przy tym na zdrowiu. Chłopak spojrzał na mnie
niepewnie, jednak puścił. A ja w końcu mogłem normalnie oddychać.
Cóż to za cudowne uczucie! Kaszlnąłem dwa razy i rozejrzałem się
dookoła, napotykając wzrokiem siedzących na ławce Tsuzuku i
Koichi’ego. Wraz z Kaiem podeszliśmy do nich.
-
Wybaczcie za niego, ale on serio czasem się zachowuje, jak jakiś
nadopiekuńczy ojciec. – Westchnąłem.
-
Oi... Nie przesadzaj, Bae. Ja się po prostu o Ciebie martwię.
Przecież nie ma w tym nic złego... – Objął mnie ramieniem, a
mój wzrok przykuł Koichi. I jego dziwnie smutno-zły wzrok,
skierowany na naszą dwójkę. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc, o co
dokładnie chodzi. Trochę mnie to zmartwiło. Nie chcę, aby ktoś z
mojego powodu się smucił.
-
Kai, może byś tak wziął Koi… - Nie dokończyłem, kiedy Kai
mocniej mnie do siebie przycisnął.
-
Muszę się opiekować Tobą, Baeś. Wiesz, ile zboczeńców łazi po
tym świecie? A ty jesteś jeszcze w dodatku taki uroczy i niewinny.
– Ja niewinny? – Chyba nie chciałbyś przechodzić przez TO
drugi raz, prawda?
Spojrzał
na mnie dziwnie poważnym wzrokiem. Aż mnie ciarki przeszły i
mimowolnie się z nim zgodziłem. Tak, jakby jego spojrzenie samo
nakierowało mnie do odpowiedzi, jaką chciał usłyszeć.
-
No to świetnie, Baeś! – Ponownie się uśmiechnął i pogłaskał
po głowie. Chyba czas uciekać. I to szybko. Proszę państwa, gdzie
jest exit? Błagalnym wzrokiem popatrzyłem na Tsuzuku z niemą
prośbą o pomoc, aby jakoś wyciągnął mnie z tego szaleństwa.
Tsuzuku
Koichi
z gracją zarzucił nogę na nogę i odwrócił głowę w zupełnie
inną stronę, ewidentnie nie chcąc dłużej patrzeć na tą jakże
uroczą scenkę. Wydał z siebie jakiś bliżej nieokreślony dźwięk
irytacji, który jak dla mnie przypominał z lekka syczenie węża i
wstał z ławki.
Hmm....
-
Już tak późno? - Powiedział nagle, patrząc na wyświetlacz
swojego różowego (jakżeby inaczej?) Iphone'a. Jego głos był
jakiś nienaturalnie mechaniczny i zimny. - Wybaczcie mi, muszę już
iść. - Mruknął i na powrót zarzucił na siebie kaptur od bluzy. - Właśnie sobie przypomniałem, że miałem kompletnie nic nie
robić w domu. - Wywrócił oczami i przygryzł delikatnie swoją
pomalowaną bezbarwnym błyszczykiem wargę.
Klepnął mnie delikatnie w ramię, skłonił się przed Baekhyun'em w geście pożegnania, a następnie... Zwyczajnie ominąwszy Kaia ruszył w tylko sobie znanym kierunku, nawet na niego patrząc.
Klepnął mnie delikatnie w ramię, skłonił się przed Baekhyun'em w geście pożegnania, a następnie... Zwyczajnie ominąwszy Kaia ruszył w tylko sobie znanym kierunku, nawet na niego patrząc.
Okeeej...
To już było NAPRAWDĘ dziwne. Mimo wszystko jednak... Chyba
zaczynałem rozumieć, co jest na rzeczy.
-
Koi-chan! Czekaj chwilę! - Krzyknąłem za nim i szybkim krokiem
dogoniłem go, zanim zdążył zniknąć mi z pola widzenia. Ku
mojemu zadowoleniu zatrzymał się i powoli odwrócił w moją
stronę. Przysięgam... Jeszcze nigdy nie widziałem go, AŻ TAK
przygnębionego. - Co ty odstawiasz? - Parsknąłem, starając się
nie pokazać po sobie, że byłem tym wszystkim totalnie rozbawiony.
Basista
ponownie wywrócił oczami i nie odezwawszy się nawet, już chciał
odejść, jednak powstrzymałem go, chwytając za nadgarstek.
Momentalnie wszystkie elementy tego przedstawienia zaczęły
samoistnie składać się do kupy w mojej głowie. Jego poranna
radość i podekscytowanie jakimś nadchodzącym spotkaniem, rozmowa
z Ryogą na temat "randki", odpicowanie w każdym
najmniejszym calu, jego reakcja na zachowanie Kaia... Przypomniało
mi się nawet, w jaki rozanielony sposób Koichi zwracał się i
patrzył na niego w tym nieszczęsnym Wesołym Miasteczku. On
zwyczajnie był...
-
Zazdrosny. - Wycelowałem w niego palcem, ledwo powstrzymując się
od śmiechu. - Ty po postu jesteś zazdrosny. - Prychnąłem, na co
Koichi aż wykonał pełen obrót w moim kierunku, gotowy w każdej
chwili mi przywalić.
-
C-Co? - Spojrzał na mnie, jak na kretyna, jednak nie dałem się
zwieść. - O czym ty mówisz, do cholery? Do reszty Ci na mózg
padło? - Warknął i widząc mój perfidnie ironiczny uśmiech,
mruknął coś pod nosem na temat mojego "totalnego imbecylizmu"
i głośno tupiąc nogami, z rękami złożonymi na piersi zniknął
za zakrętem, nie chcąc wdawać się ze mną w tą i tak niemożliwą
do wygrania dyskusję.
Chyba
nadeszła pora, aby dobry samarytanin Tsuzuku uratował sytuację...
Bez
dłuższej kalkulacji podszedłem do Bae i Kaia i jak gdyby nigdy nic
chwyciłem mojego towarzysza jedną ręką gdzieś na wysokości pasa
i przyciągnąłem do swojego boku. Do Kaia zaś wyszczerzyłem się
w nienaturalnym dla siebie, szerokim uśmiechu. Czego to się nie
robi, aby jakoś wybrnąć...?
-
Wybacz, Kai, ale ja i Bae-chan musimy już iść. - Powiedziałem i
jeszcze mocniej ścisnąłem chłopaka. - Właśnie miałem pokazać
mu te małe, urocze kotki, które ostatnio widziałem z Sophią w
zoologicznym. Sam rozumiesz... Zaraz zamykają, więc musimy się
pospieszyć. - Spojrzałem na "zegarek", którego nawet nie
miałem na ręce, czego mój rozmówca całe szczęście nie
zauważył. - Także ten... My już uciekamy, a ty lepiej idź
poszukaj Koichiego, bo ten biedak zaraz z rozpaczy rzuci się... to
znaczy... z zamyślenia wpadnie pod nadjeżdżający Shinkansen. A
gdzie ja później znajdę drugiego tak dobrego basistę? -
Parsknąłem. - O nic się nie martw... Zajmę się naszym kochanym
Baesiem najlepiej, jak potrafię. Ze mną nic mu nie grozi. -
Ponownie uśmiechnąłem się w wyjątkowo sztuczny sposób i
zacząłem czochrać Baekhyun'a po włosach.
Dobry
Buddo... Zaraz porzygam się od tej słodyczy.
Baekhyun
Ech…?
EEEECHH!? CO ON ROBI!? Za blisko! Za blisko! Za CHOLERNIE blisko! Z
tej odległości to widzę bardzo, ale to bardzo dokładnie jego
twarz. Jeszcze mnie po włosach czochra… W tym momencie moja dusza
walczy sama ze sobą, aby nie wybuchnąć. A ja walczę z własnym
ciałem, aby nie spłonąć burakiem, jak jakaś niedojebana,
zakochana dziewica. Chociaż czasem naprawdę tak się zachowuję. I
dopiero teraz to zauważyłem. W końcu. jak jest gdzieś Tsuzuku to
ja dostaję dzikiej palpitacji serca i mam ochotę tańczyć, a nad
głową pojawia mi się taka fajna, magiczna tęcza ze słodkimi,
małymi jednorożcami. I patrzę na niego tymi maślanymi oczami…
Dopóki nie spojrzy na mnie. Wtedy przybieram maskę ‘’nie
obchodzisz mnie’’. Tak reasumując... Sam nie wiem, czemu tak się
zachowuję. Z jednej strony mógłbym okazać moje zainteresowanie do
jego osoby, a nóż i widelec, może by coś pykło... Ale.. Z
drugiej strony cholernie boję się odrzucenia… Jeszcze od niego.
Czasami idzie nieźle się go przestraszyć. Naprawdę robi na kimś
wrażenie. I to w takim sensie dosłownym. Ślepy nie jestem, widzę,
jak ludzie się na niego patrzą. A te wszystkie dziewczyny... To
najchętniej by go zgwałciły wzrokiem. Nie. Chwila. Cofam to... To
jest złe określenie! ZMOLESTOWAŁY. Teraz jest dobrze.
Pokręciłem
głową i spojrzałem na niego, udając zirytowanego jego zachowaniem
i chcącego, aby w tym momencie mnie puścił, bo sobie tego „nie
życzę”. Ale chyba nic sobie z tego nie zrobił, bo dalej mnie
trzymał. No na miłość boską! Niech się zlituje nad mym sercem,
bo zaraz wybuchnie! Ja się dziwię, że on jeszcze nic nie słyszy...
Bo to serce tak dudni, że by faraona z grobowca obudziło. Teraz nie
żartuję. Tak w sumie, to ja się nie znam na żartach, tak więc…
-
R-Rozumiem. – Przestraszyłem się, gdy usłyszałem lekko
zachrypnięty głos Kaia. Był… Zdezorientowany. Tak, jak ja. Ziom,
trzymaj się! Siedzimy w tym razem. – W takim razie idę za nim.
Posłał
nam uśmiech i szybko pognał w kierunku, gdzie zniknął Koichi.
A
ja dalej nie rozumiem, co się dokładnie dzieje. Zamrugałem kilka
razy i pacnąłem rękę Tsuzuku, aby mnie już puścił.
-
A Tobie, co się stało? – Mruknąłem. – Pierw Koichi był jakiś
dziwny i patrzył się na mnie jakimś przerażającym wzrokiem… Aż
mnie ciarki przechodziły. A teraz ty odstawiasz tą szopkę.
Zdenerwowany
zmierzwiłem sobie włosy.
-
Tak więc? Czekam na wyjaśnienia. – Spojrzałem na niego hardo.
Chciałem zrobić z siebie teraz takiego twardego faceta, ale raczej
wyszedłem, jak małe dziecko, proszące mamę o lizaka. – I na te
koty.
Dodałem,
przypominając sobie o słowach Tsu. Na samo wyobrażenie tych
uroczych, puszystych stworzonek, aż topnieję!~
Tsuzuku
-
Aaaaa... Bo ty naprawdę chcesz zobaczyć te koty? - Czar mojego -
pierwszego od dawien dawna - dobrego humoru prysnął momentalnie,
jak mydlana bańka, na samą myśl o ponownym oglądaniu tych małych,
irytujących... Dobra, nie dokończę, bo jeszcze jacyś dzicy
zapaleńcy ochrony praw zwierząt dopadną mnie w jakiejś ciemnej
uliczce, późnym wieczorem. - Eeechh... No niech będzie...
Odchrząknąłem
i wywróciłem oczami. Rozejrzałem się szybko, aby rozeznać się w
otoczeniu i po krótkiej konsultacji ze swoim mózgiem ruszyłem
powoli przed siebie, w stronę sklepu zoologicznego, czekając aż
mój towarzysz wyrówna ze mną krok.
Dotarcie
tam szło mi, jak krew z nosa, gdyż... Po ostatniej wyprawie z
Sophią do tego cholernego sklepu wolałem kompletnie unikać go do
końca swojego marnego życia. Aslanides namówiła mnie na pójście
tam pod pretekstem kupna pytona tygrysiego, co skutecznie przekonało
mnie, aby jej towarzyszyć. Niestety zamiast z ośmiu metrowym wężem,
wyszła stamtąd z małą, wkurwiającą, miałczącą kulką, którą
nazwała wdzięcznym imieniem "Kuro-chan" (w sumie i tak
było to dużo lepsze i oryginalniejsze niż "Mia-kun",
czyli imię kota MiA). Nie byłoby w tym nic złego, gdyby do tej
pory nie nachodziła mnie każdego dnia w domu, aby zaprezentować mi
"rozwój swojego dziecka". Tak samo, jak przez Rukiego
miałem dość psów, tak przez Sophię miałem dość tych
miałczących wniebogłosy, miniaturowych stworzonek...
-
Wyjaśnienia? Nie mów mi, że nic nie zauważyłeś. - Odezwałem
się w końcu, wyraźnie rozbawiony, kiedy przekroczyliśmy próg
sklepu. - Przecież gołym okiem widać, o co tu chodzi.
Pokręciłem
głową, kiedy ekspedientka sklepu doskoczyła do nas z zapytaniem
"Czy mogę w czymś pomóc?" i jedynie poprosiłem ją o
wskazanie nam drogi do owych "kotków" (miałczących
skurwysynów, źródło: słownik języka japońskiego by Tsuzuku).
Ruszyliśmy więc za nią w pełną ekscytacji podróż po zakątkach
tego ogromnego, pomalowanego na zielono sklepu.
-
Powinieneś mi dziękować, bo uratowałem Cię z objęć śmierci. I
uwierz mi, w żaden sposób nie było mi to na rękę. - Wywróciłem
oczami. - A jeśli o Koichiego chodzi... - Nachyliłem się nad nim
lekko, aby nikt nie pożądany nie usłyszał naszej rozmowy. -
Naprawdę nie zauważyłeś, że ten mały, różowy pederasta... -
Urwałem na chwilę i wyszczerzyłem się w ironicznym uśmieszku. -
...ewidentnie leci na twojego przyjaciela? - Prychnąłem i jak gdyby
nigdy nic zacząłem rozglądać się po wnętrzu sklepu.
Baekhyun
To,
co rzekł mi Tsuzuku, dotarło do mnie bardzo wolno... Pierw stałem,
jak debil, patrząc się w pustą przestrzeń. Następnie zrobiłem
wielkie oczy i nawet przestraszyłem się, że mi zaraz wypadną z
oczodołów. A na samym końcu zrobiłem z siebie debila!
-
TO JA IDE POOGLĄDAĆ KOTY! – Niczym struś pędziwiatr podbiegłem
do kąta, gdzie wolno chodziły kotki i ponownie zrobiłem z siebie
idiotę. – O MÓJ BOŻE, JAKIE ONE PIĘKNE!
Sam
nie wiem, czemu tak krzyczę. Naprawdę, nie mam pojęcia. Ale to
jakoś samo z siebie. Nie chcę krzyczeć, ale krzyczę. Może to
przez ten szok, jaki doznałem słysząc, że Koichi zakochał się w
Kaiu. A ten głupi idiota oczywiście nic nie widzi… Ten to przez
całe życie ślepy jest. Ślepy także na to, że mi od kilku lat
już nic nie jest i normalnie żyję. Ale nie. Dla niego ja dalej mam
depresję i trzeba się mną opiekować jak małym dzieckiem. Bo tak.
Westchnąłem
zrezygnowany i uklęknąłem wlepiając w koty swoje maślane oczy
(pozdrawiam autorki i słowo, które było tu zamiast „oczu” XD
przyp. Bety/ Cicho nie mogłam się skupić xD przyp. Owianek). Nawet mi ślina poleciała widząc te kochane, urocze,
puchate, urocze… A nie to już było... Cudowne koty. Nawet bym
jednego kupił… Ale nie mogę. W końcu jestem w zespole i mieszkam
w dormie, a tam nie wolno mieć zwierząt. Jakiś idiota pisał te
zasady. Mruczałem pod nosem jeszcze przez dobre parę minut w
momencie, gdy mój wzrok powędrował za okno. O cholera! Już tak
ciemno?! To ile my już jesteśmy w tej galerii? W jednej chwili z
impetem się podniosłem i dość za szybko odwróciłem, trafiając
na czyjś tors. Złapałem się za nos i spojrzałem w górę,
napotykając ciężki wzrok Tsuzuku. Speszony odskoczyłem od niego i
nie mogłem tym razem niestety powstrzymać rumieńców, które
bezczelnie wtargnęły na mą piękną twarz (oczywiście nie jestem
jakimś narcyzem. Broń Boże).
-
Ach! Wybacz! Nie wiedziałem, że stoisz tuż za mną. –
Uśmiechnąłem się niewinnie i pociągnąłem go do wyjścia. –
Mam dość galerii na dziś... Chodźmy już stąd. Zapewne też masz
dość, prawda?
Zapytałem
ze śmiechem i nakierowałem nas do jakże cudownego wyjścia z
galerii. Przyspieszyłem trochę kroku. Nie chcę, aby widział, jak
bardzo jestem zażenowany w tym momencie. Nie wierzę, że w niego
wpadłem… Ale muszę przyznać, że poczułem mięśnie. Ciekawe
jakby wyglądał bez koszulki…!
BAE.
TY ZBOCZEŃCU. OGARNIJ JAJNIKI, KTÓRYCH NIE MASZ.
Zasłoniłem
twarz ręką, wyobrażając sobie rzeczy, które są zakazane dla
mojego mózgu i czym prędzej wyszedłem na zewnątrz. Odetchnąłem
głęboko i z uśmiechem odwróciłem się do mojego towarzysza,
jakby niby nic.
Tsuzuku
-
Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że mam dość. - Wywróciłem
oczami (chyba weszło mi to w nawyk, bo ciągle to robię). - Chce mi
się spać.
Mruknąłem
z niezadowoleniem. Jedyne o czym w tej chwili marzyłem to walnąć
się do mojego kochanego, wyposażonego w satynowe poduszki łóżeczka
i dokończyć swój sen, który przerwała moja
pożal-się-Boże-mamusia.
Tak
sobie myślę, czy by nie wybrać się jutro na Akihabarę,
zaopatrzyć się w parę starych gier video. Planuję wziąć sobie
"chorobowe", na co najmniej dwa tygodnie, gdyż mam na
chwilę obecną po dziurki w nosie tego bezsensownego, niczego nie
wprowadzającego zapierdolu w pracy. Trzeba się więc wyposażyć na
te czternaści dni lenistwa... Poza tym faktycznie zaczynam się
ostatnio źle czuć. Gardło z dnia na dzień pobolewa mnie coraz
bardziej, a jak wiadomo - to moje jedyne narzędzie pracy.
Ech,
znowu będą mi jutro zarzucać, że po prostu sobie zabalowałem i
nie chciało mi się przyjść do studia.
-
To co? Wracamy do domu? - Spytałem po chwili ciszy i ziewnąłem
głośno.
Pociągnąłem
swojego towarzysza za ramię na ścieżkę prowadzącą w stronę
najbliższej stacji metra i zacząłem rozglądać się naokoło.
Zaczynało
się już ściemniać, co rzecz jasna wyjątkowo mi spasowało. Już
kiedyś o tym wspominałem, ale naprawdę wyjątkowo mocno lubiłem
ten nocny klimat. Spowite czernią ulice, oświetlający drogę
księżyc, ciszę, przerywaną jedynie odgłosami nocy...
To
było piękne i wyjątkowo klimatyczne. Kochałem to, jak nic w
świecie.
Często
przychodziło mi na myśl, że to też... Niesamowicie romantyczne.
Dobra,
stop. Nie powiedziałem tego.
-
Hmm, a ten co się tak patrzy? Problemów szuka? - Spytałem nagle,
widząc, że jakiś dziwny, ubrany na czarno osobnik obserwuje nas
już od dłuższego czasu.
Miałem
wrażenie, że szedł za nami już od wyjścia z centrum handlowego,
co z lekka mnie zaniepokoiło. Zatrzymałem się w miejscu i
odwróciłem się w jego stronę, unosząc ze zdziwieniem brew,
widząc, że ma na sobie okulary przeciwsłoneczne. Wieczorem? Jakiś
dziwak, jak nic...
-
Coś się stało, kolego? - Krzyknąłem do niego, ciut nazbyt
agresywnie niż chciałem. - Jakiś problem?
Baekhyun
Zaciekawiony
odwróciłem się w stronę do osoby, do której mówił Tsuzuku.
Zmrużyłem oczy, aby bardziej przypatrzeć się tajemniczemu
osobnikowi. Nie wiem czemu, ale miałem złe przeczucia, co do tej
sytuacji.
-
Emm… Tsuzuku. – Chwyciłem go, jak małe dziecko za skrawek
ubrania i pociągnąłem. – Chodźmy. Nie przejmujmy się nim. To
jakiś debil.
Westchnąłem
i już chciałem iść, kiedy tajemnicza osoba ściągnęła kaptur i
okulary. Wmurowało mnie w beton. Poczułem, jak moje serce zbyt
mocno przyspieszyło i jak zalewa mnie zimny pot. Nagle zrobiło mi
się niedobrze, a nogi ugięły się pode mną. Czułem się,
jak w pułapce albo w jakimś labiryncie, z którego nie ma ucieczki.
Tylko błądzisz bez celu, szukając tego głupiego wyjścia… A ja
dalej jestem gdzieś w środku i właśnie w tym momencie biegnę,
cały zdyszany, krzycząc o pomoc. A odpowiada mi piekielna cisza i
od czasu do czasu kraczenie wron. Zatrzymałem się w końcu, nawet
nie wiem gdzie, tracąc już bardzo dawno orientację i wrzasnąłem,
ale nie wydałem z siebie dźwięku.
Złapałem
się za głowę, wracając na ziemię i pokręciłem nią przecząco,
jakby nie zgadzając się z tym, co właśnie widzę i o czym tak
uporczywie próbowałem zapomnieć. A najśmieszniejsze jest to, że
zapomniałem. Dopóki nie napadł mnie tamten dupek w wesołym
miasteczku. A teraz to już w ogóle mam jasny obraz sytuacji sprzed
kilku lat.
-
Czego chcesz?! – Warknąłem hardo w kierunku ‘’nieznajomej’’
osoby. Mężczyzna uśmiechnął się… Tak samo, jak TAMTEGO dnia.
Zrobiłem krok w tył, czując dziwny, zimny powiew.
-
Och, Baeśku… - Pokręcił rozbawiony głową i zbliżył się do
nas.
-
Nie zbliżaj się! – Warknąłem.
-
Ale Baeśku...
-
Kurwa! Głuchy jesteś?! – Czułem, jak do oczu napływają mi łzy,
które tak dzielnie próbowałem powstrzymywać. Jednak nie sądziłem,
że to będzie takie trudne. Otworzyłem usta, aby coś jeszcze
powiedzieć i zamknąłem je tak samo szybko. Poczułem na policzkach
mokre ślady łez. Zatkałem usta dłonią, nie dowierzając. To był
jak najgorszy koszmar z mojego labiryntu.
-
Boisz się mnie? – Jeszcze śmie pytać?! – Obserwowałem Cię
przez cały czas. Twoje poczynanie w EXO, karierę i znajomości. A
teraz Cię odnalazłem… Wreszcie.
Ponownie
się uśmiechnął. Nienawidzę tego uśmieszku. Tak, jak kocham
radosnych ludzi, tak jego nienawidzę. Od razu mnie ciary przechodzą
po całym ciele.
-
Przestań. – Jęknąłem płaczliwie, zasłaniając uszy. –
Zamknij się, HyeBin! Czemu mi to robisz?! Czemu mnie nie zostawisz?!
Już dość zrobiłeś mi krzywdy!
Jęknąłem
na niego i schowałem się za Tsuzuku. Złapałem go za rękę, cały
się trzęsąc i jakby prosząc tym gestem o pomoc.
Tsuzuku
Byłem
z lekka zdezorientowany sceną, która rozgrywała się wokół mnie.
Zamrugałem kilka razy zerkając szeroko otwartymi oczami raz na
Baekhyun'a, raz na tajemniczego obcego, który ewidentnie wywoływał
w moim towarzyszu nieludzki, paniczny strach. Chyba właśnie z tego
powodu odruchowo zasłoniłem go własnym ciałem, kiedy złapał
mnie za rękę i automatycznie przyjąłem coś w rodzaju postawy
obronnej.
Przyglądałem
się z uwagą przybyszowi, jednocześnie próbując jakkolwiek
zrozumieć i połączyć ze sobą chaotyczne szczątki ich wypowiedzi
z przed kilku sekund. Wszystko wskazywało na to, że się znali. I
to bardzo dobrze...
"HyeBin"
- pomyślałem, kiedy uświadomiłem sobie, że tak właśnie nazwał
go Bae. Odnosiłem wrażenie, że już gdzieś wcześniej usłyszałem
to imię, jednak w tym momencie - prawdopodobnie z nerwów - za nic w
świecie nie mogłem sobie skojarzyć, gdzie i od kogo.
Wypuściłem
ze świstem powietrze i próbując zachować jakiekolwiek pozory
spokoju puściłem (głupio przyznać, ale z lekkimi wyrzutami
sumienia) rękę Bae i zbliżyłem się do owego HyeBin'a na
niebezpiecznie bliską odległość.
-
Głuchy jesteś? - Wbiłem spojrzenie w jego oczy i uniosłem lekko
głowę, w pogardliwym geście. - Czy może z lekka nierozumny i
słowa takie, jak "nie zbliżaj się" do Ciebie nie
docierają? Wypierdalaj stąd. - Warknąłem
i popchnąłem go do tyłu, jednak ku mojemu niezadowoleniu jakimś cudem udało mu się utrzymać równowagę i nie zaliczyć bliskiego spotkania czwartego stopnia z chodnikiem. Mimo to jednak, udało mi się odsunąć go od Baekhyun'a na wystarczającą odległość.
i popchnąłem go do tyłu, jednak ku mojemu niezadowoleniu jakimś cudem udało mu się utrzymać równowagę i nie zaliczyć bliskiego spotkania czwartego stopnia z chodnikiem. Mimo to jednak, udało mi się odsunąć go od Baekhyun'a na wystarczającą odległość.
Ponownie
się do niego zbliżyłem i wbiłem w niego swój niosący śmierć
wzrok.
-
Gdyby nie to, że z trudem udało mi się uniknąć już jednej
sprawy w sądzie o pobicie, to po prostu bym Ci przypierdolił. Tak
dla zasady. - Mruknąłem i odgarnąłem kosmyki włosów, które
uparcie właziły mi w tym momencie do oczu. - Ciesz się, że to
jednak się nie stanie i zwijaj się stąd zanim zmienię zdanie. I
przypadkiem Cię zabiję. - Uśmiechnąłem się krzywo, starając
się zachować spokój, a następnie odwróciwszy się na pięcie,
wróciłem do roztrzęsionego Bae.
Popchnąłem
go delikatnie żeby ruszył w przeciwnym kierunku i odwróciłem się
jeszcze przez ramię, aby sprawdzić, czy ten świr przypadkiem nie
postanowił dalej za nami iść:
-
Żebym Cię więcej nie widział w pobliżu, bo gwarantuję... Nie
ręczę za siebie i poziom okaleczenia Twojego marnego truchła,
które najprawdopodobniej jacyś przypadkowi ludzie znajdą
wypatroszone w pobliskich krzakach.
Baekhyun
Wstrzymałem
oddech na moment, patrząc na reakcję HyeBin’a po tym, co usłyszał
od Tsuzuku. Czekałem właściwie na najgorsze. I coś mi się widzi,
że HyeBin tak łatwo się nie wycofa, nawet pod taką groźbą
Tsuzuku. Usłyszałem parsknięcie ze strony mojego koszmaru i
zaskoczony otworzyłem szerzej oczy.
-
Myślisz, że się Ciebie przestraszę? – Prychnął i zbliżył
się jeszcze bardziej do Tsu, patrząc na niego z ukosa. Przełknąłem
ślinę, jeszcze bardziej zestresowany całą tą sytuacją niż
przed chwilą. Już wyciągnąłem dłoń w kierunku Tsuzuku, aby go
poprosić abyśmy opuścili to miejsce, ale niestety uprzedził mnie
sam HyeBin. Wskazał palcem na mnie, a ja aż podskoczyłem w
miejscu.
-
On jest mój… Zawsze był. Tylko mi mały, niegrzeczny urwis
uciekł. – Uśmiechnął się pod nosem. – Odrzuciłeś moje
uczucia, Baeśku... Musiałem TO zrobić.
Nacisnął
na przedostatnie słowo, a ja od razu wiedziałem, o co mu chodzi.
Tylko właśnie nie dowierzałem w to, co słyszę. Jak on ma
czelność po tym wszystkim mówić takie coś?! Jak mu w ogóle to
przez gardło przechodzi?!
-
Co ty pieprzysz?! Jakie uczucia?! Twoje okazywanie uczuć miało
wyglądać jak gwałt? Którym w sumie było! – Mruknąłem i
szybkim krokiem zbliżyłem się do Tsuzuku. Ująłem go za dłoń.
-
Ach, czyli teraz tego chuja kochasz, tak?! – Zauważyłem, jak
HyeBin się zirytował. Może tego nie okazywał, ale znałem go za
dobrze i doskonale wiedziałem, że teraz byłby skłonny ponownie
się na mnie rzucić, tak, jak to zrobił kilka lat temu.
Spojrzałem
na niego, lekko wybity z rytmu... Czyli tak łatwo poznać po mnie,
że czuję coś do Tsuzuku? No, świetnie.
-
Nie powinno Cię to obchodzić. Zajmij się swoim życiem, a mi daj
spokój! – Warknąłem i pociągnąłem Tsu w stronę, w którą na
początku zmierzaliśmy.
-
Jak myślisz, że dam Ci spokój, to się grubo mylisz! – Zdążył
jeszcze krzyknąć, tak abyśmy usłyszeli. Szybkim krokiem skręciłem
w dróżkę, prowadzącą do parku. Przez dłuższą chwilę nic nie
mówiłem, prowadząc Tsu za rękę, jednak po chwili zatrzymałem
się i nawet na niego nie patrząc, uśmiechnąłem się ponuro.
-
Nie bierz jego słów do siebie. I dziękuję za obronę. –
Skłoniłem się przed nim i w momencie prostowania, odwróciłem
głowę w drugą stronę. – Ale nie chcę Cię już więcej mieszać
w moje problemy… Miło spędziłem ten dzień dzięki Tobie.
Dziękuję.
Ponownie
się uśmiechnąłem, ale tym razem szczerze i bardziej promiennie.
YEAAAAAAAAAAA, JESTEM PIERWSZA!~
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że nawet się cieszę, że jednak pojawiło się "Beast and Prince", bo ja kocham to opowiadanie i zawsze czytam je w ekspresowym tempie, a potem czekam jak na szpilkach na kolejny rozdział ;--;
To było... Niesamowicie urocze XD Moje serduszko to teraz taka roztopiona galaretka, po przeczytaniu tego<33
Relacja Tsuzuku i Bae jest tak cudowna, że nie potrafię powstrzymać uśmiechu^-^ Bae stara się jakoś dogadać z Tsu, a ten się tylko ciągle na niego wkurwia, ale mimo to ma w sobie takie troskliwe i obronne odruchy w jego kierunku. To takie kochane <3
Biedny Baekhyun się zakochał, a tu jeszcze jakieś lafiryndy przystawiają się do Tsuzu. Przyznam szczerze, że sama bym się zirytowała , gdyby taka pani jak ta z gifa (Boże, jaka ona jest śliczna*-*) uśmiechała się w taki sposób do obiektu mojego zauroczenia xd
Ale to, co najbardziej mnie zachwyciło to Kai i Koichi<3 Boże, kompletnie się nie spodziewałam, że oni mogą do siebie coś ten tego ^-^
Cieszy mnie to niesamowicie, bo oni naprawdę do siebie pasują;o
KAI GŁUPKU ;C ZAMIAST MĘCZYĆ BAEKHYUNA (ON MA TSUZU, NO HALO XDD) TO ZAJMIJ SIĘ BIEDNYM KOICHIM. NIE UWIERZĘ, ŻE ON I JEGO KOBIECY SEKSAPIL CIĘ NIE KRĘCI XDD
ja coś czułam, że ten śmieć HyeBin się tutaj pojawi. ja to wiedziałam!
Nienawidzę go już od samego początku, a teraz to już mam szczerą ochotę tam wejść i go zabić.
Mam nadzieję, że Tsuzuku spełni swoje groźby XDD
Pozdrawiam~
Jeeeejuuu jak ja to kocham!
OdpowiedzUsuńOni są tak niesamowicie słodcy *-*
Przeraża mnie tylko ta sytuacja z HyeBin'em xd
Czekam na kolejne notki~
Nie wiem dlaczego ale w tym rozdziale najbardziej podjarali mnie Koichi i Kai xD
OdpowiedzUsuńNawet bardziej niż Tsuzuku i Bae.
Było o nich zaledwie niewielkie wspomnienie i wystąpili ledwo w jednej scenie, ale i tak już skradli moje serduszko <3
Nie mogę się doczekać, jak dalej pociągnięcie ich wątek, bo zapowiadają się cudownie!~
Mam nadzieję, że będą razem :3
Jak tak patrzę na Koichiego, jego wygląd i niektóre zachowania to odnoszę wrażenie, że nasz Kai nawet nie odczułby jakiejś dużej różnicy, między spotykaniem się z nim, a dowolną kobietą. Koichi jest nawet seksowniejszy niż jakakolwiek laska, niech się za niego bierze xDD
Zwłaszcza, że nasz biedny "kucyk" tak bardzo się o niego stara ;c
Gupi, ślepy Kai :cc Mam nadzieję, że mój cudowny książę (nie, to wcale nie jest mój ulubiony członek EXO, wcale xD) przejrzy na te swoje skośne oczka i weźmie biednego Koichiego w obroty xD
On tak pięknie wygląda na tym gifie w pokręconych włosach, że no kurde, Kai... Gdzie ty masz oczy? Bierz się za niego haha
Taaa... Cały komentarz zaraz poświęcę tej dwójce zamiast głównej parze xDD
Mi również podoba się ta urocza relacja Tsu i Baekhyuna :3 Baek to taka chodząca urokliwość, która mimo, że "wkurza" Tsuzuku to jednak działa na niego w taki wyjątkowo... pozytywny sposób.
Mam wrażenie, że Tsu przy Bae (przynajmniej w tym rozdziale) sprawiał wrażenie jakiegoś mniej nerwowego. Nawet mimo tego wkurwienia, którym emanował od rana.
Tak jakby mu minęło trochę xD
Był tylko taki fajny, ironiczny przez cały czas ;3
Podobała mi się też ta scena wkurwu Bae na tą laskę w sklepie xD Chociaż ja się z nim nie zgadzam szczerze mówiąc... Tsuzuku mógłby całkiem fajnie wyglądać w różowych butach xDDD
I te scena, w której pojawili się Kai i Koichi była genialna :3
Ten HyeBin ta taka irytująca szmata, że aż mam nadzieję, że zdechnie na końcu marną śmiercią. Nienawidzę gnoja całym sercem po prostu xDD
Zastanawia mnie, jak on może tak pojawiać się po tym wszystkim, udawać, że zrobił dobrze i jeszcze czepić się na nowo biednego Baek'a.
Mam nadzieję, że Tsuzuku go przegoni w ciul xDD
I jeszcze taka mała ciekawostka na koniec... Dlaczego ani Koichi, ani Kai, ani tym bardziej Baek w ogóle nie zauważyli, że Tsuzuku ma podbite oko? xD Ten pierwszy najprawdopodobniej o tym wiedział, bo z wypowiedzi Tsu wnioskuję, że Koichi był przy tym jak Ryoga mu przywalił, ale nawet nie wspomniał o tym słowem xD
Będę to sobie tłumaczyć tym, że był za bardzo zajęty Kaiem, Kai był za bardzo zajęty Baekhyun'em, a Baeś... Był zbyt zajęty zachwytami nad urodą i aparycją Tsuzuku i pochłonęło go na tyle, że nawet nie zauważył wielkiego, fioletowego lima haha
Oczywiście żartuję, to ewidentnie tylko drobne przeoczenie xD
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
Mam nadzieję, że Baek nie będzie więcej wlepiać w koty swoich maślanych kotów XDDD
OdpowiedzUsuńKocham betować to opowiadanie, bohaterowie tutaj z niewiadomych przyczyn mnie rozbrajają xDD są tak uroczo zabawni w wielu sytuacjach.
Skrajna, przerysowana dziecinność i urokliwość Baekhyuna oraz równie przerysowany Tsuzuku gbur idealnie tutaj pasują. Tak samo przerysowanie Kaia i Koichiego.
Trzeba wiedzieć, gdzie wstawiać takie parodyjne charaktery, bo to często psuje większość opowiadań. A tutaj wpasowuje się to idealnie i dodaje temu takiego unikalnego charakteru.
Z tym limem Tsuzuku to tez trochę moje przeoczenie niestety xd Gdybym to zauważyła, to sama dopisałabym gdzieś wspomnienie o tym. To kwestia tego, że poprawiałam to z jednodniową przerwą i przy betowaniu końcówki kompletnie zapomniałam, co działo się na początku XDD
Poza tym miałam gorączkę i nie mogłam się skupić...
Gomene ~
Zdecydowanie bardziej podoba mi sie "Last Heaven" (bo G-Dragon xD), to opowiadanie wydaje się bardziej realistyczne i jest takie bardziej... Romantyczne? Tam po prostu bardziej widać tą chemię między bohaterami xD
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że to też jest cudowne~ z początku jakoś nieszczególnie przypadło mi do gustu, ale dwa następne rozdziały zdecydowanie poprawiły moją opinię na jego temat.
Podoba mi się bardzo ta skrajność charakterów pomiędzy Tsu i Baekiem. Oni we dwoje w jednym miejscu to niezbyt dobry pomysł xD
Ciekawi mnie, jak dalej pociągnięcie wątek z HyeBin’em bo to zapowiada się bardzo ciekawie. No i wątek Kaia i Koichiego rzecz jasna ^.^ ogólnie to pierwszy raz spotykam się z połączeniem k-popu i vk ale to się prezentuje bardzo fajnie! Aż się nie spodziewałam!
PS. Ubolewa mnie to, że "Last Heaven" jest drugie w kolejce T.T
Pozdrawiam ~
Mnie też to boli, bo też chcę już "Last Heaven" XDD
UsuńJestem ciekawa, co wydarzy się dalej, a jako beta dostanę to jako pierwsza! ^^
Ale one oczywiście mnie nie posłuchają i nie dadzą "Last Heaven" najpierw. Gupie, złe, okrutne autorki :"c Przez nie polubiłam GRuka i TsuBae i teraz cierpię na brak tych paringów XDD
Good night… My beloved
UsuńLast heaven of mine~ ❤
I tak to właśnie z nimi jest :c
UsuńZero poszanowania dla czytelnika. I woli swojej bety T.T
Dzieci i ludzie z Jeffem na avatarze głosu nie mają, moja droga ❤
UsuńDobra. Dobra. DOBRA. ZAPAMIĘTAM TO SOBIE XDD
UsuńBĘDZIECIE CHCIAŁY BETĘ, JESZCZE ZOBACZYMY PFF XD
Mam beke z was ELO 〜(^∇^〜)
UsuńTy nie miej beki tylko daj mi Last Heaven xDDD
UsuńMarzy mi się zbetowanie tam sceny łóżkowej >…>
Co za niewyżyty bachor~
UsuńNIEDOCZEKANIE XDDDD
UsuńKto ci w ogóle powiedział, że tam BĘDĄ jakieś sceny łóżkowe?
UsuńPrzecież oni w następnym rozdziale postanowią zostać mnichami buddyjskimi i to będzie koniec tego opowiadania pff
Potwierdzone info~
Nienawidzę was,ok?
UsuńMy Cię lof eva więc ty nas nie nienawidź, ok? (。┰ω┰。)
UsuńAle się to fajnie rozkręca ^O^
OdpowiedzUsuńJeju, jak mi się szkoda Koichiego zrobiło xD
Biedak, tak strasznie zignorowany przez Kaia.
Zachowanie Baekhyuna wobec Tsuzuku jest z lekka zabawne. I urocze xd
Niech się chłopak tak nie zniechęca, co do uczuć jakimi darzy naszego kochanego człowieka-wpierdola :3
A nóż, może Tsuzuku jednak się skusi? Mimo jego zachowania widać, że lubi Baeśka XD
HyeBin to straszny śmieć, naprawdę ;_;
Ciężko mi cokolwiek o nim powiedzieć, bo na razie mało o nim wiemy.
Mimo wszystko liczę, że na końcu dostanie w pysk za wszystko co zrobił T^T
PS. Ja też czekam na Last Heaven xDDDD
Kiedy Nowa notka? ^^
OdpowiedzUsuńOjej ciężko konkretnie określić kiedy ale postaramy się jak najszybciej ^^
UsuńA Last Heaven kiedy? ^^
UsuńPrzykro mi to mówić, ale... nigdy. Zawiesiłyśmy to opowiadanie :c
UsuńMam nadzieję, że nam wybaczycie :cc
COOOO?!
UsuńNiestety ale to prawda...
UsuńMAM NADZIEJĘ, ŻE TO TYLKO JAKIŚ GŁUPI PRIMA APRILISOWY ZARCIK.. ;C
UsuńBardzo nam przykro, naprawdę, ale niestety nie...
UsuńSerio. Przysięgam.
Nam też jest smutno, że tak wyszło, no ale nie mamy za bardzo wpływu na tą sytuację.
Z pewnych przyczyn zwyczajnie NIE MOŻEMY kontynuować tego opowiadania. A nie będę mówić, jakie są owe przyczyny, gdyż... Jest to wyjątkowo prywatna sprawa.
Mam nadzieję, że jakoś nam to wybaczycie. Obiecujemy, że jakoś wam to wynagrodzimy ;c
Trafiłem na waszego bloga przez przypadek, szukając jakichś opowiadań yaoi i muszę przyznać, że mi się tu podoba.
OdpowiedzUsuńMoże i kompletnie nie kojarzę zespołów i osób o jakich piszecie (bo niestety nie jestem fanem ani j-rocka, ani tym bardziej k-popu), jednak mimo wszystko wasza twórczość całkiem mnie wciągnęła.
Wydaję mi się, że nie muszę dobrze znać tych muzyków, o których piszecie, gdyż to chyba nieistotne. I tak są tworzone im zupełnie nowe charaktery (które są wyjątkowo ciekawe), a to jak wyglądają mogę sobie najwyżej obczaić w internecie.
Co tu więcej mówić... Po prostu mi się podoba i na pewno będę wpadał częściej coś poczytać.
Pozdrawiam.
Dziękujemy samemu Kakashiemu za tak miłe słowa ^^
UsuńNawet nie znając ludzi i muzyki cieszymy się, że przypadło do gustu ⊂((・▽・))⊃
Pozdrawiamy!
i kieddy ta notka?;[[
OdpowiedzUsuńNie mamy pojęcia.
UsuńGeeez, ludzie... poprzedni post był zaledwie jakieś dziesięć dni temu. To, że poprzednie pojawiały się regularnie co tydzień, nie oznacza, że zawsze tak będzie. Mamy też inne zajęcia i nie poświęcamy całego swojego czasu na bloga i pisanie. Staramy się, aby notki były, jak najszybciej i wcale nie czekacie aż nazbyt długo w porównaniu do blogów, które wrzucają posty raz na miesiąc.
Więc proszę... Trochę cierpliwości i zrozumienia.
Autentycznie zacznę niedługo kasować wszystkie komentarze brzmiące "Kiedy nowa notka/Last Heaven/cokolwiek?".
Na to pierwsze odpowiedź brzmi "nie wiem", a na pozostałe dwa macie kolejkę publikacji. Właśnie po to została ona stworzona.
Tyle w temacie. Pozdrawiam.